Temat: Samoaceptacja.

Jak się nauczyć samoakceptacji? Czy w ogóle się da jej nauczyć? Czy wy akceptujecie siebie, jesteście zadowolone ze swojego wyglądu? Czy wasza samoocena przed i po schudnięciu się zmieniła? Jak zaakceptować siebie?
i przed okresem nie patrzę za dużo w lustro bo zawsze wtedy mi sie wydaje, że jestem 100 razy brzydsza niż normalnie,

 

da się. ja się nauczyłam, chociaż jak długa droga za mną, to wiem tylko ja i po części vitalijki, które towarzyszyły mi w tej drodze przy poprzednim koncie. wpadłam w totalne gówno przez nienawiść do samej siebie i długo wdrapywałam się pod górkę, by dziśstać tu, gdzie z dumą i satysfakcją stoję. napisałam coś o tym zresztą w ostatniej notce.

 

częściami składowymi mojego autoleczenia było odnalezienie rzeczy w życiu, które kocham i chcę robić. zaryzykowałam i rzuciłam studia, żeby zacząć nowy kierunek i sprawdziło się. zaryzykowałam i przestałam się wstydzić, pokazałam swoje prawdziwe oblicze przed nieznanymi lub ledwo znanymi mi ludźmi i zostałam zaakceptowana: na uczelni, w grupie, w starej, w nowej pracy, przez klientów, przez przypadkowych ludzi w barze itp. ogólnie moja podróż i sposób to robienie rzeczy, których się boję. bałam się wygłupić, więc wychodziłam na środek ulicy i tańczyłam w deszczu. bałam się ściąć swoje długie włosy choćby o milimetr, więc wzięłam maszynkę i ścięłam je na milimetrów dziewięć. wstydziłam się pokazać nogi, więc założyłam szorty i kupiłam mega-mini spódniczkę. zastanawiałam się długo, ale w końcu zrobiłam tatuaż.

żeby pokochać siebie musisz ryzykować. w miłości nie ma ostrożnych kroków, to poważne uczucie i tu trzeba działać, a nie się skradać do samej siebie. przeżyjesz ze sobą każdy dzień twojego życia, każdy jeden dzień będziesz musiała znosić swoje towarzystwo. czy nie lepiej pokochać tę osobę, wziąć ją za rękę i iść przez życie jak z najlepszym przyjacielem, kochankiem, powiernikiem, jak z osobą, której bezgranicznie ufasz? wg mnie bez chociażby pewnej dozy akceptacji siebie nie ma mowy o prawdziwej miłości do drugiej osoby.

'pokochać siebie - to początek romansu na całe życie.' to się sprawdza.

> jak mijam jakiegoś faceta, który mi się podoba, to
> zawsze omijam go wzrokiem, bo nie wierzę, że mogę
> mu się podobać, albo jak się ktoś na mnie patrzy
> to nie myślę "może mu się podobam" tylko "co jest
> ze mną nie tak, pewnie jestem strasznie gruba, zę
> się tak patrzy". Ale za to nie mówię już sama o
> sobie: świnia, grubas itd. a robiłam to kiedyś
> notorycznie.

Ej, a nie moglabys po prostu myslec: ooo, fajny facet:-) ? Sprobuj:-)

>   da się. ja się nauczyłam, chociaż jak długa
> droga za mną, to wiem tylko ja i po części
> vitalijki, które towarzyszyły mi w tej drodze przy
> poprzednim koncie. wpadłam w totalne gówno przez
> nienawiść do samej siebie i długo wdrapywałam się
> pod górkę, by dziśstać tu, gdzie z dumą i
> satysfakcją stoję. napisałam coś o tym zresztą w
> ostatniej notce.   częściami składowymi mojego
> autoleczenia było odnalezienie rzeczy w życiu,
> które kocham i chcę robić. zaryzykowałam i
> rzuciłam studia, żeby zacząć nowy kierunek i
> sprawdziło się. zaryzykowałam i przestałam się
> wstydzić, pokazałam swoje prawdziwe oblicze przed
> nieznanymi lub ledwo znanymi mi ludźmi i zostałam
> zaakceptowana: na uczelni, w grupie, w starej, w
> nowej pracy, przez klientów, przez przypadkowych
> ludzi w barze itp. ogólnie moja podróż i sposób to
> robienie rzeczy, których się boję. bałam się
> wygłupić, więc wychodziłam na środek ulicy i
> tańczyłam w deszczu. bałam się ściąć swoje długie
> włosy choćby o milimetr, więc wzięłam maszynkę i
> ścięłam je na milimetrów dziewięć. wstydziłam się
> pokazać nogi, więc założyłam szorty i kupiłam
> mega-mini spódniczkę. zastanawiałam się długo, ale
> w końcu zrobiłam tatuaż. żeby pokochać siebie
> musisz ryzykować. w miłości nie ma ostrożnych
> kroków, to poważne uczucie i tu trzeba działać, a
> nie się skradać do samej siebie. przeżyjesz ze
> sobą każdy dzień twojego życia, każdy jeden dzień
> będziesz musiała znosić swoje towarzystwo. czy nie
> lepiej pokochać tę osobę, wziąć ją za rękę i iść
> przez życie jak z najlepszym przyjacielem,
> kochankiem, powiernikiem, jak z osobą, której
> bezgranicznie ufasz? wg mnie bez chociażby pewnej
> dozy akceptacji siebie nie ma mowy o prawdziwej
> miłości do drugiej osoby. 'pokochać siebie - to
> początek romansu na całe życie.' to się sprawdza.


 Popieram w 100 procentach:-)

BettyBoop6778 boje się, ze się ośmieszę.

O dziwo na płaszczyźnie zawodowej nie mam problemów z pewnością siebie...

Sie nie osmieszysz:-) Ja Ci to mowie:-)
nie chce mi się wierzyć że kiedyś się wydarzy i nie wiem właściwie co miałoby się wydarzyć, żebym spełniła swoje oczekiwania i była szczęśliwa. chyba taki mam już charakter, usposobienie, że siebie ledwo toleruję a ciała kompletnie nie, że sobie cierpię i popłakuję wieczorami.
Pasek wagi
a na jakiej podstawie tak twierdzisz BettyBoop6778??

Bo wychodze z zalozenia, ze nie wszyscy ludzie sa pie...nieci:-) Tak, jak jedna jaskolka nie czyni wiosny, tak kilku idiotow nie czyni psychiatryka:-DDD

A tak powaznie - wiecej odbywa sie w naszej glowie, wyobrazni, niz w rzeczywistosci. Przeciez my tez nie myslimy o kazdym, kogo mijamy. A jak pomyslimy, to niekoniecznie negatywnie, prawda?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.