Temat: Komunia chrześniaka a brak kontaktu

Naszło mnie przez dzisiejszy temat komunii.

Mąż ma chrześniaka, który za rok będzie miał komunię. To syn jego byłego szwagra. Nie utrzymują kontaktów od lat, a dziecko widział ostatnio jak było maluchem, takim mniej więcej 2-letnim. Na pewno nie będzie dylematu, czy powinien iść na "imprezę", bo nie zostanie zaproszony. Co zrobilybyście w tej sytuacji w kontekście dziecka? Myślałabyście o przekazaniu mu jakiegoś prezentu? Nie jesteśmy osobami religijnymi i dla niego to bycie chrzestnym nie ma żadnego znaczenia, ale nie wiem właściwie jak powinien się zachować i czy powinnam mu coś doradzić czy namawiać do jakiegoś zachowania, które "wypada" w tej sytuacji. Co o tym myślicie jako osoby patrzące z boku? Jestem ciekawa opinii:)

jeśli by mnie nie zaprosili, to bym nie dawała prezentu. Jeśli zaproszą kurtuazyjnie (bo jako chrzestnego może zaproszą pomimo nie utrzymywania kontaktów), to wtedy bym poszła i prezent dała.

Pasek wagi

jesli by mnie nie zaprosili (bo brak kontaktu, tez pewnie nie wiedzą czy byście wogole chcieli przyjsc) a znalabym adres to wyslalabym prezent (ja bym nie zbiedniala a niech dzieciak nie będzie "sierota")

Mam podobną sytuację. Córka za dwa lata ma komunię. Chrzestni (ojciec z córką czyli rodzina) byli u dziecka tylko na chrzcie i roczku. Od tej pory chrzestnej nie widziała a chrzestnego kilka razy w przelocie. Nie było żadnej kłótni itp. Jedynie nie poczuwają się do żadnego obowiązku a wiem, że jej chrzestna ma od niedawna chrześniaka i tam uczestniczy we wszystkim. Przez ten czas ja się już do tego przyzwyczaiłam i zaakceptowałam. Dla córki chrzestni to obcy ludzie. Dlaczego zostali chrzestnymi? Bo w tym momencie nie miałam kogo na chrzestnych. Niestety ludzi którym się noga podwinęła i są po rozwodach nie są dopuszczeni przez kościół do takiego sakramentu - a byli by dobrymi chrzestnymi.

Na dzień dzisiejszy nie chcę zapraszać chrzestnych na komunię gdyż mam poczucie, że bym się narzucała, że robiła bym komuś kłopot. Skoro do tej pory nie utrzymywali kontaktu....

Co ja bym zrobiła w sytuacji jaką opisuje autorka? Nie wiem bo uważam że bycie chrzestnym to nie tylko sakramenty i jeśli się ma w tyłku chrześniaka wcześniej i nie utrzymuje się z nim kontaktu to komunia niczego tutaj nie zmienia.

giazdeczka napisał(a):

"ale nie zamierzam wdawać się w szczegóły relacji i nie wymuszaj tego na mnie, bo nie zamierzam sie z tego tłumaczyć. Sens wypowiedzi jest zupelnir inny, ze dziecka nie warto karać za to, ze są jakieś niesnaski w rodzinie. Dla niektórych liczy się coś więcej niż dawanie lub otrzymywanie prezentów ale zadając takie pytanie pewnie nie utrzymywalabyscie kontaktów z całym światem gdyby był foch :) 

Nic nie wymuszam, spokojnie to tylko Internet i z niczego nie musisz się tłumaczyć :) U mnie w słowniku nie istnieje słowo "foch", więc źle trawiłaś, bezproblemowo utrzymuję dobre kontakty z rodziną bliższą i dalszą.

Pasek wagi

Czy utrzymujecie kontakt czy nie, dziecko to dziecko a ojca chrzestnego ma jednego. Nie rozumiem po co sie godzic na pelnienie tej funkcji, skoro po dwoch latach ma sie to juz w nosie. Komunia to jedno z najwazniejszych wydarzen w zyciu takiego dziecka. Dorosly czlowiek sam chyba potrafi podejmowac decyzje i nie musi czekac na imienne zaproszenie o.O pomijajac takie absurdy jak zrywanie kontaktu, to bym sie dowiedziala, gdzie dziecko ma te Komunie, poszla do kosciola i wreczyla dziecku prezent - i nie mowie tu o jakis drogich zabawkach. 

