Temat: doświadczenia z NFZ (lekarze, sor, dyżur)

Chętnie poczytam Wasze historie. Sama bardzo rzadko mam do czynienia narodowym funduszem zdrowia (pozwolę sobie zapisać z małych liter jako nazwę instytucji). 

Ostatni raz, jakoś 5 lat temu wiozłam tam brata. Nie pamiętam co mu było. Łzy mu ciekły jak z kranu, kiedy tylko otworzył oko. Czekaliśmy... 6 godzin. Pan doktor spał. Pan doktor ma za dyżury nocne 1500 zł, czy jakoś tak? Był okropnie niezadowolony, że musiał przyjąć pacjenta.

Druga sytuacja ze mną. Ja rzadko choruję, naprawdę. Leczę się prywatnie. W ubiegłą niedzielę zaczęło mnie boleć oko. Nie lubię dramatyzować, nie biegnę z byle czym do lekarza. Czekałam 4 dni. W piątek chciałam się zapisać pilnie do okulisty, bo oko mi puchło nieustannie, zniekształcało widzenie, bolało.

- Żeby się zapisać to musi być skierowanie od rodzionnego.

Zapisałam się więc do rodzinnego. Rodzinnej. Moja rodzinna jest o tyle spoko, że nic nie pyta, ale daje wszystkie skierowania. Dostałam do okulisty na cito. Tego samego dnia dzwoniłam do okulistów.

- U nas na cito to 20 kwietnia.

Dalej- maj, lipiec. Mam z puchnącym okiem chodzić miesiąc?

- Nie da się jakoś szybciej- spytałam?

- Nooo. Dziś jest Pan doktor, może pani spróbować.

Spróbowałam. Było bradzo szybko, bez kolejnki w zasadzie. Pan doktor na podstawie oględzin, bez badania, wydał diagnozę. Jęzczmień. Ciepłe kompresy i chusteczki i spray. Kupiłam chusteczki, spray, robiłam kompresy. W niedzielę zaczęła mi drętwieć część twarzy przyległa do infekcji. Pojechałam więc na sor. Na sorze stwierdzili, że jęczmień, ale oni w sumie nie mają okulisty i mogę iść na ostry dyżur, ale tam pewnie też mnie odeślą. Na ostrym dyżyże przyjął mnie zniesmaczony lekarz pierwszego kontaktu. Wyglądał jak młody, (miałam napisać " młody, ale zniesmaczony życiem Justin Bieber", któremu się nie udało), zniesmaczony życiem Justin Bieber. Ja mam 37 lat. Nie wiem, jakim cudem on był lekarzem. Miał ze 20 lat. Dobrze, mógł mieć 26. Miał kółko-kolczyk w uchu. Był wkur***ny, że go obudziłam (była 21.00). Pomyślałam sobie, że w sumie mam powodzenie u takich "Dżastinów", ale moje tylko jedno ładne oko i maseczka na pół twarzy mnie wyprowadziły ze stanu euforii.

- Mi to oko puchnie od 7 dni.

- No tak musi być- dodał przysypiając. Zdjęłam maseczkę. On sam nie miał maseczki. Na sorze nie mieli. Pani na dyżurze miała. Co za parodia.

- Wie Pan co. Mi drętwieje lewa część twarzy. Mam powiększony węzeł. Opuchlizna mi się nie zmniejsza, rośnie. Terminy na cito mam za miesiąc. Nie mam ŻADNEGO leku.

Popatrzył na mnie i zaczął pisać. Pisać, pisać.

- Proszę, skierowanie.

Wazięłam. powiedziałm, że dziękuję. Jak wychodziłam to cośtam jeszcze mówił pod nosem. Nieprzemiła pani z sekretariatu spytała (przed przyjęciem musiałam się jej tłumaczyć po co mi w ogóle lekarz):

- A co tam pani ma? Skierowanie? A no dobrze- zmieniła ton- To tam na lewo gdzie te lampy i potem tam.

Poszłam "tam". Lekarz przyjmujący i recepcjonistka byli mili.

- Pani ****?- usłyszałam po ponad pół godzinie. Tak, to ja. Lekarz/recepcjonista był sympatyczny. Zaprowadził mnie do windy. Spojrzał w oczy (w oko) i powiedział, że mam jechać na pierwsze piętro i czekać po napisem "oddział okulistyczny".

- Poradzi sobie Pani- zapewnił z uśmiecham.

- Pierwsze piętro, okulistyka?- spytałam patrząc na niego ładnym okiem. Gówniarz, z 25 lat, ale mu się spodobałam.

- Tak- pojechać z panią?

Nie, dziękuję. Pojechałam sama. Zalożyłam maseczkę, bo wzędzie w szpitalu były oznaczenia, mimo że nikt ich nie stosował.

Po 15 minutach przyjął mnie doktor.

- Co się dzieje?- spytał. Podeszłam bliżej.

- No chyba widać. Jęczmień. Nie dostałam leków.

