- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 stycznia 2021, 23:39
Może od poczatku. Kupiliśmy działkę jak byliśmy bardzo młodzi, miała być wies i cisza. Teraz na tych "polach" powstało wielkie osiedle ( nie sadziłam ze tak to bedzie). Działki dosyc małe i puste dopiero każdy ma nasadzenia młode czyli wszystko widac, każdy sie po podwórkach patrzy wszystko o wszystkich wie. Większość w tym samym wieku. Mam wrażenie że jest taka trochę rywalizacja. U kogo lepszy grill, zabawa dzieci czy lepszy dom. Średnio lubie takie integracje społeczne, oczywiście nie jestem dzikiem ale stanie całe wieczory z sąsiadami pod płotami albo na ulicy nie moja bajka. Oczywiscie wszystko z umiarem ale nie dzien w dzien... Męczy mnie to. Bardzo żle sie czuje w miejscu gdzie mieszkamy. Nie czuje prywatności, każdy widzi kto u nas jest i takie głupie komentarze "Wy to dużo w domu siedzicie". Nie jesteśmy z okolic, rodzine i najlepszych znajomych mamy daleko. Poznajemy ludzi ale nie o to chodzi. Chodzi o zwykły komfort. Taki że wychodze na podworko z dziećmi i wszyscy wszystko widzą, gdzie ide na spacer. Nie rozumiem co to ludzi interesuje. A najgorsze jest to, że w lato sporo sąsiadów całe wieczory stoi pod płotami i gada spotyka sie na piwo. Sporo z nich jest z tej okolicy, rodzina dobrzy znajomi (całe paczki). Czuję taki przymus, ze powinnam z nimi się integrować ale nie chce tak czesto... Nie zrozumcie mnie żle, nie chce nikogo obrażać. Wyprowadzka też ciężki temat, dzieci zaczeły tu chodzic do szkoły poznały już dzieci innne. Dopiero skończyliśmy tak naprawdę dom na tip top. Ale z drugiej strony nie wiem czy nie marnuje życia na miejsce którego nie znoszę. Nie lubie tu lata, to nie chodzi o to że sie wywyższam czy coś. Nigdy nie czułam presji że muszę udowadniać że jestem mega rozrywkowa, dzień w dzień łazić po sasiadach gadać w kólko o tym samym. W lato uciekam, jeżdze z dziecmi do dziadków, w weekendy na wyjazdy gdziekolwiek aby tu nie siedziec. To chyba jest problem osób przyjezdnych. Juz 2 rodziny sie wyprowadziły, że nie ich miejsce. I właśnie takie jak my, przyjezdne. Tacy u których nie stoja ciagle auta pod domem z goścmi i wiecznie imprezy. Pomóżcie... nie wiem co robić, nie chce sprzedawać domu bo mój maż dużo tu pracy włożył a nowy dom to rewolucja w zyciu. Ale nie chce też uciekać z domu w którym żle sie czuje. Tylko bez zbednych komentarzy, ze jestem paniusia która uważa sie na lepsza itp ...
