Temat: Jak przetrwać szpital?

Witam

Temat wyda się pewnie dla niektórych głupi, ale we mnie budzi duże lęki. Otóż muszę pobyć w szpitalu ok. 2-3 dni ze względu na konieczność wykonania badań. Będę miała robiony rezonans ucha i głowy, a to powoduje dodatkowy stres, bo boję się wyników. Nigdy nie miałam robionego takiego badania i strasznie się obawiam, że wyjdzie coś złego. Oprócz tego lękiem napawa mnie sama atmosfera szpitalna i to, że będę musiała naoglądać się tego wszystkiego. Wiem, że to niedługo, ale to mój pierwszy raz. Szukałam opcji prywatnych badań, ale terminy dopiero na kwiecień. Myślicie, że da się to ogarnąć i nie zwariować?

Nie ma się co martwić. Ja byłam dwa razy w związku z ciążą/porodem. Dodatkowo dwa razy po kilka dni z powodu mojego zdrowia ( za drugim razem mimo operacji czułam się jak w sanatorium).

Ale i tak najdłużej z synem, który był leczony szpitalnie przez 8 miesięcy z przerwami. Wtedy to był po prostu nasz drugi dom. 

Wez kosmetyki, coś do jedzenia i picia, ręcznik, coś do czytania, słuchawki, telefon. No i wygodne ciuchy. Ja zawsze rano się przebieram w dresy, syn też zawsze zakładał normalne ciuchy. Nie spędzaliśmy dni w piżamach i szlafrokach. 

Byłam 2 razy z sobą po 7 dni jak rodziłam dzieci. Oboje leżeli pod lampami więc wynudziłam się jak mops. Uratował mnie telefon z internetem i fajne towarzystwo koleżanki z łóżka obok. Zapytaj czy nie możesz wziąć przekąsek bo jedzenie paściawe. I nawet będąc ma diecie może paść z głodu. 

Potem byłam na usunięciu migdałków z dziećmi. Siedzieliśmy w normalnych ubraniach szorty i koszulka bo był początek września. 

Nie nastawiaj się źle. Będzie dobrze 

Pasek wagi

Diamandaa napisał(a):

2-3 dni to szybko mina... moj ojciec spedzil w szpitalu 127 dni...

mysle ze tu mogloby sie wielu przelicytowac dlugoscia pobytu ale nie o to chodzi. Tak jak juz wyzej napisano - raczej ciesz sie ze masz mozliwosc zrobienia badan, spojrz na to z tej pozytywnej strony, a zeby sie wyciszyc - sluchawki, ksiazki itd, czas minie szybko.

Weź własne sztućce, kubek, najlepiej jedzenie też, bo ja bym jedzenia szpitalnego dla psa nie dała, a co dopiero samemu jeść. Koniecznie dezynfektor mocny z apteki, klapki pod prysznic (dla mnie to oczywista oczywistość, ale jak mój TŻ był w szpitalu i zmieniali mu się ludzie w pokoju, to widziałam, że niektórzy myli się bez klapek po prysznicem...). Inny ręcznik na każdy dzień. Ja bym na Twoim miejscu zrobiła jeszcze wyniki na najpopularniejsze choroby zakaźne jakimi można się zarazić w szpitalu (o ile masz czas, to nie jest duży koszt, a potem wychodząc ze szpitala można zrobić drugi raz i w razie czego udowodnić, że to szpital zaraził). Na rezonans polecam poprosić lekarza o przypisanie tabletek na uspokojenie, ja się cała trzęsłam przed myślą o zamknięciu w komorze, a po tabletce prawie tam zasnęłam w środku. Możesz też wziąć własne poszewki na poduszkę i kołdrę, żeby zmienić na własne. Dla rozrywki, to wiadomo książki, tablet. 



