Temat: Mieszkanie z rodzicami a opłaty

Ile waszym zdaniem powinna sie dorzucać dorosła osoba pracująca, mieszkająca z rodzicami miesiecznie do rachunków? Dajmy na to jesli zarabia w przedziale 2500-3000 tys. 

PS - nie chodzi o mnie,  pytanie czysto teoretyczne :) Luźna dyskusja.

A to zależy. Ja bym od swojego dziecka nie wzięła pieniędzy. Wolałabym, żeby se odkładała na przyszłość. Ale to tylko dlatego, że póki co ona jest bardzo organizowana finansowo. Ma 16 lat i swoje konto, na którym odkłada kieszonkowe i inne darowizny. Wydaje kasę głównie na rzeczy związane ze swoją pasją (i pewnie przyszłym zawodem), nie szasta kasą na szmaty i kosmetyki. Takiemu dziecko warto pieniądze dać bo nie przepuści na głupoty. Gdyby rozpirzała kasiorkę na pierdoły to bym kazała dorzucać się do budżetu, bo niby dlaczego nie?

Zależy od dziecka. Jeśli dziecko chętnie współuczestniczyłoby  w wykonywaniu obowiązków domowych i wiedziałabym, że dziecko jest rozsądne.  ma jakieś sensowne plany na przyszłość to nie brałabym nic od dziecka. Wolałabym, aby dziecko zbierało sobie na przyszłość jakieś mieszkanie itp. 

tusia9 napisał(a):

Nayuri napisał(a):

Ja bym nie brała kasy od swojego dziecka oprócz symbolicznej kwoty na rachunki, a nawet dałabym mu jakąś ładną sumkę na start, żeby mogło zacząć samodzielne życie. 
matka mojego byłego tak robiła i robi dlatego on lat 30 nie chce się od niej wyprowadzać i nie chciał ze mną mieszkać, bo u mamusi za darmo

Ja nie musiałam się dokładać, a jakoś od 8 lat jestem na swoim. 

Moi rodzice nie chcieli ode mnie pieniędzy. Jako osoba pracująca mieszkałam z nimi rok, a pieniądze odkladalam na wlasne mieszkanie. Ja planuje takze moje dzieci wspomóc na ile będę mogła. Z tym, że jeśli dorosłe dziecko mieszka z rodzicami bo tak mu wygodnie, bez planów na życie przez kilka/kilkanascie lat to owszem powinno dorzuac sie do opłat i wydatków na życie. Nic nie razi mnie bardziej niż faceci po 30, mieszkający z rodzicami, wieczni balangowicze. A zarobiona kasę wydają tylko na codzienne piwko. 

Pasek wagi

miałam taką sytuację 2 lata temu- rozstałam się z chłopakiem i na pół roku wprowadziłam się do rodziców (w wieku 27 lat). płaciłam 1/3 wszystkich opłat, a zakupy + obiady robiłam na zmianę z mamą (gotowałam co drugi dzień). czyli normalny równy podział, jedynie nie płaciłam dodatkowo za najem. (akurat wtedy miałam przejściowe problemy z pracą i większość płaciłam z oszczędności- wciąż uważam, że to fair- moje problemy z pracą to była moja sprawa, jestem dorosła, nie wiem czemu rodzice mieli by mnie utrzymywać)

kakiboom napisał(a):

miałam taką sytuację 2 lata temu- rozstałam się z chłopakiem i na pół roku wprowadziłam się do rodziców (w wieku 27 lat). płaciłam 1/3 wszystkich opłat, a zakupy + obiady robiłam na zmianę z mamą (gotowałam co drugi dzień). czyli normalny równy podział, jedynie nie płaciłam dodatkowo za najem. (akurat wtedy miałam przejściowe problemy z pracą i większość płaciłam z oszczędności- wciąż uważam, że to fair- moje problemy z pracą to była moja sprawa, jestem dorosła, nie wiem czemu rodzice mieli by mnie utrzymywać)

Rodzina jest od tego, aby sobie pomagać. Jeżeli byłoby mnie stać, a dziecko nie straciłoby pracy ewidentnie ze swojej winy typu alkohol, nieróbstwo, spóźnienia to nie pozwoliłabym swojemu dorosłemu dziecku płacić z oszczędności za jedzenie i mieszkanie u nas. 

choco.lady napisał(a):

Ile waszym zdaniem powinna sie dorzucać dorosła osoba pracująca, mieszkająca z rodzicami miesiecznie do rachunków? Dajmy na to jesli zarabia w przedziale 2500-3000 tys. PS - nie chodzi o mnie,  pytanie czysto teoretyczne :) Luźna dyskusja.

...a rodzice poniżej 2000, albo jedno pracuje a drugie jest na rencie.

taka dodatkowa okoliczność i cokolwiek przestaje się robić w tym temacie luźne :D

Nayuri napisał(a):

Ja bym nie brała kasy od swojego dziecka oprócz symbolicznej kwoty na rachunki, a nawet dałabym mu jakąś ładną sumkę na start, żeby mogło zacząć samodzielne życie. 

a potem są wychowane kaleki społeczne, roszczeniowe, pincet plus, bombelki po 30stce

moim zdaniem wyprowadzić się i być samodzielnym utrzymując się samemu (wszystko SAMEMU płacić)

będąc studentką 20letnią płaciłam część opłat podzielonych na członków mieszkających w domu

Magdzior1985 napisał(a):

choco.lady napisał(a):

Magdzior1985 napisał(a):

nie chodzi o to ile zarabia ale o to ile wynosza oplaty i ile osob mieszka w domu, niezaleznie od tego ile rodzice zarabiaja oplaty sa te same
Zarobki też maja znaczenie, sadze, ze (normalni)  rodzice nie wymagaliby od dziecka 1000 zł na miesiac jeśli zarabiałoby np. 1700 zł netto. Co innego 4000 lub 5000 tys na miesiac. 
no ale zalezy o jakich warunkach mieszkaniowych mowimy bo rachunki np. za mieskzanie w bloku 3 osob powiedzmy, nie wyniosa na pewno w sumie 3000, prawda? Proporcjonajnie, a co dowymagan to rodzice zwykle nie wymagaja. Ty zarabiasz 1700 netto, rodzice w sumie 2600 netto, no i w tej sytuacji jaka bylaby twoja propozycja? 
To zależy.  Gdybym miała taką sytuację, oczywiście ustaliłabym najpierw plan działania z rodzeństwem,  aby również pomogli rodzicom, nie chodzi tu o mieszkanie i opłaty z tym związane a o pomoc niezaradnym ojcu i matce (nie mi).

A gdym byla sama to szukalabym lepszej pracy aby ich odciążyć finansowo a w razie czego wyjechałabym za granicę. Zawsze są jakies alternatywy. Nie zostawiłabym rodzicow samych sobie wiedząc ze klepią słodka biedę.  Na szczescie nie mam takiego problemu, bo poki co moi rodzice wybudowali dom na obrzezach i zyją sobie bardzo dobrze.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.