- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 grudnia 2020, 18:55
Kochane piszę do Was, bo potrzebuję spojrzenia na moją sytuację z rożnych stron. Półtora roku temu wyszłam za mąż, mamy 9 miesiecznego synka. Maz ma gospodarstwo rolne, prowadzi je z rodzicami. Ponieważ bylam ślepo zakochana i głupia jak but zgodziłam się zamieszkac u męża i jego rodziców. Od tego czasu nasz związek umiera. Ciagle przytyki teściowej, falszywie mily tesciu ktory przy awanturze udowadnia zw jestem dla niego smieciem bo oni sie dorobili i maja pieniądze a mi nikt nic nie dal i nie mam. Dodam ze jestem mlodym lekarzem a wychowywala mnie tylko mama wiec sie nie przelewalo a zamiast pracowac wolalam sie uczyć. Mąż ozenil mnie z tesciami, poniewaz jestem na macierzynskim jestem caly czas z nimi w domu. Męża nie obchodzi nic poza porami posilkow i seksem. W mojen rodzinie duzo sje dzieje, pewne sprawy mnie przytlaczaja, nawet nie mam sie komu zwierzyć, bo jego nic poza pracą w polu i gospodarstwie nie obchodzi. Tesciowie wpielrzaja się we wszystko. Wiedza że mogą, bo ja nie mam w nikim wsparcia a moja rodzina jest daleko. Remontujemy poddasze, ale wejscie będzie wspólne.. Najgorsze jest to ze przez ten rok bardzo oddalam się od męża, już go nie kocham. Nie czuje nic do niego, nie lubię nawet jak mnie dotyka. Wszyscy mówią zw będzie mi lepiej jak wrócę do pracy, nie będę w domu. A ja bym tak chciala cieszyc sie domem, dzieckiem.. Ta ciagla musztra i obojętność na moje sprawy męża doprowadza mnie do rozpaczy. Mam swój domek po babci 20km dalej. Chciałbym się wyprowadzic ale maz za skarby sie stad nie ruszy. Nie zostawi rodziców. Chcialam poszukac lokum gdzoes blisko żeby mógł pracować w swoim gospodarstwie, alw on mówi zw nie ma mowy. Męczę się w tym domu jak pies w studni, czuje sie bardzo samotna. Mam wiecej obowiazkow niz gdybym byla z malym sama, wszystko mam na głowie i oczywiście wszystko źle. Jestem tutaj bo wiem jak to jest tesknic za tatą i nie chcę tego dla synka. Dodam na koncu ze chociaż sa bez porównania bogatsi to maz ze mnie wyciąga cala kasę. Przez pierwsze miesiące ja go utrzymywalam, wkurzam się i teraz daje mi 500 zl na swoje jedzenie, a idzie dużo wiecej. Mamy oczywiście z jego woli rozdzielność majątkowa bardzo skrupulatnie stosowana na codzień. Odejść czy zostać?
Witam ponownie. Bardzo dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Spróbuję jeszcze porozmawiać z mężem, powiem stanowczo że jestem o krok przed podjęciem decyzji o rozwodzie . Jeśli nie stanie na glowie żeby mnie od tego odwieść to odejdę.
Edytowany przez Manantial 5 grudnia 2020, 10:39
6 grudnia 2020, 01:09
jeślli przestałaś kochać i nie dostajesz tego co potrzebujesz to odejdź. Ja bym odeszła.
Dziekuję za opinię. Szkoda mi tylko dziecka które tak jak ja nie będzie się wychowywało w pełnej rodzinie.
Przecież nie musisz dziecku zabraniać kontaktu z ojcem. Myślę że czasem i lepiej dla dziecka gdy wychowuje je na codzień tylko jeden rodzic, niż dwoje rodziców którzy się nawzajem nie kochają czy wiecznie kłócą. Gdy Ty będziesz szczęśliwa, dzieko też będzie.
Myślę, że autorka wie doskonale gdzies w głębi ducha, ze jesli odejdzie, to dziecko ojca zobaczy tylko na zdjeciach....w sumie jesli tak, to żadna strata.
Tak to właśnie się kończy kiedy jest duża różnica w wykształceniu w związku, widziałam to juz nie raz.
Odeszlabym i nie wywalała ani złotówki wiecej w zadne remonty. Powinnaś byc bardziej asertywna, zwlaszcza po medycynie. Dlaczego dajesz tesciom wchodzić Ci na głowę i się wtrącać?
