Temat: Pokochac nieswoje dziecko?

Czytalam ostatnio w roznych watkach, ze wieksza czesc z Was obce dzieci wkurzaja, ale swoje kochacie. 

Zastanawiam sie czy bylybyscie w stanie pokochac dziecko np partnera z poprzedniego zwiazku ? i jak traktowalybyscie to dziecko gdybyscie mialy jeszcze swoje? 🤔

Dodam, ze mnie tez wkurzaja obce dzieci, ale mysle, ze kiedys chcialabym miec swoje i w tej wyzej przedstawionej sytuacjii watpie abym mogla pokochac nieswoje dziecko, a gdybym miala swoje to napewno w jakims sensie bylabym niesprawiedliwa. 

Jowitka23 napisał(a):

kiedyś ...lata temu wypowiadałam się w podobnym temacie...twierdząc że w takiej sytuacji nie miała bym nic przeciwko dziecku i kochała bym oraz chciałabym aby kochalo mnie.  Dziś...życie zweryfikowalo wszystko inauczyłam się aby nie wypowiadać się ze zbytnia pewnościa jeśli w danej sytuacji nigdy nie byłam...jestem w takim związku... po wielu przejściach z powodu byłej jak i samego dziecka,  stawiania na 2 miejscu itp...wiem że nigdy nie pokocham,  akceptuje,  lubię ale jednak nie pokocham i zdecydowanie łatwiej byłoby z facetem bez dziecka 

Tak, poglady sie zmieniaja, jak trzeba sie Z nimi zmierzyc na zywo.

Tez tak myslalam i zmienialam zdanie. Dziecko wkurza, nudzi, meczy, ale daje rade ja akceptowac i na szczescie nie moje dziecko, wiec nie musze sie przejmowac Jákó mátka chyba bym zwariowala, a tak w prawie kazdej chwili mögé wyjsc pobiegac, do kolezanki, kosmetyczki, biblioteki, itd.

Nie wychowuje, bő tó nie moja rola. Ja pozwalam na Wszystko, chyba ze Tata wczesniej czegos zabroni. Jak zostajemy same tó jest impreza i glupotki. 

Najwazniejsze nie robic sobie wroga, Ani Z dziecka Ani Z bylej zony. Chyba najgorsze, jak mamusia za duzo sie wtraca lub maci, ale tó nie moj przypadek.

nuta napisał(a):

Jowitka23 napisał(a):

kiedyś ...lata temu wypowiadałam się w podobnym temacie...twierdząc że w takiej sytuacji nie miała bym nic przeciwko dziecku i kochała bym oraz chciałabym aby kochalo mnie.  Dziś...życie zweryfikowalo wszystko inauczyłam się aby nie wypowiadać się ze zbytnia pewnościa jeśli w danej sytuacji nigdy nie byłam...jestem w takim związku... po wielu przejściach z powodu byłej jak i samego dziecka,  stawiania na 2 miejscu itp...wiem że nigdy nie pokocham,  akceptuje,  lubię ale jednak nie pokocham i zdecydowanie łatwiej byłoby z facetem bez dziecka 
Tak, poglady sie zmieniaja, jak trzeba sie Z nimi zmierzyc na zywo.Tez tak myslalam i zmienialam zdanie. Dziecko wkurza, nudzi, meczy, ale daje rade ja akceptowac i na szczescie nie moje dziecko, wiec nie musze sie przejmowac Jákó mátka chyba bym zwariowala, a tak w prawie kazdej chwili mögé wyjsc pobiegac, do kolezanki, kosmetyczki, biblioteki, itd.Nie wychowuje, bő tó nie moja rola. Ja pozwalam na Wszystko, chyba ze Tata wczesniej czegos zabroni. Jak zostajemy same tó jest impreza i glupotki. Najwazniejsze nie robic sobie wroga, Ani Z dziecka Ani Z bylej zony. Chyba najgorsze, jak mamusia za duzo sie wtraca lub maci, ale tó nie moj przypadek.

