Temat: Spotkania z rodzicami

Jak często odwiedzacie rodziców?

i jak daleko od nich mieszkacie ? W sensie ile czasu zajmuje dojazd ?

Czy jak przyjeżdżacie to nocujecie,  czy jest to przyjazd na obiad czy tylko na godzinkę na kawę ?

Czy jeździcie z mężem i dziećmi ? Czy raczej same?

Oczywiscie średnio.

Pasek wagi

malutka8712 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

to, że rodzina ciągle wisi na dorosłym samodzielnym dziecku, ciekawe co na to jej mąż , może i jego rodzina powinna nachodzić ich kilka razy w tyg. tak bez zapowiedzi wtrącając się w życie dwojga młodych ludzi , lepiej - może powinni wszyscy razem zamieszkać po co się fatygować jak mogą żyć wszyscy na kupie

wisi, nachodzi to bardzo ostre slowa widzisz ja z moja mama jakis czas mieszkalam z powodu jej choroby ale tez dlatego ze chcialam byc z nia kiedy juz mialam dzieci i mam ciocie mieszkajaca 5 minut od nas i ja czesto dzwonilam do ciotki co robi i szlysmy nq szybki spacer czy kawe ona do nas czy my do niej te spotkania trwaly krotko i ja nie czulam zeby ktoras ze stron sie nazucala czy zabierala czas, wrecz przeciwnie zeczy ktore i tak robilam moglam robic w towarzystwie osob z ktorymi dobrze sie czulam.Z powodu pracy moj partner byl z nami tylko mpmentami, ale jak byl to tak naprawde pasowaly mu te nasze spacerki bo np my wstawalysmy wczesnie a on lubi pospac, wiesz 2,3h w tygodniu to naprawde malutki kawalek czasu i wiadomo ze zalezy od tego kto jaki ma tryb zycia, ale mimo ze kocham mojego meza nie chcialabym na okraglo z nim byc lubimy inne zeczy, duzo czasu spedzamy razem nie ma potrzeby zeby non stop sobie w oczy patrzec.

Otóż to, w życiu różnie bywa, ale Noma przecież wie najlepiej 😁

A może moja mama poważnie choruje? A może dziadek wymaga opieki, a mieszkający z nim wujek nie jest zbyt odpowiedzialną osobą? A może wykrawam te dwie-trzy godziny w tygodniu wtedy, kiedy mam wolne, a partner jest w pracy? A może po prostu jesteśmy rodzinni i lubimy spędzać czas razem (i nikt nie ma nic przeciwko temu)?

Bardzo chętnie snujesz jakieś teorie z d*py, a tak naprawdę g*wno wiesz.

Pasek wagi

staram_sie napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

to, że rodzina ciągle wisi na dorosłym samodzielnym dziecku, ciekawe co na to jej mąż , może i jego rodzina powinna nachodzić ich kilka razy w tyg. tak bez zapowiedzi wtrącając się w życie dwojga młodych ludzi , lepiej - może powinni wszyscy razem zamieszkać po co się fatygować jak mogą żyć wszyscy na kupie

wyobraź sobie, że niektórzy mają bardzo dobre relacje z rodziną i CHCĄ się często spotykać.

I w takim przypadku rozwiązanie, gdzie dzieci się wyprowadzają ale nie tak daleko to jest super rozwiązanie. A jak nie widzisz różnicy między wspólnym mieszkaniem a odwiedzinami - nawet jakby to było codziennie - to jesteś po prostu ślepa.

👍🏻

Pasek wagi

Moi rodzice mieszkaja tak 200 km od nas. Jezdze teraz srednio raz, dwa razy na kwartal, bo moja mama pracuje tez przez weekendy i obecnie srednio to pasuje. Ale moj tato ma firme transportowa i potrafi nadrobic 70 km, zeby do nas wpasc na 10 minut.

Za to rozmawiam z mama i tata codziennie przez telefon, czasem i kilka razy dziennie. Ale nie zawsze tak bylo, jak bylam w liceum to rozmawialam z nimi moze raz na tydzien, raz na dwa tygodnie 🤷‍♀️

Ves91 napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

to, że rodzina ciągle wisi na dorosłym samodzielnym dziecku, ciekawe co na to jej mąż , może i jego rodzina powinna nachodzić ich kilka razy w tyg. tak bez zapowiedzi wtrącając się w życie dwojga młodych ludzi , lepiej - może powinni wszyscy razem zamieszkać po co się fatygować jak mogą żyć wszyscy na kupie

wisi, nachodzi to bardzo ostre slowa widzisz ja z moja mama jakis czas mieszkalam z powodu jej choroby ale tez dlatego ze chcialam byc z nia kiedy juz mialam dzieci i mam ciocie mieszkajaca 5 minut od nas i ja czesto dzwonilam do ciotki co robi i szlysmy nq szybki spacer czy kawe ona do nas czy my do niej te spotkania trwaly krotko i ja nie czulam zeby ktoras ze stron sie nazucala czy zabierala czas, wrecz przeciwnie zeczy ktore i tak robilam moglam robic w towarzystwie osob z ktorymi dobrze sie czulam.Z powodu pracy moj partner byl z nami tylko mpmentami, ale jak byl to tak naprawde pasowaly mu te nasze spacerki bo np my wstawalysmy wczesnie a on lubi pospac, wiesz 2,3h w tygodniu to naprawde malutki kawalek czasu i wiadomo ze zalezy od tego kto jaki ma tryb zycia, ale mimo ze kocham mojego meza nie chcialabym na okraglo z nim byc lubimy inne zeczy, duzo czasu spedzamy razem nie ma potrzeby zeby non stop sobie w oczy patrzec.

