Temat: Dlaczego chude są chude?

Wszystkie osoby z nadwagą uwielbiają teorię, że te chude jedzą co chcą i ile chcą, a mimo to są zawsze chude.

Może te zawsze chude trochę opowiedzą jak przez lata trzymają figurę? Ile naprawdę jedzą, jak wyglądają ich posiłki,  spędzają czas na kanapie czy robią wiatr w chałupie i co jest dla nich najsilniejszą motywacją by zachować szczupłą sylwetkę ? Podzielcie się prawdziwą wiedzą ile kosztuje "boska linia" :)

Ja już zaliczyłam każde stadium. Jako dziecko wieczna niedowaga, jako nastolatka na granicy (dolnej) normy, potem się wpakowałam w zaburzenia odżywiania i tak bujałam kilka lat plus minus kilka kilogramów. Koniec końców popłynęłam kompletnie, przytyłam 50 kilo. Potem schudłam, tak ze trzy lata trzymałam wagę (dolne granice normy), a ostatnio już w niezamierzony sposób schudłam do niedowagi i ciężko mi przytyć. Jem około 3000 kalorii (w weekendy więcej), ruchu jakoś wybitnie dużo nie mam, a wrócił mi na razie kilogram. Moja teoria jest taka, że wróciłam (a raczej mój metabolizm wrócił) do punktu wyjścia - moja mama i kuzynki też są szczupłe, a jedzą dużo/niezdrowo, więc chyba geny. 

Kirbi napisał(a):

Moi chudzi znajomi w okresie dzieciństwa byli chudziutkimi dziećmi, niejadkami. Poprawcie mnie jeżeli się mylę, ale to chyba właśnie w tym okresie ilość komórek tłuszczowych się stabilizuje. Teraz są dalej chudzi, a ich tryb życia raczej nie sprzyja utrzymaniu niskiej wagi.Może - oprócz wielu innych czynników - okres dzieciństwa też ma niebagatelne znaczenie? (Ja byłam tuczona przez kochające babcie ;))

Często słyszałam o tym że jak ktoś jako dziecko był szczupły to nie ma tendencji do tycia no nie stery w moim przypadku się to nie potwierdziło.Jako dziecko potem nastolatka i młoda mama byłam bardzo szczupła .Jak zaczęłam pracować w domu i ciągle coś podjadałam to w talii z 60 cm zrobiło się 106 cm !!!.Za to jak się pilnuję i i robię długie przerwy między posiłkami to z brzucha zjechało 30 cm.Mimo menopauzy i tego że nie ćwiczę

Pasek wagi

bo nie jedza...

Pasek wagi

Niektórzy jedzą dużo i są chudzi - taką mają genetykę i tyle. Inni się pilnują. Jeszcze inni nie są specjalnie zainteresowani jedzeniem, jedzą za mało, nieregularnie, omijają posiłki. Nie zawsze szczupła sylwetka to efekt pracy i diety.

Szczególnie kobiety do szczupłości dorabiają ideologię, ale popatrzcie na szczupłych facetów - jest ich od groma, niektórzy jedzą dużo, inni mało, nie przekłada się to jedzenie na wagę w oczywisty sposób.

U mnie osobiście najniższa waga w dorosłym życiu została osiągnięta nie jedzeniem śniadań z braku czasu. Czasem omijałam też lunch, więc poza kawą potrafiłam nie jeść do 18-19. Za to słodyczy sobie nie odmawiałam, więc patrząc z boku jedna osoba mogłaby dojść do wniosku, że nie jem nic, a druga, że jem sam syf.

Szybka przemiana materii, ogólnie genetyka.

O, to od siebie mogę dodać w ramach ciekawostki, że najniższą wagę (i najlepszą sylwetkę) uzyskałam w okresie regularnych treningów siłowych i utrzymywania kaloryczności na poziomie +2k. Najwyższa waga i zaniedbane ciało to z kolei czas niedojadania w pracy, pilnowania +/- 1500 kcal i braku ruchu. Dlatego wróciłam do starych nawyków. :)

W wieku 21 lat ważyłam 44 kg przy...166 cm wzrostu. Jadłam typowe posiłki kuchni polskiej (lubię dania tłuste i mączne), jakieś ciasto kilka razy w miesiącu, alkohol piłam co weekend, nie uprawiałam żadnego sportu. Byłam ekstremalnie chudym dzieckiem i tak mi zostało aż do 25. roku życia kiedy to bez jakichkolwiek zmian trybu życia przytyłam do 48 kg. Taka waga utrzymywała mi się przez kolejne 4 lata - do momentu, w którym zaczęłam prowadzić bardzo siedzący tryb życia. Najpierw przytyłam do 51 kg, a obecnie - w wieku 34 lat - ważę 54 kg co mi średnio pasuje. Przez te wszystkie lata mój sposób żywienia nie podlegał niemal żadnym zmianom, poza takim, że mam większą świadomość produktów i wybieram te wysokiej jakości. 

Znam tylko jedną osobę, która je jak koń i tańczy ze szcześcia, jak jej waga okaże 50kg, zazwyczaj pokazuje mniej, co ją przygnębia. Laska w dzieciństwie miała celiakię, wiec teraz też ją ma, tylko mniej objawową. Pozostałe "takie chude a tyle żrą", w gruncie rzeczy po przyjrzeniu się, jedza dużo mniej, niż przecietne osoby, także dla mnie to trochę mit z tym metabolizmem. Z pewnością takie przypadki sie zdarzają, ale sa naprawdę rzadkie.  

ja wiem, bo bylam szczupla (wyjechalam do pracy do UK, potem ciaza i stad nadbagaz, choc juz i tak nie duzy). Nie objadalam sie i to cala filozofia ;) zawsze mialam z tylu glowy ile kcal ma takie ptasie mleczko, ile czekolada, drink - puste kalorie i byl znak STOP. Albo cos za cos - nie jadlam obiadu albo śniadania i obiadu, zeby isc na pizze. A znam osoby, ktore sie tym nie przejmują, zjedza, bo od czasu do czasu mozna a to "od czasu do czasu" wychodzi im codziennie (slaba motywacja, nie wierza, ze schudna odmawiajac sobie "to tylko ciasteczko"). Ja na takim stylu zycia trzymalam wage (by schudnąć cwiczylam np z Chodakowska). Limit kalorii,  nie przekraczanie go (a bardzo latwo przekroczyc). Ludzie teraz malo sie ruszaja, wszędzie samochodami to za duzego CPM to oni nie maja a jedzenie kusi.

Ja u mojej bardzo szczupłej kuzynki zauważyłam, że ona baaardzo powoli je. Może zjeść tyle co ja, ale ja na pewno robię to dużo szybciej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.