Temat: Świeckie wychowanie dzieci

Mam roczną córkę, chcemy ją wychowywać bez żadnej religii (chyba, że pozniej zdecyduje inaczej to pozwolimy jej wybrać swoją religię). Ale oboje z mężem nie znamy innego wychowania jak w katolickim domu, z codzienną modlitwą, chodzeniem do kościoła, wiarą w raj i piekło i to, że nawet jeśli mama umrze to i tak spotkamy się w niebie.

No i tak się zastanawiam, jak ją wychowywać, żeby czuła się pewna siebie, nie bała się, miała jakiś "punkt zaczepienia" w trudnych chwilach. Chodzi mi o okres dzieciecy, kiedy trudno o racjonalne myslenie. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem i czegoś się bałam albo byłam smutna to modliłam się i to mi pomagało. Wierzyłam w Anioła Stróża, że ciągle jest ze mną, nic mi nie grozi itp.

Wychowujecie swoje dzieci świecko? Macie jakieś rady, spostrzeżenia w tym temacie?

Pasek wagi

cancri napisał(a):

Roozaliaaa napisał(a):

Cancri przepraszam, ale jak możesz dziecko wychowywać po katolicku skoro nie masz ślubu? To jeden z większych grzechów. 

Normalnie? To, że ja nie mam slubu ze wzgledu na sobie znane powody nie rzutuje na moje dziecko, ono nie jest mna. Ono wie, dlaczego nie przystepuje do Komunii. Grzesznicy rowniez moga przychodzic do kosciola, modlic sie, obchodzic swieta. Nie wiesz?

Mogą, ale bez sakramentów to jednak nie to samo. 


Roozaliaaa napisał(a):

cancri napisał(a):

Roozaliaaa napisał(a):

Cancri przepraszam, ale jak możesz dziecko wychowywać po katolicku skoro nie masz ślubu? To jeden z większych grzechów. 

Normalnie? To, że ja nie mam slubu ze wzgledu na sobie znane powody nie rzutuje na moje dziecko, ono nie jest mna. Ono wie, dlaczego nie przystepuje do Komunii. Grzesznicy rowniez moga przychodzic do kosciola, modlic sie, obchodzic swieta. Nie wiesz?

Mogą, ale bez sakramentów to jednak nie to samo. 

No i? Mam Ci sie tu teraz tlumaczyc z tego, jak sie za kazdym razem na Mszy czuje, czy czego ode mnie oczekujesz w tym momencie?

cancri napisał(a):

Roozaliaaa napisał(a):

cancri napisał(a):

Roozaliaaa napisał(a):

Cancri przepraszam, ale jak możesz dziecko wychowywać po katolicku skoro nie masz ślubu? To jeden z większych grzechów. 

Normalnie? To, że ja nie mam slubu ze wzgledu na sobie znane powody nie rzutuje na moje dziecko, ono nie jest mna. Ono wie, dlaczego nie przystepuje do Komunii. Grzesznicy rowniez moga przychodzic do kosciola, modlic sie, obchodzic swieta. Nie wiesz?

Mogą, ale bez sakramentów to jednak nie to samo. 

No i? Mam Ci sie tu teraz tlumaczyc z tego, jak sie za kazdym razem na Mszy czuje, czy czego ode mnie oczekujesz w tym momencie?

Przepraszam opisujesz trochę swoje życie w pamiętniku i nie sądziłam że masz jakieś przeszkody do wzięcia ślubu, ale to nie moja sprawa oczywiście. 

Dzieki dziewczyny za dyskusję, jak widac to trudny temat. Moj maz jest od ok 15 lat ateistą, ja, podobnie jak Wilena - ciezko mi sie okreslic, na pewno nie jestem katoliczką, deizm jest mi bliższy ale tez nie do końca.

Część z Was mowi, zeby wychowac dziecko bez poruszania tematu religii. Wg mnie to nie jest dobre podejście- przecież żeby zrozumieć historię, wojny, geopolitykę, terroryzm i w ogóle całą cywilizację trzeba znać podstawy i ogólne reguły chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i innych większych religii. Tak jak pisze jedna z Was (Cyrica?) chrześcijaństwo jest nierozerwalnie zwiazane z historią Polski i Europy. Ale zamierzamy je przedstawiac córce bez tlumaczenia, ze jakas religia jest gorsza a jakas lepsza, tylko ze niektorzy wierzą w to inni w tamto a niektorzy w ogole. Troche tak jak sie uczy w szkole o mitologii greckiej czy starozytnego Egiptu.

Zgadzam się z Cyricą, że osobie wychowywanej w jakiejś religii (czyli zdecydowanej większości z nas) trudno jest pojąć "niewierzenie". Może rzeczywiście wychowywanie dziecka od początku bez wyznaczania konkretnego kultu jest dla niego czymś naturalnym i łatwiejszym do zrozumienia.

