- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 czerwca 2022, 00:10
Przez niemal ciągle 13 lat pracowałam w kontroli jakości w w 3 różnych zakładach. Warunki jak i obowiązki i wymagania w tej pracy były różne w zależności od zakładu i rodzaju kontrolowanych produktów jedna jedna wspólna całość to ta, że praca ta nie była nudna, sporo można było się w niej nauczyć i wymagała też pewnych umiejętności i jak to nie raz słyszałam, pracownik mimo że jest niskiego szczebla to pracując w dziale jakości jest jakby wyróżniony, level wyżej. (Gówno prawda, często, to produkcja dawała nam w kość.)
Po macierzyńskim zostałam bez pracy. Nie chcę opisywać całej sytuacji ale zdarzenia losowe spowodowały, że mając małe dziecko szukając teraz pracy muszę kierować się głównie możliwością dostosowania godzin pracy do opieki nad dzieckiem i możliwie jak najbliższym do domu miejscu pracy. Kwestia doświadczenia zawodowego i umiejętności zeszła na dalszy plan, gdyż w mojej okolicy jak już jest oferta na kontrolę jakości to najczęściej jest to na 3 zmiany lub z dojazdami. Oprócz mnie i męża który również pracuje nie ma kto zająć się dzieckiem więc nocne zmiany i wyjazdy odpadają. Tak więc znalazłam pracę na miejscu i ze zmianami zgodnymi by któreś z nas zawsze było z dzieckiem. Jednak mam obawy, gdyż jest to praca w całkiem nowym dla mnie środowisku. Jednym słowem w sieci marketów polskiej marki na D... . Czemu w głowie mam wbite, że do marketu, to idą tylko nieuki, że "trzeba się było uczyć, a tak to na kasie siedzisz", albo, że Pani z mięsnego to nawet zawodówki nie musi mieć..." Czemu czuje zażenowanie przyznając się gdzie dostałam pracę? Przecież robiłam tak skomplikowane analizy, raporty a teraz wędliny mam kroić. Wstyd mi, że mam poczucie degradacji i przepraszam wszystkich, którzy pracują w marketach. Wiem jak ciężko pracujecie, bo nie raz miałam okazję jak klientka stanąć w obronie kasjerki wchodząc w dyskusję z upierdliwym klientem. Jak się pozbyć tej myśli?
11 czerwca 2022, 01:25
Pójść, pójdę. Wierzę, że kolorowo nie jest, jak już wspomniałam ja sama jako klientka stawałam w obronie kasjerki, bo wiem, że muszą zachować kamienną twarz, nawet wtedy, gdy są poniżane przez upierdliwego klienta. Często ludzie nie zdają Sobie sprawy ile na głowie mają pracownicy marketów, wydaje im się, że tylko na kasie mają siedzieć i rozładowywać długie kolejki, a jak jest więcej niż 4 osoby to koniecznie trzeba wszystkie kasy obstawic. Cenowki się zrobią same, dostawy się wypakują same, towary wejdą na półkę same, system sklepu wprowadzi dane cen i towarów sam...zwroty się zrobią samr, nie wspomnę już o porządkowaniu sklepu o półek przeoranych przez szukających okazji. Do tego często ztrudnionych zbyt mało osób do pracy. Tego klienci nie widzą.
11 czerwca 2022, 02:05
Ok, masz takie zdanie o tej pracy i masz tez zdanie o sobie, ze jesteś ponad. Prace spróbuj, może ci się spodoba, może poznasz fajnych ludzi. A o sobie masz wysokie zdanie wiec powiedz z duma, wiecie co, ja pracuje tu i tu. Jesteś super osoba i możesz wszędzie pracować.