Mysoe ze nie moglabym tak podejsc do calej sprawy. Gdyby dziecko bylo w moim domu i zachowywalo sie moim zdaniem niestosownie lub metody wychowawcze by mi nie odpowiadaly to watpie abym mogla sobie tak wszystko olac i pojsc pobiegac. Raczej chyba by mnie szlag trafil 😂

nie tak jak swoje ale owszem zrobiłabym wszystko żeby pokochać, ja nie lubię obcych dzieci, ale jeśli poczuje ze jakieś dziecko jest krzywdzone choćby słowem to załącza się we mnie lew, jestem wtedy jak czołg, rozszarpałabym kogoś kto może jakiemu kolewiek dziecku robić przykrość, 

Jak u nas w domu pojawiają się nie nasze dzieci to działają mi na nerwy, nie lubię. Ale w głębi duszy wiem ze nigdy żadne dziecko nie zasłużyło nawet na taką moja postawę a nawet jakby zalazło mi za skórę to ja takiemu dziecku w życiu przykrości nie chce zrobić. To my dorośli mamy tym dzieciom dawać co najlepsze służyć postawa i radą.

dziecku można tłumaczyć w właściwy kulturalny sposób a nie robić przykroś taka moja puenta 

Ta wypowiedź jest nie na sucho tylko z doświadczenia.  W moim domu w kółko są dzieci z rodziny jak również znajomych.

keira1988 napisał(a):

nuta napisał(a):

Jowitka23 napisał(a):

kiedyś ...lata temu wypowiadałam się w podobnym temacie...twierdząc że w takiej sytuacji nie miała bym nic przeciwko dziecku i kochała bym oraz chciałabym aby kochalo mnie.  Dziś...życie zweryfikowalo wszystko inauczyłam się aby nie wypowiadać się ze zbytnia pewnościa jeśli w danej sytuacji nigdy nie byłam...jestem w takim związku... po wielu przejściach z powodu byłej jak i samego dziecka,  stawiania na 2 miejscu itp...wiem że nigdy nie pokocham,  akceptuje,  lubię ale jednak nie pokocham i zdecydowanie łatwiej byłoby z facetem bez dziecka 
Tak, poglady sie zmieniaja, jak trzeba sie Z nimi zmierzyc na zywo.Tez tak myslalam i zmienialam zdanie. Dziecko wkurza, nudzi, meczy, ale daje rade ja akceptowac i na szczescie nie moje dziecko, wiec nie musze sie przejmowac Jákó mátka chyba bym zwariowala, a tak w prawie kazdej chwili mögé wyjsc pobiegac, do kolezanki, kosmetyczki, biblioteki, itd.Nie wychowuje, bő tó nie moja rola. Ja pozwalam na Wszystko, chyba ze Tata wczesniej czegos zabroni. Jak zostajemy same tó jest impreza i glupotki. Najwazniejsze nie robic sobie wroga, Ani Z dziecka Ani Z bylej zony. Chyba najgorsze, jak mamusia za duzo sie wtraca lub maci, ale tó nie moj przypadek.
Mysoe ze nie moglabym tak podejsc do calej sprawy. Gdyby dziecko bylo w moim domu i zachowywalo sie moim zdaniem niestosownie lub metody wychowawcze by mi nie odpowiadaly to watpie abym mogla sobie tak wszystko olac i pojsc pobiegac. Raczej chyba by mnie szlag trafil ?

Tata jej nie poblaza, krotko ja trzyma, wiec nie bede jej dokladac. Lepiej pobiegac niz sie denerwowac:) 

jakby ojciec wszystkie plany ukladal pod dziecko, rozpuszczalby ja,   a ja bym byla od sprzatania po dziecku, tó nara! Nie weszlabym w taki uklad.

nuta napisał(a):

keira1988 napisał(a):

nuta napisał(a):

Jowitka23 napisał(a):

kiedyś ...lata temu wypowiadałam się w podobnym temacie...twierdząc że w takiej sytuacji nie miała bym nic przeciwko dziecku i kochała bym oraz chciałabym aby kochalo mnie.  Dziś...życie zweryfikowalo wszystko inauczyłam się aby nie wypowiadać się ze zbytnia pewnościa jeśli w danej sytuacji nigdy nie byłam...jestem w takim związku... po wielu przejściach z powodu byłej jak i samego dziecka,  stawiania na 2 miejscu itp...wiem że nigdy nie pokocham,  akceptuje,  lubię ale jednak nie pokocham i zdecydowanie łatwiej byłoby z facetem bez dziecka 
Tak, poglady sie zmieniaja, jak trzeba sie Z nimi zmierzyc na zywo.Tez tak myslalam i zmienialam zdanie. Dziecko wkurza, nudzi, meczy, ale daje rade ja akceptowac i na szczescie nie moje dziecko, wiec nie musze sie przejmowac Jákó mátka chyba bym zwariowala, a tak w prawie kazdej chwili mögé wyjsc pobiegac, do kolezanki, kosmetyczki, biblioteki, itd.Nie wychowuje, bő tó nie moja rola. Ja pozwalam na Wszystko, chyba ze Tata wczesniej czegos zabroni. Jak zostajemy same tó jest impreza i glupotki. Najwazniejsze nie robic sobie wroga, Ani Z dziecka Ani Z bylej zony. Chyba najgorsze, jak mamusia za duzo sie wtraca lub maci, ale tó nie moj przypadek.
Mysoe ze nie moglabym tak podejsc do calej sprawy. Gdyby dziecko bylo w moim domu i zachowywalo sie moim zdaniem niestosownie lub metody wychowawcze by mi nie odpowiadaly to watpie abym mogla sobie tak wszystko olac i pojsc pobiegac. Raczej chyba by mnie szlag trafil ?
Tata jej nie poblaza, krotko ja trzyma, wiec nie bede jej dokladac. Lepiej pobiegac niz sie denerwowac:) jakby ojciec wszystkie plany ukladal pod dziecko, rozpuszczalby ja,   a ja bym byla od sprzatania po dziecku, tó nara! Nie weszlabym w taki uklad.

