Temat: Podział obowiązków w domu

Cześć wszystkim

Mam taki mały problem...I nie wiem co myśleć. 

czy według was jestem egoistką?


Mieszkam z moim facetem.

Oboje dużo pracujemy, od niedawna ja zarabiam więcej i pracuje krócej niż mój chłopak.

Muszę dodać, że ja często pracuje z domu a on tylko 2 dni w tygodniu.

dzielimy się wydatkami 50/50 


Mój chłopak uważa, że to ja powinnam się zajmować domem, sprzątaniem i gotowaniem, bo on pracuje więcej.

Dodam tez, że on bardzo często po pracy chodzi na siłownię a ja wolę być w domu i czytać/słuchać podkastow czy tez uczyc sie czegos nowego.

Ja uważam, że każdy ma prawo wykorzystać czas wolny po pracy jak chce, i że obowiązkami trzeba się dzielic.

co o tym myślicie?


Krummel napisał(a):

nie wiem dokładnie co powiedział twój facet, i bazuję tylko na twoim przekazie, z którego wynika, że ty masz robić wszystko, a on nic. Z drugiej jednak strony, nie wiem czy ktoś zauważył, ale ogarnięcie kwadratu, jeśli robi się to umiejętnie, to nie są dlugie godziny, które możnaby było przeznaczyć na swoje hobby (a tak to przedstawiasz). Jak się sprząta po sobie na bieżąco - i tutaj pytanie czy to robicie - to przelecenie odkurzaczem czy powieszenie prania, to nie jest ogromne poświęcenie. 

my pracujemy w tych samych godzinach, a podział obowiązków mamy "taki se" czyli każde robi co uważa za odpowiednie, i jak pralka skończy, to któreś z nas wyciąga ciuchy i wiesza, nie jest jasno ustalone kto, to samo tyczy się innych spraw.  Są jednak rzeczy, które lubię robić, np. Gotować i w 90% robię to ja, chyba, że on ląduje na L4, wtedy naturalną rzeczą jest, że jeśli zdrowie mu na to pozwala, to on robi niemal wszystko. Tylko zaznaczę, że to z własnej woli, a nie, bo mu wyjechałam z jakimś idiotycznym tekstem.

u nas tez ten podział wyszedł tak „naturalniejsze po latach razem - ja lubię sprzątać i czasem wręcz mnie to relaksuje, a on świetnie gotuje, wiec taki No brainer :D

Uważam, ze w takiej sytuacji dzielenie się obowiązkami 50/50 nie byłoby sprawiedliwe. Ale zrzucanie na Ciebie wszystkich obowiązków to tez nie jest dobry pomysł. 

Jeśli Ty pracujesz np 4h dziennie i jesteś wolna o 12, a Twój maz wraca o 17 to oczekujesz, ze razem zaczniecie gotować obiad a Ty sobie bedziesz do tego czasu odpoczywać? 

Gdyby Twój maz w weekend robił np jakieś dodatkowe zlecenie i pracował w domu po 10h to bedziesz czekać aż skończy żeby razem zacząć sprzątać? Bo musi być sprawiedliwie?

Ja jestem w swoim małżeństwie ta więcej pracująca stroną i oczekuje od mojego męża, ze w czasie, w którym mnie nie ma lub pracuje a on ma wolne, posprząta i ugotuje. 

Zarobki nie maja tu nic do rzeczy. 

Dla mnie jest oczywiste, ze jak wracam o 17-18, a mój maz skończył prace zdalna o 16, to może ugotować obiad jak wrócę. 

Ale tez zrzucanie WSZYSTKIEGO na jedna osobę to jakiś żart. 

Mysle, ze dobry pomysł to ogarnianie przez Ciebie obiadu w dniach kiedy jesteś w domu. Kiedy oboje pracujecie zdalnie - raz Ty, raz on. W weekendy wspólne generalne sprzatanie. 

skoro on chce żebyś zajmowała się domem, to pranie, sprzątanie, gotowanie, ale też zakupy żeby coś ugotować, to przecież bardzo dużo czasu zajmuje, to o ile on więcej od ciebie pracuje, skoro uważa,że jak wykonasz te obowiązki to będziecie kwita? Robi dwa etaty w kopalni? Że jak wraca to już do niczego się nie ma siły dotknąć?

Tak jak poprzedniczka, myślę,że jeśli jesteś w domu i wcześniej kończysz to będzie ok jak ugotujesz obiad, bo jak on wraca późno, to już co najwyżej kolację można robić. Ale taka opcja,że ty ogarniasz cały dom to nie ma mowy, jak masz wszystko robić, to niech cię zatrudni jako pomoc domową.


_Insulinka napisał(a):

nuta napisał(a):

Trzeba zaczac od tego, ze facet sam powinien byc nauczony porzadku z domu.

