Temat: Aborcja: tak czy nie?

Wiem, że temat jest ciężki. W szpitalu w moim mieście co roku jest wykonywanych kilkadziesiąt aborcji. Każdego roku pada rekord. Lata temu powstała organizacja antyaborcyjna. Co jakiś czas grupka mężczyzn i starszych kobiet ustawia się pod szpitalem z bilbordami martwych płodów i modlą się. Po mieście jeździ antyaborcyjne auto i przez megafon wygłaszają ile w danym roku zostało wykonanych aborcji. Na wjeździe i wyjeździe z miasta stoją ogromne bilbordy z tymi samymi martwymi płodami. Regularnie na stronie miasta w komentarzach pod postami o szpitalu toczą się dosłownie walki na słowa.

Czy uważacie, że te wszystkie fundacje mają rację buty? 

Tak jeszcze w kwestii antykoncepcji... dobrze się wymądrzać będąc zamożną kobietą w dużym mieście...

Na prowincji często jest tylko jeden lekarz w gminnym ośrodku zdrowia. Czasem przyjmuje nie w każdy dzień tygodnia, tylko w wybrane. U mojej siostry na wsi gabinet czynny jest jeden dzień w tygodniu,  przez 4 godziny! Dostać się do niego na wizytę kontrolną (bez wskazania jakim jest ciąża) czy konsultacyjną jest prawie niemożliwe z powodu ograniczeń ilości wizyt jakie narzuca NFZ. A jeszcze zdarza się taki z klauzulą sumienia i recepty na tabletki nie wypisze bo to nie po katolicku. A jak już jakimś cudem kobieta ma w ręku receptę to koszt tabletek bywa zaporowy. A prezerwatywy... mąż powie nie bo mu w tym niewygodnie i ksiądz zakazał. Tabletki to by chociaż po kryjomu brała, ale skąd ma je wziąć kobita. Albo lekarz daleko (prywatnie też nie pojedzie do innego miasta bo to i koszt dojazdu a potem wizyty prywatnej,  no i mąż nie pozwoli  albo nie ma z kim reszty dzieciaków zostawić na pół dnia wyjazdu) albo nie są w stanie z budżetu domowego wykroić kilkadziesiąt złotych co miesiąc.... trudno, chłop użyje prawa małżeńskiego tak czy inaczej, a potem pewnie trzeba będzie kombinować z wieszakiem albo ziołami... taka jest prawda o powszechnym dostępie do antykoncepcji w katolickiej Polsce. 

Warto spojrzeć na temat z szerszej perspektywy, a nie pierdzielić jak maszyna o rozkładaniu nóg. Najpierw niech zapewniony będzie realny powszechny dostęp do antykoncepcji, opieka medyczna dla każdej kobiety, edukacja seksualna dla wszystkich, a potem oczekujmy od kobiet "ponoszenia konsekwencji". I od mężczyzn krówa też!

Pasek wagi

Tojotka napisał(a):

Tak jeszcze w kwestii antykoncepcji... dobrze się wymądrzać będąc zamożną kobietą w dużym mieście...

Na prowincji często jest tylko jeden lekarz w gminnym ośrodku zdrowia. Czasem przyjmuje nie w każdy dzień tygodnia, tylko w wybrane. U mojej siostry na wsi gabinet czynny jest jeden dzień w tygodniu,  przez 4 godziny! Dostać się do niego na wizytę kontrolną (bez wskazania jakim jest ciąża) czy konsultacyjną jest prawie niemożliwe z powodu ograniczeń ilości wizyt jakie narzuca NFZ. A jeszcze zdarza się taki z klauzulą sumienia i recepty na tabletki nie wypisze bo to nie po katolicku. A jak już jakimś cudem kobieta ma w ręku receptę to koszt tabletek bywa zaporowy. A prezerwatywy... mąż powie nie bo mu w tym niewygodnie i ksiądz zakazał. Tabletki to by chociaż po kryjomu brała, ale skąd ma je wziąć kobita. Albo lekarz daleko (prywatnie też nie pojedzie do innego miasta bo to i koszt dojazdu a potem wizyty prywatnej,  no i mąż nie pozwoli  albo nie ma z kim reszty dzieciaków zostawić na pół dnia wyjazdu) albo nie są w stanie z budżetu domowego wykroić kilkadziesiąt złotych co miesiąc.... trudno, chłop użyje prawa małżeńskiego tak czy inaczej, a potem pewnie trzeba będzie kombinować z wieszakiem albo ziołami... taka jest prawda o powszechnym dostępie do antykoncepcji w katolickiej Polsce. 