Porownanie wyboru przedszkola Montessori do narzucania religii absurdalne. Nie slyszalam, zeby ktos chodzil na terapię z powodu zlego doboru grupy przedszkolnej, za to za szkody wyrządzone przez KK wielokrotnie.

W ogóle to o czym piszesz Cancri jest jedną z rzeczy, która mnie odpycha od KK. Ludzie świadomie grzeszą, ale liczą na to, że wymodlą zbawienie. Biorą ślub, rozwodzą się, wchodzą w kolejny zwiazek świadomi grzechu, grzeszą dalej cudzołożą i pomimo, że nie planują poprawy dalej tłumaczą się że człowiek jest tylko grzesznikiem. A na dodatek wychowuje swoje dzieci w tej wierze, dając im antyprzyklad. Obłudne i przeczy jakiejkolwiek logice. Żeby było jasność, nie ma nic złego w  rodzeniu dzieci niemając ślubu. Zła jest natomiast zatwardziałość kościoła, niepasujące do dzisiejszego świata reguły, a jednocześnie ciche przyzwolenie na "grzech" I zamiatanie problemów pod dywan.

Pasek wagi

Wychowuje dwoje dzieci, świecko. I o ile kiedyś nie było żadnego problemu, czyli żadnych pytań - to teraz są. Też wg mnie warto uzmysłowić dziecku pojęcie religi, w której z resztą ponad 1000 lat wyrastaliśmy. Że nasza kultura opiera się m.in. na podwalinach chrześcijaństwa. Wydaje mi się, że będzie wtedy lepiej rozumiało świat, w jakim żyje, w tym inne religie czy kultury. Teraz widzę, że bez tego się nie da. Inwigilacja też chyba w jakimś stopniu zderza dziecko z katolicyzmem. Wiem, że moje dziecko raczej wierzące nie będzie, jest takie jak ja w tym aspekcie (czyli za dużo pytań zadaje). Ja jako dziecko, które wyrastało w rodzinie katolickiej przeczytałam stary i nowy testament, ale nie umiałam zaakceptować chrześcijaństwa ze względu na podejście do kobiet - czyli jako nie mających żadnego wpływu na kościół. Słowo “sluzebnica“ mnie mierzi. Nie słyszałam wtedy jeszcze pojęcia feminizmu. Tyle, że wiara to rzecz wielowymiarowa. Moje dziecko nie wierzyło nigdy w Mikołaja, więc przynajmniej to mam z głowy 

Wychowuje dwoje dzieci, świecko. I o ile kiedyś nie było żadnego problemu, czyli żadnych pytań - to teraz są. Też wg mnie warto uzmysłowić dziecku pojęcie religi, w której z resztą ponad 1000 lat wyrastaliśmy. Że nasza kultura opiera się m.in. na podwalinach chrześcijaństwa. Wydaje mi się, że będzie wtedy lepiej rozumiało świat, w jakim żyje, w tym inne religie czy kultury. Teraz widzę, że bez tego się nie da. Inwigilacja też chyba w jakimś stopniu zderza dziecko z katolicyzmem. Wiem, że moje dziecko raczej wierzące nie będzie, jest takie jak ja w tym aspekcie (czyli za dużo pytań zadaje). Ja jako dziecko, które wyrastało w rodzinie katolickiej przeczytałam stary i nowy testament, ale nie umiałam zaakceptować chrześcijaństwa ze względu na podejście do kobiet - czyli jako nie mających żadnego wpływu na kościół. Słowo “sluzebnica“ mnie mierzi. Nie słyszałam wtedy jeszcze pojęcia feminizmu. Tyle, że wiara to rzecz wielowymiarowa. Moje dziecko nie wierzyło nigdy w Mikołaja, więc przynajmniej to mam z głowy 

Tonya napisał(a):

Dzieki dziewczyny za dyskusję, jak widac to trudny temat. Moj maz jest od ok 15 lat ateistą, ja, podobnie jak Wilena - ciezko mi sie okreslic, na pewno nie jestem katoliczką, deizm jest mi bliższy ale tez nie do końca.

Część z Was mowi, zeby wychowac dziecko bez poruszania tematu religii. Wg mnie to nie jest dobre podejście- przecież żeby zrozumieć historię, wojny, geopolitykę, terroryzm i w ogóle całą cywilizację trzeba znać podstawy i ogólne reguły chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i innych większych religii. Tak jak pisze jedna z Was (Cyrica?) chrześcijaństwo jest nierozerwalnie zwiazane z historią Polski i Europy. Ale zamierzamy je przedstawiac córce bez tlumaczenia, ze jakas religia jest gorsza a jakas lepsza, tylko ze niektorzy wierzą w to inni w tamto a niektorzy w ogole. Troche tak jak sie uczy w szkole o mitologii greckiej czy starozytnego Egiptu.

