- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 lipca 2022, 20:25
Wyjeżdżamy na wakacje w niedziele i 2 dni temu teściowie poinformowali nas, że oni też postanowili pojechać tam gdzie my w tym samym terminie. Wcześniej zdarzało się już, że teściowie dojeżdżali do jakiejs miejscowości w której wypoczywaliśmy, ale byliśmy w jednym miejscu razem gora dwa dni i tyle od biedy mogłam wytrzymać. W tym roku będzie to na nasz 13 dniowy wyjazd aż 7 dni.
Jestem wściekła. Moj mąż na co dzień dużo pracuje, również w weekendy, mamy dziecko, wiadomo obowiązki domowe i zawodowe powodują, że mamy dla siebie mało czasu. W dodatku obowiązkowo raz w tygodniu jesteśmy u tesciow i w 99 % jest to weekend. Co do zasady nic do tesciow nie mam, ale cały rok czekam na urlop, żeby gdzieś wyjechać i pobyć tylko z mężem i dzieckiem, a tu znowu teściowie. W dodatku oni mają zupełnie inny tryb życia niż my : oni wcześnie chodzą spać i wcześnie wstają , wcześnie tez jedzą posiłki my wręcz przeciwnie. Wspólne wyjście na plażę to szukanie kompromisów których ja nie chce szukać przez pół urlopu, wychodzenie z plaży dużo wcześniej niż gdybyśmy byli sami, czyli w moim odczucie marnowanie urlopu. Moja teściowa jest marudna i wiecznie wisi na moim mężu, a ja chciałam pobyć w końcu więcej czasu z mężem. Teść cały dzień pakuje nam w dziecko słodycze i cały czas muszę się z nim wykłócać i sluchać jaka to pozbawiam syna dzieciństwa , bo zabraniam mu jeść słodycze bez ograniczeń.
Niektorzy pewnie napiszą, że powinnam szukać plusów takiego rozwiązania, bo tesciowie przypilnują nam dziecka , a my będziemy mogli spędzić czas we dwoje, niestety teściowie to mało odpowiedzialni ludzie i nie wchodzi w grę, aby sami zajmowali się dzieckiem zwłaszcza nad morzem , mąż ma takie samo zdanie.
Powiedziałam mężowi co uważam, ale on tylko powtarza, że będzie dobrze i będę zadowolona .
Teściowie ciągle będą chcieli z nami wychodzić , z nami jeść posiłki itd. Miejscowosc do której jedziemy jest mała, turystów na plaży też nie ma wielu, więc trudno żebyśmy będąc na plaży udawali, że nie widzimy teściów. Co robić ? Jak to rozwiązać?
26 lipca 2022, 14:51
Wyjeżdżamy na wakacje w niedziele i 2 dni temu teściowie poinformowali nas, że oni też postanowili pojechać tam gdzie my w tym samym terminie. Wcześniej zdarzało się już, że teściowie dojeżdżali do jakiejs miejscowości w której wypoczywaliśmy, ale byliśmy w jednym miejscu razem gora dwa dni i tyle od biedy mogłam wytrzymać. W tym roku będzie to na nasz 13 dniowy wyjazd aż 7 dni.
Jestem wściekła. Moj mąż na co dzień dużo pracuje, również w weekendy, mamy dziecko, wiadomo obowiązki domowe i zawodowe powodują, że mamy dla siebie mało czasu. W dodatku obowiązkowo raz w tygodniu jesteśmy u tesciow i w 99 % jest to weekend. Co do zasady nic do tesciow nie mam, ale cały rok czekam na urlop, żeby gdzieś wyjechać i pobyć tylko z mężem i dzieckiem, a tu znowu teściowie. W dodatku oni mają zupełnie inny tryb życia niż my : oni wcześnie chodzą spać i wcześnie wstają , wcześnie tez jedzą posiłki my wręcz przeciwnie. Wspólne wyjście na plażę to szukanie kompromisów których ja nie chce szukać przez pół urlopu, wychodzenie z plaży dużo wcześniej niż gdybyśmy byli sami, czyli w moim odczucie marnowanie urlopu. Moja teściowa jest marudna i wiecznie wisi na moim mężu, a ja chciałam pobyć w końcu więcej czasu z mężem. Teść cały dzień pakuje nam w dziecko słodycze i cały czas muszę się z nim wykłócać i sluchać jaka to pozbawiam syna dzieciństwa , bo zabraniam mu jeść słodycze bez ograniczeń.