Pasek wagi

sunshine_91 napisał(a):

Witam

Temat wyda się pewnie dla niektórych głupi, ale we mnie budzi duże lęki. Otóż muszę pobyć w szpitalu ok. 2-3 dni ze względu na konieczność wykonania badań. Będę miała robiony rezonans ucha i głowy, a to powoduje dodatkowy stres, bo boję się wyników. Nigdy nie miałam robionego takiego badania i strasznie się obawiam, że wyjdzie coś złego. Oprócz tego lękiem napawa mnie sama atmosfera szpitalna i to, że będę musiała naoglądać się tego wszystkiego. Wiem, że to niedługo, ale to mój pierwszy raz. Szukałam opcji prywatnych badań, ale terminy dopiero na kwiecień. Myślicie, że da się to ogarnąć i nie zwariować?

Ejże, nie bój się Sunshine, bo nie ma czego :) Wiadomo, pobyt w szpitalu to nie wczasy, ale ten czas i tak upłynie, a póki co wygląda na to, że lękiem napawa cię samo wyobrażenie sobie tego, czego nigdy nie doświadczyłaś, dlatego dopowiadasz sobie możliwe negatywne scenariusze. Przydatne rady już padły, więc nie ma co ich powielać, napiszę ci tylko, że rezonans miałam robiony raz (też głowę) i wspominam to badanie jako dość przyjemne: z badaniem samej głowy nie wjeżdżasz cała do maszyny i nie jesteś zamknięta w kapsule (ja leżąc oglądałam sobie na przemian elementy maszyny i swoje własne rozpłaszczone cycki, bo miałam na sobie sportowy stanik, żeby uniknąć zapięć i sprzączek ;). Słuchawki, owszem, wygłuszają nieco hałas, ale - jak uprzedził mnie przed badaniem miły pan doktor - i tak będzie się pani czuła jak w maszynowni. Odgłosy nie były stałe i jednolite przez całe 20 minut badania i w pewnym momencie skupiłam się na ich różnorodności. W sumie było mi tak błogo, że pod koniec badania niemal zasnęłam i przycisk alarmowy wypadł mi z ręki :) za dwa miesiące mam kolejne badanie kontrolne i znowu pooglądam sobie cycki. Głowa do góry, Sunshine

Ichigo000Emmey napisał(a):

Weź własne sztućce, kubek, najlepiej jedzenie też, bo ja bym jedzenia szpitalnego dla psa nie dała, a co dopiero samemu jeść. Koniecznie dezynfektor mocny z apteki, klapki pod prysznic (dla mnie to oczywista oczywistość, ale jak mój TŻ był w szpitalu i zmieniali mu się ludzie w pokoju, to widziałam, że niektórzy myli się bez klapek po prysznicem...). Inny ręcznik na każdy dzień. Ja bym na Twoim miejscu zrobiła jeszcze wyniki na najpopularniejsze choroby zakaźne jakimi można się zarazić w szpitalu (o ile masz czas, to nie jest duży koszt, a potem wychodząc ze szpitala można zrobić drugi raz i w razie czego udowodnić, że to szpital zaraził). Na rezonans polecam poprosić lekarza o przypisanie tabletek na uspokojenie, ja się cała trzęsłam przed myślą o zamknięciu w komorze, a po tabletce prawie tam zasnęłam w środku. Możesz też wziąć własne poszewki na poduszkę i kołdrę, żeby zmienić na własne. Dla rozrywki, to wiadomo książki, tablet. 

Może kwestia szpitala - byłam 2 razy na porodówce za każdym razem w innym szpitalu (8 i 11 lat temu) i ostatnio z córką. Jedzenie nie było wcale takie złe tym razem. Nawet bym powiedziała, że się bardzo poprawiło - przykładowo na śniadanie był chleb i jednego dnia pasta z tuńczyka z warzywami a innego dnia twarożek ze szczypiorkiem. Obiady też spoko, zupy bardzo smaczne, raz tylko były ziemniaki (nie solone i to było obleśne dla mnie), ale ogólnie było urozmaicone i smaczne jedzenie. Na porodówkach to kojarzę na śniadania i kolacje 2 pajdy białego chleba, kosteczkę masła i parówki albo dżem na zmianę 🤪 Czasem jakaś "szynka" wyglądająca jak najtańsza mortadela o smaku psa przemielonego z budą.