11 czerwca 2022, 04:22
Właśnie nie mam o Sobie wysokiego zdania, bo nie uważam się za lepszą ale zaznaczam, że to jednak będzie praca poniżej moich dotychczasowych umiejętności zawodowych. Całkiem coś innego. Pamiętam czasy, po roku 2000, gdy każdy, kto uczył się w zawodówce czy też zaczynał pracę właśnie na kasie, był oceniany jako co najmniej nieambitny. W 2005 roku po szkole jak szukałam stażu i poszłam do sklepu osiedlowego, to właścicielka sklepu do mnie: "Mam nadzieję, że nie jesteś po zawodówce"... Nie wiem czy szukała magistra do obsługi w sklepie czy co...ale pamiętam dobrze, że wtedy było bardzo kiepsko z rynkiem pracy, młodzi emigrowali do Anglii i Irlandii. Był boom na robienie studiów, bo panował taki rynek pracy gdzie dobra pracę miał szansę dostać tylko człowiek wykształcony z tytułami, nie doceniało się wykwalifikowanych w zawodzie fachowców, którzy nie rzadko musieli wyjechać za chlebem. Licea miały wysokie wymagania przyjmując uczniów ,iść do liceum to było łał, a do zawodowek szli głównie uczniowie ze słaba średnia lub huligani. Po jakimś czasie gdy rynek był już przesiąknięty magistrami inz. a trudno było o fachowca mechanika, czy budowlańca nagle okazało się że ludzie "robole" po zawodówkach są potrzebni, bo nie ma kto magistrowi samochodu naprawić, czy też opóźnia się odbiór budowy, bo jest tylko jeden tynkarz, a potrzebnych jest 3 ale nie mają kogo zatrudnić, bo tynkarze siedzą w Anglii. Ja niestety skończyłam szkołę w takim czasie i szukałam pracy mając tylko maturę, bez wyższego wykształcenia. W tym czasie właśnie panowało przekonanie, że do roboty fizycznej idą nieudolni, a osób z wyższym wykształceniem nie wypada pracować fizycznie. Po prostu moje pogardliwe przekonanie o pracy kasjerki to podejście wbijane mi przez szkołę i rodzinę z czasu końca mojej szkoly lata 2000-2005. Uprzedzenie do osób pracujących fizycznie wbiło się w pamięć i ukształtowało tą paskudną myśl, że praca poniżej moich kwalifikacji w jakiś sposób mnie degraduje. Nie mniej, zacznę tam pracę nie mam zamiaru się mądrzyc czy wywyższać, będę robić Swoje jak tylko będę mogła najlepiej, bo obecnie jest mi potrzebna ta praca a najbardziej odpowiada mi pod względem rodzinnym.
11 czerwca 2022, 05:03
Spróbuj , to nie wstyd pracować jaka by ta praca nie była, wstyd to siedzieć na dupie i ciągnąć socjal. Ale skoro warunki pracy są dla Was odpowiednie teraz to nie znaczy że nie możesz jej zmienić kiedy warunki rodzinne ulegną zmianie.
11 czerwca 2022, 06:36
Mama mojej znajomej pracowała w D na lądzie mięsnej, bardzo szybko zrezygnowała ponieważ tam jest dużo dźwigania i trafiła akurat na niezbyt zgrany zespół. Tyle, że to jest kobieta po 50tce i z tego co wiem miała problemy z kręgosłupem i kolanem. Bardziej na Twoim miejscu zastanowiłabym się czy "dam radę" niż nad samym statusem pracy i jakimś "wstydem". Szczerze powiedziawszy wg. mnie pracownicy marketów to naprawdę silni ludzie- fizycznie, psychicznie, nie każdy dałby rade. I nigdy nie zdarzyło mi się pomyśleć, że to obciach bo sama długo byłam pracownikiem fizycznym za granicą (handel) więc praca podobna.
11 czerwca 2022, 07:12
To że praca w markecie jest ujowa to zasługa klientów. Najbardziej"bawi" mnie pomysł że kasjerka mówi"dzień dobry" to przecież osoba wchodząca do sklepu powinna się przywitać. Ogólnie wkurza mnie segregacja ludzi pod względem wykształcenia.
Edytowany przez Noir_Madame 11 czerwca 2022, 07:16
11 czerwca 2022, 07:31
Jesli mam byc calkowicie szczera, to praca kontrolera jakosci nie kojarzy mi sie w ogole bardziej prestizowo, niz praca sprzedawcy w sklepie. Nie pisze tego jakos zlosliwie czy cos. Wiec moim zdaniem nie jest to jakas "degradacja" wymagajaca takich uczuc. Praca w marketach jest rowniez potrzebna i czesto nie jest tak latwa i przyjemna, jak sie wydaje.
11 czerwca 2022, 07:36
Nie jestem przekonana czy bedziesz w stanie pozbyc sie tego uczucia skutecznie. Jedyne, co mozesz zrobic w tej chwili, to wytlumaczyc sobie, ze jest to sytuacja przejsciowa i w momencie, kiedy Twoja sytuacja rodzinna sie zmieni, zmienisz tez prace.
Dla mnie to zupelnie naturalne, ze jesli czlowiek osiagnal cos wiecej, wie ze jest w stanie funkcjonowac na innym poziomie i w innym zakresie zadan, to zmuszenie go do obnizenia tego standardu budzi jakis tam wewnetrzny sprzeciw i uczucie niedosytu czy niedowartosciowania.
Mozna sobie tlumaczyc, ze kazda praca jest potrzebna, zadna praca nie hanbi itd, ale wlasnie. Dla mnie osobiscie, z calym szacunkiem dla innych ludzi i zawodow, gdybym zostala zmuszona do obnizenia wymagan, czulabym sie podobnie. I nie ma to zupelnie zwiazku z tym, czy szanuje ludzi wykonujacych inne zawody, jak sie do nich odnosze na codzien, czy uwazam je za potrzebne itd. Tak, kierowca autobusu jest bardzo potrzebny, tyle ze niekoniecznie ja ten zawod musze wykonywac, majac inne mozliwosci.