- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 sierpnia 2022, 20:16
Wyjeździłam już 40 h i chyba nie znam żadnej osoby, która jeździłaby gorzej ode mnie :( Mój kurs to porażka, pierwszy instruktor niczego mnie nie nauczył, w dodatku zboczeniec, a co gorsze nie mogłam go zmienić na kogoś innego. Za jakiś czas dokupiłam 10 godzin w innej szkole i od razu była poprawa, dużo rzeczy nauczyłam się już na pierwszej jeździe. Niestety jazdy mogłam najpóźniej zaczynać o 12:30-13 i wyjeżdzenie tych 10 h zajęło mi ze 4 miesiące. Ostatnio znowu mi nie wychodziło, do tego zaczęłam wymiotować przed jazdami, nie mogłam w ogóle jeść. Jeszcze instruktor stwierdził, że sama jestem sobie winna, że mi nie wychodzi. Przez tyle godzin nawet nie mogłam doprosić się parkowania skośnego ani równoległego. Miałam podchodzić do egzaminu, ale przesuwałam go kilkakrotnie, bo nie miałam kiedy przed nim jeździć. Po tym wymiotowaniu wszystko odwołałam i nareszcie zaczęłam normalnie jeść. Nie wiem czy dać sobie spokój z tym kursem, po prostu czuje, że to nie dla mnie :(
3 sierpnia 2022, 11:02
wyluzuj. Za bardzo się przejmujesz i stad spina. Podejdź do egzaminu, a najwyżej potem wykup dalej lekcje. Kobiety się nie doceniają.
Edytowany przez agazur57 3 sierpnia 2022, 11:03
3 sierpnia 2022, 11:08
Ja odpuściłam choć mialam dobrego instruktora. Po prostu nie dam rady prowadzić. Nawet nie jestem w stanie o tym myśleć tak mnie to stresuje.
Natomiast Ty powinnaś spróbować z normalnymi instruktorami.
3 sierpnia 2022, 11:41
jak to nie jest dla ciebie kwestia życia i śmierci to odpuść i wróć do tego jak dojrzejesz. mało prawdopodobne że każdy instruktor na którego trafiłaś to taka menda. jesteś dorosła i naprawdę głupkowato się tłumaczysz, że ,,nie mogałaś zmienić'', ,,nie mogłaś się doprosić''. no weź. płacisz to wymagasz, nie prosisz tylko żądasz. po twoich przerysowanych reakcjach stresowych widać, że to kwestia ciebie samej i nieumiejętności radzenia sobie z emocjami oraz nieumiejętności funkcjonowania w społeczeństwie, a nie instruktorów. raz faktycznie może się zdarzyć podły człowiek, ale jak każdy po kolei trafia się niedobry, to pora przemyśleć swoje podejście i zachowanie.
www, wystaw jeszcze rachunek za ta psychoanalize.
3 sierpnia 2022, 11:48
Nigdy nie zrozumiem tej presji na prawko, nie każdy chce jeździć, wiadomo samochód to może udogodnienie, ale też nie przesadzajmy. Ja nie mam prawka, kupuję bilet miesięczny za 100 zł i mogę jeździc w dzień i w nocy autobusem, który u mnie jest bardzo dobrze skomunikowany praktycznie wszędzie da się dojechać i się nie martwię czy na paliwo mi starczy czy będzie mnie stać na utrzymanie samochodu itd. Moja mama ma prawko, a nie jeździ od 15 lat i też żyje ;)
masz horyzont ograniczony do wlasnego doswiadczenia, zycie moze ci kiedys ulozy scenariusz, ktory moze byc skrajnie inny niz zyjesz teraz. Ja w Pl nie potrzebowalam prawka, zyjac w duzym miescie moglam pojechac wszedzie komunikacja. Po 20 latach moje zycie przyjelo inny bieg, zamieszkalam w malej miejscowosci i bei samochodu i prawka bylabym w czarnej d.... Nie zawsze na wszystko mamy tez wplyw( to do biegu zycia).
