Temat: Czy powiedzieć rodzicom?

Hej, przychodzę do was z takim pytaniem: czy powiedziałyście w pewnym momencie bliskim o swoich zaburzeniach odżywiania?

Pytam, bo stoję przed pewnym dylematem. Ogólnie czuję się bardzo dobrze od ostatnich dwóch lat, odkąd wyprowadziłam się na studia. Odżywiam się w miarę ok, chodzę na spacery, staram się nie patrzeć tak na kalorie, akceptuję i lubię swoje ciało. Jestem szczupła, moja waga jest taka sama od kilku lat. W każdym razie teraz czuję się lepiej niż kiedykolwiek.

ALE moi rodzice nie mają pojęcia o tym, że tego typu problemy w ogóle mnie dotykały/dotykają i na pewno byliby w ciężkim szoku, gdyby się dowiedzieli. W ich oczach zawsze byłam bardzo szczupła i zawsze dużo jadłam. I to prawda, tylko że nie mają pojęcia co się działo w mojej głowie. Lata liceum były bardzo męczące psychicznie pod tym względem, miałam po prostu obsesję na punkcie mojego ciała, jedzenia, kalorii itp.

No i niestety jak wracam do domu, to zawsze czuję się mocno "triggerowana".  Myślę, że wiecie, co mam na myśli: "a co ty tak dużo jesz? Normalnie jak chłop", "Ile ważysz? No powiedz", "O takiej godzinie jesz? Uważaj uważaj", "Ja w twoim wieku byłam jeszcze chudsza" itp itp. Wiecie, w normalnych okolicznościach nic takiego, ale dla mnie to męki, szczególnie ze strony taty, który ZAWSZE musi skomentować, jak coś jem. Rozumiecie - biorę na przykład dokładkę obiadu i słyszę "żartobliwy " komentarz w moja stronę, jak to niedługo w drzwiach się nie zmieszczę. Jest to oczywiście żart (mam 173 cm i ważę 54 kg, więc na pewno nie jest to złośliwość w moją stronę), ale dla osoby, która nie ma do końca normalnych relacji z jedzeniem, tego typu odzywki są bardzo męczące. Nie raz już było tak, że przez tego typu komentarze po prostu odechciewalo mi się jeść i odkładałam jedzenie albo po prostu płakałam z frustracji). Dlatego zastanawiam się, czy jednak ich nie uświadomić o fakcie, że takie problemy u mnie były i ciągle po części są. Poprosić ich, żeby po prostu nie komentowali mojego wyglądu, mojej wagi i tego, co jem. Tylko że boje się ich reakcji, że albo to totalnie zlekceważą, albo wręcz przeciwnie - zaczną świrować. Co wy byście zrobiły?

PS. Wiem, że mam lekką niedowagę, ale nie odchudzam się specjalnie. Codziennie staram się jeść ok. 2000 kcal (trudno jest przestać liczyć te kalorie), dużo chodzę, piję wodę, nie mam kompulsow. Wychodzi na to, że to moja waga naturalna, także nie piszcie mi o tym, bardzo proszę. Naprawdę czuję się teraz super psychicznie, lubię swoje ciało i nie dążę do niższej wagi.

To powiedz jak czujesz potrzebę ,

W czym masz problem?

Ja bym się bała, że jeśli powiesz im, z czym się zmagałaś/zmagasz, to zaczną się martwić i rozdmuchiwać problem, który już praktycznie Cię nie dotyczy (albo w małym stopniu), co może pogłębić Twoje zaburzenia (lub też możesz do nich wrócić na nowo, z jeszcze większą intensywnością).

Skoro wiesz, że to nie są złośliwości, może po prostu zaakceptuj ten fakt, że Twoi rodzice tacy są? Jesz odpowiednio, nie odchudzasz się, nie wariujesz z powodu kilku dodatkowych kalorii, więc jest ok. Dlaczego więc masz przejmować się ich specyficznym "dowcipem"? To wszystko siedzi tylko w Twojej głowie. Wyluzuj, ciesz się ich towarzystwem, a na takie komentarze reaguj uśmiechem bądź podchwyć żart i spróbuj pożartować razem z nimi :)

Pasek wagi

Moi rodzice cale zycie wiedza o moich problemach. I jak kiedys, wazac 70 kg z super sylwetka poszlam do psychodietetyka, to od mamy tylko sie nawysluchiwalam o marnowaniu pieniedzy. A ja mam zaburzenia odzywiania od 2. roku zycia. 

