Temat: Pomoc finansowa rodzicom/dziadkom

Pomagaliscie kiedyś rodzicom/dziadkom bądź innym członkom rodziny bądź Wasza druga połówka  ?

Chodzi o sytuację kiedy dziecko stoi dość dobrze finansowo i pomaga rodzicom co miesiąc w jakiejś kwocie albo kupuje co jakiś czas np jakoś sprzęt do domu.

Czy uważacie że np jeżeli dana kwotę przeznacza mąż np na matkę to taka samą kwotę powinna przeznaczyć żona na swoją rodzinę nie ważne czy takiej pomocy potrzebuje czy nie ? Tylko na zasadzie sprawiedliwości ?

temat nawiązał się w pracy i jestem ciekawa Waszych opinii

Pasek wagi

staram_sie napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Zgadzam się, ale tylko w części. Bo jeśli faktycznie ktoś ma naturę lekkoducha i w nosie ma przyziemne rzeczy, woli kasę rozwalać itd. to ja bym poszła w stronę, że jemu nie warto pomagać a nie ładować jemu i dla sprawiedliwości jeszcze komuś innemu.

serioooo? ciekawe co zaniedbałam, ze mam raka w wieku 30 lat ????

źle się prowadziłaś, według Nomy. Zupełnie, jak mój ojciec, od urodzenia z wadą serca. Oh, wait, to pewnie Babcia z Dziadkiem się źle prowadzili tuż po wojnie. Ich powojenne schorzenia też pewnie były ich winą i dzieci nie powinny były im pomagać, tylko dobić.

krolowamargot napisał(a):

staram_sie napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Zgadzam się, ale tylko w części. Bo jeśli faktycznie ktoś ma naturę lekkoducha i w nosie ma przyziemne rzeczy, woli kasę rozwalać itd. to ja bym poszła w stronę, że jemu nie warto pomagać a nie ładować jemu i dla sprawiedliwości jeszcze komuś innemu.

serioooo? ciekawe co zaniedbałam, ze mam raka w wieku 30 lat ????

źle się prowadziłaś, według Nomy. Zupełnie, jak mój ojciec, od urodzenia z wadą serca. Oh, wait, to pewnie Babcia z Dziadkiem się źle prowadzili tuż po wojnie. Ich powojenne schorzenia też pewnie były ich winą i dzieci nie powinny były im pomagać, tylko dobić.

poziom rozumienia czytanego tekstu równy zeru , ale cóż jak nie ma się nic do powiedzenia to jakkolwiek trzeba zaistnieć 

Noma, jakieś skrajne przykłady podajesz. To nie jest norma w normalnych rodzinach, że rodzice pakują hajs w jedno dziecko, a drugie zostawiają same sobie "bo zaradniejsze". I jakie zostawianie życia i przenoszenie się do teściów na wieś? Pytanie było raczej o pomoc finansową czy zrobienie większych zakupów, gdy rodzic ma niską emeryturę.

Ja nie pomagam ani mamie, ani rodzicom partnera,  bo nie mają potrzeby. Gdyby taka zaistniała, to w miarę naszych możliwości na pewno byśmy pomagali, ale na pewno nie "każdemu po równo", tylko jak komu potrzeba.

Peanut_Butter napisał(a):

Noma, jakieś skrajne przykłady podajesz. To nie jest norma w normalnych rodzinach, że rodzice pakują hajs w jedno dziecko, a drugie zostawiają same sobie "bo zaradniejsze". I jakie zostawianie życia i przenoszenie się do teściów na wieś? Pytanie było raczej o pomoc finansową czy zrobienie większych zakupów, gdy rodzic ma niską emeryturę.

Vitalia nie raz była pełna wątków o tym jak jedno z dzieci czulo się poszkodowane przez rodziców w ten właśnie sposób. Jak widać chociażby tutaj,  nie są to marginalne problemy i pojedyncze przypadki, a ile ich jest naprawdę to głowa mała. 

.nonszalancja. napisał(a):

staram_sie napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Zgadzam się, ale tylko w części. Bo jeśli faktycznie ktoś ma naturę lekkoducha i w nosie ma przyziemne rzeczy, woli kasę rozwalać itd. to ja bym poszła w stronę, że jemu nie warto pomagać a nie ładować jemu i dla sprawiedliwości jeszcze komuś innemu.

serioooo? ciekawe co zaniedbałam, ze mam raka w wieku 30 lat ????

Czy ja napisałam, że zawsze ktoś ponosi winę za swoją sytuację? Nie, więc w jakim celu to pytanie. Natomiast fakty są takie, że są nowotwory wywoływane przez nałogi, albo zły styl życia, oczywiście nie wszystkie i oczywiście napisze to wprost, żebys zrozumiała ... nie zasugerowalam, że jesteś chora że swej winy, tym bardziej że nawet nie wiem na co dokładnie jesteś chora, ani cię nie znam, nie wiem jakie życie prowadziłas. 

i to napisałaś mądrze - tylko przełóż to na szerszą skalę. Oceniasz ogół społeczeństwa nie znając ich.

Pasek wagi

Peanut_Butter napisał(a):

Noma, jakieś skrajne przykłady podajesz. To nie jest norma w normalnych rodzinach, że rodzice pakują hajs w jedno dziecko, a drugie zostawiają same sobie "bo zaradniejsze". I jakie zostawianie życia i przenoszenie się do teściów na wieś? Pytanie było raczej o pomoc finansową czy zrobienie większych zakupów, gdy rodzic ma niską emeryturę.

