Temat: Kolejny zgon ciężarnej kobiety

Forumowiczki, co o tym myślicie? Czy to rzeczywiście nagonka na lekarzy? Czy w 21 wieku mimo nowoczesnej aparatury medycznej kobiety powinny nadal umierać na sepsę? Może jest tu ktoś ze środowiska medycznego na forum?

Zależy mi na chłodnej opinii, czy istniej faktyczna korelacja między zmianą ustawy o planowaniu rodziny a ilością zgonów ciężarnych?

Czy to nie jest tak, że dopiero teraz jest to nagłaśniane a takie zaniedbania zdarzały się częściej? Jakie jest wasze zdanie?

Dla mnie cała sytuacja jest kuriozalna. Niektórzy twierdzą, że lekarze faktycznie tak długo czekali z decyzją o zakończeniu ciąży ze strachu przed nowym prawem odnośnie nielegalnej aborcji. Mnie to trochę nie przekonuje bo w pewnym momencie stwierdzono śmierć płodu, więc o żadnej aborcji nie było mowy, bo dziecko już nie żyło. Ale to takie samo chore jak to, że każe się kobietom rodzić martwe dziecko zamiast zrobić cesarkę przykładowo. Jeśli kobieta ma w sobie martwy płód, to czy to samo z siebie w znaczący sposób nie zwiększa prawdopodobieństwa zakażenia? Nie wiem na co czekać. Ale podejrzewam, że to teraz tylko takie gadanie w celach wybielania się, bo jeśli faktycznie nikt jej stanu nie monitorował, to błądzili po omacku. Nie jestem biegłym i mam informacje tylko z mediów, które jak wiadomo lubią sobie przeinaczać fakty w celach większego zainteresowania tematem, ale jeśli się to potwierdzi, to moim zdaniem ewidentny błąd w sztuce i ktoś powinien za to beknąć. Kobiecie to życia nie zwróci, ale nie może być tak, że nikt nie poniesie kary, szczególnie, że jeśli nikt się nie interesował nią mimo złego stanu, więc nie może być mowy o wypadku. Straszne rzeczy się dzieją w niektórych przypadkach.

Ja się cieszę, że trafiłam dobrze, choć też miałam drugą ciążę przenoszoną 8 dni a żaden szpital nie chciał mnie przyjąć na oddział położniczy czy tam patologii ciąży, bo nie mieli miejsc (jakbym rodziła to muszą przyjąć choćbym na korytarzu miała leżeć, ale że nie rodziłam to olali temat). A niby się tak trąbi o tym że w 7 dobie po terminie powinni przyjąć na oddział. Jedyne co to kazali przyjeżdżać codziennie na KTG. Dopiero jedna ogarnięta położna wzięła mnie na bok i powiedziała na osobności, że ja już MUSZĘ leżeć na oddziale i być monitorowana kilka razy dziennie a nie jedno KTG na dobę, sama z siebie obdzwoniła szpitale i podała mi 2 miejsca gdzie mogę się udać, bo mają jeszcze wolne łóżka. Pojechałam, przyjęli mnie i mieli wywoływać poród na drugi dzień rano. Obudziłam się o 6.00 rano ze skurczami co 2 minuty a 40 minut później córka była już na świecie. Słyszałam jak położna mówiła lekarzowi, że poszły zielone wody płodowe. Jakby nie ta ogarnięta babka, to bym nie zdążyła w życiu przyjechać do szpitala i albo bym urodziła w domu albo w aucie a ze względu na zielone wody, to nie wiem co by się mogło stać. Wszystko skończyło się dobrze, ale głównie dzięki przypadkowi, bo w odpowiednim czasie ktoś zareagował, choć po tajniacku tak, żeby nikt z personelu nie widział. Smutne to, na prawdę.

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Dla mnie cała sytuacja jest kuriozalna. Niektórzy twierdzą, że lekarze faktycznie tak długo czekali z decyzją o zakończeniu ciąży ze strachu przed nowym prawem odnośnie nielegalnej aborcji. Mnie to trochę nie przekonuje bo w pewnym momencie stwierdzono śmierć płodu, więc o żadnej aborcji nie było mowy, bo dziecko już nie żyło. Ale to takie samo chore jak to, że każe się kobietom rodzić martwe dziecko zamiast zrobić cesarkę przykładowo. Jeśli kobieta ma w sobie martwy płód, to czy to samo z siebie w znaczący sposób nie zwiększa prawdopodobieństwa zakażenia? Nie wiem na co czekać. Ale podejrzewam, że to teraz tylko takie gadanie w celach wybielania się, bo jeśli faktycznie nikt jej stanu nie monitorował, to błądzili po omacku. Nie jestem biegłym i mam informacje tylko z mediów, które jak wiadomo lubią sobie przeinaczać fakty w celach większego zainteresowania tematem, ale jeśli się to potwierdzi, to moim zdaniem ewidentny błąd w sztuce i ktoś powinien za to beknąć. Kobiecie to życia nie zwróci, ale nie może być tak, że nikt nie poniesie kary, szczególnie, że jeśli nikt się nie interesował nią mimo złego stanu, więc nie może być mowy o wypadku. Straszne rzeczy się dzieją w niektórych przypadkach.

Ja się cieszę, że trafiłam dobrze, choć też miałam drugą ciążę przenoszoną 8 dni a żaden szpital nie chciał mnie przyjąć na oddział położniczy czy tam patologii ciąży, bo nie mieli miejsc (jakbym rodziła to muszą przyjąć choćbym na korytarzu miała leżeć, ale że nie rodziłam to olali temat). A niby się tak trąbi o tym że w 7 dobie po terminie powinni przyjąć na oddział. Jedyne co to kazali przyjeżdżać codziennie na KTG. Dopiero jedna ogarnięta położna wzięła mnie na bok i powiedziała na osobności, że ja już MUSZĘ leżeć na oddziale i być monitorowana kilka razy dziennie a nie jedno KTG na dobę, sama z siebie obdzwoniła szpitale i podała mi 2 miejsca gdzie mogę się udać, bo mają jeszcze wolne łóżka. Pojechałam, przyjęli mnie i mieli wywoływać poród na drugi dzień rano. Obudziłam się o 6.00 rano ze skurczami co 2 minuty a 40 minut później córka była już na świecie. Słyszałam jak położna mówiła lekarzowi, że poszły zielone wody płodowe. Jakby nie ta ogarnięta babka, to bym nie zdążyła w życiu przyjechać do szpitala i albo bym urodziła w domu albo w aucie a ze względu na zielone wody, to nie wiem co by się mogło stać. Wszystko skończyło się dobrze, ale głównie dzięki przypadkowi, bo w odpowiednim czasie ktoś zareagował, choć po tajniacku tak, żeby nikt z personelu nie widział. Smutne to, na prawdę.

Też kiedyś tak myślałam. Ale jeśli nie ma mocnych wskazań to dla kobiety lepiej jak urodzi martwy płód naturalnie - ale oczywiście powinno to być wywołane a nie czekane kiedy się samo zacznie. A lepiej też dlatego, że po CC kobieta kolejny raz może bezpiecznie rodzić dopiero po +/- 2 latach.

Pasek wagi

agazur57 napisał(a):

Ciekawe co wykaże postepowanie. Generalnie w szpitalach różnie bywa. Ostatnio czytałam artykuł o dziewczynie w ciąży na porodówce- dziecku tętno zaczęło spadać, a szpital mimo to nadal się ograniczał do obserwacji- trwało to kilka dni, w końcu urodziła martwe dziecko. Pamiętam z porodówki, gdy u dziecka jednej z dziewczyn tętno zaczęło spadać, to tak wszyscy lecieli na sale porodową tak, że mało drzwi nie wyrwali z futryn, żeby jak najszybciej poród zakończyć. Najgorsze sa małe powiatowe szpitale, gdzie ordynator boi się decyzji podjąc.

u mnie tak było, ale pamiętam że wtedy był szal na ograniczanie cesarek i trochę się bali o to czy powód takiej operacji był wystarczający , chyba musieli potem gdzieś się z tego wytłumaczyć 

u mnie w prawdzie zastosowano jakieś leki które sprawiły , że tętno wróciło, ale stwierdzili że nie będą ryzykować, bo przy następnej takiej akcji może być za późno , natomiast głównie chodziło o życie dziecka , nie odebrałam tego jako troskę o życie matki 

Trzeba uciekać ze szpitali ze świętymi w nazwie. Tam liczy się tylko cierpienie pacjentów, które niby ma odkupić grzechy klechów, polityków i ich siostrzenic.

staram_sie napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Dla mnie cała sytuacja jest kuriozalna. Niektórzy twierdzą, że lekarze faktycznie tak długo czekali z decyzją o zakończeniu ciąży ze strachu przed nowym prawem odnośnie nielegalnej aborcji. Mnie to trochę nie przekonuje bo w pewnym momencie stwierdzono śmierć płodu, więc o żadnej aborcji nie było mowy, bo dziecko już nie żyło. Ale to takie samo chore jak to, że każe się kobietom rodzić martwe dziecko zamiast zrobić cesarkę przykładowo. Jeśli kobieta ma w sobie martwy płód, to czy to samo z siebie w znaczący sposób nie zwiększa prawdopodobieństwa zakażenia? Nie wiem na co czekać. Ale podejrzewam, że to teraz tylko takie gadanie w celach wybielania się, bo jeśli faktycznie nikt jej stanu nie monitorował, to błądzili po omacku. Nie jestem biegłym i mam informacje tylko z mediów, które jak wiadomo lubią sobie przeinaczać fakty w celach większego zainteresowania tematem, ale jeśli się to potwierdzi, to moim zdaniem ewidentny błąd w sztuce i ktoś powinien za to beknąć. Kobiecie to życia nie zwróci, ale nie może być tak, że nikt nie poniesie kary, szczególnie, że jeśli nikt się nie interesował nią mimo złego stanu, więc nie może być mowy o wypadku. Straszne rzeczy się dzieją w niektórych przypadkach.

Ja się cieszę, że trafiłam dobrze, choć też miałam drugą ciążę przenoszoną 8 dni a żaden szpital nie chciał mnie przyjąć na oddział położniczy czy tam patologii ciąży, bo nie mieli miejsc (jakbym rodziła to muszą przyjąć choćbym na korytarzu miała leżeć, ale że nie rodziłam to olali temat). A niby się tak trąbi o tym że w 7 dobie po terminie powinni przyjąć na oddział. Jedyne co to kazali przyjeżdżać codziennie na KTG. Dopiero jedna ogarnięta położna wzięła mnie na bok i powiedziała na osobności, że ja już MUSZĘ leżeć na oddziale i być monitorowana kilka razy dziennie a nie jedno KTG na dobę, sama z siebie obdzwoniła szpitale i podała mi 2 miejsca gdzie mogę się udać, bo mają jeszcze wolne łóżka. Pojechałam, przyjęli mnie i mieli wywoływać poród na drugi dzień rano. Obudziłam się o 6.00 rano ze skurczami co 2 minuty a 40 minut później córka była już na świecie. Słyszałam jak położna mówiła lekarzowi, że poszły zielone wody płodowe. Jakby nie ta ogarnięta babka, to bym nie zdążyła w życiu przyjechać do szpitala i albo bym urodziła w domu albo w aucie a ze względu na zielone wody, to nie wiem co by się mogło stać. Wszystko skończyło się dobrze, ale głównie dzięki przypadkowi, bo w odpowiednim czasie ktoś zareagował, choć po tajniacku tak, żeby nikt z personelu nie widział. Smutne to, na prawdę.

Też kiedyś tak myślałam. Ale jeśli nie ma mocnych wskazań to dla kobiety lepiej jak urodzi martwy płód naturalnie - ale oczywiście powinno to być wywołane a nie czekane kiedy się samo zacznie. A lepiej też dlatego, że po CC kobieta kolejny raz może bezpiecznie rodzić dopiero po +/- 2 latach.

Aaaa ok, to nie wiedziałam. W takim razie jeśli tak jest to faktycznie wywoływać ten poród jak najszybciej skoro wiadomo że pół obumarł a nie czekać ch.. wie na co. Szczególnie, że wiadomo, że prędzej czy później rozwinie się infekcja. A już brak monitorowania w takim wypadku to dla mnie jakiś kosmos. Ja czytałam w jakimś artykule, że już było źle, to zamiast coś zrobić to ordynator dopiero dzwonił do jakichś wyżej od siebie pytając co robić, gdzie już czas grał rolę i każda minuta się liczyła. Rozumiem że chodziło o chronienie swojej dpy. No ale po to ten ordynator jest ordynatorem, że powinien takie decyzje podejmować i brać na klatę konsekwencję a nie liczyć na to, że ktoś inny podejmie decyzję i będzie kryty bo pan taki i taki kazał czekać lub kazał wywołać poród. Tylko czekać na co? Na cud zmartwychwstania czy na cud, że samo sie zacznie i nie trzeba będzie podejmować decyzji? Strasznie mi szkoda rodziny tej kobiety, bo miało być szczęście w postaci dziecka a jest pogrzeb matki i dziecka :(

