Temat: Czy mieszkanie na wynajem teraz się opłaca?

Chce kupić nowe mieszkanie i rozważam sprzedaż starego żeby sfinansować zakup nowego lub zostawienie na wynajem. Tylko patrząc na ogłoszenia wydaje mi się że ceny za wynajem mocno pospadały. Do tego ogłoszeń z mojej dzielnicy jest mnóstwo. Także mam pytanie do osob wynajmujących, jak teraz naprawdę wygląda sytuacja? Nie macie problemu ze znalezieniem lokatorów?

Nie oplaca sie. Za duzo nerwow i problemow. Kiedys na ogladanie mieszkania przychodzilo 15 osob (na jedna godzine) i wlasciciel robil casting.

Teraz jest lapanka I juz problémy na etapie wplacenia kaucji. Strasznie dziwni ludzie sie zglaszaja, ze od razu czuc problémy.

Nie polecam. Jak ma sie gotowke, warto wpakowac w obligacje/papiery wartosciowe. Zysk na czysto podobny, a nic nie trzeba robic.

Zależy gdzie. Autorka jest z Warszawy. Tu ceny idą w górę cały czas. Niewiele jest miast, które nie będą się wyludniać, ale akurat stolica nalezy do takich.

Ravvioli napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Zależy gdzie. Kupno mieszkania opłaca się też z innych względów- cena cały czas rosnie.
z tym bym polemizowała, bo jednak demografia zrobi swoje, plus mieszkania też się starzeją i nigdy nie chciałabym zamieszkać w welkiej płycie, której okres ważności się kończy, albo w 100 letniej kamienicy co pachnie pleśnią

nuta napisał(a):

Nie oplaca sie. Za duzo nerwow i problemow. Kiedys na ogladanie mieszkania przychodzilo 15 osob (na jedna godzine) i wlasciciel robil casting.Teraz jest lapanka I juz problémy na etapie wplacenia kaucji. Strasznie dziwni ludzie sie zglaszaja, ze od razu czuc problémy.Nie polecam. Jak ma sie gotowke, warto wpakowac w obligacje/papiery wartosciowe. Zysk na czysto podobny, a nic nie trzeba robic.

Kolega szuka mieszkania i już oblał dwa castingi, więc nie wiem, jaką łapankę masz na myśli... W sumie dużo zależy od lokalizacji ;) Warszawa i Kraków - nie ma problemu z wynajmem, raczej ceny takie, jak sprzed pandemii 

We Wrocławiu ceny wynajmu są podobne jak rok temu o tej porze. Wiosną było trochę taniej, ale teraz znów poszły w górę. 

Nie mam mieszkania w centrum. Mam na obrzeżach Warszawy. Są tramwaje i autobusy ale nie ma metra. 

Mam mieszane uczucia. Mam trzech znajomych którzy tu wynajmowali mieszkanie. Jeden stwierdził że woli sprzedać i spłacić kredyt na nowym. Drugiemu babka zadłużyła mieszkanie i nie chciała się wyprowadzić. Trzeci wynajmuje od 10 lat i jest super zadowolony. 

Mnie nie stać w razie problemów żeby spłacać kredyt, utrzymywać dwa mieszkania i ewentualnie spłacać jakieś zadłużenia lokatorów. A patrząc właśnie na wynajmy z dzielnicy to dużo się popsuło. Szkoda mi mieszkania bo to zawsze lokata kapitału no i poza tym jest bardzo fajne. No ale martwię się w tych czasach czy kredyt to dobre wyjście. 

Limecia napisał(a):

Nie mam mieszkania w centrum. Mam na obrzeżach Warszawy. Są tramwaje i autobusy ale nie ma metra. Mam mieszane uczucia. Mam trzech znajomych którzy tu wynajmowali mieszkanie. Jeden stwierdził że woli sprzedać i spłacić kredyt na nowym. Drugiemu babka zadłużyła mieszkanie i nie chciała się wyprowadzić. Trzeci wynajmuje od 10 lat i jest super zadowolony. Mnie nie stać w razie problemów żeby spłacać kredyt, utrzymywać dwa mieszkania i ewentualnie spłacać jakieś zadłużenia lokatorów. A patrząc właśnie na wynajmy z dzielnicy to dużo się popsuło. Szkoda mi mieszkania bo to zawsze lokata kapitału no i poza tym jest bardzo fajne. No ale martwię się w tych czasach czy kredyt to dobre wyjście. 

wg mnie zmniejszony popyt nie potrwa bardzo długo. Chętnego najemcę znajdziesz - najwyżej za mniejszą kasę, ale na pewno taką, co koszty mieszkania pokryje. Ostatecznie zawsze możesz to mieszkanie sprzedać. Co do problemu z wyprowadzeniem się lokatora - podpisuj umowę najmu okazjonalnego i wtedy taki problem Cię nie dotknie.

Pasek wagi

Też mam na obrzeżach i żadnego problemu z wynajmem. Zawsze znajdzie się ktoś komu dana lokalizacja odpowiada. No ale problem z najemcami jest. Kiedyś miałam akcję z policją kryminalną, potem najemca się wyprowadził i podnajął koledze, który zasmrodził mieszkanie papierosami. W każdym razie nie wynajmujemy już Ukraińcom i Białorusinom. Ale większość czasu mam stałych lokatorów, którzy dbają o mieszkanie. I w zasadzie nie miałam dłuższych przerw z wynajmem. Z tym, że mieszkanie w nowym budownictwie i jest zadbane- w porównaniu z tym co potrafią ludzie wynajmować, wygląda bardzo dobrze.

Limecia napisał(a):

Nie mam mieszkania w centrum. Mam na obrzeżach Warszawy. Są tramwaje i autobusy ale nie ma metra. Mam mieszane uczucia. Mam trzech znajomych którzy tu wynajmowali mieszkanie. Jeden stwierdził że woli sprzedać i spłacić kredyt na nowym. Drugiemu babka zadłużyła mieszkanie i nie chciała się wyprowadzić. Trzeci wynajmuje od 10 lat i jest super zadowolony. Mnie nie stać w razie problemów żeby spłacać kredyt, utrzymywać dwa mieszkania i ewentualnie spłacać jakieś zadłużenia lokatorów. A patrząc właśnie na wynajmy z dzielnicy to dużo się popsuło. Szkoda mi mieszkania bo to zawsze lokata kapitału no i poza tym jest bardzo fajne. No ale martwię się w tych czasach czy kredyt to dobre wyjście. 

a i może ta sytuacja zmieni trochę rynek najmu, ale mam nadzieję że w tą dobrą stronę - bo wynajmowanie pokoju 5m2 za 1000 zł to też już było przegięcie.

Pasek wagi

Ja na szczęście nie musiałam szukać nowych lokatorów. Ale tak ogólnie to zawsze wynajmowałam na zasadzie znajomi znajomych. Nie wiem czy bym się odważyła zaryzykować gdybym miała robić łapankę z ulicy (w sensie bałabym się, że ktoś zrobi demolkę, albo będzie stale uprzykrzał życie sąsiadom). Z drugiej strony teraz lokaty są tak oprocentowane, że trzeba mieć jakiś konkretny pomysł co zrobić z pieniędzmi, żeby nie tracić ciągle na wartości, bo inflacja będzie coraz gorsza (tak patrząc na poczynienia miłościwie nam panujących).

przez kilka lat wynajmowalam mieszkanie. Szczerze - nigdy wiecej.  Na szczescie udalo sie je sprzedac.

Generalne - ludzie nie szanuja nie swoich mieszkan. Przez 4 lata zniszczenia byly wieksze niz my przez 10 lat z 2 dzieci zrobilismy. Problemy z platnosciami na czas, imprezy, awantury (zaprzyjazniona sasiadka mi mowila co sie dzieje), mieszkanie zapuszczone (kibel nie myty przez rok robi sie w srodku czarny od kamienia, usuwalam to czystym kwasem solnym) - podlogi porysowane, dziury w scianach, ramy okienne jakby ktos tygrysa w domu trzymal, a na do widzenia jedni mi w odplyw zlewu wedzona rybe schowali. Smrod po paru dniach byl taki ze szok, a ja jak pies mysliwski weszylam skad to. I nie, nie bylam jakas jedza, po prostu prosilal o regularne co miesiac uiszczanie naleznosci. Dwa najmy skonczyly sie zadluzeniem i sprawa w sadzie - na szczesnie umowa byla legalna i odzyskalam od komornika co do grosza.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.