- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 czerwca 2023, 21:03
Czy zaakceptowałybyście takie zachowanie, gdy Wasz partner w przerwie między zajęciami na szkoleniu zaprasza na kawę obcą dziewczynę z grupy, bo "chce się z kimś zaprzyjaźniać"? Spędzi z tą grupą mniej więcej kilka dni w miesiącu przez trzy lata szkolenia. Czy fakt, że mnie się to nie podoba oznacza już, że jestem chorobliwie zazdrosna?
W ogóle według mnie znajomości i przyjaźnie damsko-męskie u dorosłych ludzi w stałych związkach nie są dwuznaczne, gdy wszyscy z tego układu się znają. Np. ja mam przyjaciela od 15 lat, znam dobrze jego żonę, synka, bywamy u siebie, mój partner także szybko ich poznał, najczęściej spotykamy się we czworo, a ja z przyjacielem rozmawiam oprócz tego telefonicznie, raz na miesiąc wpadnie do mnie do pracy na kawę. I według mnie to jest normalna relacja. Natomiast sytuacja, gdy mój partner ma "koleżanki", których ja w życiu na oczy nie widziałam i on chce się z nimi spotykać na kawę czy piwo sam na sam, a on też nigdy nie poznał nawet partnerów tych kobiet, jest przekroczeniem granic. A mój partner uważa, że jestem chorobliwie zazdrosna i przesadzam oczywiście. Jak zaproponowałam, żeby zorganizował spotkanie tak, bym mogła poznać te jego koleżanki, to oczywiście cichosza...
Jakie jest Wasze zdanie? Mnie takie sytuacje kompletnie rozbijają, nawet nie chodzi o to, że się na niego wkurzam, bo raczej nie, po prostu czuję się fatalnie, zdradzona, oszukana - choć na poziomie racjonalnym nic takiego złego przecież się nie dzieje.
23 czerwca 2023, 09:52
A to już nie można być zazdrosnym?
Ja szczerze mówiąc jestem bardzo zazdrosna. Mój narzeczony ma w pracy koleżanki i kolegów, wychodzą razem na obiad, spotkania integracyjne pracowe, czasami na spotkania po pracy. Ale zawsze w większym, mieszanym gronie. Gdyby wychodził 1-1 to byłabym niezadowolona. Ale wiem, że tego nie zrobi, bo zna moje zdanie na ten temat, zresztą on sam nie jest jakoś specjalnie towarzyski i woli spotykać się w grupie, bo wtedy nie musi za dużo mówić, tylko sobie słucha i czasami coś wtrąci. Nie sądzę też, żeby poznanie takiej koleżanki coś zmieniło w Twoim przypadku.
Sama mam taką pracę, że pracuje głównie z facetami. Czasami wychodziliśmy na wyjścia integracyjne. Ale nigdy 1-1, nie chciałabym czegoś takiego, bo nie widzę potrzeby. Koledzy z pracy to tylko luźni znajomi i nie chciałabym aż tak zacieśniać kontaktów.
Uważam zresztą sytuację Twojego faceta za dziwną. On tak szuka przyjaciół czy po prostu ludzi, żeby spędzić czas i nie sterczeć samemu? Jak, żeby nie sterczeć samemu, to może zagadać do kogokolwiek. Nie koniecznie do tej jednej jedynej koleżanki, z którą ma TAKI super wspólny język. Uważam, że to podejrzane. I nazwijcie mnie chorobliwie zazdrosną, ale ja bym na to nie pozwoliła.
I co byś zrobiła? Bo to mnie interesuje - zabroniła dorosłemu samodzielnemu mężczyźnie picia kawy z kobietą? Pod groźbą czego? Jak byś to sprawdzała?
Zabroniłabyś facetowi chodzić w miejsca, gdzie potencjalnie może kogoś spotkać? Typu praca? Autobus/metro/przychodnia lekarska/ulica?
Fascynuje mnie takie "ja bym się nie zgodziła", bo chciałabym wiedzieć, jak taką niezgodę autorka zamierza wyegzekwować?
23 czerwca 2023, 09:59
To tylko kawa, w przerwie pomiędzy zajęciami, po to, żeby mieć od kogo wziąć notatki, czy przegadać temat ze szkolenia. Kawa. Ludzie wychodzą na kawę czy lunch, nie trzeba do tego dorabiać sagi i wizualizować problemów. społeczeństwo składa się w większości z kobiet. Czy oczekujesz, że twój partner przestanie to zauważać?
to samo pomyślałam :) i wyobraziłam sobie gościa, który w przerwie siedzi sam na korytarzu, podpiera ścianę, bo dziewczyna zabroniła mu się integrować.