Ale zaskoczyłaś mnie trochę rzeczami, które tam brać - ręcznik na każdy dzień? Swoją pościel? Kurde, byłam spakowana w torbę podróżną i 2 duże reklamówki na 3 dni a takich rzeczy nie miałam :) Chyba busem trzeba by się wybrać :)

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Ichigo000Emmey napisał(a):

Weź własne sztućce, kubek, najlepiej jedzenie też, bo ja bym jedzenia szpitalnego dla psa nie dała, a co dopiero samemu jeść. Koniecznie dezynfektor mocny z apteki, klapki pod prysznic (dla mnie to oczywista oczywistość, ale jak mój TŻ był w szpitalu i zmieniali mu się ludzie w pokoju, to widziałam, że niektórzy myli się bez klapek po prysznicem...). Inny ręcznik na każdy dzień. Ja bym na Twoim miejscu zrobiła jeszcze wyniki na najpopularniejsze choroby zakaźne jakimi można się zarazić w szpitalu (o ile masz czas, to nie jest duży koszt, a potem wychodząc ze szpitala można zrobić drugi raz i w razie czego udowodnić, że to szpital zaraził). Na rezonans polecam poprosić lekarza o przypisanie tabletek na uspokojenie, ja się cała trzęsłam przed myślą o zamknięciu w komorze, a po tabletce prawie tam zasnęłam w środku. Możesz też wziąć własne poszewki na poduszkę i kołdrę, żeby zmienić na własne. Dla rozrywki, to wiadomo książki, tablet. 

Może kwestia szpitala - byłam 2 razy na porodówce za każdym razem w innym szpitalu (8 i 11 lat temu) i ostatnio z córką. Jedzenie nie było wcale takie złe tym razem. Nawet bym powiedziała, że się bardzo poprawiło - przykładowo na śniadanie był chleb i jednego dnia pasta z tuńczyka z warzywami a innego dnia twarożek ze szczypiorkiem. Obiady też spoko, zupy bardzo smaczne, raz tylko były ziemniaki (nie solone i to było obleśne dla mnie), ale ogólnie było urozmaicone i smaczne jedzenie. Na porodówkach to kojarzę na śniadania i kolacje 2 pajdy białego chleba, kosteczkę masła i parówki albo dżem na zmianę ? Czasem jakaś "szynka" wyglądająca jak najtańsza mortadela o smaku psa przemielonego z budą.

Ale zaskoczyłaś mnie trochę rzeczami, które tam brać - ręcznik na każdy dzień? Swoją pościel? Kurde, byłam spakowana w torbę podróżną i 2 duże reklamówki na 3 dni a takich rzeczy nie miałam :) Chyba busem trzeba by się wybrać :)

No ja się trochę napatrzyłam na te jedzenie w szpitalu i większość rzeczy wyglądała strasznie. Co prawda narzeczony miał dietę płynną podawaną przez sondę, więc i tak nie czuł smaku, ale ludzie obok mieli właśnie chleb, najtańsza wędlina albo jakieś najtańsze parówki, warzyw czy owoców nie było wcale. W sumie narzeczony schudł chyba z 10 kg (a ta dieta płynną powinna mieć niby odpowiednią kaloryczność + podawałam mu przez rurkę nutridrinki i soki dodatkowo). A przecież w szpitalu dieta powinna być pełnowartościowa, bo ludzie są po operacjach osłabieni. Nie wyobrażam sobie być w szpitalu i nie mieć własnego jedzenia. 

