Temat: Użalanie się

Jesteście osobami które się nad sobą użalają a może znacie kogoś takiego kto wiecznie stęka i narzeka jak to ma przewalone. Myślicie że to próba zwrócenia na siebie uwagi albo wywarcie ulgi na różnych polach czy to zawodowe bądź życie prywatne. Może coś innego? Chętnie się dowiem co o tym myślicie i może skąd się bierze, czy kogoś takiego znacie lub jesteście świadome takiego zachowania, jaki jest w tym cel.

ja znam jedną w pracy która stawia się w roli jakby ofiary... Wiecznie poszkodowana, problemy zdrowotne, kłody pod nogami i inne cuda. Nie wiem czy coś pozytywnego od niej usłyszałam i pomału dodaje depresji jak jej słucham. 

Znam. Wiecznie ma najgorzej, wiecznie jej źle. A tak na prawdę ma spoko. Mąż w domu wszystko robi, zakupy, gotowanie, sprzątanie,  nie powodzi im się źle. Ale jak zaczniesz coś mówić że ty masz źle to ona nagle ma gorzej i stęka i marudzi. Natomiast jeśli coś wymyśli, kupi, znajdzie to zawsze jest to najlepsze i w ogóle och i ach.

Pasek wagi

Nie narzekam bo nie mam na co. Mam idealne życie.

nie znam. sama czasem w pamiętniku czasem potrzebuje się wyżalić to to robię. pomaga i oczyszcza umysł niż wieczne szarpanie się ze swoimi emocjami. aczkolwiek nigdy nie narzekam bez powodu. 

Pasek wagi

Ja się nad sobą często użalam, wyolbrzymiam wszystko do maksimum, chociaż obiektywnie moje życie jest w porządku. Można powiedzieć, że lubię się użalać, ale o wiele częściej robię to w myślach albo na piśmie niż do innych osób (bo wiem, że to dla wielu wkurzające, a też czasem jest mi po prostu wstyd do kogoś narzekać, bo mi akurat jest źle, choć wcale nic złego się nie dzieje). Myślę, że wynika to u mnie z ogólnego życiowego psymizmu, nieumiejętności czucia się szczęśliwą. Natomiast na ogół nie przeszkadza mi, jak inni użalają się do mnie, jestem dobrym słuchaczem. 

Nie mam nikogo takiego w moim otoczeniu. 

niejedna osobę, I to jest masakra, po kontakcie z taką osobą jestem jakby mnie ktoś rozjechał

Moj maz ma w pracy takiego kolegę :/ Jego żona "trzyma" go w pionie i przy niej się nie użala, ale potem próbuje odbić sobie i jęczy wiecej jakby za ten czas stracony.. Znamy się również poza pracą i kiedyś przyszedł do męża, żeby mu pomógł w ogrodzie, ale męża nie bylo, więc rozpoczął litanie.. W pewnym momencie mu przerwałam, że właściwie to nie wymaga tyle gadania i dawno ja bym mu to pomogła zrobić, więc chodźmy! Głupio mi się zrobiło, powiedział, że w sumie to nie aż takie pilne, żeby miał kobietę do tego angażować i że zadzwoni do męża, to się dogadają, bo może później albo jutro i poszedł.. Do męża nie zadzwonił, sam to zrobił, a od tego czasu przy mnie też już nie prowadzi swoich wywodów :))

Jak człowiek ma charakter "użalacza" i trafia na osoby, które go słuchają i jeszcze potakują, to będzie kontynuował swoje zale i wywody, a jak nie trafi na "podatny grunt", to siłą rzeczy przestanie się użalać :)

nie użalam się nad sobą. No może zdarzy mi się- ale sama nad sobą czasem;)  nie do innych ludzi.

Każdy czasem może mieć gorszy moment w życiu, nawet dłuższy- problemy, depresję i związana z tym potrzebę wygadania się, wsparcia  Zupełnie to rozumiem. Jednak faktycznie- co prawda na szczęście sporadycznie- zdarzało mi się trafić na ludzi, którym wiecznie było źle, takie życiowe marudy po prostu, staram się odcinać od takich osób bo zabierają mi energię i radość życia- może dlatego nie mam ich w otoczeniu 



Kiedyś tak, teraz nie. Takie rzeczy wynosi się z domu, to jest pewien sposób (lub raczej jego brak) rozwiązywania problemów życiowych. Dopada mnie w gorszych okresach, ale jestem na tyle świadoma tego, że wiem, że wtedy trzeba się samej sobie przyjrzeć.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.