Edytowany przez 6 grudnia 2020, 01:10
6 grudnia 2020, 07:34
Ale zobacz jaka jest alternatywa? Jestes z facetem to jaki by nie byl kobieta mysli - no dobra ale chociaz nie jestem sama. Odchodzac zostaje sama, czesto zupelnie sama z malym dzieckiem , bo alimenciarze, ktorzy unikaja placenia na dziecko to smutny standard.. w zamian dostajesz szanse na lepsze zycie, owszem, ale bez jakiejkolwiek gwarancji, ze te zycie jak z bajki rzeczywiscie Ci sie trafi. Ja jestem jak najbardziej za poszukiwaniem takiego szczescia, bo ono jest mozliwe, ale czlowiek z natury nie lubi zmian. Czuje sie bezpiecznie w czyms co zna, nawet jesli w danej sytuacji jest beznadziejnie.. no i czesto kobiety przynajmniej nie musza martwic sie o kwestie zarobkowe jesli zostaja z dzieckiem czy dziecmi w domu, odchodzac bierzesz wszystko na swoje bary. Swoja droga my kobiety to wiecznie mamy przerabane. Kiedys promowalo sie obraz matki Polki- blysk w domu, gromadka dzieci, idealna gospodyni murem za mezem chocby nie wiem co. Obowiazki domowe meza? Obejrzec wieczorne wydanie wiadomosci. A jak jest teraz? Teraz jest jeszcze lepiej- masz byc idealna gospodynia, robic kariere, jesli miec dzieci to po 2 miesiacach masz "wrocic do formy" , no generalnie kobieta calkowicie niezalezna. Na plus ze mezczyzni wiecej sie "udzielaja" , ale malo znam rodzin gdzie to np mezczyzna gotuje.. raczej to dalej kobieta jest "rozliczana" z tzw prowadzenia domu .. mezczyzna ma przyzwolenie spoleczne by byc wiecznie chlopcem by byc nieodpowiedzialny, a kobieta ma byc swieta meczennica.. wiem, ze uogolniam, ale mysle, ze wiecznie jestesmy pod presja i to sprawia, ze o sobie myslimy w ostatniej kolejnosci.. a to błąd.[/quotemmMalgorzatka napisał(a):Ptaky napisał(a): Despacitoo napisał(a):ania6351 napisał(a):Opowiem Ci historie: Znajoma wyszła za mąż. Maja rozdzielność, bo rodzina Męża naciskała, ze tak lepiej, bo gospodarstwo duze, bo w razie rozwodu to ojcowizna do podziału itd. Ona głupia się zgodziła. On myślał tylko o sobie. ZAWSZE Mamusia na pierwszym miejscu. Machnął jej 4 dzieci. Ona z tymi dziećmi jak uwiązana, wiecznie pretensje teściów, ze Ona jeszcze dżemów nie robi, a to grządki nie opielone. On jej w ogóle nie doceniał. Przez lata tez beznadziejny ojciec. Nigdy nie wziął ich nawet na te żniwa, by dzieci chociaż taką Radość miały, ze traktorem pojechały. Teraz sa starzy i się nienawidzą. Wszyscy. Ona jego, dzieci tez jego. Chcesz tak? Chcesz zmarnować sobie życie? Masz domek do remontu. Wyprowadź się. on Ciebie NIE szanuje i nie będzie. Skoro już to robi, to lepiej nie będzie. Jeśli w seksie traktuje Cietak, to nie ma tu ani szacunku, ani miłości. A jeśli o twoich problemach mówi per głupoty, to już masz odpowiedz na ile jego zdanie się liczy. Masz dom. Ważne czy działa ogrzewanie. Prąd i woda. Resztę wszystko da się zorganizować. W najgorszym wypadku sprzedajesz dom i idziesz do bloku. Żyj! Dziecko potrzebuje ojca, ale DOBREGo a nie dupka. Po za tym, chcesz by syn stał się taki jak tatuś i dziadek? A stanie, jeśli będzie widział brak szacunku do Ciebie. Razem machneli te 4 dzieci;) nie robmy z nas kobiet bezmozgow. Wiele kobiet tkwi w takich relacjach, bo boja sie wziac zycie we wlasne rece, boja sie zmiany odpowiedzialnosci.. tego co ludzie powiedza.. łudza sie ze moze bedzie lepiej i tak mija rok za rokiem. Ja widze w mojej rodzinie, ze mama jest kosmicznie nieszczesliwa. Natomiast wiem, ze bala sie odejsc od ojca jak miala tylko mnie. Chciala przynajmniej by nazewnatrz wygladalo, ze jest super skoro w srodku bylo tak beznadziejnie.. i troche mi takich kobiet szkoda i troche nie. Same wybieraja takich mezczyzn, same decyduja sie z nimi na dzieci, godza sie zamieszkiwac z tesciami, godza sie by nimi pomiatano.. ale dlaczego ? Dla samego wyzbycia sie odpowiedzialnosci ? Dla zludnego poczucia bezpieczenstwa, bo jak odejdzie to moze bedzie sama, moze znow trafi na jakiegos dupka.. moze bedzie gorzej niz jest. Ja mam taka nature ze takiego delikwenta kopnelabym w zad. Natomiast wiele kobiet godzi sie na taki los i taki ma. Dla mnie same slowa o tym, ze autorka nie kocha swojego meza.. no co tu rozkminiac ? No i argument "dla dobra dzieci".. dzieci nie sa glupie. Dasz dziecku zly wzorzec zycia w malzenstwie to dorosnie i wpakuje sie w to samo bagno. I kolo sie zamyka. Sama mialam taka toksyczna relacje, na szczescie w pore sie opamietalam i koniec koncow wyszlam za przyzwoitego czlowieka, ale mimo wychowania w pelnej rodzinie bylam nieszczesliwa, klotnie rodzicow dla malego czlowieka to jest jakis armagedon. dokładnie wola zyc tak niz wziąć za siebie odpowiedzialność i zasłaniają się dobrem dzieci, duzo jest takich głupich bab Nie oceniajcie zbyt surowo mam, babć. To były inne czasy. Kobiety miały inne możliwości. Rozwody nie były takie powszechne. Nie twierdzę, że to było dobre. Ale uważam, że nie można ich potępiać, że żyły zgodnie