Temat: Zobacz, nie ułożyła sobie życia- zupełnie nie rozumiem dlaczego ludzie tak mówią.

Ostatnio rozmawiam z koleżanką, która mówi na temt innej koleżanki z klasy z podstawówki: Zbacz, a tamta taka ładna była i nie ułożyła sobie życia- ani nie ma męza ani dzieci. Zdenerwowałam się szczerze mówiąc. Od małego dużo podrózuje po świecie, takie myślenie uważam za mocno zaściankowe. Wg mnie ułożyć sobie życie to być najszczęśliwszą wersją siebie- szczęscie to wg mnie dla każdego co innego. Jeden spełnia się w pomocy zwierzętom, drugi w byciu matką i żoną, a trzeci jeszcze w czyms innym.

Nie cierpie moich koleżanek, że mają takie ubogie spojrzenie na ten temat. Czy w Polsce naprawde ułożenie sobie życia oznacza tylko potmostwo i małżeństwo? Jestem ciekawa waszych spotrzeżeń.

czeresniowysad napisał(a):

_Asha_ napisał(a):

Nie, chodzi o to by być szczęśliwym człowiekiem. Nie trzeba mieć ani faceta ani dzieci. 

Jedno mnie zastanawia. Po co masz "koleżanki", których nie cierpisz? Po co trącić energię i czas na osoby, które wywołują w Tobie negatywne emocje? 

Wiesz co, poszłam kiedyś w ten nurt " szkoda twojej energii na kogoś z kim nie rezonujesz". I w pewnym momencie zostałam zupełnie bez koleżankel. Drugi raz tego błędu nie popełnię. Po prostu teraz wiem ze z nikim na 100% sie nie rezonuje.

To lepiej się wkurzać byle mieć koleżanki? Oszalałabym przebywając z osobami, które mnie irytują

Byłam długo singielką i na szczęście nie miałam sytuacji, że ktoś mi coś powiedział, moi rodzice są po rozwodzie i sami mi mówią, że mam się nie śpieszyć, bo życie pisze różne scenariusze, czasem babcia coś tam naboknęła, ale ona ma 80 lat więc z przymrużeniem oka. Ja nie chcę ślubu ani dzieci, ale fajnie mieć partnera, nie mieszkamy razem, bo ja nie chcę :D Ale fajnie pogadać przez tel, pojechać gdzieś, przytulić się itd. Ale naszą relacje też można krytykować, że na "kocią łapę", że to czy sramto, najlepiej mieć wywalone, każdy uklada sobie życie po swojemu. U nas w Polsce niestety jest jeszcze taka mentalność, że ślub i dzieci to obowiązek choć powoli te podejście zanika szczególnie w większych miastach.

Ja mam poczucie,że sobie życia nie ułożyłam bo nic nie osiągnęłam zawodowo. I przez to czuję się gorsza. 

cancri napisał(a):

Niby do szczescia nie potrzeba ani faceta, ani dzieci. Ale ile takich szczesliwych singielek znacie? Takich z wyboru? Bo ja osobiscie nie znam ani jednej. Ale za to mase tych przeoranych przez dziadowskie zwiazki, ktore nie mialy szczescia co do partnera. Zeby nie bylo, to takich facetow znam jeszcze wiecej.

Do "po 40-ce" byłam szczęśliwą singielką z wyboru (miałam oferty, wolałam kłusownictwo ze względu na ciekawsze egzemplarze z tego asortymentu). Teraz mam męża i jestem również szczęśliwa, choć można powiedzieć, że bardziej, bo przecież nie chcę wracać do stanu "przed". 

Cyrica napisał(a):

no nie, ułożenie sobie życia to jednak realizacja planów jakie sobie człowiek yyy... ułożył. Jeśli ktos planował życie rodzinne a tego celu nie osiągnął, z jakichkolwiek powodów, tylko płynie z dnia na dzień, to sobie życia nie ułożył. Jesli ktoś zaplanował karierę zawodową a poprzez życie rodzinne nie był w stanie jej zrealizować, to tez sobie zycia nie UŁOŻYŁ. Po prostu zyje, jak mu zdarzenia losowe pozwoliły. Czy jest szczęsliwy, czy nie to juz kompletnie inna historia. Można być nieszczęsliwym pomimo zrealizowanych planów, czyli życia ułożonego, a mozna być szczesliwym kiedy los zdecydował za nas, bo zabrakło determinacji i okazuje sie jest lepiej niż sobie człowiek założył. 

Inna rzecza jest to, ze ułożenie sobie życia w pewnym sensie stało się synonimem posiadania partnera i dzieci, i jest to okreslenie powielane bezrefleksyjnie, dlatego powstało ro o planach i realizacji. Ale to przecież to samo. 