Edytowany przez iwoneczka.k 1 stycznia 2021, 23:48
2 stycznia 2021, 02:21
no to niech se gadają, że sie odgradzasz - i co z tego? Ja też mieszkam na takim osiedlu domków i faktycznie na początku się stało z sąsiadami, gadało przy płocie, zeby sie zapoznać z grubsza. Wprowadziliśmy się w miarę w tym samym czasie, więc każdy chciał się zorientować kto jest kto itp. Teraz już jest luzik. Jak się spotkamy w przelocie, to cześć, cześć i tyle. Jak czasem ktoś chce pogadać, to zagada, kurtuazyjna gadka i do widzenia. Mieliśmy może ze 2 takie spontaniczne imprezy, że sie posiedziało przy piwku, ale na co dzień ie ma takiego ciągłego gadania o dpie maryni. Może u Was się też rozejdzie po kościach jak sie ludzie już nacieszą i znudzą? Z tym że my tak kuplliśmy, wiec się człowiek liczył z tym, ze ni ebedziemy sami. Moi tesciowie z kolei wybudowali się na odludziu a kilka lat później deweloper wybudował im za płotem małe bliźniaki. Jeden ich płot graniczy z trzema domkami x2 mieszkania a ogólnie tych domów jest ze 30 w rzędzie. Ogródeczki mają mikroskopijne i siedzą właściwie na płocie. Na począktu jak nie było roślinności, to człowiek miał wrażenie, że wychodzi do ogródka i każdy się gapi a dodatkowo co chwilę ktoś robił grilla. Teście zasadzili przy płocie drzewka, krzaki, bluszcz itp. Po 2-3 latach maja taki busz, że nie widać nikogutko. Grille też się znudziły sąsiadom w takiej ilości jak pierwszego roku (wiadomo, mieszczuchy przeniosły się na wieś i nagle mozna było robić codziennie bez wielkich wypadów). Teraz jest luzik. Dzięku roślinności zrobiło się znowu kameralnie, więc polecam się odgrodzić i mieć wywalone na teksty że się odgradzacie. A sąsiedzi? - niby każdy się na początku integrował a i tak każdy po kilku miesiącach powiesił na płocie a to jakieś maty bambusowe, a to deski pozbijali - także z czasem też każdemu zbrzydła taka inwigilacja. Więc moim zdaniem to kwestia czasu
2 stycznia 2021, 03:51
Dla mnie to co opisujesz brzmi jak horror. Nie potrafiłabym tak żyć, cenię swoją prywatność oraz ciszę i absolutnie nie potrzebuję sąsiedzkich integracji. Tak więc moim zdaniem - nie przesadzasz. Może zmiana typu ogrodzenia by pomogła chociaż częściowo? Ja bym pewnie zdecydowała się na przeprowadzkę. Szkoda się tak męczyć. Dom powinien być Twoją oazą, a nie miejscem z którego chcesz uciekać.
Posadziliśmy drzewka i usłyszeliśmy " bez sensu tak sie odgradzać od sasiadów"... To jest osiedle na uboczu, jeszcze bez drzew. Wszystko słychac, po prostu wszystko. Sąsiedzi 3 domy dalej jak robią grila slychać o czym gadają. Oni zbierają sie tak a ja czuję, że powinnam do nich grzecznie isc i sie dobrze bawiąc ale ja nie chce... Nie mam ochoty w kółko o tym samym gadać, nie mam ochoty obrabiać innym tyłka... A jak nie pójdziemy to słyszymy teksty " Wy to wolicie tak zyc sami chyba", " u was ciagle światło sie świeci chyba ciagle w domu siedzicie" "oo sasiadko a gdzie ty pojechałaś na weekend że Cie nie było" Litości... powiedźcie mi czy ja przesadzam, czy to nomalne na takich osiedlach. Nie wiem co mam zrobić, boję sie, że to mnie psychicznie wykończy. Ja chce w spokoju w lato usiaść na kocu i przeczutać ksiązke. A nie chodzić z sasiadkami po ulicy, głośno sie śmiać i udawać, że jestem mega towarzystka i całe wieczory z kims sie spotykam. Tu ludzie wiedza w jakie dni mam zajecia z dziećmi dodatkowe bo nas nie ma w domu ciemno, kto u nas jest kto przyjechał. Czuje sie jak na wsi zabitej dechami gdzie jest 10 domów i ludzie żyją jak na 1 podwórku. Nie chce tego. Ale w zamian robią ze mnie dzikusa i odludka :( mam wrazenie ze robią specjalne głosne gile żeby pokazać jacy sa super zabawni i rozrywkowi, jedni przez drugich. Wysatwiane są głosniki na podwórka, pisk dzieci żeby pokazać jaka u nich zabawa jest itp. Niby wszyscy sie trzymaja ale jak tylko ktoś zaprosi do siebie znajomych innych jest taka troche "pokazówka". Ja nie potrafie tak żyć.