Nikomu niczego nie zabroniłam. Widzę jednak różnicę między integracją z grupą, a wybraniem jednej kobiety, którą zaprosi się na kawę sam na sam.
a to nie jest cały czas ten sam problem - ze czujesz sie niepewnie w związku?
Ja tez chodzę na kawy, czy śniadania z kolegami z pracy, chociaż absolutnie nie ma żadnych krzywych intencji, z żadnej ze stron
Ja wyjeżdżam z kolegami na kilkudniowe/kilkutygodniowe delegacje. Chodzimy po pracy na drinka, na kolację, zwiedzamy cośtam, jeśli mamy taką możliwość. Ani moje ani ich związki nie cierpią na tym.
23 czerwca 2023, 10:00
A to już nie można być zazdrosnym?
Ja szczerze mówiąc jestem bardzo zazdrosna. Mój narzeczony ma w pracy koleżanki i kolegów, wychodzą razem na obiad, spotkania integracyjne pracowe, czasami na spotkania po pracy. Ale zawsze w większym, mieszanym gronie. Gdyby wychodził 1-1 to byłabym niezadowolona. Ale wiem, że tego nie zrobi, bo zna moje zdanie na ten temat, zresztą on sam nie jest jakoś specjalnie towarzyski i woli spotykać się w grupie, bo wtedy nie musi za dużo mówić, tylko sobie słucha i czasami coś wtrąci. Nie sądzę też, żeby poznanie takiej koleżanki coś zmieniło w Twoim przypadku.
Sama mam taką pracę, że pracuje głównie z facetami. Czasami wychodziliśmy na wyjścia integracyjne. Ale nigdy 1-1, nie chciałabym czegoś takiego, bo nie widzę potrzeby. Koledzy z pracy to tylko luźni znajomi i nie chciałabym aż tak zacieśniać kontaktów.
Uważam zresztą sytuację Twojego faceta za dziwną. On tak szuka przyjaciół czy po prostu ludzi, żeby spędzić czas i nie sterczeć samemu? Jak, żeby nie sterczeć samemu, to może zagadać do kogokolwiek. Nie koniecznie do tej jednej jedynej koleżanki, z którą ma TAKI super wspólny język. Uważam, że to podejrzane. I nazwijcie mnie chorobliwie zazdrosną, ale ja bym na to nie pozwoliła.
I co byś zrobiła? Bo to mnie interesuje - zabroniła dorosłemu samodzielnemu mężczyźnie picia kawy z kobietą? Pod groźbą czego? Jak byś to sprawdzała?
Zabroniłabyś facetowi chodzić w miejsca, gdzie potencjalnie może kogoś spotkać? Typu praca? Autobus/metro/przychodnia lekarska/ulica?
Fascynuje mnie takie "ja bym się nie zgodziła", bo chciałabym wiedzieć, jak taką niezgodę autorka zamierza wyegzekwować?
Tak, ze sie nagada, a on jak bedzie chcial pojsc zjesc lunch z kims z pracy, zeby zejsc w towarzystwie, to i tak pojdzie. Nie ogarniam czegos takiego, w zyciu by mi do glowy nie przyszlo pytac mojego faceta o zdanie, czy moge isc zjesc obiad w towarzystwie kogos z pracy. Mam kazdorazowo dzwonic i pytac o pozwolenie, kiedy ludzie z grupy sie wysypia (bo wyjazd firmowy, bo call, bo chorzy) i zostanie nam zjedzenie obiadu w sytucji 1:1? Matko bosko 🙈
23 czerwca 2023, 10:32
A to już nie można być zazdrosnym?
Ja szczerze mówiąc jestem bardzo zazdrosna. Mój narzeczony ma w pracy koleżanki i kolegów, wychodzą razem na obiad, spotkania integracyjne pracowe, czasami na spotkania po pracy. Ale zawsze w większym, mieszanym gronie. Gdyby wychodził 1-1 to byłabym niezadowolona. Ale wiem, że tego nie zrobi, bo zna moje zdanie na ten temat, zresztą on sam nie jest jakoś specjalnie towarzyski i woli spotykać się w grupie, bo wtedy nie musi za dużo mówić, tylko sobie słucha i czasami coś wtrąci. Nie sądzę też, żeby poznanie takiej koleżanki coś zmieniło w Twoim przypadku.