Taki facet nie sprzata, tylko na biezaco dba o porzadek i mieszkanie z nim to czysta przyjemnosc.

zgadzam się, ale w polskiej kulturze (podejściu matek do sprawy*) to bardzo rzadkie niestety. Chociaż zdarzają się wyjątki, gdzie to mężczyzna posprząta, ugotuje i jeszcze ciasto upiecze. :D 

*one potrafią jeszcze mieć pretensje do partnerek swoich synów/wnuków że nie czekają z ciepłym obiadem. ?

Ja zauważyłam, że na starość mają pretensje do owych synów, ktore same wychowały przecież.

Krummel napisał(a):

nie wiem dokładnie co powiedział twój facet, i bazuję tylko na twoim przekazie, z którego wynika, że ty masz robić wszystko, a on nic. Z drugiej jednak strony, nie wiem czy ktoś zauważył, ale ogarnięcie kwadratu, jeśli robi się to umiejętnie, to nie są dlugie godziny, które możnaby było przeznaczyć na swoje hobby (a tak to przedstawiasz). Jak się sprząta po sobie na bieżąco - i tutaj pytanie czy to robicie - to przelecenie odkurzaczem czy powieszenie prania, to nie jest ogromne poświęcenie. 

my pracujemy w tych samych godzinach, a podział obowiązków mamy "taki se" czyli każde robi co uważa za odpowiednie, i jak pralka skończy, to któreś z nas wyciąga ciuchy i wiesza, nie jest jasno ustalone kto, to samo tyczy się innych spraw.  Są jednak rzeczy, które lubię robić, np. Gotować i w 90% robię to ja, chyba, że on ląduje na L4, wtedy naturalną rzeczą jest, że jeśli zdrowie mu na to pozwala, to on robi niemal wszystko. Tylko zaznaczę, że to z własnej woli, a nie, bo mu wyjechałam z jakimś idiotycznym tekstem.

W sumie masz rację, ja porównałam do naszej sytuacji. Posprzatanie kawalerki zajęłoby mi tzw 1 power hour z palcem w de 😁 ale to by było takie przyzwyczajenie faceta  że on nic nie musi robić w domu i tego nie polecam, musi mieć obowiązki, bo przy dzieciach będzie tragedia. A najlepiej, żeby sam lubił porządek i sprzatac, ale to rzadkość 

LinuxS napisał(a):

Ani Twoja ani jego propozycja nie jest wlasciwa. Widac on ma ochote zrzucic cala nudna domowa robote na Ciebie. Tu bym sie nie zgodzila.

Inna sprawa, z jesli pracujesz z domu i mniej godzin to moze niekoniecznie 50/50 jest sprawiedliwe.

To ze wiecej zarabiasz nie ma znaczenia. Raczej obciazenie praca i proporcja czas wolny- praca/dojadz do pracy. 

właśnie też sobie myślałam, jakie znaczenie mają tutaj zarobki i po co w ogóle o tym fakcie pisać...?

To że pracujesz mniej akurat dla mniema duże znaczenie. Uważam, że w związku i wspólnym domu obie osoby mają obowiązek dbać o dom. Aczkolwiek jak mam więcej wolnego czasu to więcej ogarniam, a jak dużo pracuje a mój mąż ma akurat dużo luzu albo w ogóle jakieś wolne to oczekuję, że jednak ogarnie zdecydowanie więcej niż "swoje pół". Po prostu sądzę, że warto się wzajemnie odciążać. Każde z Was ma prawo do wolnego czasu. Tyle że moim zdaniem jak jedna ze stron ma go dużo więcej, to jednak może zrobić też trochę więcej ;)

dieta_chocoszokowa napisał(a):

desperados2018 napisał(a):

Cześć wszystkim

Mam taki mały problem...I nie wiem co myśleć. 

czy według was jestem egoistką?

Mieszkam z moim facetem.

Oboje dużo pracujemy, od niedawna ja zarabiam więcej i pracuje krócej niż mój chłopak.

Muszę dodać, że ja często pracuje z domu a on tylko 2 dni w tygodniu.

dzielimy się wydatkami 50/50 

Mój chłopak uważa, że to ja powinnam się zajmować domem, sprzątaniem i gotowaniem, bo on pracuje więcej.

Dodam tez, że on bardzo często po pracy chodzi na siłownię a ja wolę być w domu i czytać/słuchać podkastow czy tez uczyc sie czegos nowego.

Ja uważam, że każdy ma prawo wykorzystać czas wolny po pracy jak chce, i że obowiązkami trzeba się dzielic.

co o tym myślicie?

Wychodzi wasza natura. Niby narzekacie, że mniej zarabiacie (co jest nieprawdą po prostu zajmujecie mniej płatne stanowiska albo robicie mniej godzin) ale jak zarabiacie już te pare groszy więcej od faceta to podkreślacie to na każdym kroku, choć temat jest o czym innym. Niechcesz witaminko to nie rób nic, chłopak zamiast dbać o sylwetke to będzie sprzątał i straci w  twoich oczach jak mu zarys kalofyrera zniknie. Wtedy ty zalogujesz się na tindera i będziesz szukała kolejnego tylko z wyższymi zarobkami.

Skoro tak dużo zarabiasz to może zatrudnijcie sprząteczke? 