Niektorzy pewnie napiszą, że powinnam szukać plusów takiego rozwiązania, bo tesciowie przypilnują nam dziecka , a my będziemy mogli spędzić czas we dwoje, niestety teściowie to mało odpowiedzialni ludzie i nie wchodzi w grę, aby sami zajmowali się dzieckiem zwłaszcza nad morzem , mąż ma takie samo zdanie.
Powiedziałam mężowi co uważam, ale on tylko powtarza, że będzie dobrze i będę zadowolona .
Teściowie ciągle będą chcieli z nami wychodzić , z nami jeść posiłki itd. Miejscowosc do której jedziemy jest mała, turystów na plaży też nie ma wielu, więc trudno żebyśmy będąc na plaży udawali, że nie widzimy teściów. Co robić ? Jak to rozwiązać?
Już bym dawno po prostu ustaliła zasady i na pewno nie dopuściła do rytuału chodzenia do teściów raz w tygodniu. Jeśli mąż ma ochotę to niech jeździ, w końcu to jego rodzice - ty chyba nie masz obowiązku odwiedzania ich. Co do wakacji to powiem szczerze : bym tak się wku...wiła że bym strzeliła focha i nie pojechała. Wolałabym siedzieć podczas urlopu w domu niż nad morzem musieć spędzać czas z osobami od których chciałabym odpocząć. Oczywiście męża bym chętnie wysłała samego albo z dzieckiem na te wakacje, a sama bym sobie albo organizowała czas w domu albo nie wiem, wykupiła gdzieś indziej jakieś last minute na chociaż trzy dni. Ale to ja. Na prawdę cenie sobie czas wolny i również czas wolny od innych ludzi.
26 lipca 2022, 15:36
Ja nie widzę innej rady niż to przegadać z mężem i postawić po prostu na swoim, żeby oznajmił rodzicom że macie mało czasu dla własnej rodziny, więc możecie spędzić z nimi trochę czasu, ale napewno nie będziecie wspólnie siedzieć na plaży, dostosowywać się do ich rozkładu dnia, ani rezygnować z własnych planów tak żeby im pasowało to pod porę obiadu. Oczywiście niech to jakoś ubierz w słowa, tak żeby nie brzmiało jak atak i żeby to zostało przedstawione też jako jego decyzja, a nie że on marzy o wspólnych obiadkach, a Ty jesteś tą najgorszą. No ale to już musisz przepracować z mężem.
Też nie widzę innej opcji, jak Twoja poważna rozmowa z mężem. Czas postawić granicę. W stosunku do rodziców to powinno wyjść od niego, ale żeby tak się stało on musi zrozumieć że ma swoją rodzinę, że ma żonę, o której komfort powinien dbać.
poza tym- nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek- bez wcześniejszego zapytania czy mamy ochotę na wspólne wakacje- pojechał z nami na wspólne wakacje. Bezczelni ci twoi teściowie strasznie. Nie dałabym ustawić sobie swoich wakacji pod to co chcą robić. Jadą na wakacje- niech robią co chcą i wy róbcie dokładnie tak jak wy chcecie.