Teraz mam II stopien otylosci, moja mama dalej jest uszczypliwa i wali w moja strone komentarze, ktore sa dla mnie nie tyle przykre, co powodujace u mnie kolejne blokady.

Szczerze, Ty znasz swoich rodzicow. I powinnas wiedziec jak zareaguja. To dorosli ludzie i na pewno wiedza wiecej, niz mowia. W moim przypadku jakiekolwiek rozmowy nic nie daja, oni wiedza najlepiej...🙄 Dlatego wpedzaja mnie wiecznie w jeszcze wieksze poczucie winy, fanfary.

Wszystko zalezy z jakim zrozumienie i niezrozumieniem się spotkasz. Ja zostawilabym to dla siebie tym bardziej że jak piszesz że jesteś silniejsza. Jak zaczną dogadywać toćwicz asertwność. Oraz dbaj o własne granice np.poprzez ciętą ripostę: ja wam do tależa nie zaglądam./ ja wiem ile potrzebuje zjeść i nie macie prawa tego oceniać.

Ja bym pewnie nie powiedziała. Trochę ze strachu, że albo spanikują i się zacznie albo namawianie do jedzenia (bo im się ubzdura, że pewnie nadal się głodzisz albo jesz dużo ale na pewno idziesz zwymiotować - bo to są podstawowe rzeczy jakie kojarzy większość ludzi słysząc o ED) albo że stwierdzą, że przesadzasz, bo jak wiadomo - problem zamieciony pod dywan nie istnieje. Jeśli to pierwsze, to może być tak, że przy każdym posiłku będziesz musiała wysłuchiwać tego czego chcesz uniknąć. Nie bedzie przytyków o figurze, bo się będa pilnować, ale zacznie się kontrolowanie: "A zjedz jeszcze trochę" albo będą za Tobą chodzić krok w krok czy na pewno nie idziesz zwymiotować (szczególnie, że jesteś szczupła bardzo a wypominają ci że jesz dużo, więc jak dodadzą 2+2 to im od razu to przyjdzie do głowy). Teraz masz zdrowsze relacje z jedzeniem, bo się na nim tak nie skupiasz, ale jak Cię zaczną kontrolować i o tym gadać, to znowu możesz nabrać złych nawyków w stosunku do relacji z jedzeniem. Z kolei jesli oleją temat, to też się zbyt dobrze nie będziesz czuła. Oczywiście może też się trafić wyidealizowana opcja, czyli rodzice zrozumieją, przestaną ci docinać a jednocześnie będą wsparciem, ale nienachalnym. Ale wiesz co? Szansa mała. Głównie dlatego, że to będzie dla nich nowość i oni przeżyją boom na tym tle (będą czytać internety, będa przeżywac, będą chcieć pomóc gdy ty potrzebujesz teraz spokoju psychicznego i nie gadania i nie rozmyślania na tematy żarcia. To ma być temat neutralny o którym się nie gada 24h/dobę).

Myślę za to, że powinnaś poćwiczyć asertywność i za każdym razem jak coś Ci mówią, to spokojnie mówić, że wolałabyś, żeby nie docinali Ci na temat jedzenia, bo wszystko w tym temacie jest ok. Bądź konsekwentna. Chociaż to też zależy od osoby, bo na niektórych działa bardziej ignorowanie to im się nudzi. A jak do tej pory reagowałaś na takie zaczepki? Może tato ma mentalność chłopaka z podstawówki, który zabiera dziewczynce gumkę do włosów, zeby ta za nim biegała i się złościła? Jeśli się zawsze złościsz, to najlepsze będzie ignorowanie. Jeśli ignorujesz, to mówienie że Ci to nie odpowiada, ale spokojnie, bez nerwów. Nie wiem czy mieszkasz z rodzicami czy nie, ale jeśli nie poprawią swojego zachowania, to byłabym w stanie przez dłuższy czas do nich nie przyjeżdżać, ale tak, żeby wiedzieli dlaczego ich nie odwiedzam.

Pasek wagi

tak wg mnie powinnaś powiedzieć ale tylko wtedy jeżeli nie oczekujesz że cię zrozumieją i zmienia swoje postępowania tj żartobliwe docinki. Bo w ogóle nie muszą nic zmienić a docinac ci jeszcze bardziej... Ogólnie ja bym powiedziała ale nie liczylabym że zrozumieją i przestaną ;)

Pasek wagi

MissAllSunday napisał(a):

Hej, przychodzę do was z takim pytaniem: czy powiedziałyście w pewnym momencie bliskim o swoich zaburzeniach odżywiania?