Wyraziłaś wszystko to, co miałabym do napisania w temacie znaczenie frazy "ułożyć sobie życie". Very well done, sękju. 

no bo trzeba miec portki w domu i dziecko, no jak inaczej mozna zyc. Dajcie spokój, jak jak słucham tego typu rzeczy to az mnie skręca, a niestety takie karyńskie podejscie jest częste. 

czeresniowysad napisał(a):

Ostatnio rozmawiam z koleżanką, która mówi na temt innej koleżanki z klasy z podstawówki: Zbacz, a tamta taka ładna była i nie ułożyła sobie życia- ani nie ma męza ani dzieci. Zdenerwowałam się szczerze mówiąc. Od małego dużo podrózuje po świecie, takie myślenie uważam za mocno zaściankowe. Wg mnie ułożyć sobie życie to być najszczęśliwszą wersją siebie- szczęscie to wg mnie dla każdego co innego. Jeden spełnia się w pomocy zwierzętom, drugi w byciu matką i żoną, a trzeci jeszcze w czyms innym.

Nie cierpie moich koleżanek, że mają takie ubogie spojrzenie na ten temat. Czy w Polsce naprawde ułożenie sobie życia oznacza tylko potmostwo i małżeństwo? Jestem ciekawa waszych spotrzeżeń.

jakby ktoś tak powiedział o mnie w towarzystwie to by miał rację ;) co z tego ego, że mam dobrą pracę mieszkanie, pomysł na biznes itp. jak nie mam rodziny o której marzę. (30lat jedyna babka z liceum, która nie ma rodziny, może nie byłoby w tym nic złego gdybym jej nie chciała mieć a zawsze chciałam tylko nie wychodziło).

takze nie zdziwię się jak mnie ktoś tak obgaduje ;)

cancri napisał(a):

Niby do szczescia nie potrzeba ani faceta, ani dzieci. Ale ile takich szczesliwych singielek znacie? Takich z wyboru? Bo ja osobiscie nie znam ani jednej. Ale za to mase tych przeoranych przez dziadowskie zwiazki, ktore nie mialy szczescia co do partnera. Zeby nie bylo, to takich facetow znam jeszcze wiecej.

zgadzam się z Tobą ;(  jestem przeoraną singielka po fatalnych związkach- nie jestem szczęśliwa, zajmuje sobie czas myśląc o "samorozwoju zakładaniu biznesu i sukcesach zawodowych" ale co z tego, skoro zarabianie tyle co przeciętne 2 osoby w rodzinie nie daje mi szczęścia. Ta cała samorealizacja jest tylko po to by przydymić brak szczęścia, brak faceta do którego mogę wrócić, na wieczór się przytulić i myśleć o poerdolach.

czesto singielki udają w towarzystwie, że osiągają szczęście poprzez wysokie stanowiska, dużo forsy i zwiedzanie świata. Owszem daje to chwilowe poczucie sukcesu, ale dużo więcej poczucia wielkiej pustki w życiu.

czeresniowysad napisał(a):

Ostatnio rozmawiam z koleżanką, która mówi na temt innej koleżanki z klasy z podstawówki: Zbacz, a tamta taka ładna była i nie ułożyła sobie życia- ani nie ma męza ani dzieci. Zdenerwowałam się szczerze mówiąc. Od małego dużo podrózuje po świecie, takie myślenie uważam za mocno zaściankowe. Wg mnie ułożyć sobie życie to być najszczęśliwszą wersją siebie- szczęscie to wg mnie dla każdego co innego. Jeden spełnia się w pomocy zwierzętom, drugi w byciu matką i żoną, a trzeci jeszcze w czyms innym.

Nie cierpie moich koleżanek, że mają takie ubogie spojrzenie na ten temat. Czy w Polsce naprawde ułożenie sobie życia oznacza tylko potmostwo i małżeństwo? Jestem ciekawa waszych spotrzeżeń.

Niestety w dużej mierze tak. Jak nie masz męża i dzieci, to pewnie z 90% polaków (a może ludzi w ogóle?) powie, że nie ułożyłaś sobie życia i na bank jesteś nieszczęśliwym wrakiem człowieka. Oczywiście jest to bzdura poganiana bzdurą, ale niestety większość ludzi ma taki tok myślenia. A im starsze pokolenie tym gorzej.

Dla ciekawostki: jak masz męża a dzieci nie masz, to też źle i niedobrze ;) Jak masz jedno dziecko, to w sumie też źle, bo trzeba dwoje co najmniej a jak masz dwoje tej samej płci, to już w ogóle katastrofa, bo musi być parka. Także co byś nie wybrała to przegrałaś życie ;)

Pasek wagi

To chyba nie koleżanki, skoro ich nie cierpisz 😅

A mnie denerwuje wrzucanie całego narodu do jednego worka przez jedną osobę. Nie, w Polsce nie każdy tak patrzy na świat i ułożone życie,  jak twoja "koleżanka". W innych krajach też są ludzie, tacy jak twoja "koleżanka".

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.