Temat: Prawo jazdy - czy zrezygnować?

Wyjeździłam już 40 h i chyba nie znam żadnej osoby, która jeździłaby gorzej ode mnie :( Mój kurs to porażka, pierwszy instruktor niczego mnie nie nauczył, w dodatku zboczeniec, a co gorsze nie mogłam go zmienić na kogoś innego. Za jakiś czas dokupiłam 10 godzin w innej szkole i od razu była poprawa, dużo rzeczy nauczyłam się już na pierwszej jeździe. Niestety jazdy mogłam najpóźniej zaczynać o 12:30-13 i wyjeżdzenie tych 10 h zajęło mi ze 4 miesiące. Ostatnio znowu mi nie wychodziło, do tego zaczęłam wymiotować przed jazdami, nie mogłam w ogóle jeść. Jeszcze instruktor stwierdził, że sama jestem sobie winna, że mi nie wychodzi. Przez tyle godzin nawet nie mogłam doprosić się parkowania skośnego ani równoległego. Miałam podchodzić do egzaminu, ale przesuwałam go kilkakrotnie, bo nie miałam kiedy przed nim jeździć. Po tym wymiotowaniu wszystko odwołałam i nareszcie zaczęłam normalnie jeść. Nie wiem czy dać sobie spokój z tym kursem, po prostu czuje, że to nie dla mnie :(

Użytkownik4710178 napisał(a):

W mojej rodzinie, to mojej babci po iluś lekcjach instruktor powiedział wprost, że nie nadaje się na kierowcę (była wtedy po 50-tce). Na początku babcia protestowała, ale po refleksji stwierdziła, że on ma rację. Znając jej zamiłowanie do perfekcjonizmu i przesadą ostrożność, to oszczędził i sobie i jej niepotrzebnego stresu. U mnie pierwszy kurs w wieku 18 lat, to był falstart. Miałam beznadziejnego instruktora i zrezygnowałam po pierwszej racie z dwóch, czyli w połowie kursu. Parę lat później w innej szkole spróbowałam. Miałam kilku instruktorów, bo tam było na zasadzie, który ma zmianę, ale każdy mnie czegoś nauczył. Na egzaminach nie wymiotowałam i też nie słyszałam, by ktoś reagował aż tak, choć zestrachanych było sporo. Ja miałam strasznego stracha, a to były czasy parkowania pod linijkę i bez jaj, egzaminator wyciągał linijkę, byle usadzić. Oglądali się do tego za łapówką i jak na 1. egzaminie powiedziałam na głos, że żadnej łapówki nie będzie, to nieoficjalnie się dowiedziałam, że będę mieć tylko trudniej... Ręce trzęsły się mi, jak pijakowi i nie zdałam ani za pierwszym, ani za drugim, ale byłam bardzo zdeterminowana. Pomogło mi, że na ostatni egzamin mój ówczesny wziął wolne, zawiózł mnie na egzamin i trzymał za mnie kciuki. Prawo jazdy lepiej mieć, niż nie mieć. W pracy i prywatnie przydało się mi nie raz na zasadzie, że bez niego nie miałabym danej pracy, albo nie w takim zakresie byłabym samodzielna.

może instruktor był beznadziejny. Ciekawe czy instruktorzy to samo mówią facetom. A kobiety zawsze są tak naiwne, że wierzą w takie rzeczy. Po zrobieniu prawa jazdy jeżdziłąm głównie w nocy. Dopiero jak wyjechałam w dzień, pomimo ruchu,, komfort jazdy był nieporówywalny. Gdy kupiłam sobie samochód, to miałam przez pierwszy miesiąc rozwolnienie i jeżdziłą z zawrotną prędkością 40 km na h, co w warszawie jest wielkim przestępstwem. Jazdy wymusiły na mnie dzieci- mąż zaczął podyplomowe studia, więc żeby mieć niezależnosć ruchową przełamałam się.

_Insulinka napisał(a):

Jak ze wszystkim, czasem jakiś kurs/szkoła/studia powinny zająć X lat, a innym zajmuje X + 3. :) Najgorsze to się poddać, ja zaczęłam przed 18-stką, po przerwie zdałam prawko jak miałam skończone 21. Daj sobie czas i nie wywieraj na sobie presji, ale ja bym nie odpuściła. Nie zatrudniłabym kogoś, kto nie ma w CV prawka, nie musi mieć auta, ważne żeby w razie czego mógł być kierowcą. :)

Matko, Kuchenne Rewolucje mi się przypominają. Gdzie przyjeżdża Gesslerowa, pyta każdego kto pracuje w knajpie "U Janusza i Grażyny" co on właściwie tutaj robi, i dowiaduje się że kotlety klepie, kible sprząta, a jak trzeba to i z pizzą pojedzie :D Straszne jest takie podejście. Jak może być prawo jazdy w pracy potrzebne, to jasne ze się szuka kogoś kto je ma. Ale jest masa zawodów gdzie się nie jeździ nigdzie i po dotarciu do pracy czymkolwiek, zostaje się w obrębie jednego budynku. 

A juz bardziej na temat - ja się bardzo bałam jeździc na początku, myślałam że się nie przełamię, ale zdałam, i sobie radzę. Mistrzem kierownicy nie jestem, ale też mierzę siły na zamiary i po prostu sobie jeżdżę spokojnie, przepisowo i się nie przejmuję tym, że ktoś za mną by sobie pojechał o 30 więcej niż można. Myślę, że jakbyś trafił na jakiegoś normalnego instruktora to by to może inaczej wyglądało. Popytaj wśród znajomych, poszukaj na forach z twojej okolicy kogo ludzie polecają, może by Ci się udało pójść do kogoś kto ma inne podejście. Jakaś przerwę sobie możesz zrobić, żeby psychicznie odpocząć, ale nie odkładałabym tego w nieskończoność, bo stres będzie taki sam, albo jeszcze większy (że tyle czasu już "zmarnowałaś"). 

U mnie większość znajomych i tak woli jechać np. pociągiem na wakacje nad morze lub w góry, bo szkoda im na benzynę, można też trafić na super okazje, ja np. do miejscowości 200km dalej wyhaczyłam bilet za 34 zł w jedną stronę intercity. Mój ojciec 60+ woli przejechać 9 km w jedną stronę rowerem do pracy i z powrotem niż jechać samochodem i tak od lat, ma za to nogi tak umięśnione, że nie jeden młodszy facet mógłby mu pozazdrościć ogólnie całościowo sylwetki. Każdy robi jak uważa i według własnych potrzeb. Ja pewnie zrobię prawko, ale kiedyś jak wiem, że będzie mi potrzebne, mieszkam w dobrze skomunikowanym mieście, lubię też jeździć rowerem lub spacerować dla zdrowia.

Ja niestety też trafiłam na beznadziejną szkołę jazdy, poszłam bezmyślnie za koleżanka, która za każdą dodatkową osobą którą przyprowadziła miała dodatkową zniżkę, przyprowadziła nas chyba z 7os... Jeździli w ogóle nie po trasach egzaminacyjnych, kazali się wozić i załatwiali sobie swoje sprawy, wielokrotnie trzeba było na instruktora czekać np 20min w aucie 🙄 Nie bardzo się jeździło ze "swoim" instruktorem, jeździło się z różnymi. Nabrali ludzi a nie miał kto z nim jeździć, jazdy wypadały nawet co 2-3tyg, aż mój tata zrobił tam awanturę, że jak mi nie znajdą częściej jazd to żąda zwrotu pieniędzy za kurs. 

Umordowałam się strasznie tam plus uważam, że zaraz po maturze byłam jeszcze za młoda na robienia prawa jazdy. Zdałam chyba za każdym razem, przed każdym egzaminem chciało mi się rzygać z nerwów, nic mnie tak nie stresowało w życiu (żadne egzaminy, matury, obrony) jak egzamin na prawo jazdy. Porobiłam jakieś głupie błędy np już wracając do ostródzka, zdałam chyba za 4 razem 🤔 

Ale potem rzadko jeździłam, bo tata mi nie dawał auta a jak trzeba było gdzieś jechać to siedział obok i się darł, więc się odechciewało wszystkiego. Przez to że rzadko jeździłam to nie nabrałam praktyki i teraz się boję jeździć autem, praktycznie nie jeżdżę :(


Wilena napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Jak ze wszystkim, czasem jakiś kurs/szkoła/studia powinny zająć X lat, a innym zajmuje X + 3. :) Najgorsze to się poddać, ja zaczęłam przed 18-stką, po przerwie zdałam prawko jak miałam skończone 21. Daj sobie czas i nie wywieraj na sobie presji, ale ja bym nie odpuściła. Nie zatrudniłabym kogoś, kto nie ma w CV prawka, nie musi mieć auta, ważne żeby w razie czego mógł być kierowcą. :)

Matko, Kuchenne Rewolucje mi się przypominają. Gdzie przyjeżdża Gesslerowa, pyta każdego kto pracuje w knajpie "U Janusza i Grażyny" co on właściwie tutaj robi, i dowiaduje się że kotlety klepie, kible sprząta, a jak trzeba to i z pizzą pojedzie :D Straszne jest takie podejście. Jak może być prawo jazdy w pracy potrzebne, to jasne ze się szuka kogoś kto je ma. Ale jest masa zawodów gdzie się nie jeździ nigdzie i po dotarciu do pracy czymkolwiek, zostaje się w obrębie jednego budynku. 

