Temat: Domyśl się! Też Was to wkurza?

Od zawsze słyszę ten sam tekst: domyśl się!

Jak byłam dzieckiem to matka w kółko to powtarzała, bo powinnam się domyśleć, żeby np. pomóc jej w gotowaniu czy czymkolwiek innym. 
W poprzedniej pracy to samo. Szef brał mnie „na dywanik” i miał pretensje, że nie domyśliłam się by pomóc koleżanką w pracy. Choć pracowałyśmy na innych stanowiskach i one mi nigdy pomocy nie oferowały.

Oczywiście wszystkie te pretensje miały miejsce już po fakcie. Przez to często miałam przypiętą łatkę osoby egoistycznej, która nie lubi innym pomagać. 
Ja uważam, że jeśli ktoś potrzebuje pomocy to powinien o nią poprosić. Sama zawsze tak robię.
Czy ludziom tak trudno zakomunikować, że potrzebują pomocy?  Czy na prawdę trzeba się domyślać co inni czują i jakie mają potrzeby? 
Jesteś team „komunikacja to podstawa” czy”domyśl się”? 

Green, ale u mnie właśnie też tak jest, dlatego ja zakładam, ze po prostu można. Jednak przez pokolenia narzucał się dyskurs, że jedne osoby bardziej potrzebują pomocy niż inne, i sa to na przykład te zmeczone po pracy matki, podczas kiedy juz nikt inny na swiecie nie ma prawa być zmeczony, ma za to obowiązek sie domyslać. Więc gdzie tu jest miejsce na "myślenie o innych". Innych niz te matki rzecz jasna. To jest tylko jeden z przykładów, bo dziedzin gdzie nalezy sie domyślać jest wiecej. Tylko znów, sa one bardzo jednostronne, bo osoba oczekująca nie domyśla sie niczego w stosunku obiektu swoich oczekiwań, robi zaś zazwyczaj to, czego by sama oczekiwała bez uwzględniania, że ktoś może oczekiwać czegoś zupełnie innego. I tyle z tego całego domyślania. 

Też uważam, że jeśli ktoś potrzebuje pomocy to może sam się odezwać i o nią poprosić (jeśli nikt się nie domyślił ;)).

U nas w pracy była jedna rzecz sprzętowa, która wkurzała. Moja przełożona tylko narzekała latami, że szef to taki i taki, bo widzi, że to już stare itd. i nie wymieni. Ja przyszłam do pracy i po 2 tyg. poszlam do szefa i powiedziałam "Szefie, trzeba to i to wymienić, bo to się nie nadaje i utrudnia pracę". Efekt? Mamy nowe sprzęty i każdy jest mi wdzięczny. Tyle w temacie domyślania się. Przełożona natomiast czasem przy szefie potrafiła powiedzieć "boże, znowu nie działa" licząc, że on się domyśli. 

Patrzac na temat ze strony zwiazkow- to tekst "domysl się"mojej mamy do ojca lecial regularnie... (Do mnie też, tyle że ja byłam typem pomocnym i biegałam i się dopytywałam w czym można pomóc .. łatwo się domyśleć że robiłam za mojego brata, i nie byłam doceniana za to. Raczej były pretensje że coś jest nie tak- a nawet ziemniaki mogą być nie tak- pamiętam aferę jak czekały obrane i wstawione na moją mamę wracająca do domu-tyle że w zimnej wodzie je wstawiłam a moja mama uznała że powinnam się domyślić że w ciepłej się szybciej zagotuja:) 

I tak myślę że nikt nie ma obowiązku się domyślać... Może mieć dobrą wolę ale wtedy nie ma się co czepiać jak domyśla się źle... 

I widzę to dalej u moich kolezanek- zamiast jasno powiedzieć facetowi jakie się ma oczekiwania to czekają aż się domyśli... On się nie domyśla, ona się wścieka w milczeniu i w końcu wybucha pretensjami o wszystko .. a on się dziwi że ma w domu histeryczkę...