Co do tych wszystkich rzeczy, to w sumie racja, że dużo może się wydawać.  Ale on w sumie wziął jeden komplet wszystkiego na start, a ja go codzienne odwiedziłam, to po prostu zabierałam rzeczy i donosiłam nowe. 

Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Ichigo000Emmey napisał(a):

Weź własne sztućce, kubek, najlepiej jedzenie też, bo ja bym jedzenia szpitalnego dla psa nie dała, a co dopiero samemu jeść. Koniecznie dezynfektor mocny z apteki, klapki pod prysznic (dla mnie to oczywista oczywistość, ale jak mój TŻ był w szpitalu i zmieniali mu się ludzie w pokoju, to widziałam, że niektórzy myli się bez klapek po prysznicem...). Inny ręcznik na każdy dzień. Ja bym na Twoim miejscu zrobiła jeszcze wyniki na najpopularniejsze choroby zakaźne jakimi można się zarazić w szpitalu (o ile masz czas, to nie jest duży koszt, a potem wychodząc ze szpitala można zrobić drugi raz i w razie czego udowodnić, że to szpital zaraził). Na rezonans polecam poprosić lekarza o przypisanie tabletek na uspokojenie, ja się cała trzęsłam przed myślą o zamknięciu w komorze, a po tabletce prawie tam zasnęłam w środku. Możesz też wziąć własne poszewki na poduszkę i kołdrę, żeby zmienić na własne. Dla rozrywki, to wiadomo książki, tablet. 

Może kwestia szpitala - byłam 2 razy na porodówce za każdym razem w innym szpitalu (8 i 11 lat temu) i ostatnio z córką. Jedzenie nie było wcale takie złe tym razem. Nawet bym powiedziała, że się bardzo poprawiło - przykładowo na śniadanie był chleb i jednego dnia pasta z tuńczyka z warzywami a innego dnia twarożek ze szczypiorkiem. Obiady też spoko, zupy bardzo smaczne, raz tylko były ziemniaki (nie solone i to było obleśne dla mnie), ale ogólnie było urozmaicone i smaczne jedzenie. Na porodówkach to kojarzę na śniadania i kolacje 2 pajdy białego chleba, kosteczkę masła i parówki albo dżem na zmianę ? Czasem jakaś "szynka" wyglądająca jak najtańsza mortadela o smaku psa przemielonego z budą.

Ale zaskoczyłaś mnie trochę rzeczami, które tam brać - ręcznik na każdy dzień? Swoją pościel? Kurde, byłam spakowana w torbę podróżną i 2 duże reklamówki na 3 dni a takich rzeczy nie miałam :) Chyba busem trzeba by się wybrać :)

No ja się trochę napatrzyłam na te jedzenie w szpitalu i większość rzeczy wyglądała strasznie. Co prawda narzeczony miał dietę płynną podawaną przez sondę, więc i tak nie czuł smaku, ale ludzie obok mieli właśnie chleb, najtańsza wędlina albo jakieś najtańsze parówki, warzyw czy owoców nie było wcale. W sumie narzeczony schudł chyba z 10 kg (a ta dieta płynną powinna mieć niby odpowiednią kaloryczność + podawałam mu przez rurkę nutridrinki i soki dodatkowo). A przecież w szpitalu dieta powinna być pełnowartościowa, bo ludzie są po operacjach osłabieni. Nie wyobrażam sobie być w szpitalu i nie mieć własnego jedzenia. 

Co do tych wszystkich rzeczy, to w sumie racja, że dużo może się wydawać.  Ale on w sumie wziął jeden komplet wszystkiego na start, a ja go codzienne odwiedziłam, to po prostu zabierałam rzeczy i donosiłam nowe. 