Ja nie pomagam ani mamie, ani rodzicom partnera,  bo nie mają potrzeby. Gdyby taka zaistniała, to w miarę naszych możliwości na pewno byśmy pomagali, ale na pewno nie "każdemu po równo", tylko jak komu potrzeba.

Niestety, ale pomaganie tym mniej zaradnym jest bardzo popularne, mało tego, tym mniej zaradnym pcha się tyle, aby dorównały tym zaradnym, są to przykre sytuacje, ale nie ma się na nie wpływu, każdy robi że swoim majątkiem to na co ma ochotę. 

staram_sie napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

staram_sie napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Zgadzam się, ale tylko w części. Bo jeśli faktycznie ktoś ma naturę lekkoducha i w nosie ma przyziemne rzeczy, woli kasę rozwalać itd. to ja bym poszła w stronę, że jemu nie warto pomagać a nie ładować jemu i dla sprawiedliwości jeszcze komuś innemu.

serioooo? ciekawe co zaniedbałam, ze mam raka w wieku 30 lat ????

Czy ja napisałam, że zawsze ktoś ponosi winę za swoją sytuację? Nie, więc w jakim celu to pytanie. Natomiast fakty są takie, że są nowotwory wywoływane przez nałogi, albo zły styl życia, oczywiście nie wszystkie i oczywiście napisze to wprost, żebys zrozumiała ... nie zasugerowalam, że jesteś chora że swej winy, tym bardziej że nawet nie wiem na co dokładnie jesteś chora, ani cię nie znam, nie wiem jakie życie prowadziłas. 

i to napisałaś mądrze - tylko przełóż to na szerszą skalę. Oceniasz ogół społeczeństwa nie znając ich.

Nie da się mieć zdania, nie ogólniajac jakoś i nie oceniając. Nikt nigdy nie będzie wiedział wszystkiego i znał wszystkich. Oczywistym jest, że człowiek ma jakieś zdanie nie z kosmosu tylko na bazie tego czego doświadczył, co widział, na bazie zwierzeń innych ludzi. Nigdzie w swojej wypowiedzi nie napisałam każdy i zawsze. 

Dla mnie takie dzielenie po równo jest bez sensu. Przykład z mojej rodziny. Moi dziadkowie mają czworo wnuków. Jestem ja, kuzynka, potem mój brat i dużo młodszy kuzyn, bo kuzynka długo była jedynaczką. Jak go jeszcze na świecie nie było, to dostawaliśmy prezenty wszyscy troje w miarę równe pod kątem wartości. Nie było tak, że np. ona dostała 200 złotych, a my z bratem po 100. A z kolei mojej babci siostra dzieliła tak, żeby równo pomiędzy jej dziećmi, a nie wnukami wychodziło. Jak jeden syn miał trójkę dzieci to dostawały po 100, a jak drugi tylko jedno to 300. Efekt? My mamy super relacje, w życiu się o pieniądze nie pokłóciliśmy, u nich tak średnio, jakby mieli jakiś żal z tego powodu, że ktoś był lepiej, ktoś gorzej traktowany. Wiem, że to nie jest kwestia tylko tego jednego czynnika, no ale dla mnie to zawsze było dziwne i jakieś takie niezręczne. Tak samo jak jedni rodzice mają na wszyskto, wakacje, nowe samochody i tak dalej, a drudzy ledwo wiążą koniec z końcem, to jak się chce tym drugim zrobić zakupy spożywcze, albo zapłacić do lekarza, to równowartość trzeba dać tym, którzy na wszyskto mają? No bez przesady, gdzie w tym jest sens? Swoją drogą ja nawet jak mamie jakąś drobną rzecz bez okazji kupię, to za wszelką cenę będzie mi chciała oddać kasę, pod postacią czegoś innego. Raz jej oddałam odkurzacz, nawet go dla niej nie kupowałam, nam się nie sprawdził, myślałam że sobie zobaczy i może jej spasuje. To nie, ona weźmie, ale to musi go odkupić (nic to, że i tak by stał w kącie i się kurzył). Nie wzięłam kasy, awantura że czemu taka niedobra jestem :D. Za parę dni w weekend budzi mnie straszny huk. Wylatuję w piżamie do okna, patrzę, ojciec się mocuje z bramą, zastawił pół ulicy, bo "on nam w takim razie przywiózł od siebie kosiarkę, bo mój kiedyś wspominał że sobie chce kupić podobną, to się nam zwróci za odkurzacz" :D 

Też pamiętam był okres, kiedy kupowaliśmy moim rodzicom drogie prezenty na święta. Typu sprzęt AGD. A rodzicom męża po książce. Mój mąż kompletnie nie miał z tym problemu, nawet sam proponował. 

menot napisał(a):

Też pamiętam był okres, kiedy kupowaliśmy moim rodzicom drogie prezenty na święta. Typu sprzęt AGD. A rodzicom męża po książce. Mój mąż kompletnie nie miał z tym problemu, nawet sam proponował. 

A jego rodzice też nie mieli nic przeciwko? Nie czuli się gorzej przez was potraktowani ? Skoro nie potrzebowali sprzętu bo było ich stać, może można było zafundować im jakaś dodatkowa wycieczkę nawet jeśli sami też podróżowali. Kolejna sprawa czy macie w malzenstwie wszystkie pieniądze wspólne, czy każdy sobie rzepkę skrobię, więc jeden drugiemu nie ma prawa się wtrącać do wydatków? 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.