Temat: Oszczędności

W związku z dyskusja w pracy ciekawa jestem jak jest u Was.

Macie oszczędności wspólne z mężem czy tylko swoje?

Pasek wagi

plainwhitedress napisał(a):

cancri napisał(a):

Mamy wspólne 0 ?

przepraszam, ale jak to jest możliwe? My mamy dość ciężka sytuację, ale nie mogłabym chyba funkcjonować nie mając tych kilku tysięcy "na wszelki wypadek".

Jak widać jest możliwe 😉 a mając conajmniej kilka tysięcy oszczędności to chyba jednak nie dość ciężka sytuacja tylko normalna 😊

.Asha. napisał(a):

plainwhitedress napisał(a):

cancri napisał(a):

Mamy wspólne 0 ?

przepraszam, ale jak to jest możliwe? My mamy dość ciężka sytuację, ale nie mogłabym chyba funkcjonować nie mając tych kilku tysięcy "na wszelki wypadek".

Jak widać jest możliwe ? a mając conajmniej kilka tysięcy oszczędności to chyba jednak nie dość ciężka sytuacja tylko normalna ?

ja nazwałbym to krytyczna sytuacja 

.nonszalancja. napisał(a):

.Asha. napisał(a):

plainwhitedress napisał(a):

cancri napisał(a):

Mamy wspólne 0 ?

przepraszam, ale jak to jest możliwe? My mamy dość ciężka sytuację, ale nie mogłabym chyba funkcjonować nie mając tych kilku tysięcy "na wszelki wypadek".

Jak widać jest możliwe ? a mając conajmniej kilka tysięcy oszczędności to chyba jednak nie dość ciężka sytuacja tylko normalna ?

ja nazwałbym to krytyczna sytuacja 

jednak to indywidualnie trzeba oceniać. Różni są ludzie, różne zarobki i możliwości odkładania. 

jesteśmy małżeństwem i mamy wspólnotę, -   konta wspólnego nie mamy ale oszczędności są wspólne. Ale zdecydowanie bardziej mnie robienie tych oszczędności zawsze interesowało/było dla mnie ważne (w sensie mój mąż jest bliższy podejściu Cancri niż mojemu 😜) i ja nimi "zarządzam". 

sacria napisał(a):

jesteśmy małżeństwem i mamy wspólnotę, -   konta wspólnego nie mamy ale oszczędności są wspólne. Ale zdecydowanie bardziej mnie robienie tych oszczędności zawsze interesowało/było dla mnie ważne (w sensie mój mąż jest bliższy podejściu Cancri niż mojemu ?) i ja nimi "zarządzam". 

Jak śmiałaś! 😁

sacria napisał(a):

jesteśmy małżeństwem i mamy wspólnotę, -   konta wspólnego nie mamy ale oszczędności są wspólne. Ale zdecydowanie bardziej mnie robienie tych oszczędności zawsze interesowało/było dla mnie ważne (w sensie mój mąż jest bliższy podejściu Cancri niż mojemu ?) i ja nimi "zarządzam". 

wspólność :D Wspólnota to może być np. mieszkaniowa. :)

.nonszalancja. napisał(a):

.Asha. napisał(a):

plainwhitedress napisał(a):

cancri napisał(a):

Mamy wspólne 0 ?

przepraszam, ale jak to jest możliwe? My mamy dość ciężka sytuację, ale nie mogłabym chyba funkcjonować nie mając tych kilku tysięcy "na wszelki wypadek".

Jak widać jest możliwe ? a mając conajmniej kilka tysięcy oszczędności to chyba jednak nie dość ciężka sytuacja tylko normalna ?

ja nazwałbym to krytyczna sytuacja 

Bez przesady. Zejdź na ziemię, spójrz dalej niż czubek własnego nosa i poczytaj statystyki. Sama mam w otoczeniu kilka osób, które żyją w zasadzie od pierwszego do pierwszego, często po drodze biorąc zaliczki (no i koło się zamyka, bo pieniądze na drzewie nie rosną). Ciekawe czy to samo powiesz też ludziom schorowanym, żyjącym tylko z nędznej renty czy emerytury? Kupują najtańsze produkty, aby przeżyć, na leki często nie wystarcza, a trzeba jeszcze mieć jakiś dach nad głową...

Wiadomo, że poduszka finansowa to imho takie podstawy podstaw, ale serio, jest od groma osób, które nie mogą sobie pozwolić nawet na te "krytyczne" twoim zdaniem, kilka tysięcy. Krytycznie zaczyna się dziać, kiedy na koncie nie ma nic, a tu np. trzeba biec na gwałt do lekarza, bo ząb boli.

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

.Asha. napisał(a):

plainwhitedress napisał(a):

cancri napisał(a):

Mamy wspólne 0 ?

przepraszam, ale jak to jest możliwe? My mamy dość ciężka sytuację, ale nie mogłabym chyba funkcjonować nie mając tych kilku tysięcy "na wszelki wypadek".

Jak widać jest możliwe ? a mając conajmniej kilka tysięcy oszczędności to chyba jednak nie dość ciężka sytuacja tylko normalna ?

ja nazwałbym to krytyczna sytuacja 

Bez przesady. Zejdź na ziemię, spójrz dalej niż czubek własnego nosa i poczytaj statystyki. Sama mam w otoczeniu kilka osób, które żyją w zasadzie od pierwszego do pierwszego, często po drodze biorąc zaliczki (no i koło się zamyka, bo pieniądze na drzewie nie rosną). Ciekawe czy to samo powiesz też ludziom schorowanym, żyjącym tylko z nędznej renty czy emerytury? Kupują najtańsze produkty, aby przeżyć, na leki często nie wystarcza, a trzeba jeszcze mieć jakiś dach nad głową...

Wiadomo, że poduszka finansowa to imho takie podstawy podstaw, ale serio, jest od groma osób, które nie mogą sobie pozwolić nawet na te "krytyczne" twoim zdaniem, kilka tysięcy. Krytycznie zaczyna się dziać, kiedy na koncie nie ma nic, a tu np. trzeba biec na gwałt do lekarza, bo ząb boli.

Ja biedna nie jestem, zarabiamy okej. Mam swoje wydatki na corke, na ktorej zajecia dosc sporo msc placimy. Do tego mam inwestycyjnie kupionych sporo przedmiotow z polskiego designu, ktore sa swoje warte. Splacam kredyt studencki za studia na bardzo dobrej, zagranicznej uczelni (bralam go rok jak nam sie corka urodzila). Na weekendy nas zwykle nie ma, bo gdzies jezdzimy, wychodzimy, duzo wydajemy na nasz ogrodek dzialkowy, ja wysylam miesiecznie kilka stow na siepomaga. Pomagamy siostrzenicom, robimy zakupy babci D. Moje liceum i studia swoje kosztowaly.

Dla mnie kasa na koncie nie jest zadnym psychicznym zabezpieczeniem 🤷‍♀️ Nie wyobrazam sobie, ze mialabym sobie zalowac na wszystko dookola tylko po to, by moc "cos" msc odlozyc. Jak ktos ma wystarczajace zarobki, by zyc na dobrym poziomie i odkladac, to spoko. Ja nie potrzebuje.

cancri napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

.Asha. napisał(a):

plainwhitedress napisał(a):

cancri napisał(a):

Mamy wspólne 0 ?

przepraszam, ale jak to jest możliwe? My mamy dość ciężka sytuację, ale nie mogłabym chyba funkcjonować nie mając tych kilku tysięcy "na wszelki wypadek".

Jak widać jest możliwe ? a mając conajmniej kilka tysięcy oszczędności to chyba jednak nie dość ciężka sytuacja tylko normalna ?

ja nazwałbym to krytyczna sytuacja 

Bez przesady. Zejdź na ziemię, spójrz dalej niż czubek własnego nosa i poczytaj statystyki. Sama mam w otoczeniu kilka osób, które żyją w zasadzie od pierwszego do pierwszego, często po drodze biorąc zaliczki (no i koło się zamyka, bo pieniądze na drzewie nie rosną). Ciekawe czy to samo powiesz też ludziom schorowanym, żyjącym tylko z nędznej renty czy emerytury? Kupują najtańsze produkty, aby przeżyć, na leki często nie wystarcza, a trzeba jeszcze mieć jakiś dach nad głową...

Wiadomo, że poduszka finansowa to imho takie podstawy podstaw, ale serio, jest od groma osób, które nie mogą sobie pozwolić nawet na te "krytyczne" twoim zdaniem, kilka tysięcy. Krytycznie zaczyna się dziać, kiedy na koncie nie ma nic, a tu np. trzeba biec na gwałt do lekarza, bo ząb boli.

Ja biedna nie jestem, zarabiamy okej. Mam swoje wydatki na corke, na ktorej zajecia dosc sporo msc placimy. Do tego mam inwestycyjnie kupionych sporo przedmiotow z polskiego designu, ktore sa swoje warte. Splacam kredyt studencki za studia na bardzo dobrej, zagranicznej uczelni (bralam go rok jak nam sie corka urodzila). Na weekendy nas zwykle nie ma, bo gdzies jezdzimy, wychodzimy, duzo wydajemy na nasz ogrodek dzialkowy, ja wysylam miesiecznie kilka stow na siepomaga. Pomagamy siostrzenicom, robimy zakupy babci D. Moje liceum i studia swoje kosztowaly.

Dla mnie kasa na koncie nie jest zadnym psychicznym zabezpieczeniem ???? Nie wyobrazam sobie, ze mialabym sobie zalowac na wszystko dookola tylko po to, by moc "cos" msc odlozyc. Jak ktos ma wystarczajace zarobki, by zyc na dobrym poziomie i odkladac, to spoko. Ja nie potrzebuje.

Skoro Wam niczego nie brakuje, to takie podejście też jest w porządku. Po prostu wolisz inwestować pieniądze na bieżąco, zamiast odkładać. Kasa, która "nie pracuje", niestety traci na wartości - wiem o tym doskonale, ale jednak lubię mieć trochę dodatkowej gotówki, tak w razie wu.

Pasek wagi

cancri napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

.Asha. napisał(a):

plainwhitedress napisał(a):

cancri napisał(a):

Mamy wspólne 0 ?

przepraszam, ale jak to jest możliwe? My mamy dość ciężka sytuację, ale nie mogłabym chyba funkcjonować nie mając tych kilku tysięcy "na wszelki wypadek".

Jak widać jest możliwe ? a mając conajmniej kilka tysięcy oszczędności to chyba jednak nie dość ciężka sytuacja tylko normalna ?

ja nazwałbym to krytyczna sytuacja 

Bez przesady. Zejdź na ziemię, spójrz dalej niż czubek własnego nosa i poczytaj statystyki. Sama mam w otoczeniu kilka osób, które żyją w zasadzie od pierwszego do pierwszego, często po drodze biorąc zaliczki (no i koło się zamyka, bo pieniądze na drzewie nie rosną). Ciekawe czy to samo powiesz też ludziom schorowanym, żyjącym tylko z nędznej renty czy emerytury? Kupują najtańsze produkty, aby przeżyć, na leki często nie wystarcza, a trzeba jeszcze mieć jakiś dach nad głową...

Wiadomo, że poduszka finansowa to imho takie podstawy podstaw, ale serio, jest od groma osób, które nie mogą sobie pozwolić nawet na te "krytyczne" twoim zdaniem, kilka tysięcy. Krytycznie zaczyna się dziać, kiedy na koncie nie ma nic, a tu np. trzeba biec na gwałt do lekarza, bo ząb boli.

Ja biedna nie jestem, zarabiamy okej. Mam swoje wydatki na corke, na ktorej zajecia dosc sporo msc placimy. Do tego mam inwestycyjnie kupionych sporo przedmiotow z polskiego designu, ktore sa swoje warte. Splacam kredyt studencki za studia na bardzo dobrej, zagranicznej uczelni (bralam go rok jak nam sie corka urodzila). Na weekendy nas zwykle nie ma, bo gdzies jezdzimy, wychodzimy, duzo wydajemy na nasz ogrodek dzialkowy, ja wysylam miesiecznie kilka stow na siepomaga. Pomagamy siostrzenicom, robimy zakupy babci D. Moje liceum i studia swoje kosztowaly.

Dla mnie kasa na koncie nie jest zadnym psychicznym zabezpieczeniem ???? Nie wyobrazam sobie, ze mialabym sobie zalowac na wszystko dookola tylko po to, by moc "cos" msc odlozyc. Jak ktos ma wystarczajace zarobki, by zyc na dobrym poziomie i odkladac, to spoko. Ja nie potrzebuje.

Myślę, że możesz założyć że te inwestycyjnie kupione przedmioty są oszczędnością a nie stricte gotówka. Tak jak ludzie kupuję nieruchomości. Kasy mogą nie mieć w zapasie, ale w razie czego zawsze można to sprzedać. Myślę, że to się spokojnie liczy. Jak ktoś ma w domu tylko artykuły pierwszej potrzeby i okrągłe zero na koncie to w razie czego nie ma nawet specjalnie co sprzedać, żeby móc normalnie egzystować a nie w spartańskich warunkach. A niestety sporo jest takich osób, które żyją od pierwszego do pierwszego i nie mają ani kasy ani nic co by można było opchnąć.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.