Zapomniałam o warzywach. Teraz do śniadania i kolacji trafiała się papryka, były też ogórki kiszone, codziennie jakiś banan lub jabłko a około 20 dawali jogurt owocowy nie dosładzany cukrem. Serio byłam teraz miło zaskoczona. Ale na tych porodówkach te średnio 10 lat temu to warzywa na oczy nie widziałam. Zupy były takie, że nie wiedziałam jaka to zupa :P Może nie były najgorsze jeśli chodzi o smak, ale nie wiedziałam czy jem jarzynową czy krupnik czy co. Faktycznie wtedy jedzenie było liche pod kątem jakości i pożywności. Zdziwiła mnie też grochówka jako zupa dla matki karmiącej dzień po porodzie, bo wtedy dużo się gadało o nie jedzeniu wzdymających rzeczy. Do tego ja miałam wpisaną w karcie dietę cukrzycową (ze względu na cukrzyce ciążową), to śmiać mi się chciało jak patrzyłam co mi dają. Surówka z gotowanej marchewki, chleb najbielszy z białych, dżem itp. W każdym razie nie wiem czy to kwestia różnicy praktycznie dekady, czy teraz trafiłyśmy na fajny szpital, ale złego słowa nie mogę powiedzieć na jedzenie jakie nam dawali teraz. Było dużo, było przede wszystkim urozmaicone, smaczne, codziennie co innego i nawet chleb był ciut ciemniejszy z jakimiś ziarnami a nie pszenica rulez.

Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Ichigo000Emmey napisał(a):

Weź własne sztućce, kubek, najlepiej jedzenie też, bo ja bym jedzenia szpitalnego dla psa nie dała, a co dopiero samemu jeść. Koniecznie dezynfektor mocny z apteki, klapki pod prysznic (dla mnie to oczywista oczywistość, ale jak mój TŻ był w szpitalu i zmieniali mu się ludzie w pokoju, to widziałam, że niektórzy myli się bez klapek po prysznicem...). Inny ręcznik na każdy dzień. Ja bym na Twoim miejscu zrobiła jeszcze wyniki na najpopularniejsze choroby zakaźne jakimi można się zarazić w szpitalu (o ile masz czas, to nie jest duży koszt, a potem wychodząc ze szpitala można zrobić drugi raz i w razie czego udowodnić, że to szpital zaraził). Na rezonans polecam poprosić lekarza o przypisanie tabletek na uspokojenie, ja się cała trzęsłam przed myślą o zamknięciu w komorze, a po tabletce prawie tam zasnęłam w środku. Możesz też wziąć własne poszewki na poduszkę i kołdrę, żeby zmienić na własne. Dla rozrywki, to wiadomo książki, tablet. 

Może kwestia szpitala - byłam 2 razy na porodówce za każdym razem w innym szpitalu (8 i 11 lat temu) i ostatnio z córką. Jedzenie nie było wcale takie złe tym razem. Nawet bym powiedziała, że się bardzo poprawiło - przykładowo na śniadanie był chleb i jednego dnia pasta z tuńczyka z warzywami a innego dnia twarożek ze szczypiorkiem. Obiady też spoko, zupy bardzo smaczne, raz tylko były ziemniaki (nie solone i to było obleśne dla mnie), ale ogólnie było urozmaicone i smaczne jedzenie. Na porodówkach to kojarzę na śniadania i kolacje 2 pajdy białego chleba, kosteczkę masła i parówki albo dżem na zmianę ? Czasem jakaś "szynka" wyglądająca jak najtańsza mortadela o smaku psa przemielonego z budą.

Ale zaskoczyłaś mnie trochę rzeczami, które tam brać - ręcznik na każdy dzień? Swoją pościel? Kurde, byłam spakowana w torbę podróżną i 2 duże reklamówki na 3 dni a takich rzeczy nie miałam :) Chyba busem trzeba by się wybrać :)

No ja się trochę napatrzyłam na te jedzenie w szpitalu i większość rzeczy wyglądała strasznie. Co prawda narzeczony miał dietę płynną podawaną przez sondę, więc i tak nie czuł smaku, ale ludzie obok mieli właśnie chleb, najtańsza wędlina albo jakieś najtańsze parówki, warzyw czy owoców nie było wcale. W sumie narzeczony schudł chyba z 10 kg (a ta dieta płynną powinna mieć niby odpowiednią kaloryczność + podawałam mu przez rurkę nutridrinki i soki dodatkowo). A przecież w szpitalu dieta powinna być pełnowartościowa, bo ludzie są po operacjach osłabieni. Nie wyobrażam sobie być w szpitalu i nie mieć własnego jedzenia. 