Warto spojrzeć na temat z szerszej perspektywy, a nie pierdzielić jak maszyna o rozkładaniu nóg. Najpierw niech zapewniony będzie realny powszechny dostęp do antykoncepcji, opieka medyczna dla każdej kobiety, edukacja seksualna dla wszystkich, a potem oczekujmy od kobiet "ponoszenia konsekwencji". I od mężczyzn krówa też!

Bla bla bla jak stosowałam antykoncepcję przed zajściem w ciążę placilam 4 zł za pudełko tabletek , to było mniej niż godzina pracy przy minimalnej pensji 

co to za problem zapisać się do lekarza i poczekać na wizytę, no wybacz ale decyzja o podjęciu współżycia powinna być przemyślana,  nie tak z dnia na dzień, potem lekarz wypisuje np 3 pudełka, a na następną wizytę nie trzeba przychodzić tylko wystarczy zadzwonić i się umówić, że recepta będzie czekać w rejestracji 

takze znowu jakieś durne wymówki 

Mężatka to już nie jest nastoletni podlotek , więc miała czas na zajęcie się sprawą antykoncepcji 

Z kolei mąż korzystający z prawa małżeńskiego wbrew woli kobiety to gwałciciel i tutaj mowa jest już o innym rozwiązaniu 

Tojotka napisał(a):

Tak jeszcze w kwestii antykoncepcji... dobrze się wymądrzać będąc zamożną kobietą w dużym mieście...

Na prowincji często jest tylko jeden lekarz w gminnym ośrodku zdrowia. Czasem przyjmuje nie w każdy dzień tygodnia, tylko w wybrane. U mojej siostry na wsi gabinet czynny jest jeden dzień w tygodniu,  przez 4 godziny! Dostać się do niego na wizytę kontrolną (bez wskazania jakim jest ciąża) czy konsultacyjną jest prawie niemożliwe z powodu ograniczeń ilości wizyt jakie narzuca NFZ. A jeszcze zdarza się taki z klauzulą sumienia i recepty na tabletki nie wypisze bo to nie po katolicku. A jak już jakimś cudem kobieta ma w ręku receptę to koszt tabletek bywa zaporowy. A prezerwatywy... mąż powie nie bo mu w tym niewygodnie i ksiądz zakazał. Tabletki to by chociaż po kryjomu brała, ale skąd ma je wziąć kobita. Albo lekarz daleko (prywatnie też nie pojedzie do innego miasta bo to i koszt dojazdu a potem wizyty prywatnej,  no i mąż nie pozwoli  albo nie ma z kim reszty dzieciaków zostawić na pół dnia wyjazdu) albo nie są w stanie z budżetu domowego wykroić kilkadziesiąt złotych co miesiąc.... trudno, chłop użyje prawa małżeńskiego tak czy inaczej, a potem pewnie trzeba będzie kombinować z wieszakiem albo ziołami... taka jest prawda o powszechnym dostępie do antykoncepcji w katolickiej Polsce. 

Warto spojrzeć na temat z szerszej perspektywy, a nie pierdzielić jak maszyna o rozkładaniu nóg. Najpierw niech zapewniony będzie realny powszechny dostęp do antykoncepcji, opieka medyczna dla każdej kobiety, edukacja seksualna dla wszystkich, a potem oczekujmy od kobiet "ponoszenia konsekwencji". I od mężczyzn krówa też!

