Temat: Tęsknię za byłym

Wiem, że wyrządził mi wiele przykrości, jednak tyle lat robi swoje. Roztalismy się pod koniec stycznia. To jeszcze za wcześnie na nowy rozdział? Do tych, co nie wiedzą- byliśmy razem 12 lat. To duzo wspomnień i nie wszystkie są złe... Kiedy ta tęsknota minie? Teraz tym bardziej bo każdy wekend spędzaliśmy łażąc gdzieś eazem, a reraz mam tyle pomysłów, a nie mam ich z kim dzielić...

Smoczyla napisał(a):

SzopSracz napisał(a):

bridetobee napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Ty się chyba po prostu nudzisz i nie wiesz co masz ze soba zrobić. Z nim nie było fajnie, ale było jakoś, a teraz jest nijak. Znajomi nie podchwycaja pomysłów na spedzanie czasu, co tez nie pomaga. Wkurzyłaś się , nawymyślałaś ludziom od grzybów i zaczełas rozpamiętywac jak to było fajnie i beztrosko przez ostatnie pare lat. No dobra, można życ przeszłością, ale za kolejne parę lat TAKI problem zamiast się rozwiązać to eskaluje. Grzybem nie jest człowiek, którego życie idzie do przodu, nie wazne w jaki sposób, tylko ten co się zatrzymał i usilnie przywarł do jednego sposobu na zycie. Popróbuj czegoś nowego, nowego dla Ciebie. Jak nie podpasuje bierz nastepne i nie oglądaj się na przeszłość bo to zwyczajnie nie wróci. 
W punkt. Ty nie chcesz rady, Ty chcesz się poużalac. Tyle tych tematow zakładasz, tyle rad dostałaś i w kółko to samo. A jeszcze znudzona nastolatka po trzydziestce wciska, ze znajomi są grzybami bo maja swoje życie i nie chce im się jechać na jakiś bzdurny koncert. Totalnie te rady przekręcasz i albo to z braku zrozumienia albo z próby zabłyśnięcia.
No mają swoje życie i mają się kim zająć, dlatego nie chce im się poświęcać uwagi nikomu innemu, bo mają swój wygodny kurwidołek. Nie mówię, że to jest złe, ale przez to, że ja nikogo takiego nie mam to próbuję ich wyciągać z tego dołka a oni nie chcą, bo siedzą już w tym dołku z kimś innym i im tam dobrze.. Koło zamknięte.
a moim zdaniem żal Ci dupe ściska bo nie masz ani przyjaciół ani faceta a inni w swoim kurwidolku są szczęśliwi i kochani a ty cóż wiecznie sama zdegustowana życiem z pretensjami do świata i wiecznym wkurwem na wszystkich i na wszystko. Otrzasnij się w końcu i idź na jakąś terapię bo tego lamentu borderowskiego nie da się słuchać. Mam coś dla ciebie(fragment pochodzi z książki b. Pawlikowskiej "jak być szczęśliwym singlem") 
masz rację po części, ale nie zgadza się to, ze nie lubię byc sama ze sobą, bo lubię bardzo, jednak są chwile kiedy chciałabym ten czas z kimś dzielić, a nie mam z kim, bo wszyscy mają kurwidolki. Frustruje mnie jedynie ten brak kompana, jak się było młodszym to każdy był chętny na wszystko. Samotna się nie czuję w ogóle, wkurwiona zawsze, ale to przez pracę. I nikomu niczego nie zazdroszczę, nie zamieniła bym mojego życia na inne tylko czekam az zjawi się towarzysz :)

innykwiat napisał(a):

