Temat: Kłótnie w związku

Czy uważacie, że kłótnie w związku są potrzebne i zdrowe? Rozmawiałam dzisiaj z koleżanką przy kawie właśnie na ten temat i nasze zdania są całkiem inne. Ona uważa, że związek bez kłótni, gdzie jest zawsze zgoda i szybko podejmowane decyzje bez kłótni i obrażania się, jest nudny. Uważa, że seks "na zgodę" jest najlepszy. Ja z mężem nie kłócimy się od lat, czasami mamy różne zdania na pewne tematy, ale akceptujemy to. Gdy musimy podjąć jakąś decyzję i mamy odmnienne zdanie, to rozmawiamy spokojnie i staramy się pójść na kompromis. Gdy już się na niego pogniewam, to najpierw rozwiązujemy problem, a seks będzie później. Nie wyobrażam sobie seksu na zgodę, gdy problem nie jest rozwiazany, bo zaraz znowu będzie powód do kłótni :D

A jak jest u was? 

Kłócimy się mniej lub bardziej. Nie często, ale się zdarza. W życiu nie mieliśmy seksu na zgodę. Nie wyobrażam sobie iść do łóżka z kimś na kogo jestem wściekła. Wtedy raczej mnie odrzuca a nie zbiera się na czułości.

Pasek wagi

Dla mnie seks "na zgodę" bez przegadania tematu i rozwiązania problemu to jakiś idiotyzm. Kłótnie czasem mamy i zdarza się że oczyszczają nam atmosferę, bo Mój niestety czasem dusi rzeczy w sobie i mu się zbiera. ;] Na szczęście nie jest to czeste.

Na pewno nie uważam żeby związek bez kłótni byl nudny. Współczuję jeśli ktoś potrzebuje tego rodzaju negatywnych wrażeń w życiu. Można spędzać czas w ekscytujący sposób ale pozytywnie. Nie mniej nie piętnuję też kłótni bo niestety myśle ze są nieuniknioną częścią życia większości par. Czasem ciężko w inny sposób rozwiazac różnice zdań, czasem frustracja nas przerasta. Chciałabym nie klocic się ze swoim mężem i często to sobie postanawiam ale nie wychodzi :D Są to raczej nieporozumienia wynikające z innego stylu rozmowy, łapanie się za słówka, zaczepki słowne, inne potrzeby w danej chwili itp ale bez wyzwisk i bez daleko idących konsekwencji. W ważnych sprawach zawsze pamiętamy ze gramy w jednej drużynie i nie kłócimy się o nic fundamentalnego co mogłoby nas faktycznie poróżnić. Mimo to uważam ze powinnismy dążyć do ograniczenia tego do minimum. Dla zdrowia i spokoju wszystkich. Nie lubię tego strucia i pogorszonego humoru przez głupie sprzeczki. 

Pasek wagi

w moich poprzednich związkach kłótnie i seks na zgodę funkcjonowały- i z perspektywy czasu uważam że to nie tak powinno być... obecnie jestem 1,5 roku w związku z mężczyzna i nie kłócimy się o nic. Rozmawiamy. Owszem, sprawił mi parę razy przykrość lub też parę razy jedna strona nie zachowała się zgodnie z oczekiwaniami drugiej strony ale nie było kłótni- po prostu mówiliśmy sobie dlaczego tak a nie inaczej się poczuliśmy co uwazamy itd. Nie wiem czy to z racji wieku czy przejść ( oboje mieliśmy epizod z zerwanymi zaręczynami ) ale szkoda nam chyba życia i czasu na kłótnie o byle co -  z drugiej strony zależy nam na sobie na tyle że dla obu stron kompromis i odpuszczanie nie jest żadnym problemem. Na nudę z kolei nie narzekamy bo życie zmienia nam się całkiem dynamicznie w związku z jego pracą która często przybiera postać nieoczekiwanego wyjazdu. Kłótnie w poprzednich związkach też były dla mnie źródłem emocji, pociągał mnie taki rollercoaster uczuciowy, od zawsze bywało tak że często związek wisiał na włosku a za chwilę był miesiąc (lub tydzien) miodowy - ale dzis uważam to za bardzo toksyczny schemat i cieszę się że to się skończyło. 

