Temat: Mieszkanie - Załamka

Hej.. szukam porady, wydaje mi się że jesteśmy z chłopakiem w sytuacji bez wyjścia.. chodzi o mieszkanie. 

Mam wrażenie, że jesteśmy zbyt bogaci na mieszkanie z urzędu, a zbyt biedni na mieszkanie na kredyt. 


Jestem totalnie załamana tą sytuację. Mam już dość wynajmowania mieszkania, w którym nie mogę nic zrobić :/ 

Interesowaliśmy się kredytem, ale nie dostaniemy jako związek partnerski. Albo ślub, albo dziecko wtedy możemy coś myśleć dalej.. 


Sprawdzałam jak wygląda z mieszkaniami z miasta, to oczywiście w pierwszej kolejności dostają rodziny z dziećmi, z chorobami, i innymi nieszczęściami. Mam wrażenie, że dla osób takich jak my, szaraczków pracujących nie ma nic ;( 

sacria napisał(a):

a czy któreś z Was nie ma szans na kredyt w programie Pierwsze mieszkanie? 

o właśnie, też mi to przyszło do głowy. Tam nie ma wymogu małżeństwa. A oprocentowanie wynosi chyba 2%

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

krolowamargot1 napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

cancri napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

cancri napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

cancri napisał(a):

Wiecznie__gruba napisał(a):

cancri napisał(a):

Wiecznie__gruba napisał(a):

nuta napisał(a):

Wiecznie__gruba napisał(a):

nuta napisał(a):

Nie wiem dlaczego mlodym i zdrowym ludziom mialoby sie nalezec mieszkanie od miasta. Normalnie powinnas sie wstydzic za takie pomysly! A mieszkanie od miasta to czesto jest w nieciekawym stanie.

Nie wiem jakie Wy macie oczekiwania co do tego mieszkania, ze Was nie stac na kredyt. Moze trzeba pomyslec nad zmiana pracy czy pewniejsza umowa lub mniejszym mieszkaniem. Znajmych stac na kredyt na dom, ale nie chcieli sie zajechac kredytem i wybrali 2pokojowe mieszkanie.

To nie sztuka dostac kredyt, tylko go splacac terminowo.

A dodam, ze banki potrafia wcisnac kredyt powyzej czyisc mozliwosci albo tak na styk.

To żart? Dlaczego miałabym nie dostać mieszkania od miasta, nawet takiego do remontu, gdzie byłabym gotowa wsadzić kilkadziesiąt tysięcy w remont? Bo pracuje? Czyli najlepiej siedzieć na dupie i wyciągać ręce po wszystko? Wtedy się należy zapewne :) 

A skoro myślami o kredycie i jesteśmy już po rozmowach z doradcą finansowym to myślę że mamy tego świadomość jak wygląda wzięcie kredytu, jak wygląda jego spłacanie, ile wynosi, ile wynosi nasze życie itd. 

Czy uwazasz, ze to zart, ze ja sama pracuje i sama biore kredyt aby miec gdzie mieszkac?  

Domyslam sie, ze jestes mloda i zdrowa osoba, wiec mozesz zarobic na mieszkanie.

Sa ludzie niepelnosprawni, w trudnej zyciowej sytuacji, takze niedpowiedzialni i skazujacy gromadke wlasnych dzieci na trudne warunki, ktorzy nie maja mozliwosci zarobkowych i latami czekaja na mieszkanie,  ktore i tak czesto nie wystarcza dla ich potrzeb (np. maly metraz na osobe, wspolna lazienka, itd). I bardzo dobrze, ze nikt mieszkan nie rozdaje, bo to nie jest dar od miasta, to jest koszt podanikow. 

Mnie to sie w glowie nie miesci, ze mloda para rozwaza czy mogliby sie zakwalifikowac do mieszkania z urzedu. Chyba naprawde mlodzi musicie byc i bez swiadomosci dla kogos sa te mieszkania, jak dlugo sie czeka na taka decyzje i w jakim stanie/lokalizacji sa takie mieszkania.