Zgadzam się z Cyricą, że osobie wychowywanej w jakiejś religii (czyli zdecydowanej większości z nas) trudno jest pojąć "niewierzenie". Może rzeczywiście wychowywanie dziecka od początku bez wyznaczania konkretnego kultu jest dla niego czymś naturalnym i łatwiejszym do zrozumienia.

Porownanie wyboru przedszkola Montessori do narzucania religii absurdalne. Nie slyszalam, zeby ktos chodzil na terapię z powodu zlego doboru grupy przedszkolnej, za to za szkody wyrządzone przez KK wielokrotnie.

W ogóle to o czym piszesz Cancri jest jedną z rzeczy, która mnie odpycha od KK. Ludzie świadomie grzeszą, ale liczą na to, że wymodlą zbawienie. Biorą ślub, rozwodzą się, wchodzą w kolejny zwiazek świadomi grzechu, grzeszą dalej cudzołożą i pomimo, że nie planują poprawy dalej tłumaczą się że człowiek jest tylko grzesznikiem. A na dodatek wychowuje swoje dzieci w tej wierze, dając im antyprzyklad. Obłudne i przeczy jakiejkolwiek logice. Żeby było jasność, nie ma nic złego w  rodzeniu dzieci niemając ślubu. Zła jest natomiast zatwardziałość kościoła, niepasujące do dzisiejszego świata reguły, a jednocześnie ciche przyzwolenie na "grzech" I zamiatanie problemów pod dywan.

Moim zdaniem dobrze jest wlasnie tak, jak jest. Hipokryzja jest oczekiwanie od ludzi swietosci w 100% i zakladanie, ze tylko ci, ktorzy nigdy nie zgrzeszyli moga przynalezec do kosciola. Bo takich ludzi nie ma, nawet papieze sie spowiadaja. I tak, nawet grzesznicy moga byc zbawieni wedlug kk. 

Przedszkole, to byl przyklad. Tak samo wybierasz dziecku przedszkole, jak szkole podstawowa - wydawalo mi sie logicznym, ze przyklad przedszkola to jeden z wielu etapow, w ktorych rodzice decyduja za dziecko i nie musze wymieniac kazdego, by bylo wiadomo o co chodzi.

Wybierajac przedszkole okreslonego typu, czy szkole, dokonujesz wyboru tego, jak te dziecko bedzie zylo przez kolejne lata. Czego bedzie uczone, w jaki sposob. Tak samo jest z kosciolem. Decydujesz, czy chcesz, by bylo uczone danego "programu", obrzedow, czy nie chcesz. Proste jak budowa cepa, nie wiem, gdzie tu wystepuje nietrafne porownanie. Traumy ludzie maja tak samo po chodzeniu do szkoly, wiec bym juz tak na kosciol nie zrzucala, bo brzmi to, jakby dla wszystkich przynaleznosc do kosciola byla jedynie trauma wymagajaca terapii -  jednak chyba nie ma takich statystyk i jednak miliony ludzi jest zadowolonych i znajduje w wierze ukojenie. Wiec nie mozesz uogolniac. W kazdej grupie spolecznej i na kazdym etapie znajdziesz kogos, kto przezyl jakas traume czy mial przykre doswiadczenia, ktore nie mialy prawa sie zdarzyc - ale sie zdarzaja, wszedzie.

Tonya napisał(a):

Dzieki dziewczyny za dyskusję, jak widac to trudny temat. Moj maz jest od ok 15 lat ateistą, ja, podobnie jak Wilena - ciezko mi sie okreslic, na pewno nie jestem katoliczką, deizm jest mi bliższy ale tez nie do końca.

Część z Was mowi, zeby wychowac dziecko bez poruszania tematu religii. Wg mnie to nie jest dobre podejście- przecież żeby zrozumieć historię, wojny, geopolitykę, terroryzm i w ogóle całą cywilizację trzeba znać podstawy i ogólne reguły chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i innych większych religii. Tak jak pisze jedna z Was (Cyrica?) chrześcijaństwo jest nierozerwalnie zwiazane z historią Polski i Europy. Ale zamierzamy je przedstawiac córce bez tlumaczenia, ze jakas religia jest gorsza a jakas lepsza, tylko ze niektorzy wierzą w to inni w tamto a niektorzy w ogole. Troche tak jak sie uczy w szkole o mitologii greckiej czy starozytnego Egiptu.

Zgadzam się z Cyricą, że osobie wychowywanej w jakiejś religii (czyli zdecydowanej większości z nas) trudno jest pojąć "niewierzenie". Może rzeczywiście wychowywanie dziecka od początku bez wyznaczania konkretnego kultu jest dla niego czymś naturalnym i łatwiejszym do zrozumienia.