Co do tych wszystkich rzeczy, to w sumie racja, że dużo może się wydawać.  Ale on w sumie wziął jeden komplet wszystkiego na start, a ja go codzienne odwiedziłam, to po prostu zabierałam rzeczy i donosiłam nowe. 

LOL

Na jakie choroby zakaźne miałaby zrobić badania? Wiesz o tym, że okres inkubacji jest różny? Że w szpitalu są autoklawy, bardzo dużo sprzętu jest jednorazowego i czyściej niż u większości kosmetyczek?  Zakażenia poszpitalne oczywiście nie są takie rzadkie, ale problem jest dużo bardziej złożony. Zależy od oddziału, ale koleżanki na pewno nie wezmą na zakaźny. Poza tym pacjentowi karmionemu przez sondę można podać 200-300 ml pokarmu na raz. Pomyśl co musiałby jeść, żeby zachować te powiedzmy 2500 kcal? Płynny smalec? Ciężko nie stracić wagi przy karmieniu sondą, widziałaś kogoś z nadwagą kto ma takie żywienie na stałe? Myślę, że narzeczonemu pomogli? Pamiętaj o tym następnym razem zamiast zakładać że idziesz jak na skazanie gdzie personel będzie kłuł Cię zużytymi igłami i zatruwał kiepską parówką.

Co do samego tematu to pozytywne nastawienie. Masz badania na które czeka się miesiącami. Idziesz tam po pomoc i właśnie tej udzielą Ci ludzie tam pracujący. Nawet jeśli czasem nie będą uśmiechnięci jak akwizytorzy to działają dla Twojego dobra, a jeśli nie, to możesz złożyć skargę, które traktowane są bardzo poważnie. Książki, słuchawki do telefonu, maseczka do twarzy, skoro i tak będziesz miała czas i będzie dobrze :)

Pasek wagi

karlsdatter napisał(a):

Ichigo000Emmey napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Ichigo000Emmey napisał(a):

Weź własne sztućce, kubek, najlepiej jedzenie też, bo ja bym jedzenia szpitalnego dla psa nie dała, a co dopiero samemu jeść. Koniecznie dezynfektor mocny z apteki, klapki pod prysznic (dla mnie to oczywista oczywistość, ale jak mój TŻ był w szpitalu i zmieniali mu się ludzie w pokoju, to widziałam, że niektórzy myli się bez klapek po prysznicem...). Inny ręcznik na każdy dzień. Ja bym na Twoim miejscu zrobiła jeszcze wyniki na najpopularniejsze choroby zakaźne jakimi można się zarazić w szpitalu (o ile masz czas, to nie jest duży koszt, a potem wychodząc ze szpitala można zrobić drugi raz i w razie czego udowodnić, że to szpital zaraził). Na rezonans polecam poprosić lekarza o przypisanie tabletek na uspokojenie, ja się cała trzęsłam przed myślą o zamknięciu w komorze, a po tabletce prawie tam zasnęłam w środku. Możesz też wziąć własne poszewki na poduszkę i kołdrę, żeby zmienić na własne. Dla rozrywki, to wiadomo książki, tablet. 