No ja nie pojmuje czegos takiego, ale wiem jak to jest bo chrzestny mojego brata tak samo mial go cale zycie w dupie, a jak brat go pomimo wszystko zaprosil na slub to jeszcze wyskoczyl z rzadaniami, ze on ma corke, a corka ma chlopaka i oni tez maja byc zaproszeni xD no ale Wy do takich osob nie nalezycie, chodzi mi o to, ze czy czlowiek mlody czy dorosly jednak takie braki sie odczuwa. 

cleanwather napisał(a):

Mam podobną sytuację. Córka za dwa lata ma komunię. Chrzestni (ojciec z córką czyli rodzina) byli u dziecka tylko na chrzcie i roczku. Od tej pory chrzestnej nie widziała a chrzestnego kilka razy w przelocie. Nie było żadnej kłótni itp. Jedynie nie poczuwają się do żadnego obowiązku a wiem, że jej chrzestna ma od niedawna chrześniaka i tam uczestniczy we wszystkim. Przez ten czas ja się już do tego przyzwyczaiłam i zaakceptowałam. Dla córki chrzestni to obcy ludzie. Dlaczego zostali chrzestnymi? Bo w tym momencie nie miałam kogo na chrzestnych. Niestety ludzi którym się noga podwinęła i są po rozwodach nie są dopuszczeni przez kościół do takiego sakramentu - a byli by dobrymi chrzestnymi.Na dzień dzisiejszy nie chcę zapraszać chrzestnych na komunię gdyż mam poczucie, że bym się narzucała, że robiła bym komuś kłopot. Skoro do tej pory nie utrzymywali kontaktu....Co ja bym zrobiła w sytuacji jaką opisuje autorka? Nie wiem bo uważam że bycie chrzestnym to nie tylko sakramenty i jeśli się ma w tyłku chrześniaka wcześniej i nie utrzymuje się z nim kontaktu to komunia niczego tutaj nie zmienia.

Tzn jakie sa to obowiazki? Poza religijnymi? Skoro sama piszesz, ze chrzestnymi zostali jako zapchajdziury to trudno wymagać, zeby nagle zaczeli czesto bywac u was w domu. I tak wam."przysługę" wyswiadczyli, bo dziecko by nie mialo chrztu. (U mnie byla podobna sytuacja i np chrzestna jest moja mama :) nie wyobrażałam sobie prosic o to jakies kolezanki czy rodzinę, co wogole kontaktu nie mamy).

cleanwather napisał(a):

Mam podobną sytuację. Córka za dwa lata ma komunię. Chrzestni (ojciec z córką czyli rodzina) byli u dziecka tylko na chrzcie i roczku. Od tej pory chrzestnej nie widziała a chrzestnego kilka razy w przelocie. Nie było żadnej kłótni itp. Jedynie nie poczuwają się do żadnego obowiązku a wiem, że jej chrzestna ma od niedawna chrześniaka i tam uczestniczy we wszystkim. Przez ten czas ja się już do tego przyzwyczaiłam i zaakceptowałam. Dla córki chrzestni to obcy ludzie. Dlaczego zostali chrzestnymi? Bo w tym momencie nie miałam kogo na chrzestnych. Niestety ludzi którym się noga podwinęła i są po rozwodach nie są dopuszczeni przez kościół do takiego sakramentu - a byli by dobrymi chrzestnymi.Na dzień dzisiejszy nie chcę zapraszać chrzestnych na komunię gdyż mam poczucie, że bym się narzucała, że robiła bym komuś kłopot. Skoro do tej pory nie utrzymywali kontaktu....Co ja bym zrobiła w sytuacji jaką opisuje autorka? Nie wiem bo uważam że bycie chrzestnym to nie tylko sakramenty i jeśli się ma w tyłku chrześniaka wcześniej i nie utrzymuje się z nim kontaktu to komunia niczego tutaj nie zmienia.

To ja zapytam, gdzie była Twoja inicjatywa? Zapraszałaś ich chociaż czasem na kawę, żeby mogli wpaść i odwiedzić córkę?

Ja jestem wręcz w identycznej sytuacji, tylko po tej drugiej stronie. Mój chrześniak za rok ma komunię i też nie wiem, co zrobię. Wyglądało to tak, że dopóki chłopiec nie skończył 2 lat odwiedzałam go, dawałam prezenty to na urodziny, to na święta itd., ale głównie dzięki ciotce, a jego babci, która się nim zajmowała. Od rodziców ani razu nie usłyszałam czy może nie wpadłabym w odwiedziny. Czara goryczy się przelała, gdy nie pojawili się nawet na moim ślubie, a nie mieli jakiegoś ważnego powodu, żeby nie przyjść. To jednak dość bliska rodzina i ja zrobiłabym wszystko, żeby pojawić się na ślubie chrzestnej mojego dziecka. Od tamtego wydarzenia stwierdziłam, że nie będę nadgorliwa. Nie było między nami żadnej kłótni. Po prostu zostałam tą chrzestną i mają mnie gdzieś. Chyba miałam być tylko chrzestną od dawania prezentów... Już pomijam to, że za żaden nie usłyszałam od nich słowa 'dziękuję'. Trochę mnie to wkurza, że piszą tu osoby, że dziecko nie jest winne. Oczywiście, że nie jest, ale to dziecko ma do cholery jasnej rodziców, którzy tych chrzestnych wybierają i też powinni dbać o to, żeby te relacje były jakoś utrzymane.

I żeby nie było, mi też jest przykro w tej całej sytuacji, bo poczułam się jak tak właśnie 'zapchajdziura', jak ktoś tu już napisał. Zwłaszcza, że mój ojciec często im pomagał również finansowo. A po tym wszystkim po prostu się na nas wszystkich wypięli. Skoro tak mieli zamiar zrobić, to po co w ogóle mnie o zostanie tą chrzestną prosili... Dla odmiany, ja takiego zachowania nie pojmuję. A nie tego, że skoro rodzice w ogóle nie starają się o to, żeby ten chrzestny był obecny w życiu dziecka i później są takie dylematy.

Pasek wagi

W tej sytuacji odpuscilabym sobie wizyty w kosciele i ukradkowe wciskanie prezentu. Nie utrzymuje sie kontaktu, dzieciak was nie zna, nie wysilalabym sie. Szczegolnie, ze nie jestescie wierzacy i tego typu imprezy niewiele dla was znacza.

Tez nie rozumiem tych wypowiedzi “to tylko dziecko”, a juz pojawianie sie w kosciele i wciskanie prezentu, czy wysylanie poczta uwazam za komiczne. Jesli na codzien nie utrzymuje sie kontaktu to nikt tam na chrzestnych nie czeka, wlaczajac dzieciaka. 

Jesli jest sie chrzestnym z lapanki to uwazam, ze nalezy sobie odpuscic ta farse.

cleanwather napisał(a):

Mam podobną sytuację. Córka za dwa lata ma komunię. Chrzestni (ojciec z córką czyli rodzina) byli u dziecka tylko na chrzcie i roczku. Od tej pory chrzestnej nie widziała a chrzestnego kilka razy w przelocie. Nie było żadnej kłótni itp. Jedynie nie poczuwają się do żadnego obowiązku a wiem, że jej chrzestna ma od niedawna chrześniaka i tam uczestniczy we wszystkim. Przez ten czas ja się już do tego przyzwyczaiłam i zaakceptowałam. Dla córki chrzestni to obcy ludzie. Dlaczego zostali chrzestnymi? Bo w tym momencie nie miałam kogo na chrzestnych. Niestety ludzi którym się noga podwinęła i są po rozwodach nie są dopuszczeni przez kościół do takiego sakramentu - a byli by dobrymi chrzestnymi.Na dzień dzisiejszy nie chcę zapraszać chrzestnych na komunię gdyż mam poczucie, że bym się narzucała, że robiła bym komuś kłopot. Skoro do tej pory nie utrzymywali kontaktu....Co ja bym zrobiła w sytuacji jaką opisuje autorka? Nie wiem bo uważam że bycie chrzestnym to nie tylko sakramenty i jeśli się ma w tyłku chrześniaka wcześniej i nie utrzymuje się z nim kontaktu to komunia niczego tutaj nie zmienia.

Serio? Sama sobie odpowiedzialas. Chrzestni z lapanki. Wyswiadczyli Ci przysluge, ze sie zgodzili uczestniczyc w tej farsie. 

Ci wspaniali ludzie, ktorym sie noga “podwinela” (serio?) raczej nie pomogliby wychowac Ci dziecka w wierze, skoro sami nie przrstrzegaja przykazan. 

I jakie to niby obowiazki maja wg Ciebie, poza pomoca rodzicom wychowaniu w wierze? Niech zgadne: sama wierzysz tak se, a slub koscielny i chrzciny, bo co wies powie? 

Chrzestnymi mojego dziecka są osoby z którymi mieliśmy dobry kontakt choć nie spotykaliśmy się często. Jest to bliska rodzina. Obowiązki - tak religijne i chociażby takie jak zainteresowanie się dzieckiem. Ja nigdy nie wymagałam od chrzestnych nic poza kontaktem z dzieckiem. Wszystko co potrzebuje dziecko sama jej zapewniam z naddatkiem.  Tak wiem - wielu wybiera chrzestnych pod względem stanu majątkowego - mnie to jest zbędne i mojemu dziecku też - tak dla wyjaśnienia.

Co do relacji między mną a chrzestnymi (akurat to jest ojciec z córką a córka nie była jeszcze pełnoletnia) - starałam się zawsze utrzymywać kontakt ale nie będę się narzucać. Tak zapraszałam -zawsze coś im wypadało.... Wymówka. 20 min drogi.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.