Nigdzie nie napisalam, ze zarabiam duzo i ze stac mnie na sprzataczke.
Tak, moj facet ma kaloryfer i calkiem dobrze wyglada, ale nie brzuszek by mi nie przeszkadzal...wrecz przeciwnie ;)


Dziekuje wszytski za odpowiedzi :)
duzo mi sie rozjasnilo

tak na sam koniec chcialam dodac, ze moj chlopak jest bardzo "czysty"
tzn zawsze po sniadaniu umyje, zawsze zascieli za soba lozko, itp 
jego ubrania sa zawsze psokladane i ma wszystko na swoim miejscu (to ja jestem bardzij balaganiara :D
wiec pod tym wzgledem nie moge narzekac

ale jesli chodzi o mycie domu, lazienki, pranie, itp to jest troche ciezko
Niestety w jego domu robila za niego wszystko mamusia (jest obcokrajowcem) no i niestety sie przyzwyczail

bede na tym pracowac :)

desperados2018 napisał(a):

Dziekuje wszytski za odpowiedzi :)duzo mi sie rozjasnilotak na sam koniec chcialam dodac, ze moj chlopak jest bardzo "czysty"tzn zawsze po sniadaniu umyje, zawsze zascieli za soba lozko, itp jego ubrania sa zawsze psokladane i ma wszystko na swoim miejscu (to ja jestem bardzij balaganiara :Dwiec pod tym wzgledem nie moge narzekacale jesli chodzi o mycie domu, lazienki, pranie, itp to jest troche ciezkoNiestety w jego domu robila za niego wszystko mamusia (jest obcokrajowcem) no i niestety sie przyzwyczailbede na tym pracowac :)

Wydaje mi się naturalne, że skoro jesteś w domu, to robisz tzw. ogarnianie i np. pranie. Za to przykładowo on może zrobić zakupy i wynosić śmieci (skoro wychodzi z domu tak czy siak). A duże sprzątanie robicie razem. To kwestia dogrania się. Na pewno wielu mężczyzn ma tendencję do wymigiwania się ze wszystkiego co się da, a wiele kobiet ma na tyle wywalone, że woli ogarnąć dom zamiast się kłócić o wszystko i marnować energię na human management. Przynajmniej ja miałam ten problem w związku. Wszystko grało dopóki nie urodziło się dziecko i nagle ilość obowiązków zwiększyła się 3 krotnie. I zaczęły się batalie o to co kto ma robić  w tym nowym układzie. Było to mega frustrujące i z perspektywy - będę radzić mojej córce, żeby od samego początku relacji stawiała granice, nawet jeśli aż tak jej nie zależy. Żeby było wiadomo, że dom to obowiązek wspólny, a ew. większy nakład pracy jednej ze stron, to jest uprzejmość, a nie rola przypisana płci.

Dużo jest głosów, że ten kto mniej pracuje, powinien więcej ogarniać - opierających się na założeniu, że za jakiś czas role się odwrócą i dojdzie też do zamiany w rozkładzie tych domowych obowiązków. Ale nie zawsze tak jest. Podejrzewam, że mój mąż zawsze będzie pracował więcej niż ja. Ja mam standardowy etat, osiem godzin. On ma taką specyfikę pracy, że większość osób pracuje ponad ten standardowy etat, ciągnie dwa etaty, moze nagle dostać telefon, że trzeba wracać do pracy. Też on ten tryb pracy po prostu lubi, jego wybór, gdyby pracował te standardowe osiem godzin nadal byśmy biedy nie klepali. W związku z tym - też powinnam wziąć na siebie większość obowiązków? Wiedząc, że sytuacja się nie odwróci i nie nastanie ten moment, kiedy to on wróci wcześniej z pracy, żeby mieć czas na sprzątanie? Na początku starałam się więcej ogarniać, bo mi go było zwyczajnie żal, że wraca po dwunastu godzinach zmęczony. Ale wcale szczęśliwy nie był - raczej miał wyrzuty sumienia, że go we wszystkim chce wyręczać. Proponował żebyśmy zatrudnili kogoś do sprzątania - to ja nie chciałam. I doszliśmy do takiej paranoi, że trwała walka o to które się w weekend pierwsze rano zerwie z łóżka i zacznie sprzątać :D Koniec końców przychodzi pani w ten weekend posprzątać, nam zostają w ciągu tygodnia pomniejsze rzeczy, to już nie ma o co walczyć, jakoś naturalnie wychodzi. Ja mam na głowie kuchnię, bo lubię (gotowanie, zakupy, szykowanie mu jedzenia do pracy), on ogród, bo też lubi. Koniec końców cieszę się, że miał takie podejście, a nie że uznał za naturalne to, że może większość obowiązków zwalić na moją głowę (kiedy jeszcze to była moja inicjatywa, w sytuacji kiedy komuś to wyraźnie nie pasuje, a druga strona wręcz wychodzi z roszczeniami, żeby wszystko za nią robić, to jest bardzo niefajne).


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.