Temat: prawdziwe zarobki nauczycieli

Osobiście znam takich nauczycieli, co ze wszystkimi dodatkami, nagrodami w przeliczeniu na miesiąc mają średnio ok. 7 brutto. 

Akurat mieszkam w "stolicy"- wszędzie gdzie jadę, jest dla mnie tanio. Nawet nad morzem. Mam rodzinę w mniejszej miejscowości- wynoszę siatę zakupów ze sklepu (u siebie kilka rzeczy kupuję), ubrania są tańsze. Mam rodzinę na wsi- to samo. U mojej rodziny koszt metra mieszkania to 3000, w Warszawie to pow. 7000. Wynajem- to samo, ogromna różnica. Pracowałam kiedyś w sieci hipermarketów- mieli kraj podzielony na regiony, w jednych zmniejszali marżę na produkty(tam gdzie bezrobocie spore), w drugich zwiększali. A paliwo kupić musi każdy.

Wisterya napisał(a):

agazur57 napisał(a):

A rynkowo pensje nie są uzależnione od wielkości miejscowości? Nie martw, wielu ludzi ma domy na wsiach, rodziny i tam wracają po studiach. Więc i tam się zatrudnią. Zamieszkanie w dużym mieście wiąże się często z kosztami- np. zakup mieszkania, koszty życia też są spore (wiem, bo mieszkam i mam rodzinę w innej części kraju). Jeżeli ujednolicisz pensje i zrobisz ją np. w wysokości 2500 brutto, to w Pcimiu znajdziesz chętnych, w Warszawie już niekoniecznie.

Vitka93 napisał(a):

agazur57 napisał(a):

Wynagrodzenie powinno być uzależnione od miejscowości,
Przeciez to jest najgłupszy mozliwy postulat. Edukacja musi mieć jednakowy poziom WSZĘDZIE a nie, że dzieