- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 grudnia 2021, 20:16
Hej,
Jak godzicie pracę z chorowaniem Waszych dzieci? Nie czujecie sie głupio biorąc opieke po raz kolejny? Jak u Was w pracy to jest postrzegane?
Pytam bo od kilku miesiecy mam nową prace, czas okresu próbnego sie skonczył, przedłużyli mi umowe i super. Tylko zaczely sie schody. Mam 2-letnie dziecko które chodzi do żłobka i ostatnio jest ciagle chore. Wymieniamy sie opieką, czasem moja mama tez nam pomaga ale mimo to najwiecej wolnego biore ja. Ostatnio syn był chory, tydzien siedział na zmiane z tatą i babcią, potem ja byłam przez tydzień na l4. Minął kolejny tydzień i znowu jest chory a ja znowu jestem w domu.
Wiem, że choroba dziecka nie jest moją winą ale czuje sie głupio. Moja mama pomaga ile może, bo sama też pracuje.
Zatrudnili mnie jako kolejną osobe do działu, bo nie wyrabiali sie z pracą, a ja przyszłam i co rusz mnie w tej pracy nie ma. Niby nikt mi nie robi wprost wyrzutów ale mimo to, ja sama z tą sytuacja czuje sie źle.
Czy Wy też tak macie?
15 grudnia 2021, 08:01
Chociaż tyle, że masz do pomocy babcię, u nas babcie i dziadkowie pracują, więc jesteśmy zdani z mężem sami na siebie. To głównie ja biorę opiekę, bo nam się finansowo nie opłaca, żeby brał ją mąż. W zeszłym roku Mały w żłobku mało co chorował, miał może z 3x katar, a teraz od września zapalenie oskrzeli, bostonka, kaszel, teraz mamy covida... Prace mam na szczęście taką, że mogę coś nadrobić po nocach, jak miałam termin to po prostu do późna siedziałam i to zrobiłam, a reszta musi na mnie zaczekać. Siła wyższa.
Edytowany przez akitaa 15 grudnia 2021, 08:06
15 grudnia 2021, 08:02
2 latek i praca zdalna ehe.. moja mala pcha mi sie na nogi i chce klikac "w komputer" razem ze mna, nie ma opcji by tak pracowac
Otoz to, u nas praca zdalna przy dziecku nie istnieje 😂😂
15 grudnia 2021, 08:05
m taka pracę że mogę od biedy wziąć dzieci ze sobą. I chybw dlatego tylko jej nie zmieniam. W Niemczech mam 10 dni zwolnienia rocznie. I nie mam się z kim dzielic. Na szczęście też katar i lekkie przeziębienie nie wyklucza dzieci z przedszkola/szkoły
Chore dzieci ze sobą do pracy bierzesz? Genialnie wręcz...
15 grudnia 2021, 08:52
m taka pracę że mogę od biedy wziąć dzieci ze sobą. I chybw dlatego tylko jej nie zmieniam. W Niemczech mam 10 dni zwolnienia rocznie. I nie mam się z kim dzielic. Na szczęście też katar i lekkie przeziębienie nie wyklucza dzieci z przedszkola/szkoły
Chore dzieci ze sobą do pracy bierzesz? Genialnie wręcz...
A co mam je zostawić pół dnia same? Mam 10 dni zwolnienia rocznie . Na nianie mnie nie stać.
nie jest to komfortowe no ale jakoś musimy przetrwać.
Edytowany przez maharettt 15 grudnia 2021, 08:52
15 grudnia 2021, 09:00
Właśnie siedzę przed laptopem i oglądam Blaze Mega maszyny.... Pracuję głównie zdalnie, na szczęście dzieciom już trochę przeszedł etap ciągłego włażenia na kolana (no, może czasem, więc potrafię siedzieć z dwójką na kolanach i tłumaczyć, jak działa excel 🤪). Na początku było gorzej... Generalnie jedną ręką klikam, a drugą rysuję.
Ale to straszna orka, pomocy prawie nie mamy, najgorsze jest chyba gotowanie (w tym dwudaniowe obiady), karmienie, sprzątanie. I jednocześnie praca.
Dobra, lecę ratować choinkę 🤪
Na nieszczęście młodszy nie lubi nawet bajek. Nie wiecie, czy są jakieś fajne programy edukacyjne w TV dla dwulatka? Mam tylko Smart TV, nie mam telewizji.
15 grudnia 2021, 09:07
Moja sąsiadka jest nauczycielką, od momentu powrotu do pracy (marzec w tym roku), to w pracy była w sumie 3tyg w zeszłym semestrze i 2tyg w tym.. Ma bliźniaczki chodzace do żłobka.
Ja rozumiem, że dziewczynki moga chorowac, bo są małe i nabierają odporności, że sytuacja covidowa wymogla na nas inne zachowania niż kiedyś i teraz każdy chucha i dmucha i nie chodzi przeziebiony nawet lekko do pracy czy dzieci do placówek, ale...