ale prawda taka ze nie kazdy ma takie same metody wychowawcze i nie kazdy musi sie z kazdym zgadzac, wiec mysle ze moglyby byc tu jakies konflikty. Zreszta ja z charakteru jestem dosc dominujaca, wiec to pewnie tez sprawa charakteru. 

nuta napisał(a):

Zuza_91 napisał(a):

Jestem w sytuacji, gdzie nie mam dzieci, za to partner ma dwoch synow z pierwszego malzenstwa. Czy je kocham? Napewno robie wszystko (nawet zrezygnowalalam z staran sie o swoje dziecko), aby byli szczesliwi, ale raczej to nie jest bezwarunkowa milosc. W takich sytuacjach jest trudniej, poniewaz nie masz prawa wtracac sie w wychowanie (bo od tego sa rodzice). 
Ale dlaczego zrezygnowalas??? Bő pasierbowie nie chca przyrodniego rodzenstwa? Akurat w takich sprawach nie maja nic do gadania.Jak czujesz, ze chcesz miec wlasnie dziecko, tó bedziesz zalowac poswiecenia tego marzenia. Dodam, ze nikt tego nie doceni. Pasierbowie kiedys Cie oleja, czasu nie cofniesz.

Nie warto dla innych rezygnować z marzeń. Mój wujek miał pasierbów, wszystko było ok, ale ich matka umarła, i wywalili go z mieszkania,w którym z nią mieszkał i też spłacał. Im było potrzebne mieszkanie o on był naiwny.

Nie potrafiłabym i jestem pewna, że traktowałabym je gorzej niż własne dziecko. Nie wiem skąd ta pewność (bo nawet własnego nie mam, żeby mi się jakaś postawa lwicy mogła załączać), ale ją mam. Dlatego nigdy bym się na związek z facetem z dzieckiem, ani na adopcję nie zdecydowała.

keira1988 napisał(a):

charlotte160 napisał(a):

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia w tym przypadku. Mnie zawsze wkurzało to, ze kobieta z dzieckiem jest ok, ma prawo do ułożenia sobie życia a facet z dziećmi już nie. Ja jestem w związku z facetem, który pokochał moje dzieci. Jest dla nich tatą i wiem, ze je kocha chociaż na początku nie było nam łatwo. Jego matka też zaakceptowała dzieciaki i traktuje je jak wnuki. Mój dziadek nie jest biologicznym ojcem mojego taty i wiem, że kocha mojego tatę i mnie najbardziej na świecie. Drugi dziadek też wychował cudze dziecko i cudze wnuki. Miał swoje dzieci z pierwszego małżeństwa (4) a mimo to moja babci (z jednym dzieckiem- moją mamą) wyszła za niego. Dziadek kochał moją mamę bardziej niż swoje biologiczne dzieci a ja byłam jego oczkiem w głowie chociaż miał też swoje "prawdziwe" wnuki. Życie pisze różne scenariusze. Nie można powiedzieć "nigdy nie bedę z facetem, który ma dzieci", bo może pojawić się taki ktoś dla kogo zupełnie stracisz głowę i bedzie ci wszystko jedno czy ma dziecko czy nie ;) Ja też miałam swoje mądrości życiowe i zasady. Mój facet również. Oboje je złamaliśmy i nie żałujemy.
W prawie wszystkich przykladach ktore podalas sa to faceci ktorzy zaakceptowaöi dzieci, a mi chodzilo bardziej o zdanie kobiet. Moim zdaniem to jest jednal roznica. 