2 stycznia 2021, 03:58
Dla mnie to co opisujesz brzmi jak horror. Nie potrafiłabym tak żyć, cenię swoją prywatność oraz ciszę i absolutnie nie potrzebuję sąsiedzkich integracji. Tak więc moim zdaniem - nie przesadzasz. Może zmiana typu ogrodzenia by pomogła chociaż częściowo? Ja bym pewnie zdecydowała się na przeprowadzkę. Szkoda się tak męczyć. Dom powinien być Twoją oazą, a nie miejscem z którego chcesz uciekać.
Posadziliśmy drzewka i usłyszeliśmy " bez sensu tak sie odgradzać od sasiadów"... To jest osiedle na uboczu, jeszcze bez drzew. Wszystko słychac, po prostu wszystko. Sąsiedzi 3 domy dalej jak robią grila slychać o czym gadają. Oni zbierają sie tak a ja czuję, że powinnam do nich grzecznie isc i sie dobrze bawiąc ale ja nie chce... Nie mam ochoty w kółko o tym samym gadać, nie mam ochoty obrabiać innym tyłka... A jak nie pójdziemy to słyszymy teksty " Wy to wolicie tak zyc sami chyba", " u was ciagle światło sie świeci chyba ciagle w domu siedzicie" "oo sasiadko a gdzie ty pojechałaś na weekend że Cie nie było" Litości... powiedźcie mi czy ja przesadzam, czy to nomalne na takich osiedlach. Nie wiem co mam zrobić, boję sie, że to mnie psychicznie wykończy. Ja chce w spokoju w lato usiaść na kocu i przeczutać ksiązke. A nie chodzić z sasiadkami po ulicy, głośno sie śmiać i udawać, że jestem mega towarzystka i całe wieczory z kims sie spotykam. Tu ludzie wiedza w jakie dni mam zajecia z dziećmi dodatkowe bo nas nie ma w domu ciemno, kto u nas jest kto przyjechał. Czuje sie jak na wsi zabitej dechami gdzie jest 10 domów i ludzie żyją jak na 1 podwórku. Nie chce tego. Ale w zamian robią ze mnie dzikusa i odludka :( mam wrazenie ze robią specjalne głosne gile żeby pokazać jacy sa super zabawni i rozrywkowi, jedni przez drugich. Wysatwiane są głosniki na podwórka, pisk dzieci żeby pokazać jaka u nich zabawa jest itp. Niby wszyscy sie trzymaja ale jak tylko ktoś zaprosi do siebie znajomych innych jest taka troche "pokazówka". Ja nie potrafie tak żyć.
Moze jakieś tuje / żywopłot posadź, to będzie trochę ciszej....serio masakra jakaś ci się trafiła. Ja uważam dom za swój azyl i mam w zadku co sobie sąsiad pomyśli i czy będzie obgadywal. No kurcze, a wydawało by się że żyjemy w czasach, w których każdy siedzi z nosem w telefonie lub laptopie i nie ma potrzeby integracji za wszelką cenę.
2 stycznia 2021, 06:08
Może od poczatku. Kupiliśmy działkę jak byliśmy bardzo młodzi, miała być wies i cisza. Teraz na tych "polach" powstało wielkie osiedle ( nie sadziłam ze tak to bedzie). Działki dosyc małe i puste dopiero każdy ma nasadzenia młode czyli wszystko widac, każdy sie po podwórkach patrzy wszystko o wszystkich wie. Większość w tym samym wieku. Mam wrażenie że jest taka trochę rywalizacja. U kogo lepszy grill, zabawa dzieci czy lepszy dom. Średnio lubie takie integracje społeczne, oczywiście nie jestem dzikiem ale stanie całe wieczory z sąsiadami pod płotami albo na ulicy nie moja bajka. Oczywiscie wszystko z umiarem ale nie dzien w dzien... Męczy mnie to. Bardzo żle sie czuje w miejscu gdzie mieszkamy. Nie czuje prywatności, każdy widzi kto u nas jest i takie głupie komentarze "Wy to dużo w domu siedzicie". Nie jesteśmy z okolic, rodzine i najlepszych znajomych mamy daleko. Poznajemy ludzi ale nie o to chodzi. Chodzi o zwykły komfort. Taki