Jej sytuacja jest ekstremalna i takiego pracownika nikomu nie życzę, ani takiej nauczycielki.. Przyklad: jedną z dziewczynek wstaje rano i np. ma podlzawione oko, to jest telefon, że musi wziąć opiekę, bo ma chyba zapalenie spojówek, dwa dni mina, nic się nie dzieje, to znow ona "czuje", że chyba zaczyna jej się katar i musi wziąć l4, bo chora nie może iść do szkoły i mija tydz, jest weekend, wychodza wszędzie normalnie, toczy się normalne życie i jest niedz wieczor i którąś z dziewczyn zrobiła 1 biegunkowa kupkę i co? W pon opieka, bo z biegunka dziecka do żłobka nie puści, 2dni jest w domu, i znów coś się dziwnego "zadzieje".. I tak w koło Macieju.. L4 na siebie na zmianę z opieką po 2-3dni, maks tydzień. Nie wiem, jak to jest, ale udaje jej się zawsze na wszystko mieć "papier". Ja widzę, że dziewczynki nie choruja, ona zdrowa, spotykam ja na zewnątrz czy też na klatce schodowej, normalne życie prowadzi, a powodów niechodzenia do pracy, to wymyśla milion.. Taki typ człowieka..
Jeżeli dziecko autorki wątku choruje "normalnie", to ja bym nie czuła wyrzutów sumienia biorąc opiekę, ale też staralabym się podzielić z partnerem tak, żeby żaden z pracodawców nie był mocno poszkodowany, że ma pracownika tylko na papierze. Albo bym wyszła z propozycją, czy nie mogłabym czegoś zrobić w warunkach domowych albo online. Oczywiście zależy jaka to praca.
Patrzę na sytuacje nie tylko z perspektywy pracownika (że przecież "należy mi sie", bo takie jest prawo), ale też z perspektywy przełożonego czy pracodawcy.
15 grudnia 2021, 09:26
Też jestem ciekawa jak wygląda to u innych. Sama nie mam dzieci, ale pracuje z samymi mamami w firmie, która jest producentem akcesorii dla dzieci. W naszej firmie 90% pracowników to kobiety i mamy dlatego nikt nie robi problemów jeśli trzeba z małymi zostać w domu. Produkcja jakoś sobie to tam ogarnia, a my w biurze pracujemy zdalnie lub w ogóle, bo wszyscy mają raczej luźne podejście do pracy i o ile każdy wywiązuje się ze swoich obowiązków, to kierownictwo nie ingeruje czy pracujesz 2 czy 8 godzin.
15 grudnia 2021, 10:17
Moja sąsiadka jest nauczycielką, od momentu powrotu do pracy (marzec w tym roku), to w pracy była w sumie 3tyg w zeszłym semestrze i 2tyg w tym.. Ma bliźniaczki chodzace do żłobka.
Ja rozumiem, że dziewczynki moga chorowac, bo są małe i nabierają odporności, że sytuacja covidowa wymogla na nas inne zachowania niż kiedyś i teraz każdy chucha i dmucha i nie chodzi przeziebiony nawet lekko do pracy czy dzieci do placówek, ale...
Jej sytuacja jest ekstremalna i takiego pracownika nikomu nie życzę, ani takiej nauczycielki.. Przyklad: jedną z dziewczynek wstaje rano i np. ma podlzawione oko, to jest telefon, że musi wziąć opiekę, bo ma chyba zapalenie spojówek, dwa dni mina, nic się nie dzieje, to znow ona "czuje", że chyba zaczyna jej się katar i musi wziąć l4, bo chora nie może iść do szkoły i mija tydz, jest weekend, wychodza wszędzie normalnie, toczy się normalne życie i jest niedz wieczor i którąś z dziewczyn zrobiła 1 biegunkowa kupkę i co? W pon opieka, bo z biegunka dziecka do żłobka nie puści, 2dni jest w domu, i znów coś się dziwnego "zadzieje".. I tak w koło Macieju.. L4 na siebie na zmianę z opieką po 2-3dni, maks tydzień. Nie wiem, jak to jest, ale udaje jej się zawsze na wszystko mieć "papier". Ja widzę, że dziewczynki nie choruja, ona zdrowa, spotykam ja na zewnątrz czy też na klatce schodowej, normalne życie prowadzi, a powodów niechodzenia do pracy, to wymyśla milion.. Taki typ człowieka..
Jeżeli dziecko autorki wątku choruje "normalnie", to ja bym nie czuła wyrzutów sumienia biorąc opiekę, ale też staralabym się podzielić z partnerem tak, żeby żaden z pracodawców nie był mocno poszkodowany, że ma pracownika tylko na papierze. Albo bym wyszła z propozycją, czy nie mogłabym czegoś zrobić w warunkach domowych albo online. Oczywiście zależy jaka to praca.