Sama mam taką pracę, że pracuje głównie z facetami. Czasami wychodziliśmy na wyjścia integracyjne. Ale nigdy 1-1, nie chciałabym czegoś takiego, bo nie widzę potrzeby. Koledzy z pracy to tylko luźni znajomi i nie chciałabym aż tak zacieśniać kontaktów.
Uważam zresztą sytuację Twojego faceta za dziwną. On tak szuka przyjaciół czy po prostu ludzi, żeby spędzić czas i nie sterczeć samemu? Jak, żeby nie sterczeć samemu, to może zagadać do kogokolwiek. Nie koniecznie do tej jednej jedynej koleżanki, z którą ma TAKI super wspólny język. Uważam, że to podejrzane. I nazwijcie mnie chorobliwie zazdrosną, ale ja bym na to nie pozwoliła.
I co byś zrobiła? Bo to mnie interesuje - zabroniła dorosłemu samodzielnemu mężczyźnie picia kawy z kobietą? Pod groźbą czego? Jak byś to sprawdzała?
Zabroniłabyś facetowi chodzić w miejsca, gdzie potencjalnie może kogoś spotkać? Typu praca? Autobus/metro/przychodnia lekarska/ulica?
Fascynuje mnie takie "ja bym się nie zgodziła", bo chciałabym wiedzieć, jak taką niezgodę autorka zamierza wyegzekwować?
Tak, ze sie nagada, a on jak bedzie chcial pojsc zjesc lunch z kims z pracy, zeby zejsc w towarzystwie, to i tak pojdzie. Nie ogarniam czegos takiego, w zyciu by mi do glowy nie przyszlo pytac mojego faceta o zdanie, czy moge isc zjesc obiad w towarzystwie kogos z pracy. Mam kazdorazowo dzwonic i pytac o pozwolenie, kiedy ludzie z grupy sie wysypia (bo wyjazd firmowy, bo call, bo chorzy) i zostanie nam zjedzenie obiadu w sytucji 1:1? Matko bosko ?
Cancri, nie psuj mi funu, chcę się dowiedzieć od osoby zabraniającej, co też przewidziała. Bo oczywiście, obie wiemy, że takie zabranianie nic nie da, ale zakładam, że może autorka ma jakieś niestandardowe pomysły, typu śledzenie, lokalizator w telefonie, aplikacja śledząca, nie wiem, domowa wersja Pegazusa... Oraz jakież to konsekwencje przewidziała za zachowania zakazane...
23 czerwca 2023, 10:49
Moj partner ma mnóstwo koleżanek z pracy, z którymi chodzi na kawę i lunch, kompletnie mi to nie przeszkadza. Ja też mam kilku kolegów, jak jestem u siebie to się zdarzyło, że wpadli nawet do mnie do domu na kawę. To chyba kwestia zaufania. Uważam, że to niezdrowe ograniczać relacje z płcią przeciwna, każdy ich potrzebuje.
Edytowany przez SurykatkaPospolita 23 czerwca 2023, 10:58
23 czerwca 2023, 11:12
A to już nie można być zazdrosnym?
Ja szczerze mówiąc jestem bardzo zazdrosna. Mój narzeczony ma w pracy koleżanki i kolegów, wychodzą razem na obiad, spotkania integracyjne pracowe, czasami na spotkania po pracy. Ale zawsze w większym, mieszanym gronie. Gdyby wychodził 1-1 to byłabym niezadowolona. Ale wiem, że tego nie zrobi, bo zna moje zdanie na ten temat, zresztą on sam nie jest jakoś specjalnie towarzyski i woli spotykać się w grupie, bo wtedy nie musi za dużo mówić, tylko sobie słucha i czasami coś wtrąci. Nie sądzę też, żeby poznanie takiej koleżanki coś zmieniło w Twoim przypadku.
Sama mam taką pracę, że pracuje głównie z facetami. Czasami wychodziliśmy na wyjścia integracyjne. Ale nigdy 1-1, nie chciałabym czegoś takiego, bo nie widzę potrzeby. Koledzy z pracy to tylko luźni znajomi i nie chciałabym aż tak zacieśniać kontaktów.
Uważam zresztą sytuację Twojego faceta za dziwną. On tak szuka przyjaciół czy po prostu ludzi, żeby spędzić czas i nie sterczeć samemu? Jak, żeby nie sterczeć samemu, to może zagadać do kogokolwiek. Nie koniecznie do tej jednej jedynej koleżanki, z którą ma TAKI super wspólny język. Uważam, że to podejrzane. I nazwijcie mnie chorobliwie zazdrosną, ale ja bym na to nie pozwoliła.