Nie zapomnisz. Bo nie tęsknisz za nim, tylko za wrażeniami i za swoim zaspokojonym ego. A nawet nie tyle tęsknisz, ile jesteś zdegustowana swoim TERAZ i wszystko inne wydaje Ci się fajniejsze, jak trawa która zawsze zieleńsza jest u sąsiada. Ty po prostu masz pretensje do życia, że nie jest takie jakie TY chcesz i już. Wieczne JA, JA, JA. A do tego sama nie wiesz, czego chcesz. Z kimś źle, sama źle, buc źle, bez buca źle, spokój źle, rozrywki źle, facet jedynie towarzysko i bez zobowiązań źle, brak jakiegokolwiek faceta źle, brak rad źle, rady źle, koleżanki z poukładanym życiem źle, brak koleżanek źle, wolny czas źle, brak czasu źle, disco źle, las źle, wyjść z zamknięcia introwersji i pznać kogoś źle, nie poznawać nowych osób źle, poznać kogoś nowego ale nie takiego jak chciałaś źle, dzieciaty źle. Wszystko źle, wszystko nie tak, wiecznie sfrustrowana infantylna, różowa podstarzała księżniczka, pisząca na portalu że kocha małe kotki, gdy chce szukać faceta na serio i mająca pretensje do koleżanek, że zgrzybiały skoro nie chcą jechać z Tobą bo Ci się zachciało wydać 250zł na hałaśliwy koncert. No żesz ten niedobry, nie dostosowujący się do Twoich życzeń świat - jak on może?!Może idź na psychoterapię, co? Raz w tygodniu, akurat tyle żeby nie było za często ani za rzadko, ani za kosztownie. Będziesz miała regularnie towarzystwo, będziesz mogła się nagadać i nakomentować że hej, do upęku. Taniej Ci wyjdzie niż Rita Ora, będziesz miała profesjonalne "rady", a może choćby z nudów podejdziesz do tego serio i popracujesz nad tą roszczeniowością i pretensjami do świata całego? Bo jeśli ktoś nie umie być sam, to nie będzie umiał być z kimś. Jeśli ktoś sam nie jest szczęśliwy, to wieszanie się na kimś z oczekiwaniem, że to ktoś inny mi zapewni szczęście tylko sfrustruje dodatkową osobę. Jeśli jesteś tak skoncentrowana na sobie to żaden kontakt z innymi nie pozwoli Ci kogoś poznać, nawet towarzysko, bo od wampirów ludzie uciekają. Jeśli zauważysz, że inni mają swoje potrzeby a nie są stworzeni po to by w kółko zaspokajać Twoje, to może wreszcie zauważysz, że relacje by były trwałe i by w ogóle były muszą być wzajemne i dojrzałe a nie egocentryczne. I może Ci się wreszcie ułoży, jak sama się ułożysz. Czego Ci życzę. Bo teraz to nawet podsunięcie pomysłu byś poszła na wolontariat (pomoc innym, kontakt z ludźmi, spotkania, rozmowy, poznanie kogoś nowego) bardziej by zaszkodziło tym biednym ludziom niż pomogło. O ile w ogóle dopuściłabyś do siebie wyjście spoza tego domagającego się JAAAAAAA. A co do nudy - tylko nudni ludzie się nudzą. Niby masz pomysły, a jednocześnie piszesz że ciężko Ci teraz samej zorganizowac sobie czas - to Twój były myślał i organizował za Ciebie i teraz biedactwo sama nie umiesz? Jeśli nie jestes wystarczając ciekawym i miłym towarzystwem sama dla siebie to czemuż ktokolwiek inny miałby chcieć z Tobą przebywać? Jeśli nie pasuje Ci ani las, ani motor, ani zakupy, ani bażant na polu, ani książka, ani ogródek, ani czas z rodziną (bratem czy rodzicami), bo wszystko źle i niewystarczająco, to dlaczego ktokolwiek miałby mieć chęć bycia z Tobą gdziekolwiek i narażenia się na zdegustowaną minę? Na zdegustowaną realiami życia i samą sobą osobę w ogóle?
w ogóle mnie nie rozumiecie, większość tego mnie nie dotyczy. Jestem po prostu ogromną egoistka to jedno się zgadza. A psychoterapeuci uja warci. Chodziłam ze 2 lata, fajnie bylo uczestniczyć w talk show o mnie tyle wynioslam :D odnosnie Twoich wszystkich "źle"- istnieją tylko dwa kolory czy może jest coś jeszcze pomiędzy np.brakiem czasu a jego nadmiarem? Przecież motor i bazant i las i rodzina mi super pasują, nie wiem czy to ja źle tłumaczę czy ktoś źle rozumie. 