Jeszcze dodam na zachodzie Polski .

tam gdzie mieszkają moi rodzice ( małe miasteczko na Podkarpaciu)to nawet gumek nie kupisz a co dopiero tabletki. Trzeba jechać 30 km. Tabletka po to święty gral. W dwóch aptekach dostępna w mieście prawie 60 tys. I to jeszcze zależy na jakiego aptekarza się trafi. 

Pasek wagi

gaja102 napisał(a):

Neverthinktwice napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Neverthinktwice napisał(a):

Jesli zagrożone jest życie matki lub dziecko jest tak chore,że urodzenie go to I tak wyrok śmierci ( a i matka może być zagrożona), jeśli nastąpił gwałt... to jeśli matka się zdecyduje, to tak... ta aborcja, jest czystym dokonaniem wyboru 'coś za coś' a i tak pozostanie z kobietą na zawsze ...

ale nie potrafię zaakceptować tego, że na jakichś tiktokach czy innych youtubach głupie p** CHWALĄ się przeprowadzonymi aborcjami, licytują która miała więcej, a zamiast zabezpieczyć się choćby kondomem, połykają tabletki aborcyjne, jak cukierki...albo biegną na zabieg, żeby pozbyć się tego balastu

mam też uczucie niesmaku, żeby powiedzieć delikatnie, gdy słyszę jak to 'to jest moje ciało i zrobię co zechcę ', no tak, ono też jest też twoim ciałem, zanim poruszysz tymi udami i udostępnisz to co między nimi jakiemuś f*, można się zabezpieczyć a można opanować chuć i nie bzykać się bez zabezpieczenia... To jest takie proste ?

I nie... jeśli masz w sobie płód, to nie jest już to twoje ciało, jak zwał tak zwał, ale przez te 9 miesięcy, masz współlokatora, przez 9miesuecy to nie jest już tylko twoje ciało, to jest też ciało tego płodu/dziecka ?

A czemu winne jest dziecko z gwałtu ? Serio zmusza się kobiety do rodzenia bezmózgich płodów a pozwala się na aborcję ciąż wynikających z gwałtu gdzie może urodzić się zdrowe dziecko i można je oddać do adopcji. Tabletka "po" serio nikomu krzywdy nie robi.

Tak, zgadzam się co do dziecka z gwałtu, w stu procentach, też uważam że można oddać do adopcji i to dziecko będzie kochane i szczęśliwe, ale nie każda kobieta będzie w stanie taka ciążę znieść psychicznie, ja na szczęście nigdy nie byłam zgwałcona, ale trochę potrafię sobie wyobrazić te uczucia, dodaj do nich ciążę.... 

Czy zastanawiałaś się kiedyś jak się czuje kobieta po gwałcie ?!!!  A Ty jej każesz przez 9 miesięcy nosić owoc tego gwałtu!!! Kiedy nienawiedzi każdego fragmentu swojego ciała Kobiety co z Wami ?! Dlaczego myślicie jednotorowo . Dlaczego kobieta - człowiek, nie może sama decydować i jest spychana do roli inkubatora.  Ktoś wymyślił te pigułki po / które nie pozwalają na zagnieżdżenie się jajeczka / to dlaczego z nich awaryjnie nie korzystać . Przecież są sytuacje kiedy człowiek poddaje się chwili i uprawia seks zupełnie nie przygotowany. Czy seks spontaniczny jest zakazany? Wszystko ma być wyliczone i zaplanowane, bo to niebezpieczne? Gdzie jest porządne i mądre uświadamianie dzieci i młodzieży . Jestem starszej daty i w szkole podstawowej w 1 klasie dowiedziałam się wszystkiego co powinnam wiedzieć o własnym ciele i zmianach zachodzących w nim. W klasach starszych, było to rozwijane, aż do informacji o antykoncepcji . Nie każdy rodzic potrafi albo chce na ten temat rozmawiać . Szkoła wyrównywała te różnice . Tak jestem za. Jestem za porządnym i mądrym uświadamianiu dzieci i młodzieży .