A juz bardziej na temat - ja się bardzo bałam jeździc na początku, myślałam że się nie przełamię, ale zdałam, i sobie radzę. Mistrzem kierownicy nie jestem, ale też mierzę siły na zamiary i po prostu sobie jeżdżę spokojnie, przepisowo i się nie przejmuję tym, że ktoś za mną by sobie pojechał o 30 więcej niż można. Myślę, że jakbyś trafił na jakiegoś normalnego instruktora to by to może inaczej wyglądało. Popytaj wśród znajomych, poszukaj na forach z twojej okolicy kogo ludzie polecają, może by Ci się udało pójść do kogoś kto ma inne podejście. Jakaś przerwę sobie możesz zrobić, żeby psychicznie odpocząć, ale nie odkładałabym tego w nieskończoność, bo stres będzie taki sam, albo jeszcze większy (że tyle czasu już "zmarnowałaś"). 

A dla mnie z kolei „straszne” jest to, że nie dopuszczasz myśli, że ktoś może mieć inne podejście niż Ty. :D Napisałam o sobie, o swoim punkcie widzenia. Nie twierdzę, że w każdej pracy niezbędne jest prawo jazdy, ale nie twierdzę również że w żadnej nie jest. ;) Dla mnie po prostu dzisiaj prawko to oczywistość, „must have”, coś jak matura. I nie odpisuj mi, że szufladkuję ludzi i mam wybiórcze spojrzenie na życie. :)

byłam beznadziejna po kursie, po oblaniu pierwszego egzaminu nie chciałam w ogóle myśleć o kolejnym i przełożyłam sprawę o rok. Kupiłam sobie 15 godzin w innej szkole jazdy, w innym mieście(bo się w tym okresie przeprowadziłam), zapisałam się na egzamin i tam zdałam za drugim razem(więc w sumie za trzecim). Czułam się już dużo pewniej, ale tak naprawdę nauczyłam się jeździć dopiero jak zaczęłam jeździć już sama. Te godziny, jeszcze jak nie masz czasu na kurs i masz przerwy to tylko lizniecie jazdy samochodem. Uwielbiam jeździć, jeżdżę naprawdę dobrze, a też chciałam zapomnieć o jeżdżeniu samochodem więc polecam jednak spróbować. Jak zdasz egzamin, będziesz jeździć sama i nadal po DŁUŻSZYM czasie będziesz uważać że się nie nadajesz to przecież możesz zrezygnować:)

Zrób sobie z miesiąc przerwy, odsapnij, uspokój się i poszukaj sensownego instruktora - popytaj znajomych, popatrz w internecie. Podejdź do nauki jazdy na spokojnie, bez spiny. Powiedz sobie "jak inni mogą, to ja też". Nie nastawiaj się, że zrobisz prawko już zaraz, natychmiast. Oswój się z jazdą, poczuj samochód, a potem ćwicz manewry. Nie śpiesz się, nie denerwuj. Jak zrobisz prawko, wykup jeszcze jazdy z instruktorem, ale innym niż wcześniej. Pojeździj z osobami, które mają doświadczenie za kółkiem. Może nawet z kobitkami, bo faceci mają przerosty (mój nie ma prawa jazdy, a próbuje mnie pouczać 🤪). Wbrew opinii niektórych Vitalijek prawo jazdy jest przydatne i nawet nie ze względu na zamieszkanie w miejscu ze słabą komunikacją, ale ze względu chociażby na swobodę przemieszczania się, zakupy (nie trzeba dźwigać), czy różnego rodzaju nieprzewidywalne sytuacje. 