Ja bym się nie zdziwiła jakby się mamusia zapytała synka i on wyraził zgodę a teraz rżnie głupa przed autorką że nie, bo się boi zjebki. Nie chce mi się wierzyć, że tak totalnie bez żadnego pytania sami sobie za plecami kogokolwiek to zrobili. Moi teście jacy są tacy są, ale o każdy aspekt pytają się mnie a nie mojego męża ;) Głównie dlatego, że on by zaraz zapomniał :D Ale wszystko co ustalamy od prezentów po organizowanie wspólnego czasu przechodzi od teściów bezpośrednio do mnie i jeśli jest to jakaś pierdoła nie wymagająca konsultacji to ustalam wszystko z teściową a jeśli jest jakiś aspekt typu "Wpadniecie w któryś dzień weekendu?" czy cokolwiek w ten deseń to zawsze mówię, że porozmawiam z mężem i dam znać. Ustalamy wtedy razem czy mamy chęć czy też robimy coś innego i wtedy oddzwaniam z odpowiedzią. Mnie się taki układ bardzo podoba, bo nie ma decydowania za moimi czy męża plecami i stawianie kogoś przed faktem dokonanym. Ale żeby nie było - to nie jest tak, że tak było od zawsze, bo na początku tesciowa potrafiła nam się wprosić na zakupy jak wykańczaliśmy mieszkanie i swoje trzy grosze wciskać, że powinniśmy kupić to czy tamto a nie to co wybraliśmy. Ale dosyć szybko ukróciliśmy takie akcje, bo nie byliśmy dziećmi 15 letnimi tylko mieliśmy prawie po 30 lat i swój rozum. Choć przyznaję, że teściowa ma czasem super pomysły i z nich korzystamy, ale to od nas wychodzi inicjatywa że o coś pytamy lub z rozmowy wynika jak coś opowiadamy i ona coś nam podpowie i czasem ma fajny pomysł akurat. Ale nie ma tak, że robimy wszystko pod nich. Natomiast też nie upieramy się dla zasady, że jak oni coś wymyślą to na pewno jest bezsensu. Słuchamy jednych i drugich rodziców, ale decyzje zawsze podejmujemy sami. Nikt do nikogo o nic nie ma pretensji. Natomiast ja mam wsparcie męża, który nie jest przyklejony do mamusinej spódnicy.
Ja jestem w stanie uwierzyć. Mama ciotkę, której własne dzieci nie zapraszają nawet na Wigilię, bo nikt z nią nerwowo nie jest w stanie wytrzymać. Wszędzie się wprasza, wszystkimi manipuluje, o wszystko ma pretensje. Do nas się nie odzywa od czasu jak moi rodzice robili imprezę na działce. Ona nie była zaproszona, bo chcieli sobie w spokoju posiedzieć przy grillu i piwku, a wokół niej trzeba latać jak przy królowej angielskiej. Ten grill, piwko, parę osób przyjechało z psami i sobie luzem goniły. Nagle zza domku słychać przeraźliwe krzyki. Ciotka postanowiła wpaść bez zapowiedzi. Do tego stopnia bez zapowiedzi, że już nawet nie zadzwoniła do bramki, tylko sobie po prostu wlazła. Psy oczywiście pognały wszystkie w jej stronę, w tym doberman :D żeby było śmieszniej, to tam dojechać bez samochodu jest ciężko - musiała jechać dwoma busami i zasuwać kawałek z buta. A normalnie to próbowała wymuszać na swoich dzieciach żeby ją podwoziły nawet dwa przystanki do przychodni, albo do kościoła, bo niby tak strasznie ją nogi bolały. Mój ojciec ją podwiózł na najbliższy przystanek na busa, wysadził i życzył szerokiej drogi. Bus chyba że dwa razy dziennie jeździ w weekendy, to musiała pół dnia spędzić na przystanku :D - od tego czasu jest święty spokój. Ale takie wpraszanie się wszędzie to była klasyka. Kiedyś dwa dni przed weselem mojej kuzynki (na które też nie była zaproszona) zadzwoniła, że kto po nią przyjedzie :D
Dobra jest, nadaje się na kabaret ?
Hiacynta Bukiet
26 lipca 2022, 16:20
Jezu brzmi jak koszmar. Współczuję takiego męża. Mi by puscily nerwy. I moze to czas, zeby i Tobie puscily, skoro rozmowy nic nie dają.
Ale przede wszystkim musicie powiedzieć teściom wprost, i to razemz jednym głosem, ze chciecie spedzic wakacje we dwojke z dziećmi, a nie z nimi. Ze mozecie raz na jakis czas sie spotkac albo zjesc razem obiad, ale nie zyczycie sobie organizowania czasu razem.
26 lipca 2022, 18:15
Jedź i sie nimi nie przejmuj. Ja z moją teściową mogłabym się wybrać na urlop, ale mój mąż by tego nie przeżył :D Ona go strasznie męczy :P
26 lipca 2022, 18:20
A skąd teście znali dokładnie miejsce gdzie jedziecie?
Pewnie gdzies w rozmowie wyszło. Nie pamiętam , w każdym razie nie widziałam powodów żeby to specjalnie ukrywać, bo nie spodziewałam się czegoś takiego.
