- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 marca 2023, 16:09
Chętnie poczytam Wasze historie. Sama bardzo rzadko mam do czynienia narodowym funduszem zdrowia (pozwolę sobie zapisać z małych liter jako nazwę instytucji).
Ostatni raz, jakoś 5 lat temu wiozłam tam brata. Nie pamiętam co mu było. Łzy mu ciekły jak z kranu, kiedy tylko otworzył oko. Czekaliśmy... 6 godzin. Pan doktor spał. Pan doktor ma za dyżury nocne 1500 zł, czy jakoś tak? Był okropnie niezadowolony, że musiał przyjąć pacjenta.
Druga sytuacja ze mną. Ja rzadko choruję, naprawdę. Leczę się prywatnie. W ubiegłą niedzielę zaczęło mnie boleć oko. Nie lubię dramatyzować, nie biegnę z byle czym do lekarza. Czekałam 4 dni. W piątek chciałam się zapisać pilnie do okulisty, bo oko mi puchło nieustannie, zniekształcało widzenie, bolało.
- Żeby się zapisać to musi być skierowanie od rodzionnego.
Zapisałam się więc do rodzinnego. Rodzinnej. Moja rodzinna jest o tyle spoko, że nic nie pyta, ale daje wszystkie skierowania. Dostałam do okulisty na cito. Tego samego dnia dzwoniłam do okulistów.
- U nas na cito to 20 kwietnia.
Dalej- maj, lipiec. Mam z puchnącym okiem chodzić miesiąc?
- Nie da się jakoś szybciej- spytałam?
- Nooo. Dziś jest Pan doktor, może pani spróbować.
Spróbowałam. Było bradzo szybko, bez kolejnki w zasadzie. Pan doktor na podstawie oględzin, bez badania, wydał diagnozę. Jęzczmień. Ciepłe kompresy i chusteczki i spray. Kupiłam chusteczki, spray, robiłam kompresy. W niedzielę zaczęła mi drętwieć część twarzy przyległa do infekcji. Pojechałam więc na sor. Na sorze stwierdzili, że jęczmień, ale oni w sumie nie mają okulisty i mogę iść na ostry dyżur, ale tam pewnie też mnie odeślą. Na ostrym dyżyże przyjął mnie zniesmaczony lekarz pierwszego kontaktu. Wyglądał jak młody, (miałam napisać " młody, ale zniesmaczony życiem Justin Bieber", któremu się nie udało), zniesmaczony życiem Justin Bieber. Ja mam 37 lat. Nie wiem, jakim cudem on był lekarzem. Miał ze 20 lat. Dobrze, mógł mieć 26. Miał kółko-kolczyk w uchu. Był wkur***ny, że go obudziłam (była 21.00). Pomyślałam sobie, że w sumie mam powodzenie u takich "Dżastinów", ale moje tylko jedno ładne oko i maseczka na pół twarzy mnie wyprowadziły ze stanu euforii.
- Mi to oko puchnie od 7 dni.
- No tak musi być- dodał przysypiając. Zdjęłam maseczkę. On sam nie miał maseczki. Na sorze nie mieli. Pani na dyżurze miała. Co za parodia.
- Wie Pan co. Mi drętwieje lewa część twarzy. Mam powiększony węzeł. Opuchlizna mi się nie zmniejsza, rośnie. Terminy na cito mam za miesiąc. Nie mam ŻADNEGO leku.
Popatrzył na mnie i zaczął pisać. Pisać, pisać.
- Proszę, skierowanie.
Wazięłam. powiedziałm, że dziękuję. Jak wychodziłam to cośtam jeszcze mówił pod nosem. Nieprzemiła pani z sekretariatu spytała (przed przyjęciem musiałam się jej tłumaczyć po co mi w ogóle lekarz):
- A co tam pani ma? Skierowanie? A no dobrze- zmieniła ton- To tam na lewo gdzie te lampy i potem tam.
Poszłam "tam". Lekarz przyjmujący i recepcjonistka byli mili.
- Pani ****?- usłyszałam po ponad pół godzinie. Tak, to ja. Lekarz/recepcjonista był sympatyczny. Zaprowadził mnie do windy. Spojrzał w oczy (w oko) i powiedział, że mam jechać na pierwsze piętro i czekać po napisem "oddział okulistyczny".
- Poradzi sobie Pani- zapewnił z uśmiecham.
- Pierwsze piętro, okulistyka?- spytałam patrząc na niego ładnym okiem. Gówniarz, z 25 lat, ale mu się spodobałam.
- Tak- pojechać z panią?
Nie, dziękuję. Pojechałam sama. Zalożyłam maseczkę, bo wzędzie w szpitalu były oznaczenia, mimo że nikt ich nie stosował.
Po 15 minutach przyjął mnie doktor.
- Co się dzieje?- spytał. Podeszłam bliżej.
- No chyba widać. Jęczmień. Nie dostałam leków.
- No i..? Tak ma być... Zejdzie samo.
- Mam to już tydzień... Pogarsza się.
Lekarz wstał ociągliwie, wskazał mi stołek przy maszynie do badania. Spytałam, czy mogę zdjąć maseczkę. Tak. Był to ten sam facet, który badał brata, mam pamięć do twarzy.
Powykręcał mi oko na różne sposoby.
- No... Gradówka... Tak jakby, no...
Stanęłam wyprostowana naprzeciwko niego. Zaczłął pisać. Pisać. Długo pisać.
- Ma Pani maść ze sterydami. Smarować oko i na rogówkę. Będzie się to trzymało ze 3 tygodnie. Może się wchłonąć.... Jak nie to będzie trzeba robić zabieg...
Wzięłam receptę i spojrzałam na niego zdrownym okiem, wyprostowana z moich 156 cm wzrostu. On miał ze 185, ale siedział na stołku.
- I potem co?- spytałam. On jakby skulił się i zaczął tłumaczyć.
- Może minąć samoistnie. Tak ze 2-3 tygodnie będzie stan zapalny, ale obrzęk powninien minąć...
- A jak nie minie?- zapytałam.
- To łyżeczkowanie... Ale proszę smarować i rozgrzewać.
Jaki nagle milutki. Kupiłam leki, pojechałam do domu. Dziś już poniedziałek popołudnie i nie jest mi lepiej.
Edytowany przez TeczowyPierd 20 marca 2023, 16:16
20 marca 2023, 16:24
TLDR
Widzę Keyma twój typowy wzorzec postępowania - absolutna kompromitacja, potem 1-2 tygodniowe przeczekanie, a potem wracasz na forum subtelnie zaczynając od niby neutralnych tematów o kotach czy chorobach.
Jakieś to przewidywalne. Za tydzień będzie tyłek do oceny, relacje z nieistniejącego związku i obgadywanie kolegów z (być może również nieistniejącej) pracy.
W sumie nie powinnam na to odpisywać, bo zabawniejszy od dyskusji był twój foch po tym, jak raz nikt się nie zaangażował w twoje wynurzenia przez kilka godzin.
20 marca 2023, 17:11
Ale to ty dzwonisz.
Nie kumam tego wiecznego narzekania na NFZ. No jest ujowo, ale co, narzekanie pomoże? Ja myślę, że rozwiązanie jest gdzie indziej, ale Polacy chyba kochają taplać się w bagnie.
20 marca 2023, 17:23
Dobra... ten wywód o lekarzu z ostrego dyżuru że wstawkami o powodzeniu i "ładnym oku" nawet dla mnie jest żenujący.... Cringe
Edytowany przez SikiJednorozca 20 marca 2023, 17:24
20 marca 2023, 17:35
Chętnie poczytam Wasze historie. Sama bardzo rzadko mam do czynienia narodowym funduszem zdrowia (pozwolę sobie zapisać z małych liter jako nazwę instytucji).
Ostatni raz, jakoś 5 lat temu wiozłam tam brata. Nie pamiętam co mu było. Łzy mu ciekły jak z kranu, kiedy tylko otworzył oko. Czekaliśmy... 6 godzin. Pan doktor spał. Pan doktor ma za dyżury nocne 1500 zł, czy jakoś tak? Był okropnie niezadowolony, że musiał przyjąć pacjenta.
Druga sytuacja ze mną. Ja rzadko choruję, naprawdę. Leczę się prywatnie. W ubiegłą niedzielę zaczęło mnie boleć oko. Nie lubię dramatyzować, nie biegnę z byle czym do lekarza. Czekałam 4 dni. W piątek chciałam się zapisać pilnie do okulisty, bo oko mi puchło nieustannie, zniekształcało widzenie, bolało.
- Żeby się zapisać to musi być skierowanie od rodzionnego.
Zapisałam się więc do rodzinnego. Rodzinnej. Moja rodzinna jest o tyle spoko, że nic nie pyta, ale daje wszystkie skierowania. Dostałam do okulisty na cito. Tego samego dnia dzwoniłam do okulistów.
- U nas na cito to 20 kwietnia.
Dalej- maj, lipiec. Mam z puchnącym okiem chodzić miesiąc?
- Nie da się jakoś szybciej- spytałam?
- Nooo. Dziś jest Pan doktor, może pani spróbować.
Spróbowałam. Było bradzo szybko, bez kolejnki w zasadzie. Pan doktor na podstawie oględzin, bez badania, wydał diagnozę. Jęzczmień. Ciepłe kompresy i chusteczki i spray. Kupiłam chusteczki, spray, robiłam kompresy. W niedzielę zaczęła mi drętwieć część twarzy przyległa do infekcji. Pojechałam więc na sor. Na sorze stwierdzili, że jęczmień, ale oni w sumie nie mają okulisty i mogę iść na ostry dyżur, ale tam pewnie też mnie odeślą. Na ostrym dyżyże przyjął mnie zniesmaczony lekarz pierwszego kontaktu. Wyglądał jak młody, (miałam napisać " młody, ale zniesmaczony życiem Justin Bieber", któremu się nie udało), zniesmaczony życiem Justin Bieber. Ja mam 37 lat. Nie wiem, jakim cudem on był lekarzem. Miał ze 20 lat. Dobrze, mógł mieć 26. Miał kółko-kolczyk w uchu. Był wkur***ny, że go obudziłam (była 21.00). Pomyślałam sobie, że w sumie mam powodzenie u takich "Dżastinów", ale moje tylko jedno ładne oko i maseczka na pół twarzy mnie wyprowadziły ze stanu euforii.
