Temat: Spotkania z rodzicami

Jak często odwiedzacie rodziców?

i jak daleko od nich mieszkacie ? W sensie ile czasu zajmuje dojazd ?

Czy jak przyjeżdżacie to nocujecie,  czy jest to przyjazd na obiad czy tylko na godzinkę na kawę ?

Czy jeździcie z mężem i dziećmi ? Czy raczej same?

Oczywiscie średnio.

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

staram_sie napisał(a):

cucciolo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

mam godzinę drogi. Kiedyś było to raz na 3 tyg, razem z mężem. Od czasu koronawirusa znacznie rzadziej, potem dziecko mi się urodziło i tak widywaliśmy się z raz na miesiąc. a jak zachorowałam no to praktycznie co tydzień

Jak Ty się czujesz i jak przebiega leczenie?

dziękuję za zainteresowanie. 

generalnie to niedawno zakończyłam chemioterapię i w styczniu będę mieć TK. Się okaze czy nie ma wznowy albo przerzutów... ale niestety obawiam sie że może coś być bo ostatnio nie czuje się za dobrze :(

trzymam kciuki zeby jednak bylo dobrze a gorsze samopoczucie to skutek uboczny leczenia

malutka8712 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

to, że rodzina ciągle wisi na dorosłym samodzielnym dziecku, ciekawe co na to jej mąż , może i jego rodzina powinna nachodzić ich kilka razy w tyg. tak bez zapowiedzi wtrącając się w życie dwojga młodych ludzi , lepiej - może powinni wszyscy razem zamieszkać po co się fatygować jak mogą żyć wszyscy na kupie

Z mamą mieszkam, a do taty mam jakieś 30min piechotą i wpadam do niego średnio raz w miesiącu na niedzielny obiad z psem.

.nonszalancja. napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

to, że rodzina ciągle wisi na dorosłym samodzielnym dziecku, ciekawe co na to jej mąż , może i jego rodzina powinna nachodzić ich kilka razy w tyg. tak bez zapowiedzi wtrącając się w życie dwojga młodych ludzi , lepiej - może powinni wszyscy razem zamieszkać po co się fatygować jak mogą żyć wszyscy na kupie

wisi, nachodzi to bardzo ostre slowa widzisz ja z moja mama jakis czas mieszkalam z powodu jej choroby ale tez dlatego ze chcialam byc z nia kiedy juz mialam dzieci i mam ciocie mieszkajaca 5 minut od nas i ja czesto dzwonilam do ciotki co robi i szlysmy nq szybki spacer czy kawe ona do nas czy my do niej te spotkania trwaly krotko i ja nie czulam zeby ktoras ze stron sie nazucala czy zabierala czas, wrecz przeciwnie zeczy ktore i tak robilam moglam robic w towarzystwie osob z ktorymi dobrze sie czulam.Z powodu pracy moj partner byl z nami tylko mpmentami, ale jak byl to tak naprawde pasowaly mu te nasze spacerki bo np my wstawalysmy wczesnie a on lubi pospac, wiesz 2,3h w tygodniu to naprawde malutki kawalek czasu i wiadomo ze zalezy od tego kto jaki ma tryb zycia, ale mimo ze kocham mojego meza nie chcialabym na okraglo z nim byc lubimy inne zeczy, duzo czasu spedzamy razem nie ma potrzeby zeby non stop sobie w oczy patrzec.

.nonszalancja. napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

to, że rodzina ciągle wisi na dorosłym samodzielnym dziecku, ciekawe co na to jej mąż , może i jego rodzina powinna nachodzić ich kilka razy w tyg. tak bez zapowiedzi wtrącając się w życie dwojga młodych ludzi , lepiej - może powinni wszyscy razem zamieszkać po co się fatygować jak mogą żyć wszyscy na kupie

