7 maja 2011, 22:05
Jak się nauczyć samoakceptacji? Czy w ogóle się da jej nauczyć? Czy wy akceptujecie siebie, jesteście zadowolone ze swojego wyglądu? Czy wasza samoocena przed i po schudnięciu się zmieniła? Jak zaakceptować siebie?
- Dołączył: 2009-12-27
- Miasto: Xx
- Liczba postów: 1700
7 maja 2011, 22:32
A mi się udało, na swój sposób, bo samokrytycyzm czasem wraca, ale żyje mi się ze sobą zdecydowanie lepiej i o dziwno innym też lepiej spędza sie ze mną czas. Trochę mi to zajęło, bo już od czasów podstawówki miałam z tym problem, a skończyło się dopiero teraz, w pierwszej klasie technikum. Jak? Nie mam pojęcia. Chyba dojrzałam do tego, ze w życiu są naprawdę ważniejsze rzeczy niż zbyt okrągły tyłek i cellulit. Ba, czasem wydaje mi się, ze sama siebie postrzegam lepiej niż inni mnie. I wcale nie jest mi z tym źle, bo każdy zasługuje na to, żeby czuć się ze sobą dobrze.
U mnie to był nagły przełom. Najpierw depresja, długie stosowanie antydepresantów. A potem bach, z dnia na dzień odrzuciłam tabletki (czego robić nie powinnam, bo mogło zaszkodzić pogorszeniem, a o tym nie wiedziałam) i pomimo braku tabletek dalej się ciągle uśmiechałam. Czasem nawet czuję się jakbym coś brała, szczerzę się sama do siebie i z uśmiechem patrzę w lustro, kiedy widzę jak np. moje ciało się zmienia. Teraz robienie z nim czegoś korzystnego jest przyjemnością, a nie obowiązkiem czy karą. Uda się to się uda, teraz, później, whatever, kiedyś na pewno. Poznanie odpowiednich ludzi, zmienienie środowiska i 'nowy start' - to chyba to u mnie było jeszcze napędem do wyjścia z tego. Teraz zamiast pytać co się stało, ze jestem smutna, mówią żebym przestała się szczerzyć z niczego. :)
Chaotycznie trochę. Ale chodzi o to, że musicie tą siłę znaleźć w sobie. Jeśli same się zaakceptujecie, cała reszta też to dostrzeże, chociaż dostrzeże to złe słowo, ale przestanie zwracać uwagę na wady, bo kiedy uśmiechacie się i cieszycie, ludzie robią to samo :) No, większość przynajmniej.. :p
7 maja 2011, 22:39
Mozna:-) Ale samo to nie przyjdzie. Przez cale zycie mialam kompleksy. Ale w tym momencie jest pelna samoakceptacja:-) Co nie znaczy, ze nie pracuje nad soba. Ale nie robie, tego BY BYC bardziej ok, tylko BO JESTEM ok:-) Cos jak w reklamie L'Orealu - jestem tego warta - by zdrowo sie odzywiac, cwiczyc, dbac o siebie:-)
- Dołączył: 2011-04-06
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 184
7 maja 2011, 22:49
> ;)szczerze to przeszkadza mi prawie wszystko: uda,
> plecy, ramiona, piersi, brak talii, a wzrost jet
> ok, nie chcę być wyższa (chociaż pewnie jeszcze
> urosnę), bo byłabym jeszcze bardziej potężna niż
> jestem :/
a lubisz coś w sobie?? niekoniecznie z wyglądu :) bo może Twój brak akceptacji to nie tylko kwestia wyglądu ale to "widac" wiec na tym sie skupiasz? nie wiem w sumie ale przeciez to TWOJE ciało i będzie z Tobą ZAWSZE może lepiej je polubić?
7 maja 2011, 22:55
> > ;)szczerze to przeszkadza mi prawie wszystko:
> uda,> plecy, ramiona, piersi, brak talii, a wzrost
> jet> ok, nie chcę być wyższa (chociaż pewnie
> jeszcze> urosnę), bo byłabym jeszcze bardziej
> potężna niż> jestem :/a lubisz coś w sobie??
> niekoniecznie z wyglądu :) bo może Twój brak
> akceptacji to nie tylko kwestia wyglądu ale to
> "widac" wiec na tym sie skupiasz? nie wiem w sumie
> ale przeciez to TWOJE ciało i będzie z Tobą ZAWSZE
> może lepiej je polubić?
Pewnie, że lepiej, ale jak?
8 maja 2011, 11:14
U mnie jest z tym różnie. Raz stoję przed lustrem i się sobie podobam, następnego dnia widzę już okropnego, brzydkiego potwora...Totalnie nie wiem od czego to zależy. Tak samo jest jak gdzieś wychodzę, w domu patrze - jest ok, super laska ze mnie, wychodzę - zobaczę 2, 3 ładne dziewczyny i już moja samoocena spada drastycznie w dół...
8 maja 2011, 11:17
ja też mam z tym problem, fakt faktem po schudnięciu nie jest tak najgorzej, ale wciąż narzekam na niektóre części mojego ciała, chociaż słyszę, że nie mam powodu, bo wiele osób by takie chciało.. no ale i tak mi to nie pasuje..
8 maja 2011, 11:32
Przed czy po - nie akceptuje swojego ciała.
![]()
Z jasnych dla mnie powodów, nigdy chyba nie zacznę. ;D
8 maja 2011, 11:37
a ja lubię siebie póki nie wyjdę z domu ;-) Poważnie! jak się maluję, ubieram myślę sobie, że całkiem fajna ze mnie babeczka, ale jak wychodzę i widzę inne dziewczyny to dostaję dolinę.... a niestety ducha rywalizacji we mnie nie ma za grosz... Wszystkim się wydaje, że jestem pewna siebie, ale to poza, maska - jestem świetną aktorką.
8 maja 2011, 11:42
po tym jak w podstawówce przyjaźniłam się z najpopularniejszą i najbardziej rozchwytywaną dziewczyną w klasie moja samoocena jest zniszczona.....
niby nic takiego ale np nie mogę uwierzyć że to ja mogłabym się komuś spodobać
8 maja 2011, 11:46
jak mijam jakiegoś faceta, który mi się podoba, to zawsze omijam go wzrokiem, bo nie wierzę, że mogę mu się podobać, albo jak się ktoś na mnie patrzy to nie myślę "może mu się podobam" tylko "co jest ze mną nie tak, pewnie jestem strasznie gruba, zę się tak patrzy". Ale za to nie mówię już sama o sobie: świnia, grubas itd. a robiłam to kiedyś notorycznie.