Niby ci super pasują, ale dominujący wkurw jest, czyli znów źle i znów nie tak. Nie brzmisz jak szczęśliwa z bażantem, motorem i lasem, brzmisz jak wiecznie sfrustrowana mimo tych wszystkich plusów, jakby to nie było to, jakbyś im odbierała jakąkolwiek wartość, bo nie masz chłopa i to dokładnie wtedy, tak i takiego jakiego tyyyyyyyy chcesz. I że czekasz, narzekająca i wkurwiona, aż idealny książę przybędzie, zauroczy się (tą  nie lubiącą ludzi, egoistyczną, skupioną na sobie, mędzącą i narzekającą, no bo jakim prawem nie?) i zafunduje ci pełną życiową egzystencjalną satysfakcję. 

Piszesz, że chodzi ci o to żeby czasem z kimś pobyć, z towarzystwem, nie być sama ze sobą, miec do kogo zagadać. A czy to nie jest tak, że Ty chciałabyś pobyć tak jak Ty chcesz, gdzie Ty chcesz i wtedy akurat kiedy TOBIE pasuje, z kimś z kim Ty chcesz i dlatego inne opcje nie przynoszą Ci satysfakcji, bo inni nie chodzą jak w zegarku zgodnie z Twymi planami? Bo wiesz, jak ja za długo jestem sama i widzę że dla równowagi potrzeba mi czynnika społecznego też w życiu osobistym a nie zawodowym, a moje chłopaki mają juz swoje życie i wolą rozrywki z kumplami (ja jestem dobra na problemy, poprzytulanie się, pogadanie o życiu i na dokarmienie), to np zajmuję się dzieciakami znajomych lub rodziny, by rodzice sobie wreszcie odpoczęli. I 3 strony mają zysk - ja bo mam ludzi wkoło, dzieciaki bo maja atrakcje z ciocią, a rodzice - bo wreszcie trochę czasu we dwoje. Jakoś nigdy nie było problemu w tym, by któraś chętna para się nie znalazła. Wprost przeciwnie, od lat to oni mnie o to proszą nieśmiało, a ja już nie mam miejsca w kalendarzu i walczę o momenty samotności. A taki wypad z dziećmi np do ZOO lub na salę zabaw, czy do teatrzyku, to tez cos nowego, poznaje się nowe osoby, nie tylko stado młodych małpiatek wkoło ciebie. Czyli na dobrą sprawę to tak akurat. O ile faktycznie o to chodzi, a nie jednak o to, o czym pisałam wyżej...

Pasek wagi

SzopSracz napisał(a):

Doma19 napisał(a):

Ja w listopadzie rozstałam się z facetem ,z którym byłam 7 lat. Nie mogę powiedzieć ,ze przeszło mi całkowicie , bo często zdarza mi się o nim pomyśleć .Tylko mi ta pustkę wypełniają znajomi , przyjaciółki . Rzadko kiedy jest tak żebym w weekend nie miała co robić a w tygodniu jestem bardzo zajęta . Plus zaczęłam się z kimś spotykać i tez jest lepiej 
Ty młodsza jestes, masz znajomych i zajęcie w związku ze studiami, więc na co dzień otaczasz się gromadka wesolych studentów, u mnie to inaczej wygląda

Znaczy na uczelnie to ja praktycznie wcale nie chodzę , jestem zbyt pochłonięta praca. A znajomych mam raczej z poza uczelni . I nie wydaje mi się żeby to była kwestia wieku. Pisałaś coś wcześniej ze chcesz iść na studia zaoczne i co ? Nie wiem ja osobiście nie wyobrażam sobie żyć w taki sposób jak Ty czy to w wieku 20 paru czy 30 lat

innykwiat napisał(a):