z wychowaniem. Słynne było powiedzenie "niechby pił, niechby bił, byleby był" . Dokładnie tak, mmMalgorzatka. To nie są wymówki, świat i społeczeństwo jest trochę bardziej skomplikowane niż czubek własnego nosa. My mamy przywilej możliwości wybicia się z takiego myślenia i zmiany wzorców, ale ten proces nie materializuje się z dnia na dzień. W poście Despacito trafnie zauważyła, że kobiety boją się bycia ocenianymi przez społeczeństwo i może też mają wątpliwości czy mogą zapewnić godny byt swojemu dziecku w kwestii finansowej itp. Oczywiście każdy podejmuje własne wybory i bierze odpowiedzialność za swoje decyzje ale nie ignorujmy faktów i historii kobiet - często ciężej jest kobiecie znaleźć dobrze płatną pracę z elastycznymi godzinami aby też móc zadbać o dziecko. Wytykanie takich kobiet palcami przez społeczeństwo, zwłaszcza w małych miastach i wsiach - jest nadal realnym zjawiskiem. Kobiety też były od dziecka "zaprogramowane" w kwestii tego jak wygląda sukces życiowy i jaka jest w tym rola kobiety jako żony i matki. Zmiana takiego myślenia i manipulacji wbijanej kobietom do głowy od wieków nie zachodzi z dnia na dzień. Nie zwalam całej winy na środowisko i zewnętrzne czynniki, ale też tego nie można ignorować - zwłaszcza jeśli chodzi o starsze pokolenia. Moja mama jest np. wzorowym przykładem takiego uległego zachowania ale z czasem zrozumiałam szerszą perspektywę tego fenomenu i myślę że to wielka krótkowzroczność by oceniać inne kobiety własną miarą - zwłaszcza dzisiaj, kiedy świat się zmienia i idzie do przodu z wielką prędkością rozwoju i progresywności.Masz zupełną rację, W moim dobu rodzinnym różne było, nie tragicznie, ale ........... Nie wiem czy byłoby lepiej, gdyby rodzice się rozwiedli. Natomiast rozumiem postępowanie mamy. Nie wiem czy sama bym postąpiła inaczej. Samotnej matce z malym dzieckiem ciężko jest pracować w pełnym wymiarze godzin. I jeszcze ta presja społeczna idealna żona, idealna gospodyni, idealna figura, świetna kariera. I oczywiście tłumaczenie mężczyzn, wybaczanie im prawie wszystkiego. Na szczęście zauważalne są juz zmiany w mysleniu. Ale to jest proces na lata. ..
6 grudnia 2020, 07:46
Despacitoo napisał(a):sylwik1989 napisał(a): mmMalgorzatka napisał(a):Ptaky napisał(a): Despacitoo napisał(a):ania6351 napisał(a):Opowiem Ci historie: Znajoma wyszła za mąż. Maja rozdzielność, bo rodzina Męża naciskała, ze tak lepiej, bo gospodarstwo duze, bo w razie rozwodu to ojcowizna do podziału itd. Ona głupia się zgodziła. On myślał tylko o sobie. ZAWSZE Mamusia na pierwszym miejscu. Machnął jej 4 dzieci. Ona z tymi dziećmi jak uwiązana, wiecznie pretensje teściów, ze Ona jeszcze dżemów nie robi, a to grządki nie opielone. On jej w ogóle nie doceniał. Przez lata tez beznadziejny ojciec. Nigdy nie wziął ich nawet na te żniwa, by dzieci chociaż taką Radość miały, ze traktorem pojechały. Teraz sa starzy i się nienawidzą. Wszyscy. Ona jego, dzieci tez jego. Chcesz tak? Chcesz zmarnować sobie życie? Masz domek do remontu. Wyprowadź się. on Ciebie NIE szanuje i nie będzie. Skoro już to robi, to lepiej nie będzie. Jeśli w seksie traktuje Cietak, to nie ma tu ani szacunku, ani miłości. A jeśli o twoich problemach mówi per głupoty, to już masz odpowiedz na ile jego zdanie się liczy. Masz dom. Ważne czy działa ogrzewanie. Prąd i woda. Resztę wszystko da się zorganizować. W najgorszym wypadku sprzedajesz dom i idziesz do bloku. Żyj! Dziecko potrzebuje ojca, ale DOBREGo a nie dupka. Po za tym, chcesz by syn stał się taki jak tatuś i dziadek? A stanie, jeśli będzie widział brak szacunku do Ciebie. Razem machneli te 4 dzieci;) nie robmy z nas kobiet bezmozgow. Wiele kobiet tkwi w takich relacjach, bo boja sie wziac zycie we wlasne rece, boja sie zmiany odpowiedzialnosci.. tego co ludzie powiedza.. łudza sie ze moze bedzie lepiej i tak mija rok za rokiem. Ja widze w mojej rodzinie, ze mama jest kosmicznie nieszczesliwa. Natomiast wiem, ze bala sie odejsc od ojca jak miala tylko mnie. Chciala przynajmniej by nazewnatrz wygladalo, ze jest super skoro w srodku bylo tak beznadziejnie.. i troche mi takich kobiet szkoda i troche nie. Same wybieraja takich mezczyzn, same decyduja sie z nimi na dzieci, godza sie zamieszkiwac z tesciami, godza sie by nimi pomiatano.. ale dlaczego ? Dla samego wyzbycia sie odpowiedzialnosci ? Dla zludnego poczucia bezpieczenstwa, bo jak odejdzie to moze bedzie sama, moze znow trafi na jakiegos dupka.. moze bedzie gorzej niz jest. Ja mam taka nature ze takiego delikwenta kopnelabym w zad. Natomiast wiele kobiet godzi sie na taki los i taki ma. Dla mnie same slowa o tym, ze autorka nie kocha swojego meza.. no co tu rozkminiac ? No i argument "dla dobra dzieci".. dzieci nie sa glupie. Dasz dziecku zly wzorzec zycia w malzenstwie to dorosnie i wpakuje sie w to samo bagno. I kolo sie zamyka. Sama mialam taka toksyczna relacje, na szczescie w pore sie opamietalam i koniec koncow wyszlam za przyzwoitego czlowieka, ale mimo wychowania w pelnej rodzinie bylam nieszczesliwa, klotnie rodzicow dla malego czlowieka to jest jakis armagedon. dokładnie wola zyc tak niz wziąć za siebie odpowiedzialność i zasłaniają się dobrem dzieci, duzo jest takich głupich bab Nie oceniajcie zbyt surowo mam, babć. To były inne czasy. Kobiety miały inne możliwości. Rozwody nie były takie powszechne. Nie twierdzę, że to było dobre. Ale uważam, że nie można ich potępiać, że żyły zgodnie z wychowaniem. Słynne było powiedzenie "niechby pił, niechby bił, byleby był" . Dokładnie tak, mmMalgorzatka. To nie są wymówki, świat i społeczeństwo jest trochę bardziej skomplikowane niż czubek własnego nosa. My mamy przywilej możliwości wybicia się z takiego myślenia i zmiany wzorców, ale ten proces nie materializuje się z dnia na dzień. W poście Despacito trafnie zauważyła, że kobiety boją się bycia ocenianymi przez społeczeństwo i może też mają wątpliwości czy mogą zapewnić godny byt swojemu dziecku w kwestii finansowej itp. Oczywiście każdy podejmuje własne wybory i bierze odpowiedzialność za swoje decyzje ale nie ignorujmy faktów i historii kobiet - często ciężej jest kobiecie znaleźć dobrze płatną pracę z elastycznymi godzinami aby też móc zadbać o dziecko. Wytykanie takich kobiet palcami przez społeczeństwo, zwłaszcza w małych miastach i wsiach - jest nadal realnym zjawiskiem. Kobiety też były od dziecka "zaprogramowane" w kwestii tego jak wygląda sukces życiowy i jaka jest w tym rola kobiety jako żony i matki. Zmiana takiego myślenia i manipulacji wbijanej kobietom do głowy od wieków nie zachodzi z dnia na dzień. Nie zwalam całej winy na środowisko i zewnętrzne czynniki, ale też tego nie można ignorować - zwłaszcza jeśli chodzi o starsze pokolenia. Moja mama jest np. wzorowym przykładem takiego uległego zachowania ale z czasem zrozumiałam szerszą perspektywę tego fenomenu i myślę że to wielka krótkowzroczność by oceniać inne kobiety własną miarą - zwłaszcza dzisiaj, kiedy świat się zmienia i idzie do przodu z wielką prędkością rozwoju i progresywności. Ale zobacz jaka jest alternatywa? Jestes z facetem to jaki by nie byl kobieta mysli - no dobra ale chociaz nie jestem sama. Odchodzac zostaje sama, czesto zupelnie sama z malym dzieckiem , bo alimenciarze, ktorzy unikaja placenia na dziecko to smutny standard.. w zamian dostajesz szanse na lepsze zycie, owszem, ale bez jakiejkolwiek gwarancji, ze te zycie jak z bajki rzeczywiscie Ci sie trafi. Ja jestem jak najbardziej za poszukiwaniem takiego szczescia, bo ono jest mozliwe, ale czlowiek z natury nie lubi zmian. Czuje sie bezpiecznie w czyms co zna, nawet jesli w danej sytuacji jest beznadziejnie.. no i czesto kobiety przynajmniej nie musza martwic sie o kwestie zarobkowe jesli zostaja z dzieckiem czy dziecmi w domu, odchodzac bierzesz wszystko na swoje bary. Swoja droga my kobiety to wiecznie mamy przerabane. Kiedys promowalo sie obraz matki Polki- blysk w domu, gromadka dzieci, idealna gospodyni murem za mezem chocby nie wiem co. Obowiazki domowe meza? Obejrzec wieczorne wydanie wiadomosci. A jak jest teraz? Teraz jest jeszcze lepiej- masz byc idealna gospodynia, robic kariere, jesli miec dzieci to po 2 miesiacach masz "wrocic do formy" , no generalnie kobieta calkowicie niezalezna. Na plus ze mezczyzni wiecej sie "udzielaja" , ale malo znam rodzin gdzie to np mezczyzna gotuje.. raczej to dalej kobieta jest "rozliczana" z tzw prowadzenia domu .. mezczyzna ma przyzwolenie spoleczne by byc wiecznie chlopcem by byc nieodpowiedzialny, a kobieta ma byc swieta meczennica.. wiem, ze uogolniam, ale mysle, ze wiecznie jestesmy pod presja i to sprawia, ze o sobie myslimy w ostatniej kolejnosci.. a to błąd. Ja to wszystko rozumiem i sama sobie postanowiłam że nigdy od nikogo zależna nie będę i w miarę tej zasady też żyje. Mimo to - zauważam że jest wiele innych czynników które wpływają na taki stan rzeczy że kobiety nadal tkwią w takich sytuacjach. Wiele z nich ma do czynienia z faktem że historycznie kobieta była zależna od mężczyzny i ma to wpływ na systemiczne traktowanie i oczekiwania wobec kobiet i postawę kobiet wobec życia, wątpliwości we własne możliwości, zależność finansową itp. itd. Kobiety dostały (albo raczej wywalczyły) prawo do głosowania tylko 100 lat temu... zmiany o których mówimy zachodzą latami i wydaje mi się że jesteśmy w momencie gdzie od kobiety oczekuje się obu ról: matki i żony + zaradnej i niezależnej kobiety z karierą zawodową - tak jak napisałaś. I jest to więcej niż oczekuje się od mężczyzn. Nadal utrzymuje zdanie że zwalanie całej winy za taki stan rzeczy na kobiety jest krótkowzroczne. Jestem absolutnie "za" kobietami które samymi siłami stają się niezależne i biorą ryzyko aby stworzyć lepszą przyszłość dla siebie i swoich dzieci. Sama się za taką kobietę uważam więc ja nie spieram się w tej kwestii.
Dokładnie jest tak jak piszesz, tez popieram kobiekty, które są niezależne, nie tkwią w związkach, które je niszczą. Ale jednocześnie rozumiem kobiety, które tkwią w takich układach., zwłaszcza z pokolenia rodziców, dziadków. Obecnie kobiety mają przyzwolenie spoleczne, aby odejść., często poparcie i wsparcie w rodzinie, instytucje, które pomagająw trudnej sytuacji. Nie możemy porównywać możliwości kobiet teraz i 30 czy 50 lat temu.
6 grudnia 2020, 10:19
Jestescie swiezym malzenstwem - z malym dzieckiem, ktore czesto jest proba dla zwiazku. Jak dlugo znaliscie sie przed? Bardzo szybko sie poddajesz... Malzenstwo to nie zabawa. Porazmawiajcie najpierw szczerze i powaznie. Spotkajcie sie z terapeuta. Wyprowadzcie sie od tesciow.
Przeczytalas w ogole to co napisala autorka? Bo proponujesz jej niemozliwe rzeczy.
6 grudnia 2020, 10:34
tusia85 napisał(a):Jestescie swiezym malzenstwem - z malym dzieckiem, ktore czesto jest proba dla zwiazku. Jak dlugo znaliscie sie przed? Bardzo szybko sie poddajesz... Malzenstwo to nie zabawa. Porazmawiajcie najpierw szczerze i powaznie. Spotkajcie sie z terapeuta. Wyprowadzcie sie od tesciow. Przeczytalas w ogole to co napisala autorka? Bo proponujesz jej niemozliwe rzeczy.
nie mowiiac juz o tym ze ten zwiazek to nie tylko ten czas od slubu tylko chyba kilka lat wiecej, gdzie juz nie wszystko gralo.
6 grudnia 2020, 10:51
Ale zobacz jaka jest alternatywa? Jestes z facetem to jaki by nie byl kobieta mysli - no dobra ale chociaz nie jestem sama. Odchodzac zostaje sama, czesto zupelnie sama z malym dzieckiem , bo alimenciarze, ktorzy unikaja placenia na dziecko to smutny standard.. w zamian dostajesz szanse na lepsze zycie, owszem, ale bez jakiejkolwiek gwarancji, ze te zycie jak z bajki rzeczywiscie Ci sie trafi. Ja jestem jak najbardziej za poszukiwaniem takiego szczescia, bo ono jest mozliwe, ale czlowiek z natury nie lubi zmian. Czuje sie bezpiecznie w czyms co zna, nawet jesli w danej sytuacji jest beznadziejnie.. no i czesto kobiety przynajmniej nie musza martwic sie o kwestie zarobkowe jesli zostaja z dzieckiem czy dziecmi w domu, odchodzac bierzesz wszystko na swoje bary. Swoja droga my kobiety to wiecznie mamy przerabane. Kiedys promowalo sie obraz matki Polki- blysk w domu, gromadka dzieci, idealna gospodyni murem za mezem chocby nie wiem co. Obowiazki domowe meza? Obejrzec wieczorne wydanie wiadomosci. A jak jest teraz? Teraz jest jeszcze lepiej- masz byc idealna gospodynia, robic kariere, jesli miec dzieci to po 2 miesiacach masz "wrocic do formy" , no generalnie kobieta calkowicie niezalezna. Na plus ze mezczyzni wiecej sie "udzielaja" , ale malo znam rodzin gdzie to np mezczyzna gotuje.. raczej to dalej kobieta jest "rozliczana" z tzw prowadzenia domu .. mezczyzna ma przyzwolenie spoleczne by byc wiecznie chlopcem by byc nieodpowiedzialny, a kobieta ma byc swieta meczennica.. wiem, ze uogolniam, ale mysle, ze wiecznie jestesmy pod presja i to sprawia, ze o sobie myslimy w ostatniej kolejnosci.. a to błąd.[/quotemmMalgorzatka napisał(a):Ptaky napisał(a): Despacitoo napisał(a):ania6351 napisał(a):Opowiem Ci historie: Znajoma wyszła za mąż. Maja rozdzielność, bo rodzina Męża naciskała, ze tak lepiej, bo gospodarstwo duze, bo w razie rozwodu to ojcowizna do podziału itd. Ona głupia się zgodziła. On myślał tylko o sobie. ZAWSZE Mamusia na pierwszym miejscu. Machnął jej 4 dzieci. Ona z tymi dziećmi jak uwiązana, wiecznie pretensje teściów, ze Ona jeszcze dżemów nie robi, a to grządki nie opielone. On jej w ogóle nie doceniał. Przez lata tez beznadziejny ojciec. Nigdy nie wziął ich nawet na te żniwa, by dzieci chociaż taką Radość miały, ze traktorem pojechały. Teraz sa starzy i się nienawidzą. Wszyscy. Ona jego, dzieci tez jego. Chcesz tak? Chcesz zmarnować sobie życie? Masz domek do remontu. Wyprowadź się. on Ciebie NIE szanuje i nie będzie. Skoro już to robi, to lepiej nie będzie. Jeśli w seksie traktuje Cietak, to nie ma tu ani szacunku, ani miłości. A jeśli o twoich problemach mówi per głupoty, to już masz odpowiedz na ile jego zdanie się liczy. Masz dom. Ważne czy działa ogrzewanie. Prąd i woda. Resztę wszystko da się zorganizować. W najgorszym wypadku sprzedajesz dom i idziesz do bloku. Żyj! Dziecko potrzebuje ojca, ale DOBREGo a nie dupka. Po za tym, chcesz by syn stał się taki jak tatuś i dziadek? A stanie, jeśli będzie widział brak szacunku do Ciebie. Razem machneli te 4 dzieci;) nie robmy z nas kobiet bezmozgow. Wiele kobiet tkwi w takich relacjach, bo boja sie wziac zycie we wlasne rece, boja sie zmiany odpowiedzialnosci.. tego co ludzie powiedza.. łudza sie ze moze bedzie lepiej i tak mija rok za rokiem. Ja widze w mojej rodzinie, ze mama jest kosmicznie nieszczesliwa. Natomiast wiem, ze bala sie odejsc od ojca jak miala tylko mnie. Chciala przynajmniej by nazewnatrz wygladalo, ze jest super skoro w srodku bylo tak beznadziejnie.. i troche mi takich kobiet szkoda i troche nie. Same wybieraja takich mezczyzn, same decyduja sie z nimi na dzieci, godza sie zamieszkiwac z tesciami, godza sie by nimi pomiatano.. ale dlaczego ? Dla samego wyzbycia sie odpowiedzialnosci ? Dla zludnego poczucia bezpieczenstwa, bo jak odejdzie to moze bedzie sama, moze znow trafi na jakiegos dupka.. moze bedzie gorzej niz jest. Ja mam taka nature ze takiego delikwenta kopnelabym w zad. Natomiast wiele kobiet godzi sie na taki los i taki ma. Dla mnie same slowa o tym, ze autorka nie kocha swojego meza.. no co tu rozkminiac ? No i argument "dla dobra dzieci".. dzieci nie sa glupie. Dasz dziecku zly wzorzec zycia w malzenstwie to dorosnie i wpakuje sie w to samo bagno. I kolo sie zamyka. Sama mialam taka toksyczna relacje, na szczescie w pore sie opamietalam i koniec koncow wyszlam za przyzwoitego czlowieka, ale mimo wychowania w pelnej rodzinie bylam nieszczesliwa, klotnie rodzicow dla malego czlowieka to jest jakis armagedon. dokładnie wola zyc tak niz wziąć za siebie odpowiedzialność i zasłaniają się dobrem dzieci, duzo jest takich głupich bab Nie oceniajcie zbyt surowo mam, babć. To były inne czasy. Kobiety miały inne możliwości. Rozwody nie były takie powszechne. Nie twierdzę, że to było dobre. Ale uważam, że nie można ich potępiać, że żyły zgodnie z wychowaniem. Słynne było powiedzenie "niechby pił, niechby bił, byleby był" . Dokładnie tak, mmMalgorzatka. To nie są wymówki, świat i społeczeństwo jest trochę bardziej skomplikowane niż czubek własnego nosa. My mamy przywilej możliwości wybicia się z takiego myślenia i zmiany wzorców, ale ten proces nie materializuje się z dnia na dzień. W poście Despacito trafnie zauważyła, że kobiety boją się bycia ocenianymi przez społeczeństwo i może też mają wątpliwości czy mogą zapewnić godny byt swojemu dziecku w kwestii finansowej itp. Oczywiście każdy podejmuje własne wybory i bierze odpowiedzialność za swoje decyzje ale nie ignorujmy faktów i historii kobiet - często ciężej jest kobiecie znaleźć dobrze płatną pracę z elastycznymi godzinami aby też móc zadbać o dziecko. Wytykanie takich kobiet palcami przez społeczeństwo, zwłaszcza w małych miastach i wsiach - jest nadal realnym zjawiskiem. Kobiety też były od dziecka "zaprogramowane" w kwestii tego jak wygląda sukces życiowy i jaka jest w tym rola kobiety jako żony i matki. Zmiana takiego myślenia i manipulacji wbijanej kobietom do głowy od wieków nie zachodzi z dnia na dzień. Nie zwalam całej winy na środowisko i zewnętrzne czynniki, ale też tego nie można ignorować - zwłaszcza jeśli chodzi o starsze pokolenia. Moja mama jest np. wzorowym przykładem takiego uległego zachowania ale z czasem zrozumiałam szerszą perspektywę tego fenomenu i myślę że to wielka krótkowzroczność by oceniać inne kobiety własną miarą - zwłaszcza dzisiaj, kiedy świat się zmienia i idzie do przodu z wielką prędkością rozwoju i progresywności.Masz zupełną rację, W moim dobu rodzinnym różne było, nie tragicznie, ale ........... Nie wiem czy byłoby lepiej, gdyby rodzice się rozwiedli. Natomiast rozumiem postępowanie mamy. Nie wiem czy sama bym postąpiła inaczej. Samotnej matce z malym dzieckiem ciężko jest pracować w pełnym wymiarze godzin. I jeszcze ta presja społeczna idealna żona, idealna gospodyni, idealna figura, świetna kariera. I oczywiście tłumaczenie mężczyzn, wybaczanie im prawie wszystkiego. Na szczęście zauważalne są juz zmiany w mysleniu. Ale to jest proces na lata. ..
Skoro i tak pracuje i jest niezalezna, skoro i tak sama znosi trudy rodzicielstwa to po co jej lezacy, marudzacy i wiecznie niezadowolony facet? Tutaj spokojnie mozna zrwzygnowac z roli zony tudziez sluzacej. i od razu lzej
6 grudnia 2020, 12:03
Moja babcia uciekła od dziadka ze wsi zabitej dechami i pojechała do Warszawy. Wzięła ze sobą moją mamę. Było to, o ile dobrze liczę, na początku lat 60. Nawet w dawnych czasach, jeśli kobieta miała motywację, to mogła wiele w życiu zrobić. Chociaż - może to nie była motywacja, raczej szacunek do samej siebie? Bo niby czemu miała żyć w domu z jakimś chorym dziadem? Była potem sama do końca życia (rozwodu chyba nie było), ale ta samotność też nie tak do końca, prócz mojej mamy były jeszcze inne dzieci, wszyscy byli bardzo ze sobą zżyci.
Mama wyrosła na osobę bardzo zaradną, dziadka nie chciała w ogóle wspominać.
Dziadek umarł, jego gospodarstwo przepadło, nie chciał go dać żadnemu z dzieci, choć pod koniec życia był pod opieką jednej z córek.
6 grudnia 2020, 13:18
mmMalgorzatka napisał(a):Despacitoo napisał(a):sylwik1989 napisał(a): mmMalgorzatka napisał(a):Ptaky napisał(a): Despacitoo napisał(a):ania6351 napisał(a):Opowiem Ci historie: Znajoma wyszła za mąż. Maja rozdzielność, bo rodzina Męża naciskała, ze tak lepiej, bo gospodarstwo duze, bo w razie rozwodu to ojcowizna do podziału itd. Ona głupia się zgodziła. On myślał tylko o sobie. ZAWSZE Mamusia na pierwszym miejscu. Machnął jej 4 dzieci. Ona z tymi dziećmi jak uwiązana, wiecznie pretensje teściów, ze Ona jeszcze dżemów nie robi, a to grządki nie opielone. On jej w ogóle nie doceniał. Przez lata tez beznadziejny ojciec. Nigdy nie wziął ich nawet na te żniwa, by dzieci chociaż taką Radość miały, ze traktorem pojechały. Teraz sa starzy i się nienawidzą. Wszyscy. Ona jego, dzieci tez jego. Chcesz tak? Chcesz zmarnować sobie życie? Masz domek do remontu. Wyprowadź się. on Ciebie NIE szanuje i nie będzie. Skoro już to robi, to lepiej nie będzie. Jeśli w seksie traktuje Cietak, to nie ma tu ani szacunku, ani miłości. A jeśli o twoich problemach mówi per głupoty, to już masz odpowiedz na ile jego zdanie się liczy. Masz dom. Ważne czy działa ogrzewanie. Prąd i woda. Resztę wszystko da się zorganizować. W najgorszym wypadku sprzedajesz dom i idziesz do bloku. Żyj! Dziecko potrzebuje ojca, ale DOBREGo a nie dupka. Po za tym, chcesz by syn stał się taki jak tatuś i dziadek? A stanie, jeśli będzie widział brak szacunku do Ciebie. Razem machneli te 4 dzieci;) nie robmy z nas kobiet bezmozgow. Wiele kobiet tkwi w takich relacjach, bo boja sie wziac zycie we wlasne rece, boja sie zmiany odpowiedzialnosci.. tego co ludzie powiedza.. łudza sie ze moze bedzie lepiej i tak mija rok za rokiem. Ja widze w mojej rodzinie, ze mama jest kosmicznie nieszczesliwa. Natomiast wiem, ze bala sie odejsc od ojca jak miala tylko mnie. Chciala przynajmniej by nazewnatrz wygladalo, ze jest super skoro w srodku bylo tak beznadziejnie.. i troche mi takich kobiet szkoda i troche nie. Same wybieraja takich mezczyzn, same decyduja sie z nimi na dzieci, godza sie zamieszkiwac z tesciami, godza sie by nimi pomiatano.. ale dlaczego ? Dla samego wyzbycia sie odpowiedzialnosci ? Dla zludnego poczucia bezpieczenstwa, bo jak odejdzie to moze bedzie sama, moze znow trafi na jakiegos dupka.. moze bedzie gorzej niz jest. Ja mam taka nature ze takiego delikwenta kopnelabym w zad. Natomiast wiele kobiet godzi sie na taki los i taki ma. Dla mnie same slowa o tym, ze autorka nie kocha swojego meza.. no co tu rozkminiac ? No i argument "dla dobra dzieci".. dzieci nie sa glupie. Dasz dziecku zly wzorzec zycia w malzenstwie to dorosnie i wpakuje sie w to samo bagno. I kolo sie zamyka. Sama mialam taka toksyczna relacje, na szczescie w pore sie opamietalam i koniec koncow wyszlam za przyzwoitego czlowieka, ale mimo wychowania w pelnej rodzinie bylam nieszczesliwa, klotnie rodzicow dla malego czlowieka to jest jakis armagedon. dokładnie wola zyc tak niz wziąć za siebie odpowiedzialność i zasłaniają się dobrem dzieci, duzo jest takich głupich bab Nie oceniajcie zbyt surowo mam, babć. To były inne czasy. Kobiety miały inne możliwości. Rozwody nie były takie powszechne. Nie twierdzę, że to było dobre. Ale uważam, że nie można ich potępiać, że żyły zgodnie z wychowaniem. Słynne było powiedzenie "niechby pił, niechby bił, byleby był" . Dokładnie tak, mmMalgorzatka. To nie są wymówki, świat i społeczeństwo jest trochę bardziej skomplikowane niż czubek własnego nosa. My mamy przywilej możliwości wybicia się z takiego myślenia i zmiany wzorców, ale ten proces nie materializuje się z dnia na dzień. W poście Despacito trafnie zauważyła, że kobiety boją się bycia ocenianymi przez społeczeństwo i może też mają wątpliwości czy mogą zapewnić godny byt swojemu dziecku w kwestii finansowej itp. Oczywiście każdy podejmuje własne wybory i bierze odpowiedzialność za swoje decyzje ale nie ignorujmy faktów i historii kobiet - często ciężej jest kobiecie znaleźć dobrze płatną pracę z elastycznymi godzinami aby też móc zadbać o dziecko. Wytykanie takich kobiet palcami przez społeczeństwo, zwłaszcza w małych miastach i wsiach - jest nadal realnym zjawiskiem. Kobiety też były od dziecka "zaprogramowane" w kwestii tego jak wygląda