- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 lipca 2019, 12:40
Wszystkie osoby z nadwagą uwielbiają teorię, że te chude jedzą co chcą i ile chcą, a mimo to są zawsze chude.
Może te zawsze chude trochę opowiedzą jak przez lata trzymają figurę? Ile naprawdę jedzą, jak wyglądają ich posiłki, spędzają czas na kanapie czy robią wiatr w chałupie i co jest dla nich najsilniejszą motywacją by zachować szczupłą sylwetkę ? Podzielcie się prawdziwą wiedzą ile kosztuje "boska linia" :)
25 lipca 2019, 12:13
sledzac niektóre menu dochodze do wniosku, ze osobom szczuplym tez "chce sie" robic ciekawe posilki (np sacria) a kto inny wezmie 5 kromek z pasztetem i ma spokój (plus tyje/nie chudnie)
Słuszna uwaga. Sama zauważyłam, że przygotowując posiłki ograniczam tłuszcze, natomiast w produktach gotowych typu wędliny, sosy, wszelkie sałatki producenci nie żałują tłustych składników bo tłuszcze nie dość, ze są nośnikami smaku to jeszcze są tanie :)
25 lipca 2019, 17:46
Dziękuję Andorinha, trochę cię jednak pomęczę, bo jak zwykle diabeł siedzi w szczegółachPiszesz, że na studiach jadłaś paczkę spaghetti, to całkiem sporo, ale co do tego makaronu? Bo jak pesto to najczęściej widzę je w słoiczkach tej wielkości co przecier pomidorowy - więc coś dokładniej gdybyś mogła dopisać. Teraz jesz 1/4 tego co dawniej, czyli 1/4 paczki makaronu z czym? Pół litra sosu mięsnego a słoiczek jakiegoś pesto to spora róznica. Skoro nie jesz mięsa, które często dostarcza połowę kaloryczności dziennej, to z czego pochodzą tłuszcze Twoje diety i ile ich jesz? Tak sobie dopowiadam, że jeśli z tej 1/4 paczki makaronu robisz obiad i jeszcze zostaje Ci na lunch drugiego dnia to wiele tego nie ma :)Żarłam tak codziennie. W szkole musiałam zjeść kanapkę po każdej lekcji, bo inaczej było mi słabo, w ostatniej klasie liceum miałam 11 lekcji, więc szłam do szkoły z siatą kanapek. Na studiach jadłam codziennie to spaghetti na zmianę z ziemniakami bo to było najtańsze, jeszcze z siostrą kupowałyśmy podróbę nutelii w lidlu, żeby się dopchać. Teraz też dałabym radę to zjeść bez problemu (i czasem daję, jak restauracjach podają ogromną porcję, lubię też się objeść na weselach), ale czuję, że zmieniły mi się potrzeby. Teraz jem pewnie 1/4 dawnego spaghetti. Ja naprawdę czuję się błogosławiona, że nie muszę się zastanawiać się nad utrzymaniem sylwetki ;) jedynie muszę uważać na dietę alergiczną, i odkąd skończyłam 6 lat nie jem mięsa. Sport uprawiam, bo to poprawia mi humor, nie myślę czy wpłynie na moją figurę. Od trzeciego roku życia chodziłam na gimnastykę, przyzwyczaiłam się do rygoru. Jak nie mogę się solidnie spocić to mam depresję i czuję się staro ;) Jakbym nie jadła porządnie, to nie miałabym na to siły, ale nie liczę kalorii, nie mam ustalonych godzin jedzenia, jem jak jestem głodna, albo raczej jak mam czas ;) Najwięcej jem jak mam pms, wtedy budzi się kraken, przez tydzień w miesiącu jestem głodna non stop i w zasadzie tylko wtedy jem czipsy i słodycze, potem mi przechodzi na trzy tygodnie. Przykładowy dzień to - śniadanie owsianka z mlekiem kokosowym i owocami (w weekendy jajecznica z bułką); lunch kanapki/zupa/sałatka/resztki obiadu z poprzedniego dnia; obiad (późno około 21/22) moje ukochane spaghetti, risotto, kaszotto, różne wegetariańskie dania, w piątki pizza. Nie jem między posiłkami (poza tym okropnym pmsem, wtedy jem non stop;), ale jak jem posiłek to pod korek, żeby na dłuższy czas mieć spokój ;)Bardzo Ci dziękuję za ten wpis. Po cichutku liczyłam, że zechcesz nam napisać jak utrzymujesz szczupłą sylwetkę. Chciałabym jednak trochę uściślić ilość jedzenia na co dzień tak szczupłej osoby - bo co innego móc zjeść paczkę spaghetti a co innego zjadać ją codziennie. Jak zazwyczaj wyglądają posiłki osoby ważącej 48 kg ?Ja w sumie nigdy się nie ograniczałam z ilością jedzenia a jeszcze w życiu nie udało mi się przekroczyć 50 kg (nie licząc ciąży i połogu) przy 170 cm. Jako dziecko jadłam bardzo mało, potrafiłam na cały dzień zjeść tylko kaszkę na śniadanie, ale moi rodzice nigdy mnie nie zmuszali ani nie wciskali. Najwięcej jadłam w czasie dojrzewania aż do około 33 r.ż. Jako 18-latka miałam badanie na koniec liceum i ważyłam 45 kg (ale moje siostry 43, więc byłam nazywana grubaskiem;) a potrafiłam zjeść całą paczkę spaghetti z sosem carbonara na obiad albo kilo ziemniaków z mizerią i jajkami sadzonymi (nie wspominając o słodyczach). Zjedzenie całego wielkiego słoika nutelli na raz nie jest dla mnie wyzwaniem. Moja mama kiedyś zrobiła GAR penne pesto z fasolką i ja oglądając serial zeżarłam wszystko, a miał być to obiad dla całej rodziny. Jak mama wróciła z pracy to była trochę zła, więc jak ktoś się jej pytał czy ja coś jem, to odpowiadała - a spróbuj to wykarmić! ;) ALE ja się zawsze bardzo dużo ruszałam, jeśli byłam zdrowa to nie było dnia bez dwóch, trzech (a czasami więcej) godzin sportu. Najdłużej nie ćwiczyłam przez chorobę, 3 miesiące musiałam leżeć w łóżku, schudłam, ale to pewnie był skutek tej choroby. Parę lat temu zaczęłam się bardziej zastanawiać nad tym jakością jedzenia (niezbyt nad ilością, nie znam się np. na kaloriach), bo mam alergie pokarmowe połączone z azs i wiecznie wyglądałam jak poparzona, no i swędzenie potrafi doprowadzić do obłędu. Zaczęłam też nowe hobby triathlony i stwierdziłam, że biorę się za siebie ;) Nie potrafiłabym jednak, tak jak niektórzy, nie jeść węglowodanów typu makarony, ryże, chleb, nie umiem się najeść bez tego, za 10 minut czuje głód. Obecnie moja waga wróciła do 48 kg tak jak przed dziećmi, nie ćwiczę już tyle co kiedyś, ale chyba nadal ponad przeciętną ;) Za to moja przyjaciółka ma 172 cm i waży 52 kg po ciąży, a nigdy w życiu nie ćwiczyła, nawet na autobus nie jest w stanie podbiec ;) Moim zdaniem (poza słodyczami, których pochłania sporo) je normalne porcje, chociaż dla niektórych na diecie może to są duże ilości. Inne chude/szczupłe osoby które znam się nie objadają na co dzień, ale też się nie głodzą, ale jak wychodzimy do knajpy, albo jedziemy na wakacje, to wszystkie sobie folgujemy i nie widzę żadnych negatywnych następstw (poza wysypką u mnie;)
Pesto zawsze robię sama z pestek słonecznika, bo nie wiem co tam jest w tych słoiczkach, z tego powodu też prawie nigdy nie jem na mieście, bo nie wiem czego używają, chociaż teraz coraz częściej pytają o alergie. Moje ulubione spaghetti to aglio olio i z domowym sosem pomidorowym. Nie mam pojęcia ile jem tłuszczy, jak pisałam nie znam się na tym, nie umiem niczego wyliczyć, niczego nie mierzę ani nie ważę, wszystko zawsze robię "na oko" wiem, że używam oleju i oliwy