I co byś zrobiła? Bo to mnie interesuje - zabroniła dorosłemu samodzielnemu mężczyźnie picia kawy z kobietą? Pod groźbą czego? Jak byś to sprawdzała?
Zabroniłabyś facetowi chodzić w miejsca, gdzie potencjalnie może kogoś spotkać? Typu praca? Autobus/metro/przychodnia lekarska/ulica?
Fascynuje mnie takie "ja bym się nie zgodziła", bo chciałabym wiedzieć, jak taką niezgodę autorka zamierza wyegzekwować?
Tak, ze sie nagada, a on jak bedzie chcial pojsc zjesc lunch z kims z pracy, zeby zejsc w towarzystwie, to i tak pojdzie. Nie ogarniam czegos takiego, w zyciu by mi do glowy nie przyszlo pytac mojego faceta o zdanie, czy moge isc zjesc obiad w towarzystwie kogos z pracy. Mam kazdorazowo dzwonic i pytac o pozwolenie, kiedy ludzie z grupy sie wysypia (bo wyjazd firmowy, bo call, bo chorzy) i zostanie nam zjedzenie obiadu w sytucji 1:1? Matko bosko ?
Cancri, nie psuj mi funu, chcę się dowiedzieć od osoby zabraniającej, co też przewidziała. Bo oczywiście, obie wiemy, że takie zabranianie nic nie da, ale zakładam, że może autorka ma jakieś niestandardowe pomysły, typu śledzenie, lokalizator w telefonie, aplikacja śledząca, nie wiem, domowa wersja Pegazusa... Oraz jakież to konsekwencje przewidziała za zachowania zakazane...
Zakazanie to złe słowo. Jeśli druga połówka nie współpracuje i nie chce pracować nad wspólnymi kompromisami, to wiadomo, że nic się nie ugra. Ale jak ja wybrałam sobie kogoś z kim chce spędzić resztę życia, to ta osoba jest dla mnie najważniejsza. I nigdy jakąś głupią kawa z dowolnym kolegą nie byłaby dla mnie ważniejsza niż dyskomfort partnera (nawet nieuzasadniony). I taki związek tworzymy. Oboje idziemy na kompromisy, żeby każdy był zadowolony.
A co do tego co bym zrobiła: powiedziałabym, że źle się z tym czuję, że chodzi na kawy z sam na sam z koleżanką. Że lepiej bym się czuła gdyby spędzał przerwy w większym gronie. Że wiem, że mogę mu zaufać, ale wewnętrznie z jakiś powodów czuję się nie pewnie. I że to dla mnie bardzo ważne i proszę o zrozumienie. Skupiłabym się na rozmowie o moich odczuciach, nie oskarżając go o nic ani nie naciskając (bo to ma chyba u każdego odwrotny skutek - zaczynamy się bronić). Tak samo jak np. ja uwielbiam latem jeść kolację w restauracji na świeżym powietrzu. Ale często musimy iść na kompromis - że siadamy na zewnątrz, ale jak tylko narzeczony poczuje zapach papierosów, to mamy umówione, że się przesiądziemy do środka albo w ogóle wyjdziemy z restauracji jeżeli jeszcze nic nie zamówiliśmy. Partner nienawidzi papierosów i bardzo go denerwują, ja wolałabym zostać i normalnie zjeść. Czy to znaczy, że mam go namawiać, żebyśmy zostali wiedząc, że się źle czuje czując zapach papierosów? I powiedzieć, żeby przeczekał, bo w danym kraju można publicznie palić wszędzie nawet w pokoju hotelowym i to jest normalne, a jego kosmiczna niechęć jest przesadzona i nieuzasadniona? No nie. To on jest dla mnie najważniejszy, nawet jeśli czasami głupio mi przesiadać się np. 2 razy podczas kolacji. Ale mam świadomość jak bardzo mu to przeszkadza i reszta mnie nie obchodzi - ani zdanie innych ani mój lekki dyskomfort.