sukces życiowy i jaka jest w tym rola kobiety jako żony i matki. Zmiana takiego myślenia i manipulacji wbijanej kobietom do głowy od wieków nie zachodzi z dnia na dzień. Nie zwalam całej winy na środowisko i zewnętrzne czynniki, ale też tego nie można ignorować - zwłaszcza jeśli chodzi o starsze pokolenia. Moja mama jest np. wzorowym przykładem takiego uległego zachowania ale z czasem zrozumiałam szerszą perspektywę tego fenomenu i myślę że to wielka krótkowzroczność by oceniać inne kobiety własną miarą - zwłaszcza dzisiaj, kiedy świat się zmienia i idzie do przodu z wielką prędkością rozwoju i progresywności. Ale zobacz jaka jest alternatywa? Jestes z facetem to jaki by nie byl kobieta mysli - no dobra ale chociaz nie jestem sama. Odchodzac zostaje sama, czesto zupelnie sama z malym dzieckiem , bo alimenciarze, ktorzy unikaja placenia na dziecko to smutny standard.. w zamian dostajesz szanse na lepsze zycie, owszem, ale bez jakiejkolwiek gwarancji, ze te zycie jak z bajki rzeczywiscie Ci sie trafi. Ja jestem jak najbardziej za poszukiwaniem takiego szczescia, bo ono jest mozliwe, ale czlowiek z natury nie lubi zmian. Czuje sie bezpiecznie w czyms co zna, nawet jesli w danej sytuacji jest beznadziejnie.. no i czesto kobiety przynajmniej nie musza martwic sie o kwestie zarobkowe jesli zostaja z dzieckiem czy dziecmi w domu, odchodzac bierzesz wszystko na swoje bary. Swoja droga my kobiety to wiecznie mamy przerabane. Kiedys promowalo sie obraz matki Polki- blysk w domu, gromadka dzieci, idealna gospodyni murem za mezem chocby nie wiem co. Obowiazki domowe meza? Obejrzec wieczorne wydanie wiadomosci. A jak jest teraz? Teraz jest jeszcze lepiej- masz byc idealna gospodynia, robic kariere, jesli miec dzieci to po 2 miesiacach masz "wrocic do formy" , no generalnie kobieta calkowicie niezalezna. Na plus ze mezczyzni wiecej sie "udzielaja" , ale malo znam rodzin gdzie to np mezczyzna gotuje.. raczej to dalej kobieta jest "rozliczana" z tzw prowadzenia domu .. mezczyzna ma przyzwolenie spoleczne by byc wiecznie chlopcem by byc nieodpowiedzialny, a kobieta ma byc swieta meczennica.. wiem, ze uogolniam, ale mysle, ze wiecznie jestesmy pod presja i to sprawia, ze o sobie myslimy w ostatniej kolejnosci.. a to błąd.[/quote Masz zupełną rację, W moim dobu rodzinnym różne było, nie tragicznie, ale ........... Nie wiem czy byłoby lepiej, gdyby rodzice się rozwiedli. Natomiast rozumiem postępowanie mamy. Nie wiem czy sama bym postąpiła inaczej. Samotnej matce z malym dzieckiem ciężko jest pracować w pełnym wymiarze godzin. I jeszcze ta presja społeczna idealna żona, idealna gospodyni, idealna figura, świetna kariera. I oczywiście tłumaczenie mężczyzn, wybaczanie im prawie wszystkiego. Na szczęście zauważalne są juz zmiany w mysleniu. Ale to jest proces na lata. .. Skoro i tak pracuje i jest niezalezna, skoro i tak sama znosi trudy rodzicielstwa to po co jej lezacy, marudzacy i wiecznie niezadowolony facet? Tutaj spokojnie mozna zrwzygnowac z roli zony tudziez sluzacej. i od razu lzej
W przypadku atorkil sama jej radzę odejście. Moja wypowiedź dotyczyła kobiet z pokolenIan naszych mam i babć. Wyraźnie zaznaczyłam, lże obecnie jest inaczej.
6 grudnia 2020, 13:22
Moja babcia uciekła od dziadka ze wsi zabitej dechami i pojechała do Warszawy. Wzięła ze sobą moją mamę. Było to, o ile dobrze liczę, na początku lat 60. Nawet w dawnych czasach, jeśli kobieta miała motywację, to mogła wiele w życiu zrobić. Chociaż - może to nie była motywacja, raczej szacunek do samej siebie? Bo niby czemu miała żyć w domu z jakimś chorym dziadem? Była potem sama do końca życia (rozwodu chyba nie było), ale ta samotność też nie tak do końca, prócz mojej mamy były jeszcze inne dzieci, wszyscy byli bardzo ze sobą zżyci.Mama wyrosła na osobę bardzo zaradną, dziadka nie chciała w ogóle wspominać. Dziadek umarł, jego gospodarstwo przepadło, nie chciał go dać żadnemu z dzieci, choć pod koniec życia był pod opieką jednej z córek.
Gratulacje dla babci Była pionierami walki o prawa kobiet. Jej postawa wpłynęła na zmiarę mentalności kobiet i nie tylko. Ale była wówczas jedni z nielicznych, które się zdecydowały na odejście od męża.
6 grudnia 2020, 19:18
Ja bym odeszła. Tylko na spokojnie mu to wytłumaczyła, to jak się czujesz w tym domu,że to niszczy Wasze małżeństwo,że chcesz by poszedł z Tobą i zaczął swoją rodzinę. Jeśli nie zechce to będzie Ci bardzo ciężko ale nie będziesz się męczyć z teściami a on tej męki nie jest wart.