Temat: Wyrzucanie jedzenia

Jakie macie podejście do wyrzucania jedzenia? Jedzenie na siłę, żeby nie zmarnować czy mój brzuch to nie śmietnik i jak coś zostanie trzeba to wyrzucić? 

Ja ogólnie staram się nie marnować, kupować w miarę tyle ile jesteśmy w stanie zjeść. Teraz po świętach został mi kawałek ryby po grecku, parę kawałków ciasta, po sylwestrze sałatka, jakieś przekąski. Robiłam sylwestra w domu i każdy coś przyniósł. Niestety nie zjedliśmy wszystkiego, nikt oczywiście nie chciał nic z powrotem zabrać. My jutro wyjeżdżamy, wracamy w poniedziałek wieczorem. Do zamrożenia się nie nadaje, do zabrania ze sobą  tym bardziej, do jadłodzielni też już nie bardzo. I przyznam szczerze, że z wielkim bólem ale chyba pójdzie to w kosz. Często wyrzucacie nadmiar jedzenia czy można tego jakoś w przyszłości uniknąć całkowicie? 

raczej nie wyrzucam...

Pasek wagi

Staram się kupować rozsądnie i jak najmniej marnować jedzenia, bo to wyrzucona kasa. Natomiast, jak coś się zepsuje, jest średnio świeże itp. to wyrzucam bez wyrzutów sumienia. Nie przemawia do mnie argument, że na świecie bieda i ubóstwo a ktoś wyrzuca. Jakbym nie wyrzuciła przykładowo tej zupy czy pomidora to i tak bym świata nie zbawiła. Jak wciśniesz w siebie na siłę tę rybę i ciasto to też nikogo nie uratujesz. 

Pasek wagi

Staram się tego nie robić, ale niestety jakość jedzenia jest coraz gorsza. Nienawidzę zwłaszcza warzyw i owoców pakowanych w folię. Otwieram takie "zalaminowane" brokuły, a tam pleśń. Podobnie z malinami czy borówkami. Staram się, oczywiście, wybierać najładniejsze okazy, ale czasem nic się przez tę folię nie widzi i ląduje to potem w koszu :(. Nadmiar natomiast to u nas rzadkość. Staram się kupować tyle, ile zjemy. Natomiast rozumiem Twoją sytuację i chyba też bym to wyrzuciła.

ruda.lisiczka napisał(a):

Staram się kupować rozsądnie i jak najmniej marnować jedzenia, bo to wyrzucona kasa. Natomiast, jak coś się zepsuje, jest średnio świeże itp. to wyrzucam bez wyrzutów sumienia. Nie przemawia do mnie argument, że na świecie bieda i ubóstwo a ktoś wyrzuca. Jakbym nie wyrzuciła przykładowo tej zupy czy pomidora to i tak bym świata nie zbawiła. Jak wciśniesz w siebie na siłę tę rybę i ciasto to też nikogo nie uratujesz. 

Ryba i ciasto to wiadomo że do kosza, bo od świąt to raczej nikt nie odważy się zjeść. Natomiast te rzeczy z sylwestra to tak niby szkoda a z drugiej strony nie zamierzam się przeżerać. Pewnie wyrzucę. 

Chodzi mi ogólnie właśnie o podejście do tematu, czy jesteście bardziej opcja zjeść żeby się nie zmarnowało czy lepiej wyrzucić niż się przejeść. 

zdecydowanie wyrzucić niż się przejeść.

Może gdyby można było zjeść na zapas to miałoby to sens ale to, że teraz coś zjem żeby się nie zmarnowało nie oznacza, że jutro nie będę głodna. Więc wolę dla swojego zdrowia tego nie zjadać.

Jasne, staram się jak najmniej wyrzucać ale przyznaję że niestety należę do tej grupy, która marnuje jedzenie więcej niż przeciętnie. Niestety nie potrafię się zmuszać do jedzenia czegoś na co nie mam ochoty. Ale ja w ogóle co do jedzenia jestem wybredna + mam jeszcze dużo ograniczeń przez swoją chorobę.