W pracy w ogóle nie widzę problemu, przełożony decyduje o podziale obowiązków i jak widzi że ktoś jest przeciążony a ktoś się wyrabia to powinnien to skorygować.. w końcu za to manager ma pensje managera.... 

Pasek wagi

W pracy pomagać komuś, kto pracuje na innym stanowisku i z innym zakresem obowiązków? Za ile? 

.nonszalancja. napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Ty byś pomogła, chwalebne, gdyby na tym skończyć. Natomiast jest tego ciąg dalszy, bo relatywnie oczekujesz, że potem ktoś pomoże Tobie. To jeszcze też można uznać za ok, ale to nie koniec. Bo pomagasz wtedy kiedy TY uważasz i oczekujesz wtedy, kiedy TY czegoś chcesz. I w takiej postawie nie ma ni grama z tego altruizmu, nic nie pomoże powoływanie sie na zasady, jest jedynie symetria, którą TY chcesz ustalać. Postaram się wytknąć Ci przy najbliższej okazji brak akceptacji dla symetrii, którą ktoś chce narzucić Tobie, bo takich przypadków było tu już bardzo wiele i całkowicie zmieniałaś narrację. 

zresztą... ciągle ktoś Ci to wytyka, wiec w sumie nie muszę.

nigdzie nie napisałam, że oczekuje że mi się ktoś odwdzięczy, tylko że inni też potrafią pomoc od siebie i wtedy fajnie się razem współpracuje i już pisałam słowem klucz jest od siebie , a nie dlatego że ktoś tego oczekuje 

Noma, praca w zespole polega na tym, że każdy ma swoje zadanie do wykonania i jeśli sobie nie radzi to ma obowiązek zgłosić przełożonemu bo jeśli zawali swoją działkę to położy cały projekt. Jako szef nie wyobrażam sobie, że moi pracownicy łażą i sprawdzają (a właściwie czytają w myślach) jak idzie robota innych osób. Taka sytuacja to ewidentny błąd w zarządzaniu zespołem. W pracy ma być efektywnie i sprawnie, a nie miło. 

Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

GreenApple2022 napisał(a):

Cyrica napisał(a):

i tu się z Tobą zupełnie nie zgadzam, bo to że jedna osoba uważa, iż na obiad potrzeba obrać ziemniaki, to jest JEJ pomysł na obiad, a nie ogólna zasada społeczna, że na obiad maja być ziemniaki. Kto inny może uznać, że równie dobrze jest sobie podejść do lodówki, wyciągnąc kawałek kiełbasy i pomidora, ukroić pajdę chleba i to po prostu zjeść, bez czyichś cholernych gotowanych ziemniaków. I zwracaniem uwagi na innych może być tak samo to, że sie nie zmusza innych milcząco do akceptacji rodzacych się w naszej głowie pomysłow. I po to mamy mowę a nie telepatię jako sposób komunikacji.

A ja to widzę inaczej. Cieszę się, że gdy mama była zalatana, po pracy szybko obiad dla dzieci, a potem zakupy, wspólny spacer i zabawa, kąpiel i spanie... to ja potrafiłam jako młoda nastolatka od siebie pomóc i sama się domyślić, że miło byłoby pomóc mamie w drobnostkach jak obranie ziemniaków czy zrobienie zakupów razem. Za to mój kuzyn nie drgnąłby palcem, nawet gdyby jego matka miała mdleć ze zmęczenia, a on jednak oczekuje obiadku i wspólnie spędzonego czasu :D Jeśli Daga jest jak ten mój kuzyn, to rozumiem i myślę jak Noma - czasami dobrze jest pomyśleć o innych i się domyśleć. Nie chodzi o wyręczanie innych i robienie czegoś co oni sobie wymyślili, a o życie wśród ludzi w dobrych zdrowych relacjach i pomaganie sobie.