Patrzę na sytuacje nie tylko z perspektywy pracownika (że przecież "należy mi sie", bo takie jest prawo), ale też z perspektywy przełożonego czy pracodawcy.
ja też, i dlatego tak jak denerwują mnie np. kobiety zachodzące w ciąży i od następnego dnia od wykonania testu idące na L4 (uprzedzam oburzenie: większość mogłaby dalej pracować, ciąża zagrożona to inna sprawa) tak tutaj - jeśli to nie jest nadużywane to po to takie możliwości właśnie zostały stworzone. Opisywany przez Ciebie wyżej przypadek to podobny właśnie do lewych L4 "na ciążę" - nie do zaakceptowania.
15 grudnia 2021, 10:36
A dlaczego ojciec dziecka nie idzie na zwolnienie?
U niego w pracy jest ten problem, że wzięcie chociażby jednego dnia zwolnienia chorobowego czy opieki nad dzieckiem = brak premii. A premia to znaczna czesc wypłaty więc staramy sie to godzić tak, że on bierze urlop i siedzi z małym, moja mama bierze urlop no i ja albo urlop albo w kryzysowych sytuacjach już opieke.
Wszyscy pracujemy na jedną zmiane, dlatego to jest takie utrudnione.
Praca zdalna też nie wchodzi w gre. Drugiej babci nie mamy, dziadkowie obaj są schorowani i z takim małym dzieckiem by sobie nie dali rady.
Ok, dzięki za wyjaśnienie. To smutne, że nadal na rynku pracy panuje taka patologia, że de facto opieka nad dzieckiem jest na głowie kobiety. Daleko nam jeszcze do normalności.
15 grudnia 2021, 10:51
Moja sąsiadka jest nauczycielką, od momentu powrotu do pracy (marzec w tym roku), to w pracy była w sumie 3tyg w zeszłym semestrze i 2tyg w tym.. Ma bliźniaczki chodzace do żłobka.
Ja rozumiem, że dziewczynki moga chorowac, bo są małe i nabierają odporności, że sytuacja covidowa wymogla na nas inne zachowania niż kiedyś i teraz każdy chucha i dmucha i nie chodzi przeziebiony nawet lekko do pracy czy dzieci do placówek, ale...
Jej sytuacja jest ekstremalna i takiego pracownika nikomu nie życzę, ani takiej nauczycielki.. Przyklad: jedną z dziewczynek wstaje rano i np. ma podlzawione oko, to jest telefon, że musi wziąć opiekę, bo ma chyba zapalenie spojówek, dwa dni mina, nic się nie dzieje, to znow ona "czuje", że chyba zaczyna jej się katar i musi wziąć l4, bo chora nie może iść do szkoły i mija tydz, jest weekend, wychodza wszędzie normalnie, toczy się normalne życie i jest niedz wieczor i którąś z dziewczyn zrobiła 1 biegunkowa kupkę i co? W pon opieka, bo z biegunka dziecka do żłobka nie puści, 2dni jest w domu, i znów coś się dziwnego "zadzieje".. I tak w koło Macieju.. L4 na siebie na zmianę z opieką po 2-3dni, maks tydzień. Nie wiem, jak to jest, ale udaje jej się zawsze na wszystko mieć "papier". Ja widzę, że dziewczynki nie choruja, ona zdrowa, spotykam ja na zewnątrz czy też na klatce schodowej, normalne życie prowadzi, a powodów niechodzenia do pracy, to wymyśla milion.. Taki typ człowieka..
Jeżeli dziecko autorki wątku choruje "normalnie", to ja bym nie czuła wyrzutów sumienia biorąc opiekę, ale też staralabym się podzielić z partnerem tak, żeby żaden z pracodawców nie był mocno poszkodowany, że ma pracownika tylko na papierze. Albo bym wyszła z propozycją, czy nie mogłabym czegoś zrobić w warunkach domowych albo online. Oczywiście zależy jaka to praca.
Patrzę na sytuacje nie tylko z perspektywy pracownika (że przecież "należy mi sie", bo takie jest prawo), ale też z perspektywy przełożonego czy pracodawcy.
ja też, i dlatego tak jak denerwują mnie np. kobiety zachodzące w ciąży i od następnego dnia od wykonania testu idące na L4 (uprzedzam oburzenie: większość mogłaby dalej pracować, ciąża zagrożona to inna sprawa) tak tutaj - jeśli to nie jest nadużywane to po to takie możliwości właśnie zostały stworzone. Opisywany przez Ciebie wyżej przypadek to podobny właśnie do lewych L4 "na ciążę" - nie do zaakceptowania.
Niestety przez takie osoby jak moja sasiadka pracodawcy mniej chętnie zatrudniają kobiety młode bezdzietne albo matki małych dzieci..
Opieka nad dzieckiem chorym musi być sprawowana, nie ma innej opcji. Możliwości organizacji moga być różne. Ideałem była by szczera rozmowa z przeloxonym/ pracodawca i wspólne zastanowienie się nad tym, jak to zrobić, żeby "wilk był syty i owca cala" :) Trochę empatii, wczucia się w druga stronę i na pewno wszystko da się poukładać tak, żeby nie było zgrzytow. Bo przecież współpracownicy też czasem mogą zepsuć atmosferę w pracy..
Ale ja to chciałabym cały świat naprawić...