26 lipca 2022, 18:36
Ja mieszkam z teściami 18 rok. Na szczęście nie jeździmy nigdzie wspólnie. Mąż po 2 latach zakumał że mama ma się nie wtrącać o strasznie ją to boli. Najbardziej wkurzona jest o to że nie chcemy jeść z nimi obiadów jak zapraszają. Ale do dziś nie umiemy jej wytłumaczyć że nie mam ochoty na kotlet uduszony w maśle...
26 lipca 2022, 18:41
Ja nie widzę innej rady niż to przegadać z mężem i postawić po prostu na swoim, żeby oznajmił rodzicom że macie mało czasu dla własnej rodziny, więc możecie spędzić z nimi trochę czasu, ale napewno nie będziecie wspólnie siedzieć na plaży, dostosowywać się do ich rozkładu dnia, ani rezygnować z własnych planów tak żeby im pasowało to pod porę obiadu. Oczywiście niech to jakoś ubierz w słowa, tak żeby nie brzmiało jak atak i żeby to zostało przedstawione też jako jego decyzja, a nie że on marzy o wspólnych obiadkach, a Ty jesteś tą najgorszą. No ale to już musisz przepracować z mężem.
Też nie widzę innej opcji, jak Twoja poważna rozmowa z mężem. Czas postawić granicę. W stosunku do rodziców to powinno wyjść od niego, ale żeby tak się stało on musi zrozumieć że ma swoją rodzinę, że ma żonę, o której komfort powinien dbać.
poza tym- nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek- bez wcześniejszego zapytania czy mamy ochotę na wspólne wakacje- pojechał z nami na wspólne wakacje. Bezczelni ci twoi teściowie strasznie. Nie dałabym ustawić sobie swoich wakacji pod to co chcą robić. Jadą na wakacje- niech robią co chcą i wy róbcie dokładnie tak jak wy chcecie.
Ja bym się nie zdziwiła jakby się mamusia zapytała synka i on wyraził zgodę a teraz rżnie głupa przed autorką że nie, bo się boi zjebki. Nie chce mi się wierzyć, że tak totalnie bez żadnego pytania sami sobie za plecami kogokolwiek to zrobili. Moi teście jacy są tacy są, ale o każdy aspekt pytają się mnie a nie mojego męża ;) Głównie dlatego, że on by zaraz zapomniał :D Ale wszystko co ustalamy od prezentów po organizowanie wspólnego czasu przechodzi od teściów bezpośrednio do mnie i jeśli jest to jakaś pierdoła nie wymagająca konsultacji to ustalam wszystko z teściową a jeśli jest jakiś aspekt typu "Wpadniecie w któryś dzień weekendu?" czy cokolwiek w ten deseń to zawsze mówię, że porozmawiam z mężem i dam znać. Ustalamy wtedy razem czy mamy chęć czy też robimy coś innego i wtedy oddzwaniam z odpowiedzią. Mnie się taki układ bardzo podoba, bo nie ma decydowania za moimi czy męża plecami i stawianie kogoś przed faktem dokonanym. Ale żeby nie było - to nie jest tak, że tak było od zawsze, bo na początku tesciowa potrafiła nam się wprosić na zakupy jak wykańczaliśmy mieszkanie i swoje trzy grosze wciskać, że powinniśmy kupić to czy tamto a nie to co wybraliśmy. Ale dosyć szybko ukróciliśmy takie akcje, bo nie byliśmy dziećmi 15 letnimi tylko mieliśmy prawie po 30 lat i swój rozum. Choć przyznaję, że teściowa ma czasem super pomysły i z nich korzystamy, ale to od nas wychodzi inicjatywa że o coś pytamy lub z rozmowy wynika jak coś opowiadamy i ona coś nam podpowie i czasem ma fajny pomysł akurat. Ale nie ma tak, że robimy wszystko pod nich. Natomiast też nie upieramy się dla zasady, że jak oni coś wymyślą to na pewno jest bezsensu. Słuchamy jednych i drugich rodziców, ale decyzje zawsze podejmujemy sami. Nikt do nikogo o nic nie ma pretensji. Natomiast ja mam wsparcie męża, który nie jest przyklejony do mamusinej spódnicy.