- No i..? Tak ma być... Zejdzie samo.

- Mam to już tydzień... Pogarsza się.

Lekarz wstał ociągliwie, wskazał mi stołek przy maszynie do badania. Spytałam, czy mogę zdjąć maseczkę. Tak. Był to ten sam facet, który badał brata, mam pamięć do twarzy.

Powykręcał mi oko na różne sposoby.

- No... Gradówka... Tak jakby, no...

Stanęłam wyprostowana naprzeciwko niego. Zaczłął pisać. Pisać. Długo pisać.

- Ma Pani maść ze sterydami. Smarować oko i na rogówkę. Będzie się to trzymało ze 3 tygodnie. Może się wchłonąć.... Jak nie to będzie trzeba robić zabieg... 

Wzięłam receptę i spojrzałam na niego zdrownym okiem, wyprostowana z moich 156 cm wzrostu. On miał ze 185, ale siedział na stołku.

- I potem co?- spytałam. On jakby skulił się i zaczął tłumaczyć.

- Może minąć samoistnie. Tak ze 2-3 tygodnie będzie stan zapalny, ale obrzęk powninien minąć...

- A jak nie minie?- zapytałam.

- To łyżeczkowanie... Ale proszę smarować i rozgrzewać.

Jaki nagle milutki. Kupiłam leki, pojechałam do domu. Dziś już poniedziałek popołudnie i nie jest mi lepiej.

Szpitalny oddział ratunkowy to nie miejsce, gdzie idzie się z jęczmieniem rosnącym od tygodnia. Brat też mógł poczekać, bo najprawdopodobniej za ścianą ratowali wtedy czyjeś życie. Jest coś takiego jak triaż i im dłużej czekasz tym większe szanse masz na przeżycie. Taka prawda i nie ma co się wściekać, że zwichnięte kostki sprzed tygodnia czy kaszel który trwa już miesiąc będą siedzieć kilka godzin i czekać na lekarza. 

To że to wszystko jest niedofinansowane, że ludzie się mylą, że czasem są opryskliwi to prawda, ale z drugiej strony są właśnie takie gwiazdy jak Ty, którzy sor traktują jak podstawową opiekę zdrowotną, bo jej oko spuchło.

Pasek wagi

Mi tez się nie chce czytać tego wpisu ale jeśli chodzi o pytanie główne to ja mam ze sorem bardzo dobre doświadczenia, pani która mnie przyjmowała mowila do mnie Kochanie, klepała po ramieniu, załatwiła mi przyjęcie na najlepszy oddział chociaż nie było w tym dniu przyjęć. Wszyscy którzy mnie badali w tamtym dniu również byli bardzo mili, na czele z praktykantem który mnie przewoził na wózku i gadaliśmy jak kumple. ;)


Leczę się aktualnie częściowo prywatnie a częściowo na NFZ bo są pewne sprawy tak drogie ze nie dałabym rady sama za wszystko płacić i również mam super doświadczenia. Aż byłam w szoku ze na fundusz wszystko tak gładko idzie i każdy taki miły i zainteresowany. No i pomijając oczekiwanie na pierwsza wizytę 3 miesiące to już jak się dostałam to badania tez miałam z marszu, ani w laboratorium w żadnej kolejce nie czekałam(Badania w Poznaniu). Moje zdanie o NFZ bardzo się poprawiło po moich przejściach a przynajmniej o placówkach z którymi przyszło mi się zderzyć 

Pasek wagi

karlsdatter napisał(a):

Szpitalny oddział ratunkowy to nie miejsce, gdzie idzie się z jęczmieniem rosnącym od tygodnia. Brat też mógł poczekać, bo najprawdopodobniej za ścianą ratowali wtedy czyjeś życie. Jest coś takiego jak triaż i im dłużej czekasz tym większe szanse masz na przeżycie. Taka prawda i nie ma co się wściekać, że zwichnięte kostki sprzed tygodnia czy kaszel który trwa już miesiąc będą siedzieć kilka godzin i czekać na lekarza. 

To że to wszystko jest niedofinansowane, że ludzie się mylą, że czasem są opryskliwi to prawda, ale z drugiej strony są właśnie takie gwiazdy jak Ty, którzy sor traktują jak podstawową opiekę zdrowotną, bo jej oko spuchło.

🏆

Jesli to prawdziwa historia- dlaczego nie poszlas prywatnie? Rośnie ci coś od kilku dni i pchasz się na SOR między pijaka z rozbita twarzą a ofiary z wypadków... 

NFZ trochę tak działa(z doświadczeń rodzinnych) : terminy do specjalistów dla ludzi którzy finansowo "rokują" są odległe żeby odciążyli system i poszli prywatnie... Moja babcia jakoś terminy wydebiala szybciej (ale miała siłę przebicia małego czołgu). Nie jest to sprawiedliwe ale taka usługa jaka składka ( i zarządzający systemem). 

Pasek wagi

nie mam żadnych złych doświadczeń z sorem bo jechałam tam tylko gdy już naprawdę wymagała tego sytuacja. Wszystko co mogłam załatwić wizyta u lekarza załatwiłam w ten sposób. Jeśli terminy na NFZ były zbyt odległe to załatwiamy to prywatnie.

karlsdatter napisał(a):

Szpitalny oddział ratunkowy to nie miejsce, gdzie idzie się z jęczmieniem rosnącym od tygodnia. Brat też mógł poczekać, bo najprawdopodobniej za ścianą ratowali wtedy czyjeś życie. Jest coś takiego jak triaż i im dłużej czekasz tym większe szanse masz na przeżycie. Taka prawda i nie ma co się wściekać, że zwichnięte kostki sprzed tygodnia czy kaszel który trwa już miesiąc będą siedzieć kilka godzin i czekać na lekarza. 

To że to wszystko jest niedofinansowane, że ludzie się mylą, że czasem są opryskliwi to prawda, ale z drugiej strony są właśnie takie gwiazdy jak Ty, którzy sor traktują jak podstawową opiekę zdrowotną, bo jej oko spuchło.

Źle zrobiłam, bo poszłam na sor. Ludzie chyba są niedoinformowani, bo też nie wiedziałam, gdzie mam iść, rzadko korzystam z tego typu opieki. Potem poszłam na nocną opiekę. Tam dostałam skierowanie i dopiero na dyżur... Podstawowa opieka by mi nie pomogła, bo każdy by olał. 

najgorsze jest to że placi się 9% haraczu zwanej składką zdrowotną liczoną od dochodu, niektórzy płacą co miesiąc tysiące złotych z tego tytułu, a jak przyjdzie potrzeba to trzeba dodatkowo płacić prywatnie bo na nfz nie ma szans sie dostać... 

Gdyby zaczęła mi drętwięć część twarz w niedzielę też wbijałabym na sor choć pewnie dostałabym się w poniedziałek nad ranem (przy spokojnym weekendzie). Więcej, po doświadczeniach z poz z ostatnich dwóch lat, oszczędziłabym sobie tych kompletnie bezsensownych nieprzyjemności i poczekała do 18...

TeczowyPierd napisał(a):

karlsdatter napisał(a):

Szpitalny oddział ratunkowy to nie miejsce, gdzie idzie się z jęczmieniem rosnącym od tygodnia. Brat też mógł poczekać, bo najprawdopodobniej za ścianą ratowali wtedy czyjeś życie. Jest coś takiego jak triaż i im dłużej czekasz tym większe szanse masz na przeżycie. Taka prawda i nie ma co się wściekać, że zwichnięte kostki sprzed tygodnia czy kaszel który trwa już miesiąc będą siedzieć kilka godzin i czekać na lekarza. 

To że to wszystko jest niedofinansowane, że ludzie się mylą, że czasem są opryskliwi to prawda, ale z drugiej strony są właśnie takie gwiazdy jak Ty, którzy sor traktują jak podstawową opiekę zdrowotną, bo jej oko spuchło.

Źle zrobiłam, bo poszłam na sor. Ludzie chyba są niedoinformowani, bo też nie wiedziałam, gdzie mam iść, rzadko korzystam z tego typu opieki. Potem poszłam na nocną opiekę. Tam dostałam skierowanie i dopiero na dyżur... Podstawowa opieka by mi nie pomogła, bo każdy by olał. 

POZ - podstawowa opieka zdrowotna. Jeśli stan jest stabilny, nie zagraża życiu i nie wskazuje by znacząco miał pogorszyć się do dnia następnego. Po skierowanie do większości lekarzy specjalistów.

nocna i świąteczna opieka zdrowotna - kiedy POZ już zamknięty, zachorujesz nagle lub stan Twojego zdrowia nagle pogorszył się, nadal nie ma zagrożenia życia. Zakres działań jak w POZ.

SOR - zagrożenie życia lub zdrowia, urazy i przypadki nagłe, np. krwawienia z dróg rodnych, układu pokarmowego, drgawki, nagły niedowład, silny nagły ból nieznanego pochodzenia itp.

Pasek wagi

poszłam do internisty po tygodniu łazenia z bólem brzucha. według mnie to były jelita, ale internista nie wiedział co to i jak mi pomóc, dał skierowanie do szpitala. nie pojechałam od razu, bo się jakby polepszyło. Jak mnie przycisnęło w niedziele, pojechałam na SOR. akurat nie było kolejki, wiec nie czekałam na przyjecie. Lekarz , straszny buc, nieprzyjemny i patrzący z góry. Zrobił niedelikatnie usg i stwierdzil, że to sprawa ginekologa. napisał odmowe przyjęcia do szpitala i kazał w srodku nocy jechac na drugi koniec miasta do szpitala ginekologicznego. Tam tez odmowa, bo wszystko w porzadku. Wróciłam z bólem brzucha do domu cos koło trzeciej w nocy, bez pomocy znikąd. taki to NFZ

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.