to wszystko zależy od ujęcia tematu. Zazwyczaj jest jednak jednostronny - matka jest zmęczona po pracy (sama jestem matką nastolatka zmeczoną po pracy, to coś wiem na ten temat). Tylko o ile kazdy ma świadomość że etat matki zmeczonej po pracy to 40 godzin zazwyczaj, to ja sie spytam kto liczy etat dziecka w szkole. Ja liczę. To było od 32 minimum godzin w podstawówce, to 41 teraz, w trzeciej klasie szkoły średniej. W szkole, bo już prac domowych nie liczę. Więc dobrze jest pomysleć o innych bedąc nie tylko dzieckiem, ale i tą zmeczoną po pracy matką i nie oczekiwać domyślania się że to akurat nam, zmęczonym matkom jak nikomu innemu na świecie należy sie pomoc. Można po prostu trochę bardziej dażyć do tego, by tej pomocy nie trzeba było oczekiwać, bo może sie okazać, że tego obiadku wcale nikt tak bardzo nie chce. Tu akurat jest bardzo dobry motyw uwypuklajacy zadagnienie - przygotowywanie świąt i memiczne juz awantury o to kto sie ile narobił i po co to wszystko ;)

jeszcze raz zatem podkreślę, chodzi o to, wg czyich standardów mamy żyć, by sprostać milczacym oczekiwaniom. 

no wybacz porownujesz pełnego sił młodego nastolatka który idzie do szkoły na godzinę  8 i ma zajęcia po 45 min  na których głównie siedzi i slucha do nie wiem 40-50 letniej kobiety która od godziny 6 powiedzmy zasuwa na produkcji

no biedny nastolatek niech nie pomaga matce przy obowiązkach domowych, potem wyjdzie z domu i znowu żona będzie się z nim użerac , bo palcem nie kiwnie jak mu się nie pokaze jak krowie na rowie, o ile w ogóle coś zrobi , no bo przecież on taki zmęczony 

jakos ten biedny zmęczony nastolatek z reguły nie ma problemu żeby z kolegami robić kilometry na rowerze, albo ganiac za piłką na boisku , na to siła jest , no chyba że to już całkowicie pokolenie telefon i komputer 

I chciałabym zobaczyć ten straszny plan lekcji , bo jakoś nie wierzę , pewnie dziennie przez bite 8h rozwiązuje mega skomplikowane  zadania z matematyki  i myśli nad jakąś nowym prawem fizyki 

blagam cię część zajęć to jakaś religia, jakiś tam wos, informatyka , jakieś godziny wychowawcze i co chwilę wolne, a to wakacje, a to ferie, a to prawie 2 tyg przerwa bożonarodzeniowa, przedłużona majówka, tak jak i przedłużona Wielkanoc, wycieczki, wyjścia  itd. 

.Daga. napisał(a):

Od zawsze słyszę ten sam tekst: domyśl się!

Jak byłam dzieckiem to matka w kółko to powtarzała, bo powinnam się domyśleć, żeby np. pomóc jej w gotowaniu czy czymkolwiek innym. W poprzedniej pracy to samo. Szef brał mnie ?na dywanik? i miał pretensje, że nie domyśliłam się by pomóc koleżanką w pracy. Choć pracowałyśmy na innych stanowiskach i one mi nigdy pomocy nie oferowały.

Oczywiście wszystkie te pretensje miały miejsce już po fakcie. Przez to często miałam przypiętą łatkę osoby egoistycznej, która nie lubi innym pomagać. Ja uważam, że jeśli ktoś potrzebuje pomocy to powinien o nią poprosić. Sama zawsze tak robię. Czy ludziom tak trudno zakomunikować, że potrzebują pomocy?  Czy na prawdę trzeba się domyślać co inni czują i jakie mają potrzeby? Jesteś team ?komunikacja to podstawa? czy?domyśl się?? 

komunikacja to podstawa


a juz gdy ktoś robi podchody zamiast powiedzieć wprost, że potrzebuje pomocy, to za diaska 'domysl sie' u mnie nie zadziała 