wisi, nachodzi to bardzo ostre slowa widzisz ja z moja mama jakis czas mieszkalam z powodu jej choroby ale tez dlatego ze chcialam byc z nia kiedy juz mialam dzieci i mam ciocie mieszkajaca 5 minut od nas i ja czesto dzwonilam do ciotki co robi i szlysmy nq szybki spacer czy kawe ona do nas czy my do niej te spotkania trwaly krotko i ja nie czulam zeby ktoras ze stron sie nazucala czy zabierala czas, wrecz przeciwnie zeczy ktore i tak robilam moglam robic w towarzystwie osob z ktorymi dobrze sie czulam.Z powodu pracy moj partner byl z nami tylko mpmentami, ale jak byl to tak naprawde pasowaly mu te nasze spacerki bo np my wstawalysmy wczesnie a on lubi pospac, wiesz 2,3h w tygodniu to naprawde malutki kawalek czasu i wiadomo ze zalezy od tego kto jaki ma tryb zycia, ale mimo ze kocham mojego meza nie chcialabym na okraglo z nim byc lubimy inne zeczy, duzo czasu spedzamy razem nie ma potrzeby zeby non stop sobie w oczy patrzec.

gordita2021 napisał(a):

a moja mama się nie chce widywać bo jej się nie chce nic szykować chociaż mogłaby kupić jakieś delicje ...

?

U moich to samo. Mieszkamy od siebie 10-15min autem a byliśmy może 2x w tym roku. Do teściów mam 1h drogi a tam jeździmy co 1-2tyg w weekend z dzieckiem 3,5-letnim.


Do rodziców mam ponad 2 tysie km. Widujemy się kilka razy do roku, zazwyczaj w czasie świąt Bożego Narodzenia (bo wtedy mam wymuszony urlop ze względu na miejsce pracy) i w jakimś cieplejszym miesiącu zostaję na dłużej. Poza tym zdarzało mi się w tym roku wpadać na weekendy z powodu studiów. Nie zawsze towarzyszy mi mąż, w końcu ma swoje sprawy. Kot zostaje w domu 😁

gordita2021 napisał(a):

a moja mama się nie chce widywać bo jej się nie chce nic szykować chociaż mogłaby kupić jakieś delicje ...

?

Bardzo dziwne. Masz problemy z wagą a nie jeździsz do mamy, ponieważ ona nie "szykuje" jedzenia. Hm.

.nonszalancja. napisał(a):

malutka8712 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Do domu rodzinnego mam 500m, do dziadka i wujka podobnie. Wychodzi więc z 5 minut spacerkiem. Plus jest taki, że jeżeli ktokolwiek potrzebuje pomocy, to łatwo się zorganizować. Czasem też podrzucamy sobie wzajemnie nadwyżki jedzenia, aby niczego nie wyrzucać.

Widzimy się pewnie ze 2-3 razy w tygodniu na jakąś szybką kawę i pogaduchy. Mama bywa u mnie częściej, bo ma psa i robiąc rundkę po osiedlu, zahacza o moje mieszkanie. Ja z kolei, najczęściej wpadam do nich, kiedy idę do Paczkomatu po odbiór przesyłki, bo mam akurat po drodze.

Z rodzicami partnera jest trochę inaczej, bo mieszkają jakieś 15-20km od nas. Tam jeździmy rzadziej i czasem zdarza się, że zostajemy na noc, aby nie tłuc się autem po zmroku.

straszne, to po co się wyprowadzać 

2-3 razy w tygodniu, po 1h spotkania max, to faktycznie straszne. Ojojoj, jak tak można.

mieszkajac tak blisko to dla mnie oczywiste co w tym strasznego

to, że rodzina ciągle wisi na dorosłym samodzielnym dziecku, ciekawe co na to jej mąż , może i jego rodzina powinna nachodzić ich kilka razy w tyg. tak bez zapowiedzi wtrącając się w życie dwojga młodych ludzi , lepiej - może powinni wszyscy razem zamieszkać po co się fatygować jak mogą żyć wszyscy na kupie

wyobraź sobie, że niektórzy mają bardzo dobre relacje z rodziną i CHCĄ się często spotykać.

I w takim przypadku rozwiązanie, gdzie dzieci się wyprowadzają ale nie tak daleko to jest super rozwiązanie. A jak nie widzisz różnicy między wspólnym mieszkaniem a odwiedzinami - nawet jakby to było codziennie - to jesteś po prostu ślepa.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.