Temat: Kto jest szczesliwszy mezatka czy singielka?

Jak myslicie, kto bedzie prowadzil bardziej satysfakcjonujace zycie. Mezatka (bezdzietna/dzieciata) czy singielka? 

Wiadomo, generalizowanie jest zle, ale zalozmy ze to temat z tych luzniejszych ;) 

No widzisz, bo posiadanie było priorytetem :) Natomiast dla mnie jest okolicznością, niezwykle ważną, ale jednak okolicznością. A to dlatego, ze jestem zwiazana z kimś od bardzo wczesnych lat, i po prostu nigdy o tym nie myslałam. Gdyby sie okoliczności zmieniły, być może związanie sie z kimś stałoby się priorytetem na miarę satysfakcji. Dlatego nie wiąże tych pojęć ściśle, bo satysfakcję chce mieć zawsze, a meza, cóż, może nie, nie wiem bo mam :D

Cyrica napisał(a):

No widzisz, bo posiadanie było priorytetem :) Natomiast dla mnie jest okolicznością, niezwykle ważną, ale jednak okolicznością. A to dlatego, ze jestem zwiazana z kimś od bardzo wczesnych lat, i po prostu nigdy o tym nie myslałam. Gdyby sie okoliczności zmieniły, być może związanie sie z kimś stałoby się priorytetem na miarę satysfakcji. Dlatego nie wiąże tych pojęć ściśle, bo satysfakcję chce mieć zawsze, a meza, cóż, może nie, nie wiem bo mam :D

Ja w sumie też. Pierwszego męża poznałam w wieku 19 lat, dwa lat później byliśmy małżeństwem (no, wiem, wiem, ale porywy serca zwyciężyły nad rozumem). Rozwiodłam się - dobrowolnie - po 7 latach. Trzy lata umawiałam się mniej lub bardziej na serio i cały czas mi czegoś brakowało. Takiego właśnie...codziennego, prostego szczęścia. Poza tym miałam naprawdę wszystko, więc mam pewność, że dokładnie o ten niedosyt mi chodziło. Teraz, od ponad 2 lat znowu jestem mężatką i absolutnie nie chciałabym wrócić do "wolności". :) 

no to Ty juz masz temat przerobiony ;). Tak myslę o tym, i w sumie jestem w stanie sobie wyobrazić, ze po ustaniu związku moja potrzeba uznania skoczyłaby z poziomu zero na jakiśtam, i zachciałoby mi się romansów. Mało to prawdopodobne, ale cholera wie. Dopuszczam tez myśl, ze niektórym małzeństwo mogłoby w tym przeszkadzać, gdyby taka potrzebe mieli. Dlatego dalej stoje na stanowisku, ze stan cywilny to sensie ogólnym to jednak okoliczność ;)

Zależy jaka singielka i jaka mężatka. Moje życie bez rodziny było puste. Jako mężatka jestem szczęśliwsza niż jako singielka. I nie chciałabym się z żadną singielką zamieniać. Ślub brałam świadomie, po wielu latach związku, bo tego chciałam. ALE ja mam fajnego męża, który traktuje mnie jak partnerkę, kobietę, kochankę a nie kure domową. O dom dbamy razem, o dziecko również dbamy razem. Mąż mnie wspiera, kocha, szanuje. Zawsze jest po mojej stronie, niezależnie czy chodzi o "konflikt" z jego siostrą, matka czy koleżanką.   Jest dla mnie olbrzymim wsparciem. Kiedyś myślałam, że jako singielka będę szczęśliwsza, że chce chodzić na randki, na imprezy itp. Zerwała z nim około 1.5 roku przed ślubem. I okazało się, jestem nieszczęśliwa jako singielka. Ciągle randki z nowymi facetami okazały się nie takie fajne jak wtedy kiedy miałam 19 lat, było męczące poznawanie ciągle kogos nowego, imprezy przestały mnie bawić i okazało się, że dorosłam. Męża blagalam żeby dał nam szansę. Na szczęście dał. Szczerze mówiąc, nie licząc młodych kobiet, nie znam żadnej szczęśliwej singielki. Myślę, że w pewnym wieku, na pewnym etapie życia człowiek potrzebuje tej rodziny. Oczywiście na pewno są gdzieś szczęśliwe singielki, ale to raczej wyjątki. 

nie mogę powiedzieć za innych. Mi brakuje do kogo się przytulić wieczorem, porozmawiać o głupotach i powazniejszych sprawach. Po prostu brakuje mi drugiej osoby

Przecież to zależy od osoby i męża (kreci)

Mężatką mająca męża, który się nią nie interesuje, nie pomaga, ogranicza i ogółem jest toksyczny? Taka kobieta nie będzie szczęśliwa. 

Singielka potrzebujący miłości i bliskości, bez znajomych i zainteresowań, też nie będzie szczęśliwa. 

Ja jestem mężatką i jestem bardzo szczęśliwa. Będąc singielką też byłam bardzo szczęśliwa, ale z mężem mi lepiej :p

Pasek wagi

Skrajnie glupie pytanie, bo wszystko zalezy od zycia danej mezatki i zycia danej singielki:D

Jakbym miala odpowiedziec z perspektywy mojej osoby- dla mnie mezatka jest szczesliwsza- nie bylabym szczesliwa jako singielka (nie bylam szczesliwa, chociaz singielka od 15 roku zycia bylam najdluzej miesiac, wiec tez nie doswiadczylam), potrzebuje drugiego czlowieka- zwiazku, budowania czegos razem, seksu (bez zobowiazan jest super, ale bawi mnie ten, w ktorym sie znamy lozkowo dobrze, kochamy itd), posiadania kompana do podrozy- jednym slowem partner jest dla mnie najlepszym przyjacielem i zycie we dwojke jest dla mnie zdecydowanie fajniejsze niz w pojedynke;)

Ja jestem szczęśliwsza, gdy jestem najedzona.

W poprzednim związku byłam nieszczęśliwa... bo mimo, iż z nim byłam to czułam się samotna. Teraz jestem sama i jest mi dobrze :) Mam czasem takie momenty, że chciałabym znaleźć taką wzajemną miłość drugiej osoby, bo potrzebuje bliskości, ale nie jestem zdesperowana by iść w coś, czego nie czuję.

Wszystko też zależy czym dla kogo jest szczęście, a to pojęcie względne jest.

Pasek wagi

dziś np bylam w sklepie z mlodym, zaczal, jak to dziecko, marudzic, bo zakupy za ciekawe to nie sa, no i stala przede mna (nie wiem czy singielka czy dzieciata czy cholera wie, bo mozna sie niezle pomylić oceniając po wygladzie) mloda dziewczyna, patrzyla i mogla sobie pomyśleć, ze ale ja mam przewalone i wogole a prawda jest inna, bo juz w samochodzie sobie fajnie jechaliśmy, słuchaliśmy jego piosenek, tryskal radością po czym usnal i teraz mi spi ladnie. Ktos moze pomyslec, ze dzieciata jest nieszczesliwa a moze ta singielka teraz przechodzi trudne chwile, facet ja rzucil itp jak kogos nie znamy to nie mozemy stwierdzić, ze ktos ma gorzej czy lepiej :) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.