Może kwestia szpitala - byłam 2 razy na porodówce za każdym razem w innym szpitalu (8 i 11 lat temu) i ostatnio z córką. Jedzenie nie było wcale takie złe tym razem. Nawet bym powiedziała, że się bardzo poprawiło - przykładowo na śniadanie był chleb i jednego dnia pasta z tuńczyka z warzywami a innego dnia twarożek ze szczypiorkiem. Obiady też spoko, zupy bardzo smaczne, raz tylko były ziemniaki (nie solone i to było obleśne dla mnie), ale ogólnie było urozmaicone i smaczne jedzenie. Na porodówkach to kojarzę na śniadania i kolacje 2 pajdy białego chleba, kosteczkę masła i parówki albo dżem na zmianę ? Czasem jakaś "szynka" wyglądająca jak najtańsza mortadela o smaku psa przemielonego z budą.

Ale zaskoczyłaś mnie trochę rzeczami, które tam brać - ręcznik na każdy dzień? Swoją pościel? Kurde, byłam spakowana w torbę podróżną i 2 duże reklamówki na 3 dni a takich rzeczy nie miałam :) Chyba busem trzeba by się wybrać :)

No ja się trochę napatrzyłam na te jedzenie w szpitalu i większość rzeczy wyglądała strasznie. Co prawda narzeczony miał dietę płynną podawaną przez sondę, więc i tak nie czuł smaku, ale ludzie obok mieli właśnie chleb, najtańsza wędlina albo jakieś najtańsze parówki, warzyw czy owoców nie było wcale. W sumie narzeczony schudł chyba z 10 kg (a ta dieta płynną powinna mieć niby odpowiednią kaloryczność + podawałam mu przez rurkę nutridrinki i soki dodatkowo). A przecież w szpitalu dieta powinna być pełnowartościowa, bo ludzie są po operacjach osłabieni. Nie wyobrażam sobie być w szpitalu i nie mieć własnego jedzenia. 

Co do tych wszystkich rzeczy, to w sumie racja, że dużo może się wydawać.  Ale on w sumie wziął jeden komplet wszystkiego na start, a ja go codzienne odwiedziłam, to po prostu zabierałam rzeczy i donosiłam nowe. 

LOL

Na jakie choroby zakaźne miałaby zrobić badania? Wiesz o tym, że okres inkubacji jest różny? Że w szpitalu są autoklawy, bardzo dużo sprzętu jest jednorazowego i czyściej niż u większości kosmetyczek?  Zakażenia poszpitalne oczywiście nie są takie rzadkie, ale problem jest dużo bardziej złożony. Zależy od oddziału, ale koleżanki na pewno nie wezmą na zakaźny. Poza tym pacjentowi karmionemu przez sondę można podać 200-300 ml pokarmu na raz. Pomyśl co musiałby jeść, żeby zachować te powiedzmy 2500 kcal? Płynny smalec? Ciężko nie stracić wagi przy karmieniu sondą, widziałaś kogoś z nadwagą kto ma takie żywienie na stałe? Myślę, że narzeczonemu pomogli? Pamiętaj o tym następnym razem zamiast zakładać że idziesz jak na skazanie gdzie personel będzie kłuł Cię zużytymi igłami i zatruwał kiepską parówką.

Co do samego tematu to pozytywne nastawienie. Masz badania na które czeka się miesiącami. Idziesz tam po pomoc i właśnie tej udzielą Ci ludzie tam pracujący. Nawet jeśli czasem nie będą uśmiechnięci jak akwizytorzy to działają dla Twojego dobra, a jeśli nie, to możesz złożyć skargę, które traktowane są bardzo poważnie. Książki, słuchawki do telefonu, maseczka do twarzy, skoro i tak będziesz miała czas i będzie dobrze :)

dziekuje za te pare slow rozsadku, bylym w szpitalach na najtrudniejszych oddzialach dlugo i wystrczajaco dlugo zeby wiedziec o syfie jaki mozna zlapac a takiej schizy na szczescie nie mam. Nie mozna siac takiej paniki, wiadomo ze trzeba myslec i zapobiegac problemom, ale jak ma dojsc do faktycznego problemu, np zakazenia jakas bakteria to szczerze nie pomoze zadna wlasna poduszka czy posciel. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.