Nigdy nie robię 1/4 paczki, zawsze całość, bo robię dla całej rodziny, ale wydaje mi się że zjadam teraz 1/4 ;) Zawsze robię więcej jedzenia z nadzieją że zostanie i następnego dnia nie będę musiała gotować ;)
25 lipca 2019, 18:47
Ja przez prawie całe życie miałam taką chudą koleżankę - każde wakacje razem, bardzo dużo weekendów i ogólnie byłyśmy jak siostry, spędziłam z nią wystarczająco dużo czasu z żeby znać jej nawyki zywieniowe. Koleżanka nie lubiła żadnych warzyw poza gotowaną kapustą, żywiła się kotletami, bigosem, szynka, serem, chipsami i słodyczami. Z tym że gdy ja, osoba raczej średniej budowy, raz w tygodniu pochłonęłam tę paczkę chipsów - ona codziennie zjadała po pół. Gdy ja, nie jedząc prawie nic przez cały dzień nałożyłam sobie dwa kotlety, trzy ziemniaki i pół talerza surówki - ona jadła kotleta i pół ziemniaka. Nigdy nie brała dokładek i wystarczał jej jeden kawałek pizzy. Do swojego zapotrzebowania dobijała słodyczami i gazowanym, ale wątpię żeby kiedykolwiek zjadła za dużo.
I wiadomo, że obserwując taką osobę, można sobie pomysleć "to niesprawiedliwe! tak je i jest taka chuda?!" ale w rzeczywistości tego jedzenia było naprawdę mało.
Edytowany przez xysmenatrix 25 lipca 2019, 18:49
25 lipca 2019, 19:44
Pesto zawsze robię sama z pestek słonecznika, bo nie wiem co tam jest w tych słoiczkach, z tego powodu też prawie nigdy nie jem na mieście, bo nie wiem czego używają, chociaż teraz coraz częściej pytają o alergie. Moje ulubione spaghetti to aglio olio i z domowym sosem pomidorowym. Nie mam pojęcia ile jem tłuszczy, jak pisałam nie znam się na tym, nie umiem niczego wyliczyć, niczego nie mierzę ani nie ważę, wszystko zawsze robię "na oko" wiem, że używam oleju i oliwy Nigdy nie robię 1/4 paczki, zawsze całość, bo robię dla całej rodziny, ale wydaje mi się że zjadam teraz 1/4 ;) Zawsze robię więcej jedzenia z nadzieją że zostanie i następnego dnia nie będę musiała gotować ;)
Dzięki wielkie.
Zaintrygowałaś mnie tym pesto ze słonecznika, muszę sama iść w tą stronę. Też tak czasem mam. że zrobię więcej, z nadzieją, że zostanie, ale zawsze ktoś się skusi na dokładkę albo wieczorem doje i jak zwykle świeży obiad jest każdego dnia :)
25 lipca 2019, 19:46
Ja przez prawie całe życie miałam taką chudą koleżankę - każde wakacje razem, bardzo dużo weekendów i ogólnie byłyśmy jak siostry, spędziłam z nią wystarczająco dużo czasu z żeby znać jej nawyki zywieniowe. Koleżanka nie lubiła żadnych warzyw poza gotowaną kapustą, żywiła się kotletami, bigosem, szynka, serem, chipsami i słodyczami. Z tym że gdy ja, osoba raczej średniej budowy, raz w tygodniu pochłonęłam tę paczkę chipsów - ona codziennie zjadała po pół. Gdy ja, nie jedząc prawie nic przez cały dzień nałożyłam sobie dwa kotlety, trzy ziemniaki i pół talerza surówki - ona jadła kotleta i pół ziemniaka. Nigdy nie brała dokładek i wystarczał jej jeden kawałek pizzy. Do swojego zapotrzebowania dobijała słodyczami i gazowanym, ale wątpię żeby kiedykolwiek zjadła za dużo.I wiadomo, że obserwując taką osobę, można sobie pomysleć "to niesprawiedliwe! tak je i jest taka chuda?!" ale w rzeczywistości tego jedzenia było naprawdę mało.