23 czerwca 2023, 11:29
Myślę, że ja bym po prostu poczekała, jeżeli ich znajomość wyjdzie poza ramy koleżeńskiej relacji to będziesz wiedziała, że od początku taki był zamiar. Nie trzymaj nikogo na siłę, jeśli wasz związek ma się rozwalić to wierz mi, rozwali. To dobry sprawdzian, jakimi intencjami kieruje się Twój facet. Jak pójdzie na bok, przynajmniej będziesz wiedziała, że nie jest ani lojalny ani wart Ciebie 🙂
Nie daj sobie wmówić, że jesteś chorobliwie zazdrosna. Masz prawo czuć dyskomfort. Masz prawo do swoich uczuć. Taki zarzut nie jest ok. Ma wydźwięk manipulacji. Wiem co piszę. Zastanów się proszę nad tym 🙂
23 czerwca 2023, 11:33
Moje pytanie brzmiało, czy zaakceptowałybyście taką sytuację, nie napisałam nigdy ani słowa o zabranianiu. Uważam, że jeśli dwie osoby mają inne podejście do życia i inne priorytety, to nie powinny być razem. Chciałam tylko zobaczyć, co myślą inne kobiety w analogicznej sytuacji. Według mnie rozwiązaniem sytuacji nie jest system kar i nagród, bo to jest związek dorosłych ludzi. Odpowiedzią na brak porozumienia jest niestety rozstanie.
23 czerwca 2023, 11:40
Moje pytanie brzmiało, czy zaakceptowałybyście taką sytuację, nie napisałam nigdy ani słowa o zabranianiu. Uważam, że jeśli dwie osoby mają inne podejście do życia i inne priorytety, to nie powinny być razem. Chciałam tylko zobaczyć, co myślą inne kobiety w analogicznej sytuacji. Według mnie rozwiązaniem sytuacji nie jest system kar i nagród, bo to jest związek dorosłych ludzi. Odpowiedzią na brak porozumienia jest niestety rozstanie.
Nie wiem czy byłabym w stanie zaakceptować, że partner przekłada nic nie znaczącą rzecz nad mój wyraźny dyskomfort i jeszcze wmawia mi, że nie mam prawa tak się czuć i przesadzam. Niezależnie czy dotyczyłoby to obiadu z koleżanką czy np. skoku na główkę do wody czy innej pierdoły, która nic do naszego życia nie wnosi.
23 czerwca 2023, 12:13
A to już nie można być zazdrosnym?
Ja szczerze mówiąc jestem bardzo zazdrosna. Mój narzeczony ma w pracy koleżanki i kolegów, wychodzą razem na obiad, spotkania integracyjne pracowe, czasami na spotkania po pracy. Ale zawsze w większym, mieszanym gronie. Gdyby wychodził 1-1 to byłabym niezadowolona. Ale wiem, że tego nie zrobi, bo zna moje zdanie na ten temat, zresztą on sam nie jest jakoś specjalnie towarzyski i woli spotykać się w grupie, bo wtedy nie musi za dużo mówić, tylko sobie słucha i czasami coś wtrąci. Nie sądzę też, żeby poznanie takiej koleżanki coś zmieniło w Twoim przypadku.
Sama mam taką pracę, że pracuje głównie z facetami. Czasami wychodziliśmy na wyjścia integracyjne. Ale nigdy 1-1, nie chciałabym czegoś takiego, bo nie widzę potrzeby. Koledzy z pracy to tylko luźni znajomi i nie chciałabym aż tak zacieśniać kontaktów.
Uważam zresztą sytuację Twojego faceta za dziwną. On tak szuka przyjaciół czy po prostu ludzi, żeby spędzić czas i nie sterczeć samemu? Jak, żeby nie sterczeć samemu, to może zagadać do kogokolwiek. Nie koniecznie do tej jednej jedynej koleżanki, z którą ma TAKI super wspólny język. Uważam, że to podejrzane. I nazwijcie mnie chorobliwie zazdrosną, ale ja bym na to nie pozwoliła.
I co byś zrobiła? Bo to mnie interesuje - zabroniła dorosłemu samodzielnemu mężczyźnie picia kawy z kobietą? Pod groźbą czego? Jak byś to sprawdzała?
Zabroniłabyś facetowi chodzić w miejsca, gdzie potencjalnie może kogoś spotkać? Typu praca? Autobus/metro/przychodnia lekarska/ulica?
Fascynuje mnie takie "ja bym się nie zgodziła", bo chciałabym wiedzieć, jak taką niezgodę autorka zamierza wyegzekwować?
Tak, ze sie nagada, a on jak bedzie chcial pojsc zjesc lunch z kims z pracy, zeby zejsc w towarzystwie, to i tak pojdzie. Nie ogarniam czegos takiego, w zyciu by mi do glowy nie przyszlo pytac mojego faceta o zdanie, czy moge isc zjesc obiad w towarzystwie kogos z pracy. Mam kazdorazowo dzwonic i pytac o pozwolenie, kiedy ludzie z grupy sie wysypia (bo wyjazd firmowy, bo call, bo chorzy) i zostanie nam zjedzenie obiadu w sytucji 1:1? Matko bosko ?