Pytam, bo stoję przed pewnym dylematem. Ogólnie czuję się bardzo dobrze od ostatnich dwóch lat, odkąd wyprowadziłam się na studia. Odżywiam się w miarę ok, chodzę na spacery, staram się nie patrzeć tak na kalorie, akceptuję i lubię swoje ciało. Jestem szczupła, moja waga jest taka sama od kilku lat. W każdym razie teraz czuję się lepiej niż kiedykolwiek.

ALE moi rodzice nie mają pojęcia o tym, że tego typu problemy w ogóle mnie dotykały/dotykają i na pewno byliby w ciężkim szoku, gdyby się dowiedzieli. W ich oczach zawsze byłam bardzo szczupła i zawsze dużo jadłam. I to prawda, tylko że nie mają pojęcia co się działo w mojej głowie. Lata liceum były bardzo męczące psychicznie pod tym względem, miałam po prostu obsesję na punkcie mojego ciała, jedzenia, kalorii itp.

No i niestety jak wracam do domu, to zawsze czuję się mocno "triggerowana".  Myślę, że wiecie, co mam na myśli: "a co ty tak dużo jesz? Normalnie jak chłop", "Ile ważysz? No powiedz", "O takiej godzinie jesz? Uważaj uważaj", "Ja w twoim wieku byłam jeszcze chudsza" itp itp. Wiecie, w normalnych okolicznościach nic takiego, ale dla mnie to męki, szczególnie ze strony taty, który ZAWSZE musi skomentować, jak coś jem. Rozumiecie - biorę na przykład dokładkę obiadu i słyszę "żartobliwy " komentarz w moja stronę, jak to niedługo w drzwiach się nie zmieszczę. Jest to oczywiście żart (mam 173 cm i ważę 54 kg, więc na pewno nie jest to złośliwość w moją stronę), ale dla osoby, która nie ma do końca normalnych relacji z jedzeniem, tego typu odzywki są bardzo męczące. Nie raz już było tak, że przez tego typu komentarze po prostu odechciewalo mi się jeść i odkładałam jedzenie albo po prostu płakałam z frustracji). Dlatego zastanawiam się, czy jednak ich nie uświadomić o fakcie, że takie problemy u mnie były i ciągle po części są. Poprosić ich, żeby po prostu nie komentowali mojego wyglądu, mojej wagi i tego, co jem. Tylko że boje się ich reakcji, że albo to totalnie zlekceważą, albo wręcz przeciwnie - zaczną świrować. Co wy byście zrobiły?

PS. Wiem, że mam lekką niedowagę, ale nie odchudzam się specjalnie. Codziennie staram się jeść ok. 2000 kcal (trudno jest przestać liczyć te kalorie), dużo chodzę, piję wodę, nie mam kompulsow. Wychodzi na to, że to moja waga naturalna, także nie piszcie mi o tym, bardzo proszę. Naprawdę czuję się teraz super psychicznie, lubię swoje ciało i nie dążę do niższej wagi.

to chyba twoi rodzice mają jakieś zaburzenia psychiczne. Myślę że nawet jak im powiesz to nie zrozumieją skoro uważają że przy twoim BMI toi tak ważysz za dużo. 

Pasek wagi

cancri napisał(a):

Moi rodzice cale zycie wiedza o moich problemach. I jak kiedys, wazac 70 kg z super sylwetka poszlam do psychodietetyka, to od mamy tylko sie nawysluchiwalam o marnowaniu pieniedzy. A ja mam zaburzenia odzywiania od 2. roku zycia. 

Teraz mam II stopien otylosci, moja mama dalej jest uszczypliwa i wali w moja strone komentarze, ktore sa dla mnie nie tyle przykre, co powodujace u mnie kolejne blokady.

Szczerze, Ty znasz swoich rodzicow. I powinnas wiedziec jak zareaguja. To dorosli ludzie i na pewno wiedza wiecej, niz mowia. W moim przypadku jakiekolwiek rozmowy nic nie daja, oni wiedza najlepiej...? Dlatego wpedzaja mnie wiecznie w jeszcze wieksze poczucie winy, fanfary.

ale autorka jest szczupła. A oni jej trują że za dużo je. Za późno itd itp.