Uspokoj się i przeczytaj że zrozumieniem to co ja napisałam o gwałcie 

od początku wlączam gwałt jak najbardziej w możliwość aborcji

fajnie, gdyby ludzie którzy się drą na innych, potrafili czytać i rozumieć to co czytają, może nie byłoby wtedy wojen 

Ja widzę że nie ma co tu dyskutować bo jak się ma ograniczone myślenie i tylko swoje najlepsze racje to żadne argumenty nie dotrą. Niektórzy po prostu nie znają życia. I dobrze że się dobrze zabezpieczają bo przynajmniej nie tworzy się kolejne pokolenie takich nie znających życia ludzi. 

Aha... jedyna metoda która ma 100% pewności nie nie zajdzie się w ciążę to szklanka wody zamiast. Może się okazać że nogi były rozłożone na szeroko. 

Nie podoba mi się to że nie ratuje się ciężarnej matki gdy dziecko jest już i tak nie do odratowania. To mnie powstrzymuje przed zajściem w kolejną ciążę bo mam duże prawdopodobieństwo komplikacji na każdym etapie i boje się że moje życie mogłoby być realnie zagrozone. Mysle, że ta myśl że w razie potrzeby pomoc nie będzie udzielona przez prawo jakie weszlo powstrzymuje dużo kobiet.  

Nie jestem osobiście za aborcją z kaprysu. Ale każdy człowiek odpowiada za siebie i ostatecznie decyzja czy urodzi czy usunie i konsekwencje tych decyzji  są na jego sumieniu,dlatego tak naprawdę to co każdy myśli jest bez znaczenia w tym temacie.

To, że tysiac matek powie urodź i wychowaj nie znaczy że nagle powody myśli o usunięciu znikną, problemy się rozwiążą i realnie będzie miała możliwość wychowania dziecka w dobrych warunkach, niestety oddanie do adopcji nadal wiąże się z piętnowaniem i tu jest duży problem, może gdyby było to łatwiejsze więcej dzieci przezywałoby decyzję o usunięciu z niedostatku czy nieporadności życiowej rodzicow. Z kolei jak usunie nikt nie będzie z nią płakał jeśli pożałuje swojej decyzji i zostanie z tym sama. Myślę, że łatwo jest mówić o sytuacjach w których nie byliśmy i do końca ich nie rozumiemy... 

Generalnie kobiety są często w cięzkich sytuacjach same, postawione przed trudnymi wyborami. I nie mówię tu o kimś kto aborcję uznał jako metodę antykoncepcji bo tego akurat nie rozumiem, tylko o jakichś wypadkach losowych, które kobietę zmuszają do wzięcia " tego" pod uwagę. A już totalnie współczuję kobietom które muszą z przyczyn zdrowotnych podejmować takie ciężkie decyzje 😓



Pasek wagi

Tojotka napisał(a):

Tak jeszcze w kwestii antykoncepcji... dobrze się wymądrzać będąc zamożną kobietą w dużym mieście...

Na prowincji często jest tylko jeden lekarz w gminnym ośrodku zdrowia. Czasem przyjmuje nie w każdy dzień tygodnia, tylko w wybrane. U mojej siostry na wsi gabinet czynny jest jeden dzień w tygodniu,  przez 4 godziny! Dostać się do niego na wizytę kontrolną (bez wskazania jakim jest ciąża) czy konsultacyjną jest prawie niemożliwe z powodu ograniczeń ilości wizyt jakie narzuca NFZ. A jeszcze zdarza się taki z klauzulą sumienia i recepty na tabletki nie wypisze bo to nie po katolicku. A jak już jakimś cudem kobieta ma w ręku receptę to koszt tabletek bywa zaporowy. A prezerwatywy... mąż powie nie bo mu w tym niewygodnie i ksiądz zakazał. Tabletki to by chociaż po kryjomu brała, ale skąd ma je wziąć kobita. Albo lekarz daleko (prywatnie też nie pojedzie do innego miasta bo to i koszt dojazdu a potem wizyty prywatnej,  no i mąż nie pozwoli  albo nie ma z kim reszty dzieciaków zostawić na pół dnia wyjazdu) albo nie są w stanie z budżetu domowego wykroić kilkadziesiąt złotych co miesiąc.... trudno, chłop użyje prawa małżeńskiego tak czy inaczej, a potem pewnie trzeba będzie kombinować z wieszakiem albo ziołami... taka jest prawda o powszechnym dostępie do antykoncepcji w katolickiej Polsce. 