Cancri, nie psuj mi funu, chcę się dowiedzieć od osoby zabraniającej, co też przewidziała. Bo oczywiście, obie wiemy, że takie zabranianie nic nie da, ale zakładam, że może autorka ma jakieś niestandardowe pomysły, typu śledzenie, lokalizator w telefonie, aplikacja śledząca, nie wiem, domowa wersja Pegazusa... Oraz jakież to konsekwencje przewidziała za zachowania zakazane...
Zakazanie to złe słowo. Jeśli druga połówka nie współpracuje i nie chce pracować nad wspólnymi kompromisami, to wiadomo, że nic się nie ugra. Ale jak ja wybrałam sobie kogoś z kim chce spędzić resztę życia, to ta osoba jest dla mnie najważniejsza. I nigdy jakąś głupią kawa z dowolnym kolegą nie byłaby dla mnie ważniejsza niż dyskomfort partnera (nawet nieuzasadniony). I taki związek tworzymy. Oboje idziemy na kompromisy, żeby każdy był zadowolony.
A co do tego co bym zrobiła: powiedziałabym, że źle się z tym czuję, że chodzi na kawy z sam na sam z koleżanką. Że lepiej bym się czuła gdyby spędzał przerwy w większym gronie. Że wiem, że mogę mu zaufać, ale wewnętrznie z jakiś powodów czuję się nie pewnie. I że to dla mnie bardzo ważne i proszę o zrozumienie. Skupiłabym się na rozmowie o moich odczuciach, nie oskarżając go o nic ani nie naciskając (bo to ma chyba u każdego odwrotny skutek - zaczynamy się bronić). Tak samo jak np. ja uwielbiam latem jeść kolację w restauracji na świeżym powietrzu. Ale często musimy iść na kompromis - że siadamy na zewnątrz, ale jak tylko narzeczony poczuje zapach papierosów, to mamy umówione, że się przesiądziemy do środka albo w ogóle wyjdziemy z restauracji jeżeli jeszcze nic nie zamówiliśmy. Partner nienawidzi papierosów i bardzo go denerwują, ja wolałabym zostać i normalnie zjeść. Czy to znaczy, że mam go namawiać, żebyśmy zostali wiedząc, że się źle czuje czując zapach papierosów? I powiedzieć, żeby przeczekał, bo w danym kraju można publicznie palić wszędzie nawet w pokoju hotelowym i to jest normalne, a jego kosmiczna niechęć jest przesadzona i nieuzasadniona? No nie. To on jest dla mnie najważniejszy, nawet jeśli czasami głupio mi przesiadać się np. 2 razy podczas kolacji. Ale mam świadomość jak bardzo mu to przeszkadza i reszta mnie nie obchodzi - ani zdanie innych ani mój lekki dyskomfort.
Przepraszam ale jak dla mnie to takie niepewności leczy się u specjalisty a nie wpływa na życie partnera. Ładnymi słowy napisanie kompromis nie jest wcale kompromisem bo to ty narzucasz partnerowi to czego ty chcesz. A co z partnerem? Jego potrzebami i uczuciami w takiej sytuacji? Może on będzie się czyl niekomfortowo z twoimi potrzebami? Uważam że uczucie niepewności z czegoś się bierze a takie sprawy załatwia się że specjalista a nie ogranicza partnera pod swoje dyktando
A wracając do pytania to człowiek jest człowiekiem niezależnie od płci ;) Mam mnóstwo znajomych/kolegów/kolegów z pracy/itd i nie raz byłam z nimi na kawie/lunchu/drinku/delegacji/spałam w hotelu/itd 1:1 i nigdy ale to nigdy do niczego nie doszło i nie miałabym problemu również w drugą stronę 🤷♀️ jak człowiek chce to zdradzi i pod jednym dachem ale ja czuję się w relacjach pewnie, jeśli zrobi partner coś nie OK to poniesie konsekwencje własnych czynów czyt np rozstanie ale nigdy nie wpadłabym na pomysł żeby partnerowi jak kolwiek narzucać czy może
się niezobowiązująco spotkać np na kawę xD ale cóż, ja wychodzę z założenia że partner jest partnerem a nie niewolnikiem
Edytowany przez Anneli 23 czerwca 2023, 12:16