Ja jestem w stanie uwierzyć. Mama ciotkę, której własne dzieci nie zapraszają nawet na Wigilię, bo nikt z nią nerwowo nie jest w stanie wytrzymać. Wszędzie się wprasza, wszystkimi manipuluje, o wszystko ma pretensje. Do nas się nie odzywa od czasu jak moi rodzice robili imprezę na działce. Ona nie była zaproszona, bo chcieli sobie w spokoju posiedzieć przy grillu i piwku, a wokół niej trzeba latać jak przy królowej angielskiej. Ten grill, piwko, parę osób przyjechało z psami i sobie luzem goniły. Nagle zza domku słychać przeraźliwe krzyki. Ciotka postanowiła wpaść bez zapowiedzi. Do tego stopnia bez zapowiedzi, że już nawet nie zadzwoniła do bramki, tylko sobie po prostu wlazła. Psy oczywiście pognały wszystkie w jej stronę, w tym doberman :D żeby było śmieszniej, to tam dojechać bez samochodu jest ciężko - musiała jechać dwoma busami i zasuwać kawałek z buta. A normalnie to próbowała wymuszać na swoich dzieciach żeby ją podwoziły nawet dwa przystanki do przychodni, albo do kościoła, bo niby tak strasznie ją nogi bolały. Mój ojciec ją podwiózł na najbliższy przystanek na busa, wysadził i życzył szerokiej drogi. Bus chyba że dwa razy dziennie jeździ w weekendy, to musiała pół dnia spędzić na przystanku :D - od tego czasu jest święty spokój. Ale takie wpraszanie się wszędzie to była klasyka. Kiedyś dwa dni przed weselem mojej kuzynki (na które też nie była zaproszona) zadzwoniła, że kto po nią przyjedzie :D
Dobra jest, nadaje się na kabaret ?
Hiacynta Bukiet
buke, nie bukiet :)
26 lipca 2022, 18:43
A skąd teście znali dokładnie miejsce gdzie jedziecie?
Pewnie gdzies w rozmowie wyszło. Nie pamiętam , w każdym razie nie widziałam powodów żeby to specjalnie ukrywać, bo nie spodziewałam się czegoś takiego.
a nie możesz mężowi powiedzieć, że nie będziesz z nimi nic razem robić, a on niech sobie robi co chce- on nie chce, to przynajmniej zadbaj o własny komfort.
26 lipca 2022, 19:42
A skąd teście znali dokładnie miejsce gdzie jedziecie?
Pewnie gdzies w rozmowie wyszło. Nie pamiętam , w każdym razie nie widziałam powodów żeby to specjalnie ukrywać, bo nie spodziewałam się czegoś takiego.
a nie możesz mężowi powiedzieć, że nie będziesz z nimi nic razem robić, a on niech sobie robi co chce- on nie chce, to przynajmniej zadbaj o własny komfort.
Ale ona chciała spędzić urlop z mężem, a nie sama. Pewnie nie mają na codzień tyle czasu dla siebie ile by chcieli, a tu jeszcze wakacje są im zabierane.
Edytowany przez Tonya 26 lipca 2022, 19:43
26 lipca 2022, 20:36
Ja nie widzę innej rady niż to przegadać z mężem i postawić po prostu na swoim, żeby oznajmił rodzicom że macie mało czasu dla własnej rodziny, więc możecie spędzić z nimi trochę czasu, ale napewno nie będziecie wspólnie siedzieć na plaży, dostosowywać się do ich rozkładu dnia, ani rezygnować z własnych planów tak żeby im pasowało to pod porę obiadu. Oczywiście niech to jakoś ubierz w słowa, tak żeby nie brzmiało jak atak i żeby to zostało przedstawione też jako jego decyzja, a nie że on marzy o wspólnych obiadkach, a Ty jesteś tą najgorszą. No ale to już musisz przepracować z mężem.
Też nie widzę innej opcji, jak Twoja poważna rozmowa z mężem. Czas postawić granicę. W stosunku do rodziców to powinno wyjść od niego, ale żeby tak się stało on musi zrozumieć że ma swoją rodzinę, że ma żonę, o której komfort powinien dbać.
poza tym- nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek- bez wcześniejszego zapytania czy mamy ochotę na wspólne wakacje- pojechał z nami na wspólne wakacje. Bezczelni ci twoi teściowie strasznie. Nie dałabym ustawić sobie swoich wakacji pod to co chcą robić. Jadą na wakacje- niech robią co chcą i wy róbcie dokładnie tak jak wy chcecie.