- Mi to oko puchnie od 7 dni.
- No tak musi być- dodał przysypiając. Zdjęłam maseczkę. On sam nie miał maseczki. Na sorze nie mieli. Pani na dyżurze miała. Co za parodia.
- Wie Pan co. Mi drętwieje lewa część twarzy. Mam powiększony węzeł. Opuchlizna mi się nie zmniejsza, rośnie. Terminy na cito mam za miesiąc. Nie mam ŻADNEGO leku.
Popatrzył na mnie i zaczął pisać. Pisać, pisać.
- Proszę, skierowanie.
Wazięłam. powiedziałm, że dziękuję. Jak wychodziłam to cośtam jeszcze mówił pod nosem. Nieprzemiła pani z sekretariatu spytała (przed przyjęciem musiałam się jej tłumaczyć po co mi w ogóle lekarz):
- A co tam pani ma? Skierowanie? A no dobrze- zmieniła ton- To tam na lewo gdzie te lampy i potem tam.
Poszłam "tam". Lekarz przyjmujący i recepcjonistka byli mili.
- Pani ****?- usłyszałam po ponad pół godzinie. Tak, to ja. Lekarz/recepcjonista był sympatyczny. Zaprowadził mnie do windy. Spojrzał w oczy (w oko) i powiedział, że mam jechać na pierwsze piętro i czekać po napisem "oddział okulistyczny".
- Poradzi sobie Pani- zapewnił z uśmiecham.
- Pierwsze piętro, okulistyka?- spytałam patrząc na niego ładnym okiem. Gówniarz, z 25 lat, ale mu się spodobałam.
- Tak- pojechać z panią?
Nie, dziękuję. Pojechałam sama. Zalożyłam maseczkę, bo wzędzie w szpitalu były oznaczenia, mimo że nikt ich nie stosował.
Po 15 minutach przyjął mnie doktor.
- Co się dzieje?- spytał. Podeszłam bliżej.
- No chyba widać. Jęczmień. Nie dostałam leków.
- No i..? Tak ma być... Zejdzie samo.
- Mam to już tydzień... Pogarsza się.
Lekarz wstał ociągliwie, wskazał mi stołek przy maszynie do badania. Spytałam, czy mogę zdjąć maseczkę. Tak. Był to ten sam facet, który badał brata, mam pamięć do twarzy.
Powykręcał mi oko na różne sposoby.
- No... Gradówka... Tak jakby, no...
Stanęłam wyprostowana naprzeciwko niego. Zaczłął pisać. Pisać. Długo pisać.
- Ma Pani maść ze sterydami. Smarować oko i na rogówkę. Będzie się to trzymało ze 3 tygodnie. Może się wchłonąć.... Jak nie to będzie trzeba robić zabieg...
Wzięłam receptę i spojrzałam na niego zdrownym okiem, wyprostowana z moich 156 cm wzrostu. On miał ze 185, ale siedział na stołku.
- I potem co?- spytałam. On jakby skulił się i zaczął tłumaczyć.
- Może minąć samoistnie. Tak ze 2-3 tygodnie będzie stan zapalny, ale obrzęk powninien minąć...
- A jak nie minie?- zapytałam.
- To łyżeczkowanie... Ale proszę smarować i rozgrzewać.
Jaki nagle milutki. Kupiłam leki, pojechałam do domu. Dziś już poniedziałek popołudnie i nie jest mi lepiej.
zanim usunie
20 marca 2023, 17:53
Keyma, tak na przyszłość, to zanim pojedziesz na SOR, sprawdź, który szpital ma dyżur okulistyczny. Warszawski Szpital Szaserów ma jeden z najlepszych w PL oddziałów okulistycznych i bardzo, bardzo kompententny SOR - sprawdzany moją córką dwa tygodnie temu. W ciągu 3 godzin od wyjścia z domu była zaopatrzona, miała leki i była z powrotem w domu. A była to niedziela.
Poza wszystkim, po wizycie na ostrym dyżurze, czy SOR, dostaje się kartkę z zaleceniami, opisem leczenia etc. Masz blisko 40 lat i nie jesteś w stanie ogarnąć tak prostej rzeczy, jak wizyta lekarska? Podobno w Warszawie pomieszkujesz, szkoda Ci było 2 stówki na prywatnego okulistę, który dawno już wdrożyłby leczenie?
20 marca 2023, 18:28
Nie chce mi się tego czytać ale jak ci złe to idź prywatnie