Warto spojrzeć na temat z szerszej perspektywy, a nie pierdzielić jak maszyna o rozkładaniu nóg. Najpierw niech zapewniony będzie realny powszechny dostęp do antykoncepcji, opieka medyczna dla każdej kobiety, edukacja seksualna dla wszystkich, a potem oczekujmy od kobiet "ponoszenia konsekwencji". I od mężczyzn krówa też!

Też widzę w tym problem. Tej realnej opieki zdrowotnej niestety nie ma. A Facet zawsze jest święty bo " jest facetem" i poszedł w długą bo nie udzwignał obowiązków i "to wina kobiety".

Pasek wagi

.nonszalancja. napisał(a):

Tojotka napisał(a):

Tak jeszcze w kwestii antykoncepcji... dobrze się wymądrzać będąc zamożną kobietą w dużym mieście...

Na prowincji często jest tylko jeden lekarz w gminnym ośrodku zdrowia. Czasem przyjmuje nie w każdy dzień tygodnia, tylko w wybrane. U mojej siostry na wsi gabinet czynny jest jeden dzień w tygodniu,  przez 4 godziny! Dostać się do niego na wizytę kontrolną (bez wskazania jakim jest ciąża) czy konsultacyjną jest prawie niemożliwe z powodu ograniczeń ilości wizyt jakie narzuca NFZ. A jeszcze zdarza się taki z klauzulą sumienia i recepty na tabletki nie wypisze bo to nie po katolicku. A jak już jakimś cudem kobieta ma w ręku receptę to koszt tabletek bywa zaporowy. A prezerwatywy... mąż powie nie bo mu w tym niewygodnie i ksiądz zakazał. Tabletki to by chociaż po kryjomu brała, ale skąd ma je wziąć kobita. Albo lekarz daleko (prywatnie też nie pojedzie do innego miasta bo to i koszt dojazdu a potem wizyty prywatnej,  no i mąż nie pozwoli  albo nie ma z kim reszty dzieciaków zostawić na pół dnia wyjazdu) albo nie są w stanie z budżetu domowego wykroić kilkadziesiąt złotych co miesiąc.... trudno, chłop użyje prawa małżeńskiego tak czy inaczej, a potem pewnie trzeba będzie kombinować z wieszakiem albo ziołami... taka jest prawda o powszechnym dostępie do antykoncepcji w katolickiej Polsce. 

Warto spojrzeć na temat z szerszej perspektywy, a nie pierdzielić jak maszyna o rozkładaniu nóg. Najpierw niech zapewniony będzie realny powszechny dostęp do antykoncepcji, opieka medyczna dla każdej kobiety, edukacja seksualna dla wszystkich, a potem oczekujmy od kobiet "ponoszenia konsekwencji". I od mężczyzn krówa też!

Bla bla bla jak stosowałam antykoncepcję przed zajściem w ciążę placilam 4 zł za pudełko tabletek , to było mniej niż godzina pracy przy minimalnej pensji 

co to za problem zapisać się do lekarza i poczekać na wizytę, no wybacz ale decyzja o podjęciu współżycia powinna być przemyślana,  nie tak z dnia na dzień, potem lekarz wypisuje np 3 pudełka, a na następną wizytę nie trzeba przychodzić tylko wystarczy zadzwonić i się umówić, że recepta będzie czekać w rejestracji 

takze znowu jakieś durne wymówki 

Mężatka to już nie jest nastoletni podlotek , więc miała czas na zajęcie się sprawą antykoncepcji 

Z kolei mąż korzystający z prawa małżeńskiego wbrew woli kobiety to gwałciciel i tutaj mowa jest już o innym rozwiązaniu 

Noma, naprawdę nic nie rozumiesz?