Ja bym się nie zdziwiła jakby się mamusia zapytała synka i on wyraził zgodę a teraz rżnie głupa przed autorką że nie, bo się boi zjebki. Nie chce mi się wierzyć, że tak totalnie bez żadnego pytania sami sobie za plecami kogokolwiek to zrobili. Moi teście jacy są tacy są, ale o każdy aspekt pytają się mnie a nie mojego męża ;) Głównie dlatego, że on by zaraz zapomniał :D Ale wszystko co ustalamy od prezentów po organizowanie wspólnego czasu przechodzi od teściów bezpośrednio do mnie i jeśli jest to jakaś pierdoła nie wymagająca konsultacji to ustalam wszystko z teściową a jeśli jest jakiś aspekt typu "Wpadniecie w któryś dzień weekendu?" czy cokolwiek w ten deseń to zawsze mówię, że porozmawiam z mężem i dam znać. Ustalamy wtedy razem czy mamy chęć czy też robimy coś innego i wtedy oddzwaniam z odpowiedzią. Mnie się taki układ bardzo podoba, bo nie ma decydowania za moimi czy męża plecami i stawianie kogoś przed faktem dokonanym. Ale żeby nie było - to nie jest tak, że tak było od zawsze, bo na początku tesciowa potrafiła nam się wprosić na zakupy jak wykańczaliśmy mieszkanie i swoje trzy grosze wciskać, że powinniśmy kupić to czy tamto a nie to co wybraliśmy. Ale dosyć szybko ukróciliśmy takie akcje, bo nie byliśmy dziećmi 15 letnimi tylko mieliśmy prawie po 30 lat i swój rozum. Choć przyznaję, że teściowa ma czasem super pomysły i z nich korzystamy, ale to od nas wychodzi inicjatywa że o coś pytamy lub z rozmowy wynika jak coś opowiadamy i ona coś nam podpowie i czasem ma fajny pomysł akurat. Ale nie ma tak, że robimy wszystko pod nich. Natomiast też nie upieramy się dla zasady, że jak oni coś wymyślą to na pewno jest bezsensu. Słuchamy jednych i drugich rodziców, ale decyzje zawsze podejmujemy sami. Nikt do nikogo o nic nie ma pretensji. Natomiast ja mam wsparcie męża, który nie jest przyklejony do mamusinej spódnicy.
Ja jestem w stanie uwierzyć. Mama ciotkę, której własne dzieci nie zapraszają nawet na Wigilię, bo nikt z nią nerwowo nie jest w stanie wytrzymać. Wszędzie się wprasza, wszystkimi manipuluje, o wszystko ma pretensje. Do nas się nie odzywa od czasu jak moi rodzice robili imprezę na działce. Ona nie była zaproszona, bo chcieli sobie w spokoju posiedzieć przy grillu i piwku, a wokół niej trzeba latać jak przy królowej angielskiej. Ten grill, piwko, parę osób przyjechało z psami i sobie luzem goniły. Nagle zza domku słychać przeraźliwe krzyki. Ciotka postanowiła wpaść bez zapowiedzi. Do tego stopnia bez zapowiedzi, że już nawet nie zadzwoniła do bramki, tylko sobie po prostu wlazła. Psy oczywiście pognały wszystkie w jej stronę, w tym doberman :D żeby było śmieszniej, to tam dojechać bez samochodu jest ciężko - musiała jechać dwoma busami i zasuwać kawałek z buta. A normalnie to próbowała wymuszać na swoich dzieciach żeby ją podwoziły nawet dwa przystanki do przychodni, albo do kościoła, bo niby tak strasznie ją nogi bolały. Mój ojciec ją podwiózł na najbliższy przystanek na busa, wysadził i życzył szerokiej drogi. Bus chyba że dwa razy dziennie jeździ w weekendy, to musiała pół dnia spędzić na przystanku :D - od tego czasu jest święty spokój. Ale takie wpraszanie się wszędzie to była klasyka. Kiedyś dwa dni przed weselem mojej kuzynki (na które też nie była zaproszona) zadzwoniła, że kto po nią przyjedzie :D
Dobra jest, nadaje się na kabaret ?
Hiacynta Bukiet
buke, nie bukiet :)
Ale tak jest na polski tlumaczone, jako Hiacynta Bukiet, nawet na Filmweb tak jest: