- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 września 2019, 20:44
Jak myslicie, kto bedzie prowadzil bardziej satysfakcjonujace zycie. Mezatka (bezdzietna/dzieciata) czy singielka?
Wiadomo, generalizowanie jest zle, ale zalozmy ze to temat z tych luzniejszych ;)
6 września 2019, 07:44
No widzisz, bo posiadanie było priorytetem :) Natomiast dla mnie jest okolicznością, niezwykle ważną, ale jednak okolicznością. A to dlatego, ze jestem zwiazana z kimś od bardzo wczesnych lat, i po prostu nigdy o tym nie myslałam. Gdyby sie okoliczności zmieniły, być może związanie sie z kimś stałoby się priorytetem na miarę satysfakcji. Dlatego nie wiąże tych pojęć ściśle, bo satysfakcję chce mieć zawsze, a meza, cóż, może nie, nie wiem bo mam :D
6 września 2019, 07:52
No widzisz, bo posiadanie było priorytetem :) Natomiast dla mnie jest okolicznością, niezwykle ważną, ale jednak okolicznością. A to dlatego, ze jestem zwiazana z kimś od bardzo wczesnych lat, i po prostu nigdy o tym nie myslałam. Gdyby sie okoliczności zmieniły, być może związanie sie z kimś stałoby się priorytetem na miarę satysfakcji. Dlatego nie wiąże tych pojęć ściśle, bo satysfakcję chce mieć zawsze, a meza, cóż, może nie, nie wiem bo mam :D
Ja w sumie też. Pierwszego męża poznałam w wieku 19 lat, dwa lat później byliśmy małżeństwem (no, wiem, wiem, ale porywy serca zwyciężyły nad rozumem). Rozwiodłam się - dobrowolnie - po 7 latach. Trzy lata umawiałam się mniej lub bardziej na serio i cały czas mi czegoś brakowało. Takiego właśnie...codziennego, prostego szczęścia. Poza tym miałam naprawdę wszystko, więc mam pewność, że dokładnie o ten niedosyt mi chodziło. Teraz, od ponad 2 lat znowu jestem mężatką i absolutnie nie chciałabym wrócić do "wolności". :)
6 września 2019, 08:06
no to Ty juz masz temat przerobiony ;). Tak myslę o tym, i w sumie jestem w stanie sobie wyobrazić, ze po ustaniu związku moja potrzeba uznania skoczyłaby z poziomu zero na jakiśtam, i zachciałoby mi się romansów. Mało to prawdopodobne, ale cholera wie. Dopuszczam tez myśl, ze niektórym małzeństwo mogłoby w tym przeszkadzać, gdyby taka potrzebe mieli. Dlatego dalej stoje na stanowisku, ze stan cywilny to sensie ogólnym to jednak okoliczność ;)
6 września 2019, 08:07
Zależy jaka singielka i jaka mężatka. Moje życie bez rodziny było puste. Jako mężatka jestem szczęśliwsza niż jako singielka. I nie chciałabym się z żadną singielką zamieniać. Ślub brałam świadomie, po wielu latach związku, bo tego chciałam. ALE ja mam fajnego męża, który traktuje mnie jak partnerkę, kobietę, kochankę a nie kure domową. O dom dbamy razem, o dziecko również dbamy razem. Mąż mnie wspiera, kocha, szanuje. Zawsze jest po mojej stronie, niezależnie czy chodzi o "konflikt" z jego siostrą, matka czy koleżanką. Jest dla mnie olbrzymim wsparciem. Kiedyś myślałam, że jako singielka będę szczęśliwsza, że chce chodzić na randki, na imprezy itp. Zerwała z nim około 1.5 roku przed ślubem. I okazało się, jestem nieszczęśliwa jako singielka. Ciągle randki z nowymi facetami okazały się nie takie fajne jak wtedy kiedy miałam 19 lat, było męczące poznawanie ciągle kogos nowego, imprezy przestały mnie bawić i okazało się, że dorosłam. Męża blagalam żeby dał nam szansę. Na szczęście dał. Szczerze mówiąc, nie licząc młodych kobiet, nie znam żadnej szczęśliwej singielki. Myślę, że w pewnym wieku, na pewnym etapie życia człowiek potrzebuje tej rodziny. Oczywiście na pewno są gdzieś szczęśliwe singielki, ale to raczej wyjątki.
6 września 2019, 08:26
nie mogę powiedzieć za innych. Mi brakuje do kogo się przytulić wieczorem, porozmawiać o głupotach i powazniejszych sprawach. Po prostu brakuje mi drugiej osoby
6 września 2019, 08:44
Przecież to zależy od osoby i męża
Mężatką mająca męża, który się nią nie interesuje, nie pomaga, ogranicza i ogółem jest toksyczny? Taka kobieta nie będzie szczęśliwa.
Singielka potrzebujący miłości i bliskości, bez znajomych i zainteresowań, też nie będzie szczęśliwa.
Ja jestem mężatką i jestem bardzo szczęśliwa. Będąc singielką też byłam bardzo szczęśliwa, ale z mężem mi lepiej
6 września 2019, 09:48
Skrajnie glupie pytanie, bo wszystko zalezy od zycia danej mezatki i zycia danej singielki:D
Jakbym miala odpowiedziec z perspektywy mojej osoby- dla mnie mezatka jest szczesliwsza- nie bylabym szczesliwa jako singielka (nie bylam szczesliwa, chociaz singielka od 15 roku zycia bylam najdluzej miesiac, wiec tez nie doswiadczylam), potrzebuje drugiego czlowieka- zwiazku, budowania czegos razem, seksu (bez zobowiazan jest super, ale bawi mnie ten, w ktorym sie znamy lozkowo dobrze, kochamy itd), posiadania kompana do podrozy- jednym slowem partner jest dla mnie najlepszym przyjacielem i zycie we dwojke jest dla mnie zdecydowanie fajniejsze niz w pojedynke;)
Edytowany przez sacria 6 września 2019, 09:49
6 września 2019, 10:34
W poprzednim związku byłam nieszczęśliwa... bo mimo, iż z nim byłam to czułam się samotna. Teraz jestem sama i jest mi dobrze :) Mam czasem takie momenty, że chciałabym znaleźć taką wzajemną miłość drugiej osoby, bo potrzebuje bliskości, ale nie jestem zdesperowana by iść w coś, czego nie czuję.
Wszystko też zależy czym dla kogo jest szczęście, a to pojęcie względne jest.
Edytowany przez Giraffe186 6 września 2019, 10:36
6 września 2019, 11:53
dziś np bylam w sklepie z mlodym, zaczal, jak to dziecko, marudzic, bo zakupy za ciekawe to nie sa, no i stala przede mna (nie wiem czy singielka czy dzieciata czy cholera wie, bo mozna sie niezle pomylić oceniając po wygladzie) mloda dziewczyna, patrzyla i mogla sobie pomyśleć, ze ale ja mam przewalone i wogole a prawda jest inna, bo juz w samochodzie sobie fajnie jechaliśmy, słuchaliśmy jego piosenek, tryskal radością po czym usnal i teraz mi spi ladnie. Ktos moze pomyslec, ze dzieciata jest nieszczesliwa a moze ta singielka teraz przechodzi trudne chwile, facet ja rzucil itp jak kogos nie znamy to nie mozemy stwierdzić, ze ktos ma gorzej czy lepiej :)