Po pierwsze i najważniejsze: gwałt małżeński w Polskich realiach jest kategorią martwą, z wielu różnych przyczyn. Wyjątki stanowią (znowu) niezależne finansowo, dobrze wykształcone kobiety z dużych miast, które mają środki, odwagę i determinację, żeby o uznanie gwałtu w małżeństwie dochodzić. Jako prawnik powinnaś mieć świadomość, że to nie jest proste. A inna kwestia to to, że wyroki zapadają w terminach, gdy na aborcję najczęściej jest już za późno. A nawet jeśli jest czas, to nie jest łatwo prawo do aborcji wyegzekwować w polskim systemie opieki zdrowotnej. Szpital odmawia, lekarz ma klauzulę sumienia, wszyscy uchylają się od obowiązku wskazania innej placówki, która taką legalną aborcję wykona. I kobieta, z prawilnym kwitem w ręce, i tak bardzo często zmuszona a jest to dziecko z gwałtu urodzić. 

Po drugie: nikt w małej publicznej placówce nie zapisze Cię na odległą wizytę jeśli po prostu nie ma wolnych terminów! A nie ma. Pierwszeństwo mają kobiety w ciąży i leczące się przewlekłe (a i to nie zawsze bo pierwszeństwo nie oznacza gwarancji). Jeśli jesteś zdrowa to w małych miasteczkach taka wizyta nie jest profilaktyką czy konsultacją, a fanaberią. Zapomnij o tym, że poczekasz. Nie poczekasz bo nie dostaniesz takiej szansy. 

Po trzecie: obecnie najtańsze pigułki kosztują chyba ok 15 zł. Te droższe nawet do 80 zł. A przecież pigułka powinna być przepisywana nie wg ceny (biednym dajmy te tanie, bogatym te drogie) a stanu zdrowia i potrzeby danej kobiety. I to po wykonaniu porządnej diagnostyki. Czyli (znowu) kasa misiu, kasa. A czasem przecież trzeba kilku cykli na kilku różnych preparatach, aby dobrać pigułkę dobrze tolerowaną. Ale (znowu) ta biedna niech bierze byle co... Pigułkę za 4 zł sama chętnie bym brała. Pod warunkiem, że istnieje (tego nie wiem) i będzie dobrze dobrana dla mojego organizmu. Ale mam taką za 60 zł. Ciul, stać mnie! A jak innych nie stać to niech (znów) nie rozkładają nóg? Tak?

Brakuje Ci empatii? Naprawdę nie potrafisz spojrzeć dalej niż czubek Twojego uprzywilejowanego nosa?

Pasek wagi

A czym Polki intelekutalnie sie roznia od Czeszek, Slowaczek, Wegierek, Niemek itd? 

Nie potrafia deczyji podjac? Nie znaja konsekwencji?

Kto ma kase, ten da zarobic lekarzom przy polskiej granicy  albo bedzie rzyzkowac w jakims szemranym miejscu. 

Protestujacych wyslalabym do ochrony zycia juz istniejacego - domy dziecka, szpitale, pomoc rodzicom dzieci niepelnosprawych. Pokrzyczec pod szpitalem kazdy moze, ale chociaz raz zmienic pieluche, pomoc realnie dziecku czy rodzinie, to juz nie ma komu. 


Dodam, ze  sa zagranicze(blisko polskich granic) klinki aborcyjne, z personelem medycznym w jezyku polskim - to swiadczy jak duze jest zapotrzebowanie na tego typu uslugi. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.