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

MissAllSunday napisał(a):

Hej, przychodzę do was z takim pytaniem: czy powiedziałyście w pewnym momencie bliskim o swoich zaburzeniach odżywiania?

Pytam, bo stoję przed pewnym dylematem. Ogólnie czuję się bardzo dobrze od ostatnich dwóch lat, odkąd wyprowadziłam się na studia. Odżywiam się w miarę ok, chodzę na spacery, staram się nie patrzeć tak na kalorie, akceptuję i lubię swoje ciało. Jestem szczupła, moja waga jest taka sama od kilku lat. W każdym razie teraz czuję się lepiej niż kiedykolwiek.

ALE moi rodzice nie mają pojęcia o tym, że tego typu problemy w ogóle mnie dotykały/dotykają i na pewno byliby w ciężkim szoku, gdyby się dowiedzieli. W ich oczach zawsze byłam bardzo szczupła i zawsze dużo jadłam. I to prawda, tylko że nie mają pojęcia co się działo w mojej głowie. Lata liceum były bardzo męczące psychicznie pod tym względem, miałam po prostu obsesję na punkcie mojego ciała, jedzenia, kalorii itp.

No i niestety jak wracam do domu, to zawsze czuję się mocno "triggerowana".  Myślę, że wiecie, co mam na myśli: "a co ty tak dużo jesz? Normalnie jak chłop", "Ile ważysz? No powiedz", "O takiej godzinie jesz? Uważaj uważaj", "Ja w twoim wieku byłam jeszcze chudsza" itp itp. Wiecie, w normalnych okolicznościach nic takiego, ale dla mnie to męki, szczególnie ze strony taty, który ZAWSZE musi skomentować, jak coś jem. Rozumiecie - biorę na przykład dokładkę obiadu i słyszę "żartobliwy " komentarz w moja stronę, jak to niedługo w drzwiach się nie zmieszczę. Jest to oczywiście żart (mam 173 cm i ważę 54 kg, więc na pewno nie jest to złośliwość w moją stronę), ale dla osoby, która nie ma do końca normalnych relacji z jedzeniem, tego typu odzywki są bardzo męczące. Nie raz już było tak, że przez tego typu komentarze po prostu odechciewalo mi się jeść i odkładałam jedzenie albo po prostu płakałam z frustracji). Dlatego zastanawiam się, czy jednak ich nie uświadomić o fakcie, że takie problemy u mnie były i ciągle po części są. Poprosić ich, żeby po prostu nie komentowali mojego wyglądu, mojej wagi i tego, co jem. Tylko że boje się ich reakcji, że albo to totalnie zlekceważą, albo wręcz przeciwnie - zaczną świrować. Co wy byście zrobiły?

PS. Wiem, że mam lekką niedowagę, ale nie odchudzam się specjalnie. Codziennie staram się jeść ok. 2000 kcal (trudno jest przestać liczyć te kalorie), dużo chodzę, piję wodę, nie mam kompulsow. Wychodzi na to, że to moja waga naturalna, także nie piszcie mi o tym, bardzo proszę. Naprawdę czuję się teraz super psychicznie, lubię swoje ciało i nie dążę do niższej wagi.

to chyba twoi rodzice mają jakieś zaburzenia psychiczne. Myślę że nawet jak im powiesz to nie zrozumieją skoro uważają że przy twoim BMI toi tak ważysz za dużo. 

Nie, nie, absolutnie mi nie sugerują, że jestem za gruba :) Po prostu często zdarza im się żartować i komentować, że dużo jem, późno jem, dopytują się o wagę itp, ogólnie poruszają "jedzeniowe i sylwetkowe" tematy. Nie jest to z ich strony złośliwość, bo tak jak mówię, na pewno w życiu by się nie spodziewali, że ja po prostu miałam tego typu problemy. 

Problemem jest dla mnie jednak to, że ciągle trochę w głowie mi to siedzi i jak na przykład słyszę od taty, jak tak strasznie dużo jem, to odbieram to bardzo personalnie, czuję się nieswojo, odechciewa mi się wszystkiego, dosłownie wstydzę się przy rodzicach jeść. Ale to nie tak, że oni uważają, że powinnam schudnąć, broń boże;) Po prostu odbieram to wszystko inaczej niż osoba mająca od zawsze normalne relacje z jedzeniem.



© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.