Pasek wagi

A ja nie marnuję wcale i nie pamiętam kiedy ostatnio wyrzuciłam coś spożywczego. Nie powoduje mną jednak jakaś specjalna troska o planetę - wynika to po prostu z mojego sposobu bycia (raczej nie wychowania, bo patrząc na moją mamę, to ona jednak sporo rzeczy wyrzuca). Bardzo łatwo to niemarnowanie mi przychodzi, bo gotuję tylko dla siebie, robię zakupy bardzo często (niemal codziennie) i przede wszystkim planuję swoje posiłki z dużym zapasem. Co ugotuję, to albo zjem w ciągu trzech dni, albo porcjuję i mrożę. Nawet podeschnięty kawałek jakiejś zabłąkanej w lodówce wędliny włożę do zamrażarki i wykorzystam za jakiś czas np. do jajecznicy. A poza tym mam dość ograniczoną paletę smaków i ulubionych dań, które często powtarzam i nie przeszkadza mi jedzenie tej samej potrawy kilka dni pod rząd (jak jest smaczna - a zawsze jest - to przecież czysta przyjemność :)

ruda.lisiczka napisał(a):

Staram się kupować rozsądnie i jak najmniej marnować jedzenia, bo to wyrzucona kasa. Natomiast, jak coś się zepsuje, jest średnio świeże itp. to wyrzucam bez wyrzutów sumienia. Nie przemawia do mnie argument, że na świecie bieda i ubóstwo a ktoś wyrzuca. Jakbym nie wyrzuciła przykładowo tej zupy czy pomidora to i tak bym świata nie zbawiła. Jak wciśniesz w siebie na siłę tę rybę i ciasto to też nikogo nie uratujesz. 

Mam podobne podejście. Niestety, przyznaję się, czasem zdarza mi się wyrzucić jakiegoś ogórka czy kilka pieczarek, które złapały pleśń. Nie będę truć siebie ani rodziny w imię idei, ale faktycznie, zwracam na to uwagę i staram się rozsądnie planować zakupy, aby marnować jak najmniej żywności.

Przed dłuższym wyjazdem nie gotuję obiadu, tylko dojadamy to, co zostało. Na przykład, z chleba robię tosty, z warzyw sałatki, z owoców koktajle. Resztę zamażam albo oddaję bliskim. Akurat pojutrze wylatujemy na 2 tygodnie, więc powoli zaczynam planować, co i jak, żeby wyrzucić jak najmniej.

Pasek wagi

Na co dzień staram się na maksa wykorzystać kupione produkty. Myślę że w ogólnej skali marnuję bardzo mało. W tym roku natomiast zmarnowało się dużo jedzenia świątecznego. My jesteśmy "zawodnikami" którzy na co dzień i w święta jedzą niewiele. Ktoś tu nawet zarzucił mi że goście jedzą mało bo jedzenia na święta robię mało. Ok więc w tym roku zrobiłam więcej, efekt taki że spór jedzenia i kasy poszło w śmieci. Ryba po grecku,3 rodzaje pierogów, śledzie, sałatka jarzynowa, ziemniaki,sporo owoców które kupił mąż. Tylko karp został zjedzony w całość, choć z nim akurat nie byłoby problemu bo w ocet bym włożyła i barszczyk z uszkami,uszka z zeszłego roku jeszcze były 🤪. I to był ostatni raz kiedy zrobiłam na święta tyle jeżdżenia na Wielkanoc będą "bieda" święta a więc jeżdżenia tylko tyle ile jesteśmy w stanie zjeść. Rybę, pierogi zjadły nasze pieski ale nie wiem czy powinnam dawać im to do zjedzenia 🤔.

Edit:

Zdarza mi się ostatnio kupować przecenione produkty z kończącym się terminem bo spokojnie można je zjeść a cena 80% niższa.

Pasek wagi

staram się wyrzucać jak najmniej i planować posiłki, bardzo dużo też mrożę. Mam niestety taki produkt czasem kupię, bo „na pewno zjem”, a potem idzie do kosza - chodzi o awokado :/ albo za twarde, albo już zepsute. Dlatego całkowicie przestałam je kupować. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.