Tak jak napisałam wyżej, jestem w stanie wyremontować takie mieszkanie, a też przy tym się nie zaciągać. To jest po prostu w tym kraju przytłaczające. Młodzi pracują, a potem nawet mają problem, żeby dostać swoje własne 4 kąty, bo sytuacja wygląda jak wygląda. 

Chryste, powiedz prosze, ze to zart. Mieszkam w Niemczech i tu maly procent ludzi ma cokolwiek na wlasnosc... nie masz chyba w ogole pojecia, o czym mowisz dziewczyno i przede wszystkim - czego wymagasz...

Nie porównuj sytuacji w Niemczech do sytuacji w Polsce. Dlaczego mamy płacić kupę kasy na wynajem, a mieszkania własnego już nie możemy mieć? To jest absurd jaki panuje w Polsce. 

Dalej nie wiesz, o czym mowisz. 

P.S. W De malo kogo stac i ludzie jakos zyja. Nie ma cisnienia na posiadanie No ale wiadomo, w PL tak zle...? 

Odpowiadajac na pytanie - plcisz, bo korzystasz z czyjejs wlasnosci.

Mieszkanie to podstawowa potrzeba życiowa i chyba każdy chce miec swoj kat  czuć się w nim bezpiecznie i robić sobie w nim co mu się podoba, a nie inwestować, remontować coś co nie należy do niego. Ja uwielbiam dopieszczac swoje mieszkanie i w nim przebywać, bo jest moje i takie jak ja chcę. Wracam z pracy i wracam do siebie, nie do cudzego. Mieszkań na wynajmowanym to jak mieszkać na walizkach w hotelu. 

Podstawowa potrzeba jest posiadanie dachu nad glowa, a nie mieszkania na wlasnosc. Kwestia ewentualnych remontow, wyposazenia, to chyba kwestia do dogadania z wlascicielami, czy nie?

dachem nad głową może byc również karton, albo miejsce na dworcu 

podstawowa potrzeba jest posiadanie własnego mieszkania/domu 

kolejna sprawa nawet chłop pańszczyźniany dostawal dom 

Noma, please. Ja wiem, ze Ty sie lubujesz w absurdach, ale uwazanie, ze podstawowa potrzeba czlowieka jest posiadanie mieszkania na wlasnosc, bo kazdy ma prawo miec swoje mebelki, jest serio zenua...w czasach, kiedy nawet w PL tylu ludzi wciaz nie ma dostepu do biezacej wody, ani lazienki w ludzkich warunkach, zejdz na ziemie dziewczyno.

I nie bede z Toba dyskutowac, bo wiem, ze bedziesz szla w zaparte do upadlego.

Ale co teraz Noma ma się zrzucić na doprowadzenie wody dla nich czy co ? Ja tam też wolę własność a nie wynajem, przecież krzywdy tym nikomu nie robię, zwykły życiowy wybór.

ale własność oznacza albo zakup albo dziedziczenie. Albo darowiznę. A Autorka szuka jakiejś drogi równoległej- chciałaby mieć mieszkanie, bez zakupu, w które mogłaby ewentualnie wyremontować, ale chciałaby je ?dostać?. No to nie wiem, do PIS trzeba się zapisać? 

Odnioslam się do odpowiedzi cancri że ludzie wody pitnej nie mają itp. co to ma do tego że ktoś woli mieć mieszkanie,dom na własność, płaci i ma.

A ja sie odnioslam do postu Nomy, ktora uwaza, ze mieszkanie na wlasnosc to podstawa jestestwa. A realia sa inne. Co kto woli, to jest wlasnie ten punkt sporny - wolic, a potrzebowac do przezycia, to sa dwie rozne sprawy. Ja rozumiem, ze kazdy chce miec swoje, wyremontowac, urzadzic sie po swojemu, ale to nie jest podstawym warunkiem do zycia. 