Otóż to, w życiu różnie bywa, ale Noma przecież wie najlepiej ?

A może moja mama poważnie choruje? A może dziadek wymaga opieki, a mieszkający z nim wujek nie jest zbyt odpowiedzialną osobą? A może wykrawam te dwie-trzy godziny w tygodniu wtedy, kiedy mam wolne, a partner jest w pracy? A może po prostu jesteśmy rodzinni i lubimy spędzać czas razem (i nikt nie ma nic przeciwko temu)?

Bardzo chętnie snujesz jakieś teorie z d*py, a tak naprawdę g*wno wiesz.

Noma, ktora patologicznie wisi na wlasnym mezu i corce...o.O Ale z tego co tu pisala sama ma zle kontakty z matka, wiec uwaza, ze wszyscy dookola musza miec.

mieszkamy w tym samym mieście, mam do mamy samochodem 25-30 minut drogi. Nie widujemy się raz w tygodniu, ale te 2 razy w miesiącu zazwyczaj się widzimy. Niestety praca obu stron sprawia że nawet nie mając do siebie setek kilometrów nie jest tak łatwo ciągle się widzieć. Ale codziennie rozmawiamy przez telefon:)

Latem częściej się widzimy- ona mieszka bardzo blisko plaży i chodzimy razem na plażę.

malutka8712 napisał(a):

staram_sie napisał(a):

cucciolo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

mam godzinę drogi. Kiedyś było to raz na 3 tyg, razem z mężem. Od czasu koronawirusa znacznie rzadziej, potem dziecko mi się urodziło i tak widywaliśmy się z raz na miesiąc. a jak zachorowałam no to praktycznie co tydzień

Jak Ty się czujesz i jak przebiega leczenie?

dziękuję za zainteresowanie. 

generalnie to niedawno zakończyłam chemioterapię i w styczniu będę mieć TK. Się okaze czy nie ma wznowy albo przerzutów... ale niestety obawiam sie że może coś być bo ostatnio nie czuje się za dobrze :(

trzymam kciuki zeby jednak bylo dobrze a gorsze samopoczucie to skutek uboczny leczenia

Psychika lubi płatać nam fikusy i jest to całkowicie normalne. Będzie wszystko dobrze. Zobaczysz 🤞

cucciolo napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

staram_sie napisał(a):

cucciolo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

mam godzinę drogi. Kiedyś było to raz na 3 tyg, razem z mężem. Od czasu koronawirusa znacznie rzadziej, potem dziecko mi się urodziło i tak widywaliśmy się z raz na miesiąc. a jak zachorowałam no to praktycznie co tydzień

Jak Ty się czujesz i jak przebiega leczenie?

dziękuję za zainteresowanie. 

generalnie to niedawno zakończyłam chemioterapię i w styczniu będę mieć TK. Się okaze czy nie ma wznowy albo przerzutów... ale niestety obawiam sie że może coś być bo ostatnio nie czuje się za dobrze :(

trzymam kciuki zeby jednak bylo dobrze a gorsze samopoczucie to skutek uboczny leczenia

Psychika lubi płatać nam fikusy i jest to całkowicie normalne. Będzie wszystko dobrze. Zobaczysz ?

wiesz co, chciałabym żeby to tylko psychika ale mój rodzaj choroby może dawać obiektywne objawy... i chyba niestety daje. To znaczy to nie tylko o tym musi świadczyć no ale skoro już raz było no to może i teraz... w każdym razie strasznie boję się wyników.

Pasek wagi

Mieszkamy jakieś pół godziny spacerem od siebie. Średnio co dwa tygodnie odwiedzam rodziców razem z mężem, czasami na obiad, czasami na kawę. Na noc raczej nie zostajemy, chyba że np. spędzamy razem całe święta, to wtedy tak. Sama rodziców nie odwiedzam ale raz w tygodniu chodzę z mamą na nordic walking :)

Pasek wagi

Ciekawe... Mieszkam 200m od mamy i w zasadzie jestem u niej prawie codziennie ze względu na to, że zajmuje się moimi dziećmi po szkole i przedszkolu więc wypada po nie przyjść :) Osobiście uważam, że tak bliskie mieszkanie jest męczące i gdym drugi raz miała kupić mieszkanie wybrałabym inna dzielnicę (uprzedzam- stawiam mamie granice). Takie bliskie mieszkanie ma również swoje plusy jeżeli chodzi np. o pomoc przy dzieciach.

Swoją drogą, ciekawy temat. Wypada pokazać go mojemu mężowi który nie rozumie dlaczego po 13 latach cotygodniowego odwiedzania teściów powiedziałam "dość".

Teraz jeździ już sam z dziećmi.

Dodam, że teściowie ostatnio byli u Nas 4 lata temu kiedy urodził się syn. Przecież mieszkają daleko całe 25 minut drogi od Nas i nie mogą przyjechać nawet na urodziny do wnuków- nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo przykre.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.