_Insulinka napisał(a):

Wilena napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Jak ze wszystkim, czasem jakiś kurs/szkoła/studia powinny zająć X lat, a innym zajmuje X + 3. :) Najgorsze to się poddać, ja zaczęłam przed 18-stką, po przerwie zdałam prawko jak miałam skończone 21. Daj sobie czas i nie wywieraj na sobie presji, ale ja bym nie odpuściła. Nie zatrudniłabym kogoś, kto nie ma w CV prawka, nie musi mieć auta, ważne żeby w razie czego mógł być kierowcą. :)

Matko, Kuchenne Rewolucje mi się przypominają. Gdzie przyjeżdża Gesslerowa, pyta każdego kto pracuje w knajpie "U Janusza i Grażyny" co on właściwie tutaj robi, i dowiaduje się że kotlety klepie, kible sprząta, a jak trzeba to i z pizzą pojedzie :D Straszne jest takie podejście. Jak może być prawo jazdy w pracy potrzebne, to jasne ze się szuka kogoś kto je ma. Ale jest masa zawodów gdzie się nie jeździ nigdzie i po dotarciu do pracy czymkolwiek, zostaje się w obrębie jednego budynku. 

A juz bardziej na temat - ja się bardzo bałam jeździc na początku, myślałam że się nie przełamię, ale zdałam, i sobie radzę. Mistrzem kierownicy nie jestem, ale też mierzę siły na zamiary i po prostu sobie jeżdżę spokojnie, przepisowo i się nie przejmuję tym, że ktoś za mną by sobie pojechał o 30 więcej niż można. Myślę, że jakbyś trafił na jakiegoś normalnego instruktora to by to może inaczej wyglądało. Popytaj wśród znajomych, poszukaj na forach z twojej okolicy kogo ludzie polecają, może by Ci się udało pójść do kogoś kto ma inne podejście. Jakaś przerwę sobie możesz zrobić, żeby psychicznie odpocząć, ale nie odkładałabym tego w nieskończoność, bo stres będzie taki sam, albo jeszcze większy (że tyle czasu już "zmarnowałaś"). 

A dla mnie z kolei ?straszne? jest to, że nie dopuszczasz myśli, że ktoś może mieć inne podejście niż Ty. :D Napisałam o sobie, o swoim punkcie widzenia. Nie twierdzę, że w każdej pracy niezbędne jest prawo jazdy, ale nie twierdzę również że w żadnej nie jest. ;) Dla mnie po prostu dzisiaj prawko to oczywistość, ?must have?, coś jak matura. I nie odpisuj mi, że szufladkuję ludzi i mam wybiórcze spojrzenie na życie. :)

a od kiedy to Matura to must have? To tak samo tylko twoje widzenie swiata, na szczescie, bo by nie bylo komu budowac domow i piec chleba.  

Martyna12111 napisał(a):

U mnie większość znajomych i tak woli jechać np. pociągiem na wakacje nad morze lub w góry, bo szkoda im na benzynę, można też trafić na super okazje, ja np. do miejscowości 200km dalej wyhaczyłam bilet za 34 zł w jedną stronę intercity. Mój ojciec 60+ woli przejechać 9 km w jedną stronę rowerem do pracy i z powrotem niż jechać samochodem i tak od lat, ma za to nogi tak umięśnione, że nie jeden młodszy facet mógłby mu pozazdrościć ogólnie całościowo sylwetki. Każdy robi jak uważa i według własnych potrzeb. Ja pewnie zrobię prawko, ale kiedyś jak wiem, że będzie mi potrzebne, mieszkam w dobrze skomunikowanym mieście, lubię też jeździć rowerem lub spacerować dla zdrowia.

prawo jazdy lepiej robić jak jeszcze super potrzebne nie jest. Po pierwsze ze względu na to, że to chwilę zajmuje, po drugie - jak ktoś tego od razu "nie czuje" to dodatkowa presja czy stres mu w tym nie pomoże.

I to jest takie coś, że w życiu przyda się KAZDEMU. Można mówić, że można sobie radzić bez - ale to nie zmienia faktu, że w wielu sytuacjach życie ułatwi czy zaoszczedzi czasu.

Ja jeździć uwielbiam, mimo że przed pójściem na kurs sądziłam że nie ogarnę tego :D ale też wybrałam od razu dobra szkole (nie najtańsza ale z najlepsza zdawalnoscia), pierwsze godziny były z różnymi po to żeby móc wybrać sobie tego, z kim najbardziej się dogadasz i miałam super instruktora. Jedyne godziny jakie dokupiłam to były 2 dodatkowe dzień przed egzaminem praktycznym bo między zdaniem teorii a czekaniem na egzamin było trochę czasu, więc tak kupiłam "dla lepszego czucia sie".

Pasek wagi

Na kursie trzeba się skupić na tym, żeby zdać egzamin. Tylko tyle i aż tyle. Jeździć nauczysz się, gdy sama (!) wsiądziesz do auta i będziesz musiała sobie poradzić. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.