I smieszy mnie to, ze odniesienie do tego, ze w innym kraju ludzie zyja na wynajmie i zyja, tak oburzyl tyle osob, a nikt nie podjal tematu braku dostepu do biezacej wody i lazienek w PL, skoro mowimy o podstawach. Oprocz Twojego tekstu Noir.

Ale wiadomo, ze przymykamy oczy na to, co niewygodne ;-) Mowicie o horrendalnych cenach na wynajem, tylko kto napedza te banke...?

Kijankaaa napisał(a):

Wiecznie__gruba napisał(a):

nuta napisał(a):

Wiecznie__gruba napisał(a):

nuta napisał(a):

Nie wiem dlaczego mlodym i zdrowym ludziom mialoby sie nalezec mieszkanie od miasta. Normalnie powinnas sie wstydzic za takie pomysly! A mieszkanie od miasta to czesto jest w nieciekawym stanie.

Nie wiem jakie Wy macie oczekiwania co do tego mieszkania, ze Was nie stac na kredyt. Moze trzeba pomyslec nad zmiana pracy czy pewniejsza umowa lub mniejszym mieszkaniem. Znajmych stac na kredyt na dom, ale nie chcieli sie zajechac kredytem i wybrali 2pokojowe mieszkanie.

To nie sztuka dostac kredyt, tylko go splacac terminowo.

A dodam, ze banki potrafia wcisnac kredyt powyzej czyisc mozliwosci albo tak na styk.

To żart? Dlaczego miałabym nie dostać mieszkania od miasta, nawet takiego do remontu, gdzie byłabym gotowa wsadzić kilkadziesiąt tysięcy w remont? Bo pracuje? Czyli najlepiej siedzieć na dupie i wyciągać ręce po wszystko? Wtedy się należy zapewne :) 

A skoro myślami o kredycie i jesteśmy już po rozmowach z doradcą finansowym to myślę że mamy tego świadomość jak wygląda wzięcie kredytu, jak wygląda jego spłacanie, ile wynosi, ile wynosi nasze życie itd. 

Czy uwazasz, ze to zart, ze ja sama pracuje i sama biore kredyt aby miec gdzie mieszkac?  

Domyslam sie, ze jestes mloda i zdrowa osoba, wiec mozesz zarobic na mieszkanie.

Sa ludzie niepelnosprawni, w trudnej zyciowej sytuacji, takze niedpowiedzialni i skazujacy gromadke wlasnych dzieci na trudne warunki, ktorzy nie maja mozliwosci zarobkowych i latami czekaja na mieszkanie,  ktore i tak czesto nie wystarcza dla ich potrzeb (np. maly metraz na osobe, wspolna lazienka, itd). I bardzo dobrze, ze nikt mieszkan nie rozdaje, bo to nie jest dar od miasta, to jest koszt podanikow. 

Mnie to sie w glowie nie miesci, ze mloda para rozwaza czy mogliby sie zakwalifikowac do mieszkania z urzedu. Chyba naprawde mlodzi musicie byc i bez swiadomosci dla kogos sa te mieszkania, jak dlugo sie czeka na taka decyzje i w jakim stanie/lokalizacji sa takie mieszkania.

Tak jak napisałam wyżej, jestem w stanie wyremontować takie mieszkanie, a też przy tym się nie zaciągać. To jest po prostu w tym kraju przytłaczające. Młodzi pracują, a potem nawet mają problem, żeby dostać swoje własne 4 kąty, bo sytuacja wygląda jak wygląda. 

Niektóre osoby tutaj mierzą wszystkich swoją miarą. Nie wszyscy są wykwalifikowani korpoludkami, które zarabiają powyżej średniej krajowej nuta. Niektórzy robią "czarną" robotę żebyś np. ty miała czystą klatkę schodową lub ulicę albo mogła kupić fit chleb w sklepie. Te osoby zarabiają najniższą krajową lub ciut więcej i z taką pensją nie mają co marzyć o kredycie na mieszkanie. Ty pewnie i tak tego nie zrozumiesz, bo przecież zawsze można znaleźć inną, lepiej płatną pracę. Tylko ciekawa jestem kto wtedy będzie czyścił kible w galerii handlowej, w której robisz zakupy. 

