Temat: Pomoc finansowa rodzicom/dziadkom

Pomagaliscie kiedyś rodzicom/dziadkom bądź innym członkom rodziny bądź Wasza druga połówka  ?

Chodzi o sytuację kiedy dziecko stoi dość dobrze finansowo i pomaga rodzicom co miesiąc w jakiejś kwocie albo kupuje co jakiś czas np jakoś sprzęt do domu.

Czy uważacie że np jeżeli dana kwotę przeznacza mąż np na matkę to taka samą kwotę powinna przeznaczyć żona na swoją rodzinę nie ważne czy takiej pomocy potrzebuje czy nie ? Tylko na zasadzie sprawiedliwości ?

temat nawiązał się w pracy i jestem ciekawa Waszych opinii

Pasek wagi

Moi rodzice obrażają się, gdy chcę im dać na coś pieniądze, zapłacić za lekarza itp. Wiem, że nie mają za dużo, ale uważają za poniżej godności prosić mnie o pieniądze. Ale jeśli wiem, że czegoś potrzebują a nie mają akurat na to kasy to im kupuję jako prezent.

Za to teściowa mogłaby doić od nas cały czas. Na początku mąż jej dawał na święta, urodziny albo od czasu do czasu robił zakupy, później się nauczyła i sama prosi czasem o pieniądze. Ja tego nie popieram, bo choć jest uboga, to nie szuka aktywnie lepszej pracy i jest leniwa. 

Pasek wagi

Epestka napisał(a):

Sprawiedliwie nie znaczy równo.

Uważam, że jeśli można pomóc to się pomaga osobie, która tego potrzebuje.  Po równo byłoby absurdem. Jeśli opłacę teściowej prywatnego lekarza, to mam do niego wysłać też zdrową mamę?

nie, jak płacisz teściowej lekarza to kupisz matce sukienkę 🤪

Pasek wagi

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Sprawiedliwie = wg potrzeb a nie po równo. Aż dziwne, że ktoś (dorosły) pojmuje inaczej...

nonszalancja to było bdb zgadzam się w 100%

a co powiecie o sytuacji jak np babcia twierdzi że przepisze mieszkanie na jedną z wnuczek bo ona nie ma gdzie mieszkac (wynajmuje z chłopakiem i nie ma nawet matury) a Wy byście zapierdzielaly miały studia i kredyt na wiele lat ?

Pasek wagi

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Piszesz, jakbyś niewiele o życiu wiedziała. Rozumiem, że według "Sprawiedliwości według Nomy", jeśli jedno z rodziców ma niską emeryturę, bo przepracowało życie w urzędzie, w szkole, w sklepie, jako pielęgniarka/salowy, to jest jego/jej wina i nie ma potrzeby mu potencjalnie pomagać, bo obecna sytucja, to jest skutek jej/jego wyborów? A jeszcze jeśli dodatkowo zachoruje, na przykład na raka, albo na serce, to tym bardziej nie, bo przecież tak wybrał/wybrała?

gordita2021 napisał(a):

nonszalancja to było bdb zgadzam się w 100%

a co powiecie o sytuacji jak np babcia twierdzi że przepisze mieszkanie na jedną z wnuczek bo ona nie ma gdzie mieszkac (wynajmuje z chłopakiem i nie ma nawet matury) a Wy byście zapierdzielaly miały studia i kredyt na wiele lat ?

Nic. To Babci mieszkanie i babcia może zdecydować, jak nim rozporządzi. 

Pasek wagi

krolowamargot napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Piszesz, jakbyś niewiele o życiu wiedziała. Rozumiem, że według "Sprawiedliwości według Nomy", jeśli jedno z rodziców ma niską emeryturę, bo przepracowało życie w urzędzie, w szkole, w sklepie, jako pielęgniarka/salowy, to jest jego/jej wina i nie ma potrzeby mu potencjalnie pomagać, bo obecna sytucja, to jest skutek jej/jego wyborów? A jeszcze jeśli dodatkowo zachoruje, na przykład na raka, albo na serce, to tym bardziej nie, bo przecież tak wybrał/wybrała?

Wiesz co akurat znam sprawę pomagania bardzo dobrze i widzę że 90 % tych , którym się pomaga na te pomoc nie zasługuje i nie potrzebowaliby jej gdyby byli rozsądniejsi, mniej leniwi itd. 

A przypadki niskich emerytur często są wina samego emeryta, któremu było wygodnie pracować w jednej firmie 20 lat na niskiej pensji, a bo po co coś zmieniać, bo tak jest dobrze, bo tu mam spokój, nie muszę się narobić , a gdzie indziej nie wiadomo co mnie spotka itd. To już akurat tyczy się pokolenia  naszych rodziców w pewnym sensie. Te starsze pokolenia żyły w takim systemie, że trudno było mówić o wolnym rynku pracy. 

Choroby często biorą się z nałogów, niewłaściwego trybu życia itp. Rozumiem, że z wielką chęcią pakowalabys multum kasy na leczenie, czy utrzymanie ojca swojego męża, który całe życie pil i wszystkim wiele krzywd wyrządził a teraz wymaga leków na choroby wywołane nałogiem , dwa wymaga większych nakładów na utrzymanie, bo już z powodu chorób nie może pracować. 