Dzięki. No taka niestety ta rzeczywistość i nie ma co oglądać się na cuda :)
25 lipca 2019, 20:21
pytanie co znaczy 'jeść dużo', 'jeść mało'. Są to chyba pojęcia względne, w grę wchodzą subiektywne odczucia. Na myśl przychodzi mi koleżanka, szczupła, nigdy problemów z wagą. Wg niej samej ona "wpie@#ala" mnóstwo jedzenia, ale z częstych pobytów z nią zauważyłam że jej niewiele trzeba żeby się nażreć po kokardkę. Nie odmawia sobie niczego, słodycze, fast foody itd, ale jej wystarcza jeden kawałek pizzy zeby się najeść, pół porcji kebaba I już więcej nie może tak się napchała, jeden wafelek a nie pięć I się zasłodziła. W jej przypadku ona je wszystko na co ma ochotę ale mało, I nie że sobie limituje te przyjemności tylko ona naprawdę napycha się tymi porcyjkami (jest niska, jeśli to ma znaczenie). I w ten oto sposób może o sobie powiedzieć że je co chce i ile chce I nie tyje. A wg mnie ona wcale dużo nie je.
26 lipca 2019, 04:12
pytanie co znaczy 'jeść dużo', 'jeść mało'. Są to chyba pojęcia względne, w grę wchodzą subiektywne odczucia. Na myśl przychodzi mi koleżanka, szczupła, nigdy problemów z wagą. Wg niej samej ona "wpie@#ala" mnóstwo jedzenia, ale z częstych pobytów z nią zauważyłam że jej niewiele trzeba żeby się nażreć po kokardkę. Nie odmawia sobie niczego, słodycze, fast foody itd, ale jej wystarcza jeden kawałek pizzy zeby się najeść, pół porcji kebaba I już więcej nie może tak się napchała, jeden wafelek a nie pięć I się zasłodziła. W jej przypadku ona je wszystko na co ma ochotę ale mało, I nie że sobie limituje te przyjemności tylko ona naprawdę napycha się tymi porcyjkami (jest niska, jeśli to ma znaczenie). I w ten oto sposób może o sobie powiedzieć że je co chce i ile chce I nie tyje. A wg mnie ona wcale dużo nie je.
Mogę potwierdzić to o czym napisałaś. Zjadam dwa kawałki pizzy i jestem totalnie pełna. Na ogół jem obiad na dwa razy, bo w połowie już nie daje rady. 20 g czegoś słodkiego satysfakcjonuje mnie w 100 procentach i nie jestem w stanie zjeść całego kawałka ciasta - najwyżej połowę. W restauracji ZAWSZE proszę o zapakowanie na wynos jedzenia którego nie byłam w stanie dojeść. I jest tak pomimo, że absolutnie uwielbiam jeść, codziennie planuję posiłki, gotuję świeży obiad i ogólnie dużo myślę o jedzeniu.
I to co ktoś już wcześniej napisał - jem bardzooo wolno. Na każdy posiłek muszę mieć 30 minut.
