Temat: Kolejny zgon ciężarnej kobiety

Forumowiczki, co o tym myślicie? Czy to rzeczywiście nagonka na lekarzy? Czy w 21 wieku mimo nowoczesnej aparatury medycznej kobiety powinny nadal umierać na sepsę? Może jest tu ktoś ze środowiska medycznego na forum?

Zależy mi na chłodnej opinii, czy istniej faktyczna korelacja między zmianą ustawy o planowaniu rodziny a ilością zgonów ciężarnych?

Czy to nie jest tak, że dopiero teraz jest to nagłaśniane a takie zaniedbania zdarzały się częściej? Jakie jest wasze zdanie?

wkleilam link artykulu na ten temat, ale nie dawal sie otworzyc wiec skasowalam. W artykule byla mowa o srednich danych statystycznych okolo 9 zgonow rocznie, w pandemii 26sciu i nie do konca okreslona bylo czy na to mial wplyw cowid czy inne skutki pandemii. Koszmarne jest ze niestety takie zgony sie zdazaly i nadal sie zdazaja. 

Nie wiem, nie znam odpowiedzi, nie widziałam badań. Sama jestem teraz w ciąży, ale nie przejmuję się akurat tymi artykułami, bo np w 2022 roku w Polsce w ciągu jednego dnia rodziło się średnio 836 dzieci, wszystkich szczęśliwych i pięknych historii pracy lekarzy media nie opiszą, bo zabraknie czasu antenowego, poza tym to by się nie klikało. 

Inną sprawą jest to jak te zmiany ustaw w ogóle wpłynęły na moją psychikę w ciąży - zaspojleruję, że skutki opłakane, ale to nie ten wątek

Pasek wagi

Ciekawe co wykaże postepowanie. Generalnie w szpitalach różnie bywa. Ostatnio czytałam artykuł o dziewczynie w ciąży na porodówce- dziecku tętno zaczęło spadać, a szpital mimo to nadal się ograniczał do obserwacji- trwało to kilka dni, w końcu urodziła martwe dziecko. Pamiętam z porodówki, gdy u dziecka jednej z dziewczyn tętno zaczęło spadać, to tak wszyscy lecieli na sale porodową tak, że mało drzwi nie wyrwali z futryn, żeby jak najszybciej poród zakończyć. Najgorsze sa małe powiatowe szpitale, gdzie ordynator boi się decyzji podjąc.

agazur57 napisał(a):

Ciekawe co wykaże postepowanie. Generalnie w szpitalach różnie bywa. Ostatnio czytałam artykuł o dziewczynie w ciąży na porodówce- dziecku tętno zaczęło spadać, a szpital mimo to nadal się ograniczał do obserwacji- trwało to kilka dni, w końcu urodziła martwe dziecko. Pamiętam z porodówki, gdy u dziecka jednej z dziewczyn tętno zaczęło spadać, to tak wszyscy lecieli na sale porodową tak, że mało drzwi nie wyrwali z futryn, żeby jak najszybciej poród zakończyć. Najgorsze sa małe powiatowe szpitale, gdzie ordynator boi się decyzji podjąc.

moja corka przezyla koszmar tez w duzym szpitalu warszawskim, wiec nie ma to raczej znaczenia gdzie tylko jacy ludzie pracuja lub akurat maja dyzur. Jak w kazdym zawodzie.  

Berchen napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Ciekawe co wykaże postepowanie. Generalnie w szpitalach różnie bywa. Ostatnio czytałam artykuł o dziewczynie w ciąży na porodówce- dziecku tętno zaczęło spadać, a szpital mimo to nadal się ograniczał do obserwacji- trwało to kilka dni, w końcu urodziła martwe dziecko. Pamiętam z porodówki, gdy u dziecka jednej z dziewczyn tętno zaczęło spadać, to tak wszyscy lecieli na sale porodową tak, że mało drzwi nie wyrwali z futryn, żeby jak najszybciej poród zakończyć. Najgorsze sa małe powiatowe szpitale, gdzie ordynator boi się decyzji podjąc.

moja corka przezyla koszmar tez w duzym szpitalu warszawskim, wiec nie ma to raczej znaczenia gdzie tylko jacy ludzie pracuja lub akurat maja dyzur. Jak w kazdym zawodzie.  

Tutaj z zeznań rodziny pacjentki wynika, że nikt nie monitorował jej stanu na bieżąco, kazano leżeć z nogami wysoko po odpłynięciu wód. Odpłynięcie wód chyba samo w sobie może prowadzić do sepsy. Pytanie czy rzeczywiści lekarze boją się/jest im na rękę czekać na wyraźny i bezpośredni stan zagrożenia życia czy takie lekceważące podejście do życia kobiet funkcjonuje od zawsze w Polsce.

annamarta napisał(a):

Berchen napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Ciekawe co wykaże postepowanie. Generalnie w szpitalach różnie bywa. Ostatnio czytałam artykuł o dziewczynie w ciąży na porodówce- dziecku tętno zaczęło spadać, a szpital mimo to nadal się ograniczał do obserwacji- trwało to kilka dni, w końcu urodziła martwe dziecko. Pamiętam z porodówki, gdy u dziecka jednej z dziewczyn tętno zaczęło spadać, to tak wszyscy lecieli na sale porodową tak, że mało drzwi nie wyrwali z futryn, żeby jak najszybciej poród zakończyć. Najgorsze sa małe powiatowe szpitale, gdzie ordynator boi się decyzji podjąc.

moja corka przezyla koszmar tez w duzym szpitalu warszawskim, wiec nie ma to raczej znaczenia gdzie tylko jacy ludzie pracuja lub akurat maja dyzur. Jak w kazdym zawodzie.  

Tutaj z zeznań rodziny pacjentki wynika, że nikt nie monitorował jej stanu na bieżąco, kazano leżeć z nogami wysoko po odpłynięciu wód. Odpłynięcie wód chyba samo w sobie może prowadzić do sepsy. Pytanie czy rzeczywiści lekarze boją się/jest im na rękę czekać na wyraźny i bezpośredni stan zagrożenia życia czy takie lekceważące podejście do życia kobiet funkcjonuje od zawsze w Polsce.

nie, odpłynięcie wód samo w sobie nie musi prowadzić do sepsy. Ale, warto wiedzieć, że w przypadku ich odpłynięcia (nie sączenia) prawdopodobieństwo donoszenia ciąży wynosi 14%. Leżenie z nogami do góry to nic złego, wody napływają i odpływają. ALE, jeśli nie monitoruje się ściśle stanu płodu i parametrów zakażenia u matki, to jest sytuacja, jak ta Doroty. Rosnące wskaźniki CRP to są bezwzględne wskazania do zakończenia ciąży ze wskazań życiowych. Przynajmniej powinny być.

Ale, Dorota trafiła do szpitala, który nie przeprowadził żadnego zabiegu terminacji ciąży przez kilka lat. Za to, ma relikwie świętego papieża, co dla mnie jest absolutnym kuriozum. Dlatego też czekali na obumarcie płodu, kiedy było już za późno na ratowanie matki.

krolowamargot napisał(a):

annamarta napisał(a):

Berchen napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Ciekawe co wykaże postepowanie. Generalnie w szpitalach różnie bywa. Ostatnio czytałam artykuł o dziewczynie w ciąży na porodówce- dziecku tętno zaczęło spadać, a szpital mimo to nadal się ograniczał do obserwacji- trwało to kilka dni, w końcu urodziła martwe dziecko. Pamiętam z porodówki, gdy u dziecka jednej z dziewczyn tętno zaczęło spadać, to tak wszyscy lecieli na sale porodową tak, że mało drzwi nie wyrwali z futryn, żeby jak najszybciej poród zakończyć. Najgorsze sa małe powiatowe szpitale, gdzie ordynator boi się decyzji podjąc.

moja corka przezyla koszmar tez w duzym szpitalu warszawskim, wiec nie ma to raczej znaczenia gdzie tylko jacy ludzie pracuja lub akurat maja dyzur. Jak w kazdym zawodzie.  

Tutaj z zeznań rodziny pacjentki wynika, że nikt nie monitorował jej stanu na bieżąco, kazano leżeć z nogami wysoko po odpłynięciu wód. Odpłynięcie wód chyba samo w sobie może prowadzić do sepsy. Pytanie czy rzeczywiści lekarze boją się/jest im na rękę czekać na wyraźny i bezpośredni stan zagrożenia życia czy takie lekceważące podejście do życia kobiet funkcjonuje od zawsze w Polsce.

nie, odpłynięcie wód samo w sobie nie musi prowadzić do sepsy. Ale, warto wiedzieć, że w przypadku ich odpłynięcia (nie sączenia) prawdopodobieństwo donoszenia ciąży wynosi 14%. Leżenie z nogami do góry to nic złego, wody napływają i odpływają. ALE, jeśli nie monitoruje się ściśle stanu płodu i parametrów zakażenia u matki, to jest sytuacja, jak ta Doroty. Rosnące wskaźniki CRP to są bezwzględne wskazania do zakończenia ciąży ze wskazań życiowych. Przynajmniej powinny być.

Ale, Dorota trafiła do szpitala, który nie przeprowadził żadnego zabiegu terminacji ciąży przez kilka lat. Za to, ma relikwie świętego papieża, co dla mnie jest absolutnym kuriozum. Dlatego też czekali na obumarcie płodu, kiedy było już za późno na ratowanie matki.

Czyli ważniejsze było chlubienie się zerową statystyką aborcji niż życie kobiety😠 To brzmi niesamowicie kuriozalnie.

"Pracownice szpitala, z którymi udało się porozmawiać dziennikarkom "Gazety Wyborczej" mówią, że w placówce od lat nie są wykonywane zabiegi terminacji ciąży, a lekarze wielokrotnie odmawiali wykonywania cesarskiego cięcia

Dyrektorem szpitala im. Jana Pawła II w Nowym Targu jest Marek Wierzba, członek Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry

W społecznej radzie szpitala zasiada miejscowy proboszcz sanktuarium im. Jana Pawła II, a w 2019 r. placówka otrzymała od kardynała Dziwisza relikwie papieża Polaka"

"Terminacja ciąży? Nie pamiętam, żeby w ostatnich latach taki zabieg był wykonany. Ale pamiętam, jak w szpitalu kobieta rodziła płód bezczaszkowy. Ona nawet nie chciała po urodzeniu patrzeć na to dziecko" – mówi pracownica szpitala im. Jana Pawła II w Nowym Targu, w którym 24 maja zmarła 33-letnia Dorota Lalik."

Pierwszy artykuł z brzegu, Onet Kobieta.... To nie jest przypadek że to się stało w tym szpitalu.

https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/smierc-doroty-w-nowym-targu-patronem-szpitala-papiez-aborcji-sie-nie-wykonuje/0fgk7q5#

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.