Noma co Ty pieprzysz? Co ja niby porównuję? To Ty porównujesz, czyli ZNÓW, jak zawsze zresztą ustalasz zasady wg swojego widzimisię, a tak sie powołujesz na to żeby sie domyślać za innych. Długo nie trzeba było czekać, byś zmieniła narrację. Nie uwierzę, że jesteś skłonna pomagać komukolwiek w czymkolwiek, jesli od razu, tak krytycznie i z taka agresją patrzysz tylko i wyłącznie na swój udręczonej matki-polki-pracującej los. Nie wierzę, że tkniesz palcem w pracy cokolwiek spoza swojego zakresy obowiązków, jeśli mialayby dotyczyć osoby o połowę młodszej od Ciebie, bo sobie od razu wyobrazisz jak lekkie ma w stosunku do Ciebie życie. Domyślasz sie co najwyżej, jak to inni sa zdrowi, młodzi, wyspani, wypoczeci, bez problemów. I już myślisz o kolejnych udręczonych kobietach w małżeństwie, skoro mojemu siedemnastolatkowi wpychasz żonę, nie po raz pierwszy zresztą, bo i jak miał 12 zrobiłaś to samo, a ja przeżyłam taki szok, że w ogóle można o dziecku tak pieprzyć, że pamietam to do dziś. Wspaniały pokaz empatii, domyślności i dobrej woli, standing ovation 1, 2, 3... 

Cyrica napisał(a):

Noma co Ty pieprzysz? Co ja niby porównuję? To Ty porównujesz, czyli ZNÓW, jak zawsze zresztą ustalasz zasady wg swojego widzimisię, a tak sie powołujesz na to żeby sie domyślać za innych. Długo nie trzeba było czekać, byś zmieniła narrację. Nie uwierzę, że jesteś skłonna pomagać komukolwiek w czymkolwiek, jesli od razu, tak krytycznie i z taka agresją patrzysz tylko i wyłącznie na swój udręczonej matki-polki-pracującej los. Nie wierzę, że tkniesz palcem w pracy cokolwiek spoza swojego zakresy obowiązków, jeśli mialayby dotyczyć osoby o połowę młodszej od Ciebie, bo sobie od razu wyobrazisz jak lekkie ma w stosunku do Ciebie życie. Domyślasz sie co najwyżej, jak to inni sa zdrowi, młodzi, wyspani, wypoczeci, bez problemów. I już myślisz o kolejnych udręczonych kobietach w małżeństwie, skoro mojemu siedemnastolatkowi wpychasz żonę, nie po raz pierwszy zresztą, bo i jak miał 12 zrobiłaś to samo, a ja przeżyłam taki szok, że w ogóle można o dziecku tak pieprzyć, że pamietam to do dziś. Wspaniały pokaz empatii, domyślności i dobrej woli, standing ovation 1, 2, 3... 

Leniom nie pomagam i udającym zmęczonych też nie, także tu masz rację, ale  jeżeli widzę że ktoś jest sumiennym pracownikiem i daje z siebie wszystko to bardzo chętnie takim osoby wspieram i bardzo je cenie,  wiek nie gra roli, i nie uważam że obowiązek szkolny zwalnia z obowiązków domowych, zresztą to rodzic powinien przygotować dziecko do dorosłego życia , nauczyć wykonywania prac domowych również z własnej inicjatywy  wtedy kiedy jest taka potrzeba,  nie tylko kiedy ktoś pokaże palcem,  i wpoić pewne nawyki , żeby dziecko umiało żyć w społeczeństwie i żeby sobie poradzilio , a nie jadło zupki z torebki i mieszkało w syfie, co gorsza jeszcze swoim nieróbstwem uprzykrzalo życie innym domownikom (no tak zapomniałam twój syn nie będzie miał żony, to nawet lepiej)

obowiązek pomocy rodzicom we wspólnym gospodarstwie domowym wynika także z przepisow, a dziecko które nie pomaga rodzicom może zostać uznane za zdemoralizowane 


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.