Niby ci super pasują, ale dominujący wkurw jest, czyli znów źle i znów nie tak. Nie brzmisz jak szczęśliwa z bażantem, motorem i lasem, brzmisz jak wiecznie sfrustrowana mimo tych wszystkich plusów, jakby to nie było to, jakbyś im odbierała jakąkolwiek wartość, bo nie masz chłopa i to dokładnie wtedy, tak i takiego jakiego tyyyyyyyy chcesz. I że czekasz, narzekająca i wkurwiona, aż idealny książę przybędzie, zauroczy się (tą  nie lubiącą ludzi, egoistyczną, skupioną na sobie, mędzącą i narzekającą, no bo jakim prawem nie?) i zafunduje ci pełną życiową egzystencjalną satysfakcję. Piszesz, że chodzi ci o to żeby czasem z kimś pobyć, z towarzystwem, nie być sama ze sobą, miec do kogo zagadać. A czy to nie jest tak, że Ty chciałabyś pobyć tak jak Ty chcesz, gdzie Ty chcesz i wtedy akurat kiedy TOBIE pasuje, z kimś z kim Ty chcesz i dlatego inne opcje nie przynoszą Ci satysfakcji, bo inni nie chodzą jak w zegarku zgodnie z Twymi planami? Bo wiesz, jak ja za długo jestem sama i widzę że dla równowagi potrzeba mi czynnika społecznego też w życiu osobistym a nie zawodowym, a moje chłopaki mają juz swoje życie i wolą rozrywki z kumplami (ja jestem dobra na problemy, poprzytulanie się, pogadanie o życiu i na dokarmienie), to np zajmuję się dzieciakami znajomych lub rodziny, by rodzice sobie wreszcie odpoczęli. I 3 strony mają zysk - ja bo mam ludzi wkoło, dzieciaki bo maja atrakcje z ciocią, a rodzice - bo wreszcie trochę czasu we dwoje. Jakoś nigdy nie było problemu w tym, by któraś chętna para się nie znalazła. Wprost przeciwnie, od lat to oni mnie o to proszą nieśmiało, a ja już nie mam miejsca w kalendarzu i walczę o momenty samotności. A taki wypad z dziećmi np do ZOO lub na salę zabaw, czy do teatrzyku, to tez cos nowego, poznaje się nowe osoby, nie tylko stado młodych małpiatek wkoło ciebie. Czyli na dobrą sprawę to tak akurat. O ile faktycznie o to chodzi, a nie jednak o to, o czym pisałam wyżej...
masz rację ze tylko jak ja chcę to chcę z kimś wyjść. Wkurw jest tylko i wyłącznie przez pracę, od miesiąca mam jej za dużo po prostu, więc jak juz cos wymyślę to chcę żeby ktoś w podskokach szczęścia się zgodził. I ludzie mnie lubią, serio, nie jestem taka jak na vit, tutaj trochę odreagowuje wylewajac złość czy smutki. Dobra za duża psychoanaliza się zrobiła, zamykam temat :D

Doma19 napisał(a):

SzopSracz napisał(a):

Doma19 napisał(a):

Ja w listopadzie rozstałam się z facetem ,z którym byłam 7 lat. Nie mogę powiedzieć ,ze przeszło mi całkowicie , bo często zdarza mi się o nim pomyśleć .Tylko mi ta pustkę wypełniają znajomi , przyjaciółki . Rzadko kiedy jest tak żebym w weekend nie miała co robić a w tygodniu jestem bardzo zajęta . Plus zaczęłam się z kimś spotykać i tez jest lepiej 
Ty młodsza jestes, masz znajomych i zajęcie w związku ze studiami, więc na co dzień otaczasz się gromadka wesolych studentów, u mnie to inaczej wygląda
Znaczy na uczelnie to ja praktycznie wcale nie chodzę , jestem zbyt pochłonięta praca. A znajomych mam raczej z poza uczelni . I nie wydaje mi się żeby to była kwestia wieku. Pisałaś coś wcześniej ze chcesz iść na studia zaoczne i co ? Nie wiem ja osobiście nie wyobrażam sobie żyć w taki sposób jak Ty czy to w wieku 20 paru czy 30 lat
no a ja sb nie wyobrażam chodzić po imprezach , różni ludzie