Dodam jeszcze, że jeśli piję piwo to zupełnie tracę apetyt. Cały czas czuję się pełna i nie ma mowy o jakichkolwiek przekąskach. ;)
Edytowany przez EgyptianCat 26 lipca 2019, 05:33
26 lipca 2019, 07:22
Mam dużo ruchu , jem max 1900 kcal. W weekendy za to pozwalam sobie na wiele więcej i w Ten sposób trzymam wagę
Edytowany przez Doma19 26 lipca 2019, 07:23
26 lipca 2019, 11:09
Mogę potwierdzić to o czym napisałaś. Zjadam dwa kawałki pizzy i jestem totalnie pełna. Na ogół jem obiad na dwa razy, bo w połowie już nie daje rady. 20 g czegoś słodkiego satysfakcjonuje mnie w 100 procentach i nie jestem w stanie zjeść całego kawałka ciasta - najwyżej połowę. W restauracji ZAWSZE proszę o zapakowanie na wynos jedzenia którego nie byłam w stanie dojeść. I jest tak pomimo, że absolutnie uwielbiam jeść, codziennie planuję posiłki, gotuję świeży obiad i ogólnie dużo myślę o jedzeniu. I to co ktoś już wcześniej napisał - jem bardzooo wolno. Na każdy posiłek muszę mieć 30 minut. Dodam jeszcze, że jeśli piję piwo to zupełnie tracę apetyt. Cały czas czuję się pełna i nie ma mowy o jakichkolwiek przekąskach. ;)pytanie co znaczy 'jeść dużo', 'jeść mało'. Są to chyba pojęcia względne, w grę wchodzą subiektywne odczucia. Na myśl przychodzi mi koleżanka, szczupła, nigdy problemów z wagą. Wg niej samej ona "wpie@#ala" mnóstwo jedzenia, ale z częstych pobytów z nią zauważyłam że jej niewiele trzeba żeby się nażreć po kokardkę. Nie odmawia sobie niczego, słodycze, fast foody itd, ale jej wystarcza jeden kawałek pizzy zeby się najeść, pół porcji kebaba I już więcej nie może tak się napchała, jeden wafelek a nie pięć I się zasłodziła. W jej przypadku ona je wszystko na co ma ochotę ale mało, I nie że sobie limituje te przyjemności tylko ona naprawdę napycha się tymi porcyjkami (jest niska, jeśli to ma znaczenie). I w ten oto sposób może o sobie powiedzieć że je co chce i ile chce I nie tyje. A wg mnie ona wcale dużo nie je.
Piwo ma tyle kcal, ze możnaby traktować je jako przekąskę ;)
26 lipca 2019, 15:52
Piwo ma tyle kcal, ze możnaby traktować je jako przekąskę ;)Mogę potwierdzić to o czym napisałaś. Zjadam dwa kawałki pizzy i jestem totalnie pełna. Na ogół jem obiad na dwa razy, bo w połowie już nie daje rady. 20 g czegoś słodkiego satysfakcjonuje mnie w 100 procentach i nie jestem w stanie zjeść całego kawałka ciasta - najwyżej połowę. W restauracji ZAWSZE proszę o zapakowanie na wynos jedzenia którego nie byłam w stanie dojeść. I jest tak pomimo, że absolutnie uwielbiam jeść, codziennie planuję posiłki, gotuję świeży obiad i ogólnie dużo myślę o jedzeniu. I to co ktoś już wcześniej napisał - jem bardzooo wolno. Na każdy posiłek muszę mieć 30 minut. Dodam jeszcze, że jeśli piję piwo to zupełnie tracę apetyt. Cały czas czuję się pełna i nie ma mowy o jakichkolwiek przekąskach. ;)pytanie co znaczy 'jeść dużo', 'jeść mało'. Są to chyba pojęcia względne, w grę wchodzą subiektywne odczucia. Na myśl przychodzi mi koleżanka, szczupła, nigdy problemów z wagą. Wg niej samej ona "wpie@#ala" mnóstwo jedzenia, ale z częstych pobytów z nią zauważyłam że jej niewiele trzeba żeby się nażreć po kokardkę. Nie odmawia sobie niczego, słodycze, fast foody itd, ale jej wystarcza jeden kawałek pizzy zeby się najeść, pół porcji kebaba I już więcej nie może tak się napchała, jeden wafelek a nie pięć I się zasłodziła. W jej przypadku ona je wszystko na co ma ochotę ale mało, I nie że sobie limituje te przyjemności tylko ona naprawdę napycha się tymi porcyjkami (jest niska, jeśli to ma znaczenie). I w ten oto sposób może o sobie powiedzieć że je co chce i ile chce I nie tyje. A wg mnie ona wcale dużo nie je.
Ja to nazywam kaloriami teoretycznymi, bo gdyby były faktyczne, to bym ważyła co najmniej 90 kg, a nie 54 kg.