Temat: nie lubię świąt

Przeczytalam artykuł "Czego najczęściej brakuje na wigilijnym stole? Pięć rzeczy, o których zapominamy" - a tam, ze 12 potraw, ze stroik, ze karp... no załamka. A gdzie cala magia swiąt, gdzie miłość, rodzina, wspólne spędzenie czasu? U mnie w domu podobnie - w tym roku wigilia u teściowej i najważniejszą rzeczą jest to, co kto przyniesie do żarcia. Dla mnie ten festiwal biesiadowania jest straszny - naprawde wystarczylaby zupa, pierogi, ciasto, no ale nie, musi być pełny stół aż wątroba wszystkim pęknie. Smutne to. 

Czy u Was jest podobnie, czy jednak magia świąt gdzieś istnieje?

Pasek wagi

Jestem katoliczką i święta mają dla mnie wymiar bardziej duchowy, aczkolwiek też bardzo mnie denerwuje, że dziś ma to charakter przesadnie marketingowy. Boże Narodzenie do dla mnie czas kiedy idę do kościoła, mam czas dla rodziny aby z nimi wspólnie usiąść i porozmawiać, a nie zamartwiam się czy okna są dostatecznie czyste i nie kupuję tysiąca niepotrzebnych pierdół, które media usiłująją nam wmówić, ze są konieczne. Przepraszam za wyrażenie, ale : obkupić się, nażreć i nachlać - to dziś norma w wielu domach. No i tysiąc niepotrzebnych bubli. Tu w Niemczech gdzie obecnie przebywam, jest tego wszystkiego do porzygu a zaczęło się już od połowy listopada.

choco.lady napisał(a):

Jestem katoliczką i święta mają dla mnie wymiar bardziej duchowy, aczkolwiek też bardzo mnie denerwuje, że dziś ma to charakter przesadnie marketingowy. Boże Narodzenie do dla mnie czas kiedy idę do kościoła, mam czas dla rodziny aby z nimi wspólnie usiąść i porozmawiać, a nie zamartwiam się czy okna są dostatecznie czyste i nie kupuję tysiąca niepotrzebnych pierdół, które media usiłująją nam wmówić, ze są konieczne. Przepraszam za wyrażenie, ale : obkupić się, nażreć i nachlać - to dziś norma w wielu domach. No i tysiąc niepotrzebnych bubli. Tu w Niemczech gdzie obecnie przebywam, jest tego wszystkiego do porzygu a zaczęło się już od połowy listopada.

Racja, racja. U mnie w mieście też od połowy listopada było mnóstwo rzeczy. Natomiast gdy chciałam kupić tylko lampki, łańcuch i bombki w grudniu, to był moment gdzie najbliższej okolicy już praktycznie nic nie było - śladu po świętach jakby brak, tak ludzie wszystko rozkupili :o W listopadzie!

Wierzaca nie jest, ale u mnie też tradycyjnie. Święta zaczynają się 24 grudnia i tak u mnie zaczyna się je świętować. Jedzenie robi się 24tego, do dwóch-max 3 dni wstecz, dlatego czuć świąteczny klimat, w całym domu pachnie i każdy czeka na Wigilię. Każdy ma swoje zadania żeby ze wszystkim zdążyć i każdy jest w święta zaangażowany. Sformułowanie "święta, święta i po świętach" na szczęście u mnie nie jest aktualne, bo świąteczny klimat wycisza się powoli i trwa aż do Matki Boskiej Gromnicznej a nie "od pataja" listopad-grudzień a po 26tym już koniec świąt. Choinkę też się 24 wnosi do domu i ubiera, a prezenty pakuje tego samego dnia, wtedy czuje się święta z przytupem, gdy się wszystko kumuluje w jednym czasie :) Lubię tradycję

My w tym roku będziemy mieli mam nadzieje wspaniałe święta. Tylko moi rodzice,staruszkowie już i nasze dzieci.

COVID rozwiązał wiele problemów. Wreszcie koniec ze spotkaniem się na sile, bo tak wypada. 
ja po zeszłoroczny h święta h byłam chora.

Kocham święta:) nie wiem jak się uchowalam bo w moim domu rodzinnym to bywało roznie... mama się starała (za bardzo) efektem było zmęczenie i kłótnie (z ojcem który nie pomagał)... Ale ileś tam dan bylo... 

a po Wigili i ewentualnym śpiewaniu koled każdy zajmował się sobą(i jedzeniem)

Po ślubie doszło jeszcze ustalanie gdzie spedzamy swieta. Moja teściowa prezentuje podobny styl(robi, robi a potem pada-doslownie w pierwsze święta spi...) 

Od tych paru lat gdy mam córkę postanowiłam się z tego wyemancypowac:) Święta planuję tak jak chce - i co drugie przynajmniej spędzamy w trojke... plus przyjaciele ewentualnie jak mam ochote. W zeszłym roku zrobiłam rodzinne święta dla rodzin z obu stron(bo miałam ochotę:) ,teraz cieszę się na kameralne swieta... Gotowac lubię więc sobie przyszaleje w kuchni...

Sporo znam osób które narzekają na swieta...ale nie robią nic żeby to zmienic. Tradycja jest dla nas a nie my dla tradycji...z dzieciństwa wolałabym brudna podłogę i barszcz z torebki ale żeby mama była wyluzowana i lukrowala że mną pierniczki (nigdy ich nie było)

Pasek wagi

U mnie jest miłość i wspólne spędzanie czasu (gotowanie, pieczenie,  kupno choinki, ozdabianie, wspólne posiłki, śpiewanie kolęd, spacer, granie w gry planszowe, otwieranie prezentów i oczywiście Kevin :D), ale nie ma u nas nigdy 12 potraw ani karpia, więc zgadza się to, co opisał artykuł :P 

mnie święta kojarzą się ze stresem - dwa miesiące przed chomikuje różne rzeczy dla rodziny, bo głupio mi raz w roku zjechać do domu z pustymi rękoma. I się zaczyna maraton , bo rodziców i dziadków to trzeba codziennie odwiedzać, a jeszcze znajomi oczekują wizyty, jeszcze partner ma rodzinę więc ich też trzeba zobaczyć. I tak ganiam w te święta od domu do domu. Co do samej wigilii, dla mnie to trauma odkąd wyjechałam. Dziadkowie co roku umierają i powtarzają, że to prawdopodobnie ostatnie święta, dziadek wygłasza przemowę i oczywiście płacze. Wcześniej pomagam w przygotowaniach wigilijnych w rodzinnym domu i u szwagierki. Kolacja u mnie to raczej próbowanie tych samych potraw odkąd pamiętam, na szczęście nie ma obżarstwa. Później prezenty i siedzimy, rozmawiamy o du.pie Maryny. Później już najedzeni jedziemy do szwagierki na drugą wigilię, na szczęście tam jest już luźniej - nie ma ryku, umierania, ciśnienia przez mamę aby wszystko było idealnie i mojego brata , który wyżej sr.a niż du.pe ma. Dzisiejsze święta będą dla mnie pierwszymi, które zorganizuje sama i będę robić to co ja będę chciała. I wiecie co? Poprzednie tak mi zryły głowę, że teraz mam wyrzuty sumienia, że mnie na nich nie będzie i cała rodzina będzie zawiedziona. Nienawidzę świat. Pozdrawiam ;)

U nas jest sporo jedzenia, ale bez przesady, że kilka rodzajów ryb, wiem że niektórzy tak robią. Atmosfera to też moim zdaniem jedzenie, ale nawet najlepsze nic nie wskóra jesli nie ma serdeczności. U nas kolędy zawsze się śpiewa, prezenty tylko dla dzieci, każdy coś przynosi do jedzenia. Jest dużo rozmów i śmiechu. Ale to dzieci tworzą ta największą radość😄🌲 warto się postarać bo każdy wnosi coś od siebie, jeśli Ty będziesz serdeczną, życzliwa - to może inni to oddadzą 😊

U nas jest duzo jedzenia takiego ulubionego i na specjalne okazje (bo pracochlonne i swiatecznie dekorowane) i bardzo duzo dekoracji i duzo prezentow dla wszystkich. Spiewamy wspolnie z dziecmi koledy, gramy w planszowki, rozmwiamy duzo i oczywiscie dzieci szaleja :D Ja stosunek do swiat zmienialam latami -  nauczylam sie najpierw nie stresowac/nienawidziec (to z domu rodzinnego wynioslam - matka jawnie nie znosila swiat a ojciec terroryzowal wszystkich z tej okazji), potem tolerowac, po latach lubic a teraz uwielbiac :D Ale ta zmiana to wynik tego ze z mezem organizujemy je tak jak zawsze chcielismy (a jestesmy w tym zgodni) i tylko z ludzmi z ktorymi mamy dobre relacje. Moj maz ma fiola na punkcie swiat i on mogl by je obchodzic kilka razy w roku. On zreszta gotuje wiekszosc, i on dekoruje wiekszosc a jest to caly rytual w kotry zangazowane sa dzieci. Ja jestem od pieczenia ciast, piernikow i dekorowania ich. Maz tez sprzata wiecej niz ja bo ja zazwyczaj zawalona jestem praca w firmie w tym okresie a on ma wtedy wrecz luzniej.

Uwielbiam święta - w czysto komercyjnym wymiarze. Z domu rodzinnego mam wyłącznie dobre wspomnienia i dom wysprzątany na błysk oraz ogrom jedzenia to aspekty, które kojarzą mi się wyłącznie pozytywnie. Wszystko robiliśmy wspólnie, nikt nie odgrywał roli męczennika, nie było krzyków i stresu. Każdego roku staram się urządzić takie święta, jakie najbardziej lubię. Oglądam tandetne filmy, słucham świątecznej muzyki, jest żywa choinka, mnóstwo lampek w domu i przed domem oraz więcej jedzenia niż nakazuje rozsądek. I obowiązkowo ajerkoniak w kilku wersjach smakowych. Świętuję tak sobie przez dwa - trzy grudniowe tygodnie, bo trzy dni to dla mnie stanowczo za mało. ;)

EgyptianCat napisał(a):

Uwielbiam święta - w czysto komercyjnym wymiarze. Z domu rodzinnego mam wyłącznie dobre wspomnienia i dom wysprzątany na błysk oraz ogrom jedzenia to aspekty, które kojarzą mi się wyłącznie pozytywnie. Wszystko robiliśmy wspólnie, nikt nie odgrywał roli męczennika, nie było krzyków i stresu. Każdego roku staram się urządzić takie święta, jakie najbardziej lubię. Oglądam tandetne filmy, słucham świątecznej muzyki, jest żywa choinka, mnóstwo lampek w domu i przed domem oraz więcej jedzenia niż nakazuje rozsądek. I obowiązkowo ajerkoniak w kilku wersjach smakowych. Świętuję tak sobie przez dwa - trzy grudniowe tygodnie, bo trzy dni to dla mnie stanowczo za mało. ;)
haha no wlasnie zapomnialam ale u mnie to tez integralna czesc swiat (calego grudnai prawie) - likiery o swiatecznych smakach, domowy Eggnog, filmy Hallmarku i stare przeboje swiateczne na czele z Mariah Carey i Wham! :D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.