Porownanie wyboru przedszkola Montessori do narzucania religii absurdalne. Nie slyszalam, zeby ktos chodzil na terapię z powodu zlego doboru grupy przedszkolnej, za to za szkody wyrządzone przez KK wielokrotnie.

W ogóle to o czym piszesz Cancri jest jedną z rzeczy, która mnie odpycha od KK. Ludzie świadomie grzeszą, ale liczą na to, że wymodlą zbawienie. Biorą ślub, rozwodzą się, wchodzą w kolejny zwiazek świadomi grzechu, grzeszą dalej cudzołożą i pomimo, że nie planują poprawy dalej tłumaczą się że człowiek jest tylko grzesznikiem. A na dodatek wychowuje swoje dzieci w tej wierze, dając im antyprzyklad. Obłudne i przeczy jakiejkolwiek logice. Żeby było jasność, nie ma nic złego w  rodzeniu dzieci niemając ślubu. Zła jest natomiast zatwardziałość kościoła, niepasujące do dzisiejszego świata reguły, a jednocześnie ciche przyzwolenie na "grzech" I zamiatanie problemów pod dywan.

Obłudę mam w najbliższym rodzinnym otoczeniu. Para bierze ślub. Ona wychowana po katolicku choć zbuntowana bierze ślub kościelny za namową rodziców. On ochrzczony choć nie wierzący. Sztuczna uroczystość w jednej z katedr. On nie potrafi zrobić znaku krzyża. Pojawia się pierwsze dziecko. Musi być koniecznie ochrzczone bo co ludzie powiedzą. Z drugim tak samo. Spóźniają się do kościoła na chrzest z dzieckiem. Mówią że płacą za to to mają prawo. Kilka lat ciszy. Wyśmiewania moich dzieci i nas że uczestniczymy w mszy niedzielnej. Parę lat później pyk komunia. Trzeba przyjąć. Tradycja. Tłuczenie dzieciom że nic nie muszą wierzyć i do kościoła chodzić trzeba przyjąć.. Tradycja. Pierwsze dziecko u komunii... Rodzice na mszy lekcję czytają.. Wnoszą oczy ma obraz Jezusa. Łzy im lecą. Na tym się kończy. Potem komunia dziecka nr 2. Te same śpiewki do dziecka. Nic nie musisz. Ważne że w komunii będziesz. Uroczystość piękna. Rodzice dziecka w separacji od 2 lat. Na uroczystość założyli obrączki. Oboje biegli do komunii. W restauracji czar uroczystości prysł i zaczęli sobie skakać do gardeł. Amen.. 

Pasek wagi

W tradycji kościoła nie pochwala się grzechów i trzeba starać się grzechów nie popełniać. Szczególnie tak ciężkich. To nie jest tak że wszyscy będą zbawieni. 

To co teraz się dzieje z kościołem, błogosławienie par homoseksualnych to odejście od katolicyzmu. 


Roozaliaaa napisał(a):

W tradycji kościoła nie pochwala się grzechów i trzeba starać się grzechów nie popełniać. Szczególnie tak ciężkich. To nie jest tak że wszyscy będą zbawieni. 

To co teraz się dzieje z kościołem, błogosławienie par homoseksualnych to odejście od katolicyzmu. 

Ale zaraz to tradycja jest dla Ciebie kluczowa? Bo tradycja to coś co wymyślili ludzie/instytucja usankcjonowała/co historia ukształtowała. 

Np celibat... Tego nie było wcześniej, kk wprowadził to ze względów majątkowych. 

Dalej cały kościół protestancki - to odejście od "tradycji" kk, przy zachowaniu sedna - nauki płynącej z Biblii... To co wszyscy protestanci nie mają szans na zbawienie? 

Nie żebym się upierała, sama nie wiem, zastanawiam się tylko. 

Ja bardzo nie lubię hipokryzji ale dla mnie hipokryzja to taki Kurski- który po dwudziestu latach z żoną , mając dzieci przeprowadza rozwód kościelny, bierze drugi ślub kościelny z pompą...no i on chodzi do komunii i wg wykładni kk nie jest grzesznikiem...To jest ok wg Ciebie?

W tym wszystkim wydaje mi się że najważniejsze jest żeby myśleć samodzielnie i nie przyjmować wszystkiego bezrefleksyjnie. 

Zgadzam się że jeśli ktoś ma pewne i jasne poglądy ateistyczne to przecież nie będzie na siłę dziecka ciągał do kościoła żeby mu nie wiem...poczucie przynależności zbudować .. ale sporo ludzi jest gdzieś pomiedzy- wiara a niewiara , pozostaje w kościele z różnych względów itd.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.