Keyma, ja Cię rozumiem, masz miłe i nieciężki zycie i ok, tylko nie masz z kim robić tych wszystkich rzeczy, które mogłabyś robić żeby było jeszcze fajniej. I teraz zrozum Ty - taka jest rzeczywistość. Ona się nie zmieni, nawet żebyś wszystkim dookoła udowodniła, ze to ich wina. Możesz wymyślać ludziom od różnych, tupać nogą, grozić, płakać i nic. Nie zmienisz świata i nie dostaniesz rad jak to zrobić. Dostaniesz tylko sugestie, co możesz zrobić ze sobą :)

Cyrica napisał(a):

Keyma, ja Cię rozumiem, masz miłe i nieciężki zycie i ok, tylko nie masz z kim robić tych wszystkich rzeczy, które mogłabyś robić żeby było jeszcze fajniej. I teraz zrozum Ty - taka jest rzeczywistość. Ona się nie zmieni, nawet żebyś wszystkim dookoła udowodniła, ze to ich wina. Możesz wymyślać ludziom od różnych, tupać nogą, grozić, płakać i nic. Nie zmienisz świata i nie dostaniesz rad jak to zrobić. Dostaniesz tylko sugestie, co możesz zrobić ze sobą :)
Dokładnie Tak jest jak piszesz :) i zmieni się tylko trzeba odpowiedniego towarzysza :) Moim problemem jest brak cierpliwości bo ja bym chciała go JUŻ!!!, bo ładny weekend, bo koncert itp a towarzysz się nie pojawił a znajomi (no jak oni mogą!!! ;)) nie podzielają mojego wspaniakego pomysłu :) no ja wiem, ze taka jestem musze pracować nad tym, może zaczne medytować już wcześniej o tym myślałam

no nie nastawiaj się za bardzo ;)

ja jestm człowiekiem pokornym i poukładanym, ale medytacja  to nu nu. Próbowałam wiele razy, ale im bardziej się próbuje oddzielić od mózgu, tym bardziej mnie myslenie ponosi w ciekawe rejony ;)

SzopSracz napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Keyma, ja Cię rozumiem, masz miłe i nieciężki zycie i ok, tylko nie masz z kim robić tych wszystkich rzeczy, które mogłabyś robić żeby było jeszcze fajniej. I teraz zrozum Ty - taka jest rzeczywistość. Ona się nie zmieni, nawet żebyś wszystkim dookoła udowodniła, ze to ich wina. Możesz wymyślać ludziom od różnych, tupać nogą, grozić, płakać i nic. Nie zmienisz świata i nie dostaniesz rad jak to zrobić. Dostaniesz tylko sugestie, co możesz zrobić ze sobą :)
Dokładnie Tak jest jak piszesz :) i zmieni się tylko trzeba odpowiedniego towarzysza :) Moim problemem jest brak cierpliwości bo ja bym chciała go JUŻ!!!, bo ładny weekend, bo koncert itp a towarzysz się nie pojawił a znajomi (no jak oni mogą!!! ;)) nie podzielają mojego wspaniakego pomysłu :) no ja wiem, ze taka jestem musze pracować nad tym, może zaczne medytować już wcześniej o tym myślałam

Ale ten towarzysz to musiałby być skończony desperat żeby zechciał zostać zapchajdziurą kiedy tylko Ty masz ochotę na realizacje Twojego pomysłu. 

Właśnie w ten sposób traci się znajomych. Bo ja tez swoich zweryfikowałam i z niektórymi kontakt urwałam całkiem bo byli męczącymi wampirami, którzy chcieli tylko brać. A jak nie dostawali czego chcieli to się wkurzali i pewnie tez za plecami mnie grzybami nazywali. Szkoda mi życia na takich znajomych i wole mój „kurwidolek” z chłopem u boku i przyjaciolmi ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.