Rozumiem, że przeprowadziłabyś się daleko daleko na zadupie opiekować się/ pomagać swoim schorowanym teściom czy rodzicom , porzuciłabys swoją pracę i dotychczasowe życie, pozbawilabys swoje dzieci przyjaciół i zajęć dodatkowych  itd mimo, iż  jak była okazja i mogliście z mężem ogarnąć tesciom czy twoim rodzicom  mieszkanie obok siebie to oni nie chcieli. 

Rozumiem, że byłabyś szczęśliwa pakujac  kasę na starość swoim tesciom, bo ci zamiast zostawić sobie oszczędności na eneryture to wszystko przekazali w prezentach rodzeństwu męża , w dodatku rodzeństwu które wymagało pomocy z lenistwa i lekkomyślności. I nie dość, że wy nie uswiadczyliscie żadnego wsparcia finansowego teściów jako ci zaradniejsi  to teraz jeszcze musicie sami partycypować w kosztach ich utrzymania , bo oni głupio rozporządzili swoim majątkiem, a i rodzeństwo męża jak zwykle nie przy kasie. 

Ludzie się lituja pomagają, a ten co pomoc otrzymuje nie widzi potrzeby zmiany swojego zachowania, bo po co skoro zawsze ktoś pomoże. 

Zawsze po d... dostają ci odpowiedzialniejsi, zaradniejsi. 

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Zgadzam się, ale tylko w części. Bo jeśli faktycznie ktoś ma naturę lekkoducha i w nosie ma przyziemne rzeczy, woli kasę rozwalać itd. to ja bym poszła w stronę, że jemu nie warto pomagać a nie ładować jemu i dla sprawiedliwości jeszcze komuś innemu.

serioooo? ciekawe co zaniedbałam, ze mam raka w wieku 30 lat 🤷‍♀️

Pasek wagi

staram_sie napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Sprawiedliwość można roznie pojmować, czyli jako pomoc temu w gorszej sytuacji, albo jako dawanie każdemu po równo. 

Teraz sobie wyobraźcie: macie rodzeństwo i to wy jesteście zaradniejsze, włożylyście dużo czasu , a może i pieniędzy w wykształcenie, ciężko pracujecie, podejmujecie rozsądne decyzję, staracie się umiejętnie gospodarować pieniędzmi i dajecie sobie radę w życiu, a w nagrodę nie dostajecie od rodziców nic, bo przecież nie potrzebujecie, natomiast wasz brat/siostra mają wywalone. Jak wy ciagliscie trudne studia i pracę, to wasze rodzeństwo uczyć się nie chciało, a i robotne też nie było, bo jeszcze nie stworzyli takiego stanowiska, na którym taka osoba chciałaby pracować, albo taka osoba podejmowała pracę dorywczo. Wy oszczedzaliscie np. na mieszkanie, szybko splsaciliscie kredyt i sobie radzicie, a wasz brat albo siostra nie mają do 1 z powodu wysokich rat , bo woleli imprezować, wczasowac się, kupować markowe ubrania niż nadplacic kredyt. Czy pomoc tym, którzy sobie nie radzą ze swojej winy jest sprawiedliwa? 

Tak samo może wyglądać to w przypadku rodziców małżonków, gdzie jedni są rozsądni, a drudzy lekkomyślni. Kolejna sprawa pieniądze w małżeństwie to wspólnota majątkowa, więc z drugiej strony skoro uszczupla się wspólne dochody na rzecz rodziców jednej strony to dlaczego nie zrobić tego dla rodziców drugiej strony, oni też zasługują na to, żeby im jakoś np. podziekowac za trud wychowania , dzięki któremu ich dzieci radzą sobie w życiu nawet jeżeli tym rodzicom nie brakuje. 

Czy to np. dla żony jest sprawiedliwe, że mąż pakuje kasę ze wspólnoty majątkowej w swoich rodziców, a jej rodzice nie cieszą się takim przywilejem, bo sobie radzą? Czy ta żoną nie czuje, że jej rodzice są gorzej traktowani i w pewnym sensie ona sama tez?

Niestety jest bardzo mało przypadków kiedy ktoś sobie nie radzi w wypadku zdarzenia losowego na które nie miał żadnego wpływu, bo nawet zły stan zdrowia często jest powodem czyjegoś dużego zaniedbania , dlatego tak często stawia się pytanie o sprawiedliwość w pomaganiu. 

Zgadzam się, ale tylko w części. Bo jeśli faktycznie ktoś ma naturę lekkoducha i w nosie ma przyziemne rzeczy, woli kasę rozwalać itd. to ja bym poszła w stronę, że jemu nie warto pomagać a nie ładować jemu i dla sprawiedliwości jeszcze komuś innemu.

serioooo? ciekawe co zaniedbałam, ze mam raka w wieku 30 lat ????

Czy ja napisałam, że zawsze ktoś ponosi winę za swoją sytuację? Nie, więc w jakim celu to pytanie. Natomiast fakty są takie, że są nowotwory wywoływane przez nałogi, albo zły styl życia, oczywiście nie wszystkie i oczywiście napisze to wprost, żebys zrozumiała ... nie zasugerowalam, że jesteś chora że swej winy, tym bardziej że nawet nie wiem na co dokładnie jesteś chora, ani cię nie znam, nie wiem jakie życie prowadziłas. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.