Inna sprawa, że nie widzę nic złego w wynajmowaniu mieszkania. Na zachodzie i w stanach to norma i większość osób wynajmuje domy i mieszkania. My w Polsce dalej mamy takie zaściankowe myślenie, że trzeba mieć coś swojego. Tylko zapominamy chyba, że takie mieszkanie w całości nasze będzie jak spłacimy kredyt, a przez naście pierwszych lat to własność banku. 

U nas to nie jest zaściankowe myślenie, tylko inne realia życia niż na zachodzie.

Wiesz, ilu zachodnich emerytów widuje się na wakacjach, a ilu polskich? Przepaść jest ogromna i nie wynika z podejścia do życia, tylko z kwestii finansowych. Niektórzy ludzie na zachodzie wynajmują mieszkania przez całe życie- i właśnie potem na emeryturze też są w stanie wynajmować. Naprawdę uważasz, że ten system tak samo sprawdziłby się w Polsce? Dużo emerytów dostaje 2000 zł- wychodzi na to że cała emeryturę wydałby taki człowiek na wynajem i czynsz (w dużych miastach by nie starczyło)- a co z resztą podstaw typu jedzenie, lekarz, ubranie...? 

przez lata zarówno w pracy jak i w podróży miałam styczność, nawiązałam znajomości z mnóstwem ludzi z wielu krajów i to trochę bullshit z tym, że oni nie kupują- w USA ludzie kupują mieszkania, w Skandynawii też bardzo, w Izraelu i UK tak samo. Mniejsze parcie na własną nieruchomość zauważyłam tylko wśród Niemców i Szwajcarów.


Karolka_83 napisał(a):

sacria napisał(a):

a czy któreś z Was nie ma szans na kredyt w programie Pierwsze mieszkanie? 

o właśnie, też mi to przyszło do głowy. Tam nie ma wymogu małżeństwa. A oprocentowanie wynosi chyba 2%

singiel może wziąć do 500 tys zł kredytu i z tego co podają rata przy tej najwyższej kwocie jest poniżej 3000 zł (chyba dla limitu 600 tys zł dla małżeństwa podawali że 2900...?), więc całkiem fajnie to wygląda

Wiecznie__gruba napisał(a):

Hej.. szukam porady, wydaje mi się że jesteśmy z chłopakiem w sytuacji bez wyjścia.. chodzi o mieszkanie. 

Mam wrażenie, że jesteśmy zbyt bogaci na mieszkanie z urzędu, a zbyt biedni na mieszkanie na kredyt. 

Jestem totalnie załamana tą sytuację. Mam już dość wynajmowania mieszkania, w którym nie mogę nic zrobić :/ 

Interesowaliśmy się kredytem, ale nie dostaniemy jako związek partnerski. Albo ślub, albo dziecko wtedy możemy coś myśleć dalej.. 

Sprawdzałam jak wygląda z mieszkaniami z miasta, to oczywiście w pierwszej kolejności dostają rodziny z dziećmi, z chorobami, i innymi nieszczęściami. Mam wrażenie, że dla osób takich jak my, szaraczków pracujących nie ma nic ;( 

A w jakim banku staraliście się o kredyt? My z chłopakiem braliśmy w BNP Paribas i nikt nam nie mówił, że mamy brać ślub, bo inaczej z kredytu nici... Ale fakt faktem, mieliśmy bardzo kompetentnego doradcę, który wyłożył nam kilka scenariuszy i pomógł wybrać najbardziej korzystną dla nas opcję. Uprzedzał, że jako małżeństwo moglibyśmy liczyć na nieco więcej profitów, ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kredytować się bez ślubu (bo i tak będziemy funkcjonować jako jedno gospodarstwo domowe).