Pasek wagi

Pakgpapa napisał(a):

Trzeba uciekać ze szpitali ze świętymi w nazwie. Tam liczy się tylko cierpienie pacjentów, które niby ma odkupić grzechy klechów, polityków i ich siostrzenic.

to jakiś absurd, żeby publiczny szpital za publiczne pieniądze szamaństwem się zajmował. A ta klauzula sumienia to jakieś kuriozum. Skoro ktoś decyduje się na konkretny zawód, to w obowiązku ma wykonywać wszystkie procedury dopuszczone prawem. Nie powinno mieć to miejsca.

agazur57 napisał(a):

Pakgpapa napisał(a):

Trzeba uciekać ze szpitali ze świętymi w nazwie. Tam liczy się tylko cierpienie pacjentów, które niby ma odkupić grzechy klechów, polityków i ich siostrzenic.

to jakiś absurd, żeby publiczny szpital za publiczne pieniądze szamaństwem się zajmował. A ta klauzula sumienia to jakieś kuriozum. Skoro ktoś decyduje się na konkretny zawód, to w obowiązku ma wykonywać wszystkie procedury dopuszczone prawem. Nie powinno mieć to miejsca.

Procedury? Aptekarska klauzula sumienia zabranie sprzedaży pigułek po....

Jeśli patrzeć pod tym kątem, to zmiana prawa wpłynęła na umocnienie się postaw czysto światopoglądowych kosztem świadczeń medycznych a nawet ratowania życia ludzkiego 🥶

Zaczne od tego, ze kazda taka sytuacja to tragedia i kazda powinna byc rozpatrywana pod katem, czy nie dalo sie jej zapobiec. Nie tylko po to, zeby wyciagnac konsekwencje w stosunku do personelu medycznego (jesli do zaniedban doszlo), ale przede wszystkim, zeby wyciagac wnioski i ulepszac procedury, zeby do takich sytuacji nie dochdzilo w przyszlosci.

Nieststy okres ciazy i porodu niesie ze soba ryzyko powiklan mogacych prowadzic do smierci:(

W Europie i Ameryce Północnej w 2020 roku na 100 tys. urodzeń przypadało 13 zgonów matek (łącznie 1400).


W Polsce były to 2 zgony matek na 100 tys. urodzeń (łącznie 7 zgonów).

Wniosek z tego taki, ze w Polsce nie jest tak zle, jak chca to przedstawiac media.

Natomiast powinnismy ze wszystkich sil starac sie oby do takich sytuacji dochodzilo jak najrzadziej.

Grubbbcia napisał(a):

Zaczne od tego, ze kazda taka sytuacja to tragedia i kazda powinna byc rozpatrywana pod katem, czy nie dalo sie jej zapobiec. Nie tylko po to, zeby wyciagnac konsekwencje w stosunku do personelu medycznego (jesli do zaniedban doszlo), ale przede wszystkim, zeby wyciagac wnioski i ulepszac procedury, zeby do takich sytuacji nie dochdzilo w przyszlosci.

Nieststy okres ciazy i porodu niesie ze soba ryzyko powiklan mogacych prowadzic do smierci:(

W Europie i Ameryce Północnej w 2020 roku na 100 tys. urodzeń przypadało 13 zgonów matek (łącznie 1400).

W Polsce były to 2 zgony matek na 100 tys. urodzeń (łącznie 7 zgonów).

Wniosek z tego taki, ze w Polsce nie jest tak zle, jak chca to przedstawiac media.

Natomiast powinnismy ze wszystkich sil starac sie oby do takich sytuacji dochodzilo jak najrzadziej.

za bardzo w to nie wierzę, że tak mało. Zawsze mogą wskazać, że była inna przyczyną.

Tez mi się nie chce wierzyc. Poza tym dla jednych to tylko 7 a dla innych aż 1. Patrząc na statystyki łatwo mówić że tylko albo aż dopóki nas tej jeden przypadek osobiście nie dotyka. A to jest ogromna tragedia dla całej rodziny. I oczywiście takie przypadki się zdarzają jako nieuniknione wypadki, ale wiele wskazuje że w tym przypadku można było tego uniknąć jeśli ktoś miałby jaja żeby odpowiednio zareagować gdy był jeszcze czas. Ona nie przyjechała tam w stanie agonalnym tylko nie miała odpowiedniej opieki i monitorowania co się dzieje.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.