Edytowany przez Berchen 3 sierpnia 2022, 11:49
3 sierpnia 2022, 13:21
reagowałam podobnie - może nie wymioty ale tak trzęsące się nogi że aż gasło mi wszystko + mokre od potu siedzenie :) Po jednym egzaminie aż mi egzaminator zwrócił uwagę , że plamę po sobie zostawiłam :P
Po kursie niewiele umiałam , wykupiłam 10 h , potem u innego 10 h, potem u innego 10 h , potem 10 h i prosiłam wujka żeby mnie powoził ( bo wcześniej w życiu w samochodzie byłam może z 2 razy) .
Zdałam dopiero za 7 razem, jak sobie odpuściłam i się już totalnie nie stresowałam (powiedziałm sobie że jak nie zdam to dalej nie próbuję i to mnie tak wyluzowąło że zdałam!) + wyjechałam z nieznajomego mi Poznania , spróbowałam w moim rodzinnym mieście. Tak na prawdę, i tak uczysz się dopiero jak sama jeździsz. Po małemu zaczynałam, najpierw do sklepu (szukając drogi bez skrętów w lewo :P) , potem 5 km, najwięcej za jednym zamachem przejechałam 600 km.
Nie lubię jeżdzić , bo bardzo się boję śmierci w wypadku lub spowodowania u kogoś szkody , ale jestem ostrożna, nie przejmuję się presję jełopów co migają światłami mimo, że jadę z max. prędkością. i to mnie ratuje.
Będzie spoko, kiedyś się nauczysz i zdasz. Ja chciałam, żeby się nie prosić o podwózki, żeby łatwiej było w zyciu, żeby porobić małe wycieczki . To prawda że nie każdy musi - ale to przydatna umiejętność.
3 sierpnia 2022, 17:04
Jak ze wszystkim, czasem jakiś kurs/szkoła/studia powinny zająć X lat, a innym zajmuje X + 3. :) Najgorsze to się poddać, ja zaczęłam przed 18-stką, po przerwie zdałam prawko jak miałam skończone 21. Daj sobie czas i nie wywieraj na sobie presji, ale ja bym nie odpuściła. Nie zatrudniłabym kogoś, kto nie ma w CV prawka, nie musi mieć auta, ważne żeby w razie czego mógł być kierowcą. :)
3 sierpnia 2022, 17:40
jak tak reagujesz to może rzeczywiście warto odpuścić, ja robiłam prawko masę czasu, bo pierwsza instruktorka była straszna i musiałam dokupić z 10 h później i z 5 razy podchodzić, ale teraz cieszę się, że mam zdane, przydaje sie
Ja uważam, że nie warto odpuszczać, jeżeli koniec końców na tym autorce zależy. Na późniejszym etapie życia mogą pojawić się znowu takie reakcje na stres, trudności i za każdym razem wyjściem będzie odpuszczenie? Moim zdaniem lepiej szukać źródła tego lęku, przyczyny i nad nim pracować. Najlepszym i chyba jedynym rozwiązaniem aby pozbyć się jakiegoś lęku jest ekspozycja. W związku z tym warto znaleźć dobrego instruktora i po prostu się uczyć jeździć.
3 sierpnia 2022, 18:34
Ja piszę o sobie i o swoim przykładzie, mnie brak samochodu totalnie nie ogranicza, moze kiedyś zrobię prawko nie mówię, że nie, ale na razie mi nie jest potrzebne to po co mam robić, a co przyszłość pokażę to się zobaczy.
Dużo zależy gdzie się mieszka. Jak mieszkałam we Wrocku, gdzie miałam przystanek tramwajowy i autobusowe rzut beretem od domu i w każde miejsce mogłam dojechać z częstotliwością odjazdów co 10 -15 min max to prawko nie jest potrzebne do szczęścia. Mało tego - mając prawko często wolałam jechać na drugi koniec Wrocka tramwajem niż autem w "nie swoje" rejony, w korkach i jeszcze szukac miejsca do parkowania. Natomiast teraz mieszkam w małej pipidówie, gdzie jest 1 przystanek autobusowy 1,5 km ode mnie i mogę sobie co najwyżej dojechać nim do granic Wrocławia ale jeździ co kilka godzin. W sąsiedniej miejscowości jest PKP i nim mogę dojechać do Wrocławia Głównego, ale jeszcze najpierw jakoś trzeba się na ten PKP dostać. Także u mnie brak prawa jazdy absolutnie nie wchodziłby w grę, bo tu bez auta jak bez ręki ;) Także jak najbardziej da się żyć bez prawka, ale zależy gdzie.