Tak swoją drogą, to jak można być "za biednym na kredyt mieszkaniowy", kiedy na pewno płacisz niemałą sumę za wynajem? Przecież te same pieniądze mogłyby iść na ratę za Twoje (Wasze) cztery kąty.


Pasek wagi

krolowamargot1 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

krolowamargot1 napisał(a):

Możesz złożyć podanie o mieszkanie komunalne- to należące do miasta. Listy są pewnie długie, choć to zależy od miasta. W małych miasteczkach, zgodnie z tym co wiem, jest nieco łatwiej. Ale, czynsze wcale nie są niskie, czasem trzeba samemu zatroszczyć się o ogrzewanie, prąd jest na kartę, miasta rzadko zgadzają się na wykup, po prostu jest to długotrwały wynajem. jest coś takiego, jak TBS, gdzie wpłaca się udział, potem płaci wysoki czynsz i czasem po latach można dojść do własności- zależy pewnie od umowy. 

Niektóre firmy wciąż mają mieszkania służbowe, typu policja, wojsko, ministerstwa, elektrownie. spoldzielnie wciąż istnieją, ale już nie w formie znanej naszym rodzicom- typu czekanie 15 lat, stała wpłata i na koniec mieszkanie z możliwością wykupu. 

blagam, moim rodzice dostali zaraz po ślubie kawalerkę , a po 4 latach 2 pokojowe mieszkanie na które czekali tak długo bo wybrzydzali nad lokalizacja  i nie przyjmowali innych propozycji,  moja babcia jak przyjęła się do pracy dostała dwupokojowe mieszkanie na spółkę z inną pracownica, a jak zaszła w ciążę to przed porodem dostała swoją kawalerkę , podobnie reszta członków rodziny mojej czy męża

Noma, 30 czy 40 lat temu na jakimś Śląsku czy innym Zagłębiu, gdzie były poniemieckie familoki, albo firmy budowały (Nowa Huta, Łódź, czy Żyrardów), żeby ludzie mieli gdzie mieszkać, bo przyjeżdżali ze wsi za pracą. Albo, z innych miast, nie istniał rynek wynajmu za bardzo. Moi rodzice też ?dostali? swoje pierwsze mieszkanie od miasta, czy tam rady narodowej po ślubie. 12 m2, 4m wysokie, ogrzewane węglem i z wychodkiem na dole. A sami mieszkali na 2 piętrze. Zupełnie inny system wtedy obowiązywał. Takiego mieszkania nie można było sprzedać ani kupić. Rodzaj własności zapewniały spółdzielnie mieszkaniowe, ewentualnie ?przydział?.

coś w tym jest, że to bardziej funkcjonowało w małych miastach. Moi rodzice kończyli studia w Gdańsku w 1989 i tutaj nie mieli żadnych szans na mieszkanie (ich znajomi z Trójmiasta którzy zostali w Trójmieście mieszkali z rodzicami głównie) stąd też podjęli decyzje o wyprowadzce do małego miasta, z którego pochodził mój tata i tam mieli nawet wybór z pośród 3 lokalizacji mieszkań (wszystkie szpitale i przychodnie zapewniały lekarzom i części pielęgniarek lokale), które przydzielono im z zakładu pracy (wykupili je dosyć szybko za wcale nie małe pieniądze, ale fakt jest taki że mieli punkt zaczepu do mieszkania jako może małżeństwo z dzieckiem)

sacria napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

sacria napisał(a):

a czy któreś z Was nie ma szans na kredyt w programie Pierwsze mieszkanie? 

o właśnie, też mi to przyszło do głowy. Tam nie ma wymogu małżeństwa. A oprocentowanie wynosi chyba 2%

singiel może wziąć do 500 tys zł kredytu i z tego co podają rata przy tej najwyższej kwocie jest poniżej 3000 zł (chyba dla limitu 600 tys zł dla małżeństwa podawali że 2900...?), więc całkiem fajnie to wygląda

No ja bym się dosyć mocno zainteresowała tym tematem. Zakładam że skoro w ogóle powstał ten temat to raczej nic wcześniej nie mieli na własność, więc powinni się łapać.