Jest 1 przykład - moja babcia. Zaakceptowała faceta z 4 dzieci z poprzedniego małżeństwa. 
Poza tym ja byłam wcześniej z facetem, który miał 3 dzieci i gdyby nie był zwykłym ch**em i mnie nie zdradzał na prawo i lewo to pewnie bym dalej z nim była. Według mnie nie ma tu żadnej różnicy. Niby dlaczego kobieta z dzieckiem jest ok a mężczyzna nie? To jest chore. Czyli wychodzi na to, że babka z dzieciakami ma prawo ułożyć sobie życie, ale facet już nie i od razu trzeba go skreślać? Bo co? Kasy będzie za mało przynosił, bo musi płacić alimenty? Bez sensu. 

Pasek wagi

charlotte160 napisał(a):

keira1988 napisał(a):

charlotte160 napisał(a):

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia w tym przypadku. Mnie zawsze wkurzało to, ze kobieta z dzieckiem jest ok, ma prawo do ułożenia sobie życia a facet z dziećmi już nie. Ja jestem w związku z facetem, który pokochał moje dzieci. Jest dla nich tatą i wiem, ze je kocha chociaż na początku nie było nam łatwo. Jego matka też zaakceptowała dzieciaki i traktuje je jak wnuki. Mój dziadek nie jest biologicznym ojcem mojego taty i wiem, że kocha mojego tatę i mnie najbardziej na świecie. Drugi dziadek też wychował cudze dziecko i cudze wnuki. Miał swoje dzieci z pierwszego małżeństwa (4) a mimo to moja babci (z jednym dzieckiem- moją mamą) wyszła za niego. Dziadek kochał moją mamę bardziej niż swoje biologiczne dzieci a ja byłam jego oczkiem w głowie chociaż miał też swoje "prawdziwe" wnuki. Życie pisze różne scenariusze. Nie można powiedzieć "nigdy nie bedę z facetem, który ma dzieci", bo może pojawić się taki ktoś dla kogo zupełnie stracisz głowę i bedzie ci wszystko jedno czy ma dziecko czy nie ;) Ja też miałam swoje mądrości życiowe i zasady. Mój facet również. Oboje je złamaliśmy i nie żałujemy.
W prawie wszystkich przykladach ktore podalas sa to faceci ktorzy zaakceptowaöi dzieci, a mi chodzilo bardziej o zdanie kobiet. Moim zdaniem to jest jednal roznica. 
Jest 1 przykład - moja babcia. Zaakceptowała faceta z 4 dzieci z poprzedniego małżeństwa. Poza tym ja byłam wcześniej z facetem, który miał 3 dzieci i gdyby nie był zwykłym ch**em i mnie nie zdradzał na prawo i lewo to pewnie bym dalej z nim była. Według mnie nie ma tu żadnej różnicy. Niby dlaczego kobieta z dzieckiem jest ok a mężczyzna nie? To jest chore. Czyli wychodzi na to, że babka z dzieciakami ma prawo ułożyć sobie życie, ale facet już nie i od razu trzeba go skreślać? Bo co? Kasy będzie za mało przynosił, bo musi płacić alimenty? Bez sensu. 

Sama mowisz ze masz dziecko, wiec jesli facet ma dzieci i ty tez to przeciez zupelnie inna kwestia. 

Ja np nie mam dzieci i dla mnie byloby ciezko "bawic" sie z kims w rodzine jesli jej de facto nie mam. Zastanawialam sie kim mialabym byc w takiej konstelacjii? druga matka? czy kolezanka? 

Dosc ciezko jest mi sobie wyobrazic bycie kolezanka dla np. 6 letniego dziecka. 

Rola kobiety jest troche inna niz faceta biorac pod uwage, ze kobieta najczesciej zajmuje sie domem lub wykonuje wiekszosc obiwazkow (takie sa statystyki) i zajmuje sie w znacznej mierze dziecmi. 

Zreszta poznalam paru facetow i pytajac dlaczego nie udal im sie ostatni zwiazek odpowiedzieli w 2,3 zdaniu ze kobieta miala dziecko, wiec to nie jest tak ze tylko kobiety na to patrza. 

Jesli facet mial w twoim wypadku 3 dzieci to kobieta ktora sama chcialaby miec 2-3 dzieci musi jednak sie zastanowic jak to sfinansowac i to nie jest cos zlego, ale glupie wyjscie do kina w 7 osob kosztuje jednak troche woecej niz w przypadku 3 nie mowiac juz o wakacjach. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.