że wychodze na podworko z dziećmi i wszyscy wszystko widzą, gdzie ide na spacer. Nie rozumiem co to ludzi interesuje. A najgorsze jest to, że w lato sporo sąsiadów całe wieczory stoi pod płotami i gada spotyka sie na piwo. Sporo z nich jest z tej okolicy, rodzina dobrzy znajomi (całe paczki). Czuję taki przymus, ze powinnam z nimi się integrować ale nie chce tak czesto... Nie zrozumcie mnie żle, nie chce nikogo obrażać. Wyprowadzka też ciężki temat, dzieci zaczeły tu chodzic do szkoły poznały już dzieci innne. Dopiero skończyliśmy tak naprawdę dom na tip top. Ale z drugiej strony nie wiem czy nie marnuje życia na miejsce którego nie znoszę. Nie lubie tu lata, to nie chodzi o to że sie wywyższam czy coś. Nigdy nie czułam presji że muszę udowadniać że jestem mega rozrywkowa, dzień w dzień łazić po sasiadach gadać w kólko o tym samym. W lato uciekam, jeżdze z dziecmi do dziadków, w weekendy na wyjazdy gdziekolwiek aby tu nie siedziec. To chyba jest problem osób przyjezdnych. Juz 2 rodziny sie wyprowadziły, że nie ich miejsce. I właśnie takie jak my, przyjezdne. Tacy u których nie stoja ciagle auta pod domem z goścmi i wiecznie imprezy. Pomóżcie... nie wiem co robić, nie chce sprzedawać domu bo mój maż dużo tu pracy włożył a nowy dom to rewolucja w zyciu. Ale nie chce też uciekać z domu w którym żle sie czuje. Tylko bez zbednych komentarzy, ze jestem paniusia która uważa sie na lepsza itp ...
Musisz się przyzwyczaić , to jest tak samo jakbyś mieszkała w bloku. Każdy ma prawo do życia , jakie chce . Co yo znaczy ze czujesz przymus? Nie chcesz to nie idź , ja z sąsiadami w bloku jestem tylko na dzień dobry i każdy w swoją stronę idzie .
Edytowany przez ANULA51 2 stycznia 2021, 06:10
2 stycznia 2021, 07:56
szczerze to myślę, że to ty jesteś ciekawska, porównujesz się i odczuwasz presję rywalizacji, dlatego wiesz co kto ma na podwórku, co mu stoi w garażu i jak często ma gości. jedyne czego nie wiesz to co twoi sąsiedzi myślą - dlatego możesz się wypowiadać tylko za siebie.
2 stycznia 2021, 09:48
Chyba przesadzasz. Teksty o tym, że jest rywalizacja między sąsiadami, że każdy patrzy, każdy ocenia to tylko Twoja projekcja. Raczej sądzę, że większość ma to w nosie. Nikogo to nie obchodzi - „kto jak ma”. Proponuję abyś skupiła się ma sobie, swoim otoczeniu, wyrzuć z głowy myślenie, że ktokolwiek Ciebie lub Twoje podwórko obserwuje i porównuje do swojego. Ciesz się życiem i możliwościami.
2 stycznia 2021, 10:41
rozumiem, że można być introwertykiem, nie czuć potrzeby integracji z sąsiadami, ale przejmowanie się, że ludzie widzą dokąd idziesz na spacer jest ... Niepokojące. Mnie nigdy do głowy nie przyszła rozkmina czy to źle, że sąsiad grilkujacy w ogrodzie dostrzegł w którym kierunku idę, czy idę biegać, spotkać się z kimś, na spacer, a może śmieci wyrzucić. Twoja historia trochę brzmi jak początek książki Stephena Kinga, nic tylko czekać aż grupa sąsiadów zacznie dokonywać rytualnych mordów :P
2 stycznia 2021, 11:44
A ja Ciebie rozumiem. Tez mam potrzebę odgrodzenia sie od innych. Lubię ludzi, chętnie się z nimi spotkam, co jakiś czas... Ale mam ogromną potrzebę prywatności i nie widzę w tym nic złego. Rada : obsadzić się drzewami, krzakami, pnączami. Porządne ogrodzenie, wideofon... żebyś widziała, kto dzwoni.... nie kazdego musisz wpuszczać.
2 stycznia 2021, 13:08
jestem zdziwiona tymi sąsiadami, bo moi sąsiedzi tacy nie sa, co to za wojewodztwo, może podlasie, tam sa tacy otwarci ludzie 😂 choc fakt, spotkalam sie z tekstami przesmiewczymi, jak ktos rzadko przyjmuje gości/nie jezdzi nigdzie, ale to tak za plecami bylo o sasiadce
2 stycznia 2021, 14:42
Zainwestuj w mur/inne zasłaniające widok ogrodzenie. Od środka nasadź bluszcz/coś co się szybko rozrasta, to nie będziesz miała takiej ponurej ściany, tylko coś zielonego. Bramę i furtkę też możecie wybrać takie, żeby maksymalnie zasłaniały widok. Gadaniem sąsiadów bym się nie przejmowała, wolność Tomku w swoim domku. Utrzymuj poprawne relacje, tyle żeby się przywitać i ze dwa zdania o pogodzie wymienić jak ktoś zagada, zaprzyjaźniać się z sąsiadami nikt przecież nie ma obowiązku. Ja bym się nie przeprowadzała jeżeli inne rzeczy Wam pasują. Bo żadnej pewności, że będzie inaczej nie masz. Ja się wychowałam na ulicy gdzie było dwadzieścia parę numerów i wszyscy się znali. Potem parę domów zostało sprzedanych, wprowadzili się nowi i są świetnym tematem do rozmów. Nawet nie z wybitnego wścibstwa, czy złośliwości, ale to się tak bezrefleksyjnie gada (na takiej samej zasadzie babcia mi opowiada co będzie proboszcz robił w kościele, mimo że wie, że na do kościoła od lat nie chodzę, no ale pogadać można). To byś się musiała chyba wyprowadzić do jakiejś opuszczonej wsi w Bieszczadach, żeby tego uniknąć. No albo do bloków (też takich gdzie się ludzie nie znają).
Litości, tylko nie mur! Jej to nie pomoże, a tylko napędzi wrogów.
Sama mieszkam na osiedlu domów jednorodzinnych, ale u mnie mimo ze chyba wszyscy się znamy, to każdy ma każdego w nosie. Owszem sa familiarnie stosunki( a to pies uciekł to się go odprowadzi, a to paczkę od kuriera odebrać) ale nikt nikogo o nic nie wypytuje.
Autorka musi nauczyć się stawiać granice. Ktoś komentuje ze wyjechałaś? Tak, wyjechałam. Lubię zmienić klimat.
Siedzisz w domu? Tak, lubię swój dom.
Droga Autorko, przestań czuć się zobowiązana do grilla. Masz swój dom i swoją rodzine. Wspólne imprezy to pózniej zobowiązania. A chcesz tego?
mam sąsiadkę. Z dużego miasta przeniosła się na nasze przedmieście. Przez pierwszy rok zamykała bramkę i uciekała na tyły ogrodu, bo co chwile miała znajomych co to „przy okazji przejeżdżali” i wpadli na grilla.
Kiedyś w sobotę po południu zadzwoniła do mnie spłakana czy mogę ich( czyli ją, jej męża i dzieciaki) na popołudnie przygarnąć. Zgodziłam się. Co się okazało? Oni przez cała sobotę costam robili w ogrodzie, narobili się i marzyli tylko o odpoczynku, a okazało się, ze znajomi zadzwonili ze bedą przejeżdżać i wpadną do nich na grilla”no bo na wsi to każdy w sobotę piwko i kiełbaska”. Znajoma powiedziała ze ich nie ma bo wyjechali, ale tak się nastraszyli ze zadekował się u mnie.
Jak skończyła się ta historia? Moja sąsiadka nauczyła się mówić NIE. Cześć znajomych się wykruszyła. Zostali tylko prawdziwi przyjaciele. A ONA? Mieszka już 5 lat w swoim domu i kocha to nasze małe przedmieście.
Naucz się mówić NIE, dziękuje! I... nie bój się ludzi.
dasz radę.