Pasek wagi

no nie. Zadnych kłotni. To nie są emocje które ja lubię i które sa mi do czegokolwiek potrzebne. Ja mam krótki lont i zdarza mi się podniesionym tonem komunikować różne rzeczy, wypowiem jedno zdanie i nawet niespecjalnie słucham odpowiedzi, wiec do żadnej kłotni nie dochodzi. Mam tu na mysli zwykle codzienne głupoty, ale to tak samo w domu jak i w pracy. Np. wczoraj coś liczyłam, a mój mąż akurat wtedy musiał mi jeżdzić odkurzaczem wokół krzesła i w nie walić szczotką. Dialog wygladał mnie wiecej tak: przestań mnie teraz pukać od tyłu / jestem twoim męzem i mogę cie pukać jak chce / na szczotke się nie zgadzam. Kłotnia? nie. Podniesione głosy? tak, bo trzeba było zagłuszyć cholerny odkurzacz. 

Nie ma czegoś takiego jak seks na zgodę, zgoda jest, albo jej nie ma i seks nie na z tym nic wspólnego. 

Dla mnie seks na zgodę jest nie do pojęcia, dopóki nie wyjaśnimy sobie wszystkiego, to nie mam ochoty nawet na przytulenie. 

My nie kłócimy się w sposób tradycyjny, nigdy na siebie nie krzyczymy itd. Nasza kłótnia wygląda raczej tak, że ja mówię co mi się nie podoba, mój narzeczony mówi co mu się nie podoba, a potem rozmawiamy aż każde z nas poczuje się lepiej. I zawsze robimy to od razu, nie czekamy, aż zły nastrój się pogorszy, tylko rozmawiamy do skutku. Mi się nasza kłótnia kojarzy właśnie nie ze złością, a bardziej z uczuciem przykrości czy smutku, że coś jest nie tak. Wymaga to wiele wysiłku i starań z każdej ze strony. 

Z kolei jak się kłócę np z mamą, to podnosimy na siebie głos, jesteśmy niemiłe. Ale potem następnego dnia przeprosimy się i rozmawiamy jakby nigdy nic. Mam wrażenie, że takie kłótnie są łatwiejsze, szybciej przechodzą. 


Pasek wagi

Raczej się nie kłócimy, czasem się wydrę o mokrą łazienkę, stary odburknie i tyle. Dobraliśmy się odpowiednio, bo sama jestem cholerykiem i łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, a partner jest oazą spokoju i jak widzi, że szukam zaczepki, to mnie olewa. Takie prawdziwe kłótnie (dłuższe niż 2 minuty i machnięcie ręką, po których musieliśmy usiąść i sobie pewne rzeczy wyjaśnić) to mieliśmy trzy w ciągu dziesięciu lat.

Ja często wyzywam mojego faceta, on jest z tych spokojnych i nie dąży do kłótni, to ja jestem niemiła i opryskliwa dla niego, potem go przytulam i jest ok, seks też jest taki najlepszy, w sumie dziwię się, że on jeszcze ze mną jest, jego kumple często mówią żeby dał sobie spokój ze mną, ale on chyba lubi te emocje, bo już ponad 2 lata ze mną wytrzymuje.

Rzadko kłócimy się o takie domowe drobiazgi- więc na co dzień żyjemy w zgodzie. Ale czasem włączy się jakiś temat, czy ma miejsce jakieś zachowanie któregoś z nas i naprawdę lecą iskry. Ja wychowałam się w takim trochę "włoskim" klimacie domu- gdzie emocje, pokazywanie czegoś krzykiem było na porządku dziennym. Kłóciliśmy się i bardzo kochaliśmy równocześnie. Nie umiem z tego wyjść, reaguję bardzo emocjonalnie, a mój mąż nie ma łagodnego charakteru i ten model jakoś u nas funkcjonuje, ale nie jestem jego fanem bo psychicznie jestem po tych klotniach po prostu wykończona. Wolałabym Twoja "nudę":) o seksie na zgodę u nas nie ma mowy, bo tak jak dla mnie to standard tak on psychicznie po kłótni nie ma zupełnie takich klimatów😅

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.