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

Wiecznie__gruba napisał(a):

Hej.. szukam porady, wydaje mi się że jesteśmy z chłopakiem w sytuacji bez wyjścia.. chodzi o mieszkanie. 

Mam wrażenie, że jesteśmy zbyt bogaci na mieszkanie z urzędu, a zbyt biedni na mieszkanie na kredyt. 

Jestem totalnie załamana tą sytuację. Mam już dość wynajmowania mieszkania, w którym nie mogę nic zrobić :/ 

Interesowaliśmy się kredytem, ale nie dostaniemy jako związek partnerski. Albo ślub, albo dziecko wtedy możemy coś myśleć dalej.. 

Sprawdzałam jak wygląda z mieszkaniami z miasta, to oczywiście w pierwszej kolejności dostają rodziny z dziećmi, z chorobami, i innymi nieszczęściami. Mam wrażenie, że dla osób takich jak my, szaraczków pracujących nie ma nic ;( 

A w jakim banku staraliście się o kredyt? My z chłopakiem braliśmy w BNP Paribas i nikt nam nie mówił, że mamy brać ślub, bo inaczej z kredytu nici... Ale fakt faktem, mieliśmy bardzo kompetentnego doradcę, który wyłożył nam kilka scenariuszy i pomógł wybrać najbardziej korzystną dla nas opcję. Uprzedzał, że jako małżeństwo moglibyśmy liczyć na nieco więcej profitów, ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kredytować się bez ślubu (bo i tak będziemy funkcjonować jako jedno gospodarstwo domowe).

Tak swoją drogą, to jak można być "za biednym na kredyt mieszkaniowy", kiedy na pewno płacisz niemałą sumę za wynajem? Przecież te same pieniądze mogłyby iść na ratę za Twoje (Wasze) cztery kąty.

odpowiem za autorkę, bo mam podobną sytuację - chodzi o wkład własny, a przecież mieszkać gdzieś trzeba, więc te oszczędności idą na wynajem. Zamknięte koło. 

Wiecznie__gruba napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

no ale co stoi na przeszkodzie, aby wziąć ślub, na wspólny zakup mieszkania i kredyt na całe życie jesteście gotowi, ale na ślub nie ?

Chcemy ślub, ale nie pod kredyt. Inaczej sobie ten dzień wyobrażałam po prostu : <

Na spokojnie, wszystko w swoim czasie, a nie na huraaa szybko ślub, żeby wziąć kredyt jak najszybciej. 

W takim razie w ramach formalności możesz wziąć ślub cywilny (bez wesela) i za jakiś czas jak będziecie gotowi kościelny. Międzyczasie wziąć kredyt i realizować palny. 

Pasek wagi

No ba, na zachodzie wszyscy marzą o wynajmowaniu - fakt, że w Paryżu metr kwadrat kosztuje bodaj 3-4 średnie pensje kompletnie na to nie wpływa.

Znam sporo wynajmujących. Są to ludzie którzy zaczęli od zera bez pomocy rodziców i po prostu nie są wstanie się doszarpać własnego mieszkania w mieście jednocześnie wynajmując, a praca nie pozwala na przeprowadzkę do dziury. Więc nie ma za bardzo opcji alternatywnej. Opcja druga - ktoś ma mieszkanie "na zapas" w gorszej lokalizacji, a wynajmuje sobie w lepszej. W teorii jest na wynajmie, ale to taki wynajem z wyboru (znam parę takich osób). Kolejna wielka pula to ludzie, którym się  nie opłaca kupować i uziemiać się kredytem, bo wiedzą, że po śmierci starych dostaną mieszkanie albo kilka (kolejna spora grupa). 

Nikt nie wynajmuje mieszkania bo to taka super opcja, wizja pracy do 68 (we Fr) roku życia i wynajmu to jest jakiś koszmar a nie super alternatywa. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.