Edytowany przez Karolka_83 3 sierpnia 2022, 18:36
3 sierpnia 2022, 19:32
Ja piszę o sobie i o swoim przykładzie, mnie brak samochodu totalnie nie ogranicza, moze kiedyś zrobię prawko nie mówię, że nie, ale na razie mi nie jest potrzebne to po co mam robić, a co przyszłość pokażę to się zobaczy.
Dużo zależy gdzie się mieszka. Jak mieszkałam we Wrocku, gdzie miałam przystanek tramwajowy i autobusowe rzut beretem od domu i w każde miejsce mogłam dojechać z częstotliwością odjazdów co 10 -15 min max to prawko nie jest potrzebne do szczęścia. Mało tego - mając prawko często wolałam jechać na drugi koniec Wrocka tramwajem niż autem w "nie swoje" rejony, w korkach i jeszcze szukac miejsca do parkowania. Natomiast teraz mieszkam w małej pipidówie, gdzie jest 1 przystanek autobusowy 1,5 km ode mnie i mogę sobie co najwyżej dojechać nim do granic Wrocławia ale jeździ co kilka godzin. W sąsiedniej miejscowości jest PKP i nim mogę dojechać do Wrocławia Głównego, ale jeszcze najpierw jakoś trzeba się na ten PKP dostać. Także u mnie brak prawa jazdy absolutnie nie wchodziłby w grę, bo tu bez auta jak bez ręki ;) Także jak najbardziej da się żyć bez prawka, ale zależy gdzie.
Dolozmy jeszcze to, ze jak mieszkasz w miescie, to jest latwo zrobic prawo jazdy. A jak wyladujesz na komunikacyjnej pipidowie, to juz tego prawka nie zrobisz tak latwo. Na wsi mojego kursuje tylko autobus szkolny. A nauki jazdy z miasta 15 km na wies nie dojezdzaja, zeby zgarniac kursantow. Jak sie nie ma kogos, kto na ten kurs dowiezie i bedzie czekal, to nie zrobisz.
Edytowany przez cancri 3 sierpnia 2022, 19:33
3 sierpnia 2022, 20:09
W mojej rodzinie, to mojej babci po iluś lekcjach instruktor powiedział wprost, że nie nadaje się na kierowcę (była wtedy po 50-tce). Na początku babcia protestowała, ale po refleksji stwierdziła, że on ma rację. Znając jej zamiłowanie do perfekcjonizmu i przesadą ostrożność, to oszczędził i sobie i jej niepotrzebnego stresu. U mnie pierwszy kurs w wieku 18 lat, to był falstart. Miałam beznadziejnego instruktora i zrezygnowałam po pierwszej racie z dwóch, czyli w połowie kursu. Parę lat później w innej szkole spróbowałam. Miałam kilku instruktorów, bo tam było na zasadzie, który ma zmianę, ale każdy mnie czegoś nauczył. Na egzaminach nie wymiotowałam i też nie słyszałam, by ktoś reagował aż tak, choć zestrachanych było sporo. Ja miałam strasznego stracha, a to były czasy parkowania pod linijkę i bez jaj, egzaminator wyciągał linijkę, byle usadzić. Oglądali się do tego za łapówką i jak na 1. egzaminie powiedziałam na głos, że żadnej łapówki nie będzie, to nieoficjalnie się dowiedziałam, że będę mieć tylko trudniej... Ręce trzęsły się mi, jak pijakowi i nie zdałam ani za pierwszym, ani za drugim, ale byłam bardzo zdeterminowana. Pomogło mi, że na ostatni egzamin mój ówczesny wziął wolne, zawiózł mnie na egzamin i trzymał za mnie kciuki. Prawo jazdy lepiej mieć, niż nie mieć. W pracy i prywatnie przydało się mi nie raz na zasadzie, że bez niego nie miałabym danej pracy, albo nie w takim zakresie byłabym samodzielna.