Temat: Nie mogę odnaleść sie tam gdzie mieszkam

Może od poczatku. Kupiliśmy działkę jak byliśmy bardzo młodzi, miała być wies i cisza. Teraz na tych "polach" powstało wielkie osiedle ( nie sadziłam ze tak to bedzie). Działki dosyc małe i puste dopiero każdy ma nasadzenia młode czyli wszystko widac, każdy sie po podwórkach patrzy wszystko o wszystkich wie. Większość w tym samym wieku. Mam wrażenie że jest taka trochę rywalizacja. U kogo lepszy grill, zabawa dzieci czy lepszy dom. Średnio lubie takie integracje społeczne, oczywiście nie jestem dzikiem ale stanie całe wieczory z sąsiadami pod płotami albo na ulicy nie moja bajka. Oczywiscie wszystko z umiarem ale nie dzien w dzien... Męczy mnie to. Bardzo żle sie czuje w miejscu gdzie mieszkamy. Nie czuje prywatności, każdy widzi kto u nas jest i takie głupie komentarze "Wy to dużo w domu siedzicie". Nie jesteśmy z okolic, rodzine i najlepszych znajomych mamy daleko. Poznajemy ludzi ale nie o to chodzi. Chodzi o zwykły komfort. Taki że wychodze na podworko z dziećmi i wszyscy wszystko widzą, gdzie ide na spacer. Nie rozumiem co to ludzi interesuje. A najgorsze jest to, że w lato sporo sąsiadów całe wieczory stoi pod płotami i gada spotyka sie na piwo. Sporo z nich jest z tej okolicy, rodzina dobrzy znajomi (całe paczki). Czuję taki przymus, ze powinnam z nimi się integrować ale nie chce tak czesto... Nie zrozumcie mnie żle, nie chce nikogo obrażać. Wyprowadzka też ciężki temat, dzieci zaczeły tu chodzic do szkoły poznały już dzieci innne. Dopiero skończyliśmy tak naprawdę dom na tip top. Ale z drugiej strony nie wiem czy nie marnuje życia na miejsce którego nie znoszę. Nie lubie tu lata, to nie chodzi o to że sie wywyższam czy coś. Nigdy nie czułam presji że muszę udowadniać że jestem mega rozrywkowa, dzień w dzień łazić po sasiadach  gadać w kólko o tym samym. W lato uciekam, jeżdze z dziecmi do dziadków, w weekendy na wyjazdy gdziekolwiek aby tu nie siedziec. To chyba jest problem osób przyjezdnych. Juz 2 rodziny sie wyprowadziły, że nie ich miejsce. I właśnie takie jak my, przyjezdne. Tacy u których nie stoja ciagle auta pod domem z goścmi i wiecznie imprezy. Pomóżcie... nie wiem co robić, nie chce sprzedawać domu bo mój maż dużo tu pracy włożył a nowy dom to rewolucja w zyciu. Ale nie chce też uciekać z domu w którym żle sie czuje. Tylko bez zbednych komentarzy, ze jestem paniusia która uważa sie na lepsza itp ...

Uciekaj i to im szybciej tym lepiej dla Ciebie. Dzieci przywykną. Potrzebujesz ciszy, bo od tego zależy Twój komfort psychiczny. Nie pozbawiaj sie tego. Stres jest szkodliwy o czym pewnie wiesz... Nie wyobrażam sobie uciekania latem z domu...

Pasek wagi

Dla mnie to co opisujesz brzmi jak horror. Nie potrafiłabym tak żyć, cenię swoją prywatność oraz ciszę i absolutnie nie potrzebuję sąsiedzkich integracji. Tak więc moim zdaniem - nie przesadzasz. Może zmiana typu ogrodzenia by pomogła chociaż częściowo? Ja bym pewnie zdecydowała się na przeprowadzkę. Szkoda się tak męczyć. Dom powinien być Twoją oazą, a nie miejscem z którego chcesz uciekać.

Tez bym się męczyła. Nie mogłabym żyć w takiej społeczności ani ja ani mój mąż. Nie mecz się, przecież nie jesteś szczęśliwa w tym miejscu

EgyptianCat napisał(a):

Dla mnie to co opisujesz brzmi jak horror. Nie potrafiłabym tak żyć, cenię swoją prywatność oraz ciszę i absolutnie nie potrzebuję sąsiedzkich integracji. Tak więc moim zdaniem - nie przesadzasz. Może zmiana typu ogrodzenia by pomogła chociaż częściowo? Ja bym pewnie zdecydowała się na przeprowadzkę. Szkoda się tak męczyć. Dom powinien być Twoją oazą, a nie miejscem z którego chcesz uciekać.

Posadziliśmy drzewka i usłyszeliśmy " bez sensu tak sie odgradzać od sasiadów"... To jest osiedle na uboczu, jeszcze bez drzew. Wszystko słychac, po prostu wszystko. Sąsiedzi 3 domy dalej jak robią grila slychać o czym gadają. Oni zbierają sie tak a ja czuję, że powinnam do nich grzecznie isc i sie dobrze bawiąc ale ja nie chce... Nie mam ochoty w kółko o tym samym gadać, nie mam ochoty obrabiać innym tyłka... A jak nie pójdziemy to słyszymy teksty " Wy to wolicie tak zyc sami chyba", " u was ciagle światło sie świeci chyba ciagle w  domu siedzicie" "oo sasiadko a gdzie ty pojechałaś na weekend że Cie nie było" Litości... powiedźcie mi czy ja przesadzam, czy to nomalne na takich osiedlach. Nie wiem co mam zrobić, boję sie, że to mnie psychicznie wykończy. Ja chce w spokoju w lato usiaść na kocu i przeczutać ksiązke. A nie chodzić z sasiadkami po ulicy, głośno sie śmiać i udawać, że jestem mega towarzystka i całe wieczory z kims sie spotykam. Tu ludzie wiedza w jakie dni mam zajecia z dziećmi dodatkowe bo nas nie ma w domu ciemno, kto u nas jest kto przyjechał. Czuje sie jak na wsi zabitej dechami gdzie jest 10 domów i ludzie żyją jak na 1 podwórku. Nie chce tego. Ale w zamian robią ze mnie dzikusa i odludka :( mam wrazenie ze robią specjalne głosne gile żeby pokazać jacy sa super zabawni i rozrywkowi, jedni przez drugich. Wysatwiane są głosniki na podwórka, pisk dzieci żeby pokazać jaka u nich zabawa jest itp. Niby wszyscy sie trzymaja ale jak tylko ktoś zaprosi do siebie znajomych innych jest taka troche "pokazówka". Ja nie potrafie tak żyć.

za bardzo się przejmujesz innymi. nie masz żadnego obowiązku żyć i robić tak jak inni. olej tych ludzi, nie odpowiadaj na zaczepki, nie tłumacz się. wiem, łatwo się mówi, ale spróbuj, pomału chociaż

Pasek wagi

iwoneczka.k napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Dla mnie to co opisujesz brzmi jak horror. Nie potrafiłabym tak żyć, cenię swoją prywatność oraz ciszę i absolutnie nie potrzebuję sąsiedzkich integracji. Tak więc moim zdaniem - nie przesadzasz. Może zmiana typu ogrodzenia by pomogła chociaż częściowo? Ja bym pewnie zdecydowała się na przeprowadzkę. Szkoda się tak męczyć. Dom powinien być Twoją oazą, a nie miejscem z którego chcesz uciekać.

Posadziliśmy drzewka i usłyszeliśmy " bez sensu tak sie odgradzać od sasiadów"... To jest osiedle na uboczu, jeszcze bez drzew. Wszystko słychac, po prostu wszystko. Sąsiedzi 3 domy dalej jak robią grila slychać o czym gadają. Oni zbierają sie tak a ja czuję, że powinnam do nich grzecznie isc i sie dobrze bawiąc ale ja nie chce... Nie mam ochoty w kółko o tym samym gadać, nie mam ochoty obrabiać innym tyłka... A jak nie pójdziemy to słyszymy teksty " Wy to wolicie tak zyc sami chyba", " u was ciagle światło sie świeci chyba ciagle w  domu siedzicie" "oo sasiadko a gdzie ty pojechałaś na weekend że Cie nie było" Litości... powiedźcie mi czy ja przesadzam, czy to nomalne na takich osiedlach. Nie wiem co mam zrobić, boję sie, że to mnie psychicznie wykończy. Ja chce w spokoju w lato usiaść na kocu i przeczutać ksiązke. A nie chodzić z sasiadkami po ulicy, głośno sie śmiać i udawać, że jestem mega towarzystka i całe wieczory z kims sie spotykam. Tu ludzie wiedza w jakie dni mam zajecia z dziećmi dodatkowe bo nas nie ma w domu ciemno, kto u nas jest kto przyjechał. Czuje sie jak na wsi zabitej dechami gdzie jest 10 domów i ludzie żyją jak na 1 podwórku. Nie chce tego. Ale w zamian robią ze mnie dzikusa i odludka :( mam wrazenie ze robią specjalne głosne gile żeby pokazać jacy sa super zabawni i rozrywkowi, jedni przez drugich. Wysatwiane są głosniki na podwórka, pisk dzieci żeby pokazać jaka u nich zabawa jest itp. Niby wszyscy sie trzymaja ale jak tylko ktoś zaprosi do siebie znajomych innych jest taka troche "pokazówka". Ja nie potrafie tak żyć.

To co ludzie gadają i sobie myślą o moim odludkowym stylu życia to mnie akurat guzik obchodzi. Szkoda, że nie możesz mieć tego w poważaniu i po prostu grzecznie, ale jasno odpowiadać, że tak, lubicie siedziec sami w domu i owszem, chcecie żyć sami. Wasze prawo przecież. Wasz czas. Wasza rodzina. Wasze życie. To jeszcze dałoby się jakoś ogarnąć, ale ten hałas...oj nie. Nie zniosłabym tego.

Zainwestuj w mur/inne zasłaniające widok ogrodzenie. Od środka nasadź bluszcz/coś co się szybko rozrasta, to nie będziesz miała takiej ponurej ściany, tylko coś zielonego. Bramę i furtkę też możecie wybrać takie, żeby maksymalnie zasłaniały widok. Gadaniem sąsiadów bym się nie przejmowała, wolność Tomku w swoim domku. Utrzymuj poprawne relacje, tyle żeby się przywitać i ze dwa zdania o pogodzie wymienić jak ktoś zagada, zaprzyjaźniać się z sąsiadami nikt przecież nie ma obowiązku. Ja bym się nie przeprowadzała jeżeli inne rzeczy Wam pasują. Bo żadnej pewności, że będzie inaczej nie masz. Ja się wychowałam na ulicy gdzie było dwadzieścia parę numerów i wszyscy się znali. Potem parę domów zostało sprzedanych, wprowadzili się nowi i są świetnym tematem do rozmów. Nawet nie z wybitnego wścibstwa, czy złośliwości, ale to się tak bezrefleksyjnie gada (na takiej samej zasadzie babcia mi opowiada co będzie proboszcz robił w kościele, mimo że wie, że na do kościoła od lat nie chodzę, no ale pogadać można). To byś się musiała chyba wyprowadzić do jakiejś opuszczonej wsi w Bieszczadach, żeby tego uniknąć. No albo do bloków (też takich gdzie się ludzie nie znają).

Zainwestuje w ogrodzenie, posadź rośliny które szybko rosną (są takie krzewy)a nie takie które rosną 15 lat, odgrodz Się i izoluj a to co mówią ludzie olej. Żyj swoim życiem i nie patrz na to co mówią inni

Pasek wagi

jak się nie chcesz integorawac to się nie integruj pod plotem... I skoro nie jesteś z tych co to się interesuje życiem sąsiadów i cię to nie nęci to też mniej wywalone czy oni się tobą interesują... Ja bym postawiła jakies wysokie ogrodzenie żeby się "odseparować" i miec własny azyl i miała w nosie zdanie sąsiadów ;)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.