- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 września 2019, 20:44
Jak myslicie, kto bedzie prowadzil bardziej satysfakcjonujace zycie. Mezatka (bezdzietna/dzieciata) czy singielka?
Wiadomo, generalizowanie jest zle, ale zalozmy ze to temat z tych luzniejszych ;)
6 września 2019, 12:29
jako mężatka jestem znacznie bardziej szczęśliwa, nigdy nie byłam singielka, męża poznalam w 2klasie liceum, jako panna nie bylam tak szczęśliwa jak teraz - nie miałam dzieci, przed urodzeniem swoich dzieci - szczerze dzieci nie lubialam, wyjątkiem były dzieci mojego rodzeństwa, wraz z pierwszym dzieckiem zmiana o 180st, tak więc jestem szczęśliwa obecnie, jako mezatka
6 września 2019, 12:57
Dziwne pytanie.Jak bylam sama bylo mi bardzo dobrze, bylam w zwiazkach w ktorych bylo mi bardzo zle. Obecnie jestem w zwiazku, w ktorym nawet jest dziecko i jest mi bardzo dobrze. Wazne zeby sie samorealizowac i nie spychac wlasnych potrzeb na dalszy plan. Jak jestes szczesliwa sama ze soba, znajdziesz dobrego partnera. Jesli masz jakies problemy bedziesz sie rzucac w beznadziejne zwiazki. Wszystko zalezy od nas samych, a nie od statusu matrymonialnego i posiadania dzieci badz nie.
6 września 2019, 14:38
Ja jestem szczęśliwsza, gdy jestem najedzona.
Czyli w związku z jedzeniem...w sumie to też jakaś relacja.
6 września 2019, 15:00
Dla każdego szczęście oznacza co innego. Ja męża już mam a o dziecku marzę. Będąc sama byłam kiedyś bardzo nieszczęśliwa.
6 września 2019, 15:17
Czyli w związku z jedzeniem...w sumie to też jakaś relacja.Ja jestem szczęśliwsza, gdy jestem najedzona.
Satysfakcjonująca, acz niekiedy trudna. ;)
6 września 2019, 18:11
Ja jestem "singielką" od 2 miesięcy po 18 latach bycia z kimś i szczerze, nie potrafię się zupełnie odnaleźć w nowej rzeczywistości. Są dni kiedy jestem szczęśliwa, czuję się wolna i mam poczucie że mogę wszystko, a są takie, w których nie mam siły wstać z łóżka. Nie wiem co jest lepsze, rozpaczliwie szukam jakiegoś punktu zaczepienia, coś co pozwoli mi cieszyć się z kolejnych dni i na razie średnio mi to wychodzi.
6 września 2019, 18:40
Byłam szczęśliwą singielką, teraz jestem w szczęśliwym związku. Po prostu jest inaczej, gdy byłam sama nie miałam jakiegoś parcia na związek jako taki: nie myślałam o tym, nie szukałam partnera, nie miałam jakiś większych uczuciowych potrzeb, było mi całkowicie dobrze samej ze sobą, dopóki się nie zakochałam :D. Nie oznacza to, że znowu chciałabym być "wolna" bo jest mi naprawdę dobrze z osobą, z którą żyję, jednak dla mnie poczucie szczęścia to nie tylko wspaniały związek (ale też przyjaciele, rodzina, rozrywka, samopoczucie i zdrowie, pieniądze, święty spokój i pewnie kilka innych rzeczy). Można być w świetnej relacji ale czuć się ogólnie nieszczęśliwym z zupełnie innych powodów, tak samo jak można być szczęśliwym pomimo, że czegoś brakuje. Mnie osobiście trudno uzależnić poczucie szczęścia samego w sobie tylko od jednej sfery w życiu.
6 września 2019, 20:23
nie mogę powiedzieć za innych. Mi brakuje do kogo się przytulić wieczorem, porozmawiać o głupotach i powazniejszych sprawach. Po prostu brakuje mi drugiej osoby
6 września 2019, 20:29
Zależy jaka singielka i jaka mężatka. Moje życie bez rodziny było puste. Jako mężatka jestem szczęśliwsza niż jako singielka. I nie chciałabym się z żadną singielką zamieniać. Ślub brałam świadomie, po wielu latach związku, bo tego chciałam. ALE ja mam fajnego męża, który traktuje mnie jak partnerkę, kobietę, kochankę a nie kure domową. O dom dbamy razem, o dziecko również dbamy razem. Mąż mnie wspiera, kocha, szanuje. Zawsze jest po mojej stronie, niezależnie czy chodzi o "konflikt" z jego siostrą, matka czy koleżanką. Jest dla mnie olbrzymim wsparciem. Kiedyś myślałam, że jako singielka będę szczęśliwsza, że chce chodzić na randki, na imprezy itp. Zerwała z nim około 1.5 roku przed ślubem. I okazało się, jestem nieszczęśliwa jako singielka. Ciągle randki z nowymi facetami okazały się nie takie fajne jak wtedy kiedy miałam 19 lat, było męczące poznawanie ciągle kogos nowego, imprezy przestały mnie bawić i okazało się, że dorosłam. Męża blagalam żeby dał nam szansę. Na szczęście dał. Szczerze mówiąc, nie licząc młodych kobiet, nie znam żadnej szczęśliwej singielki. Myślę, że w pewnym wieku, na pewnym etapie życia człowiek potrzebuje tej rodziny. Oczywiście na pewno są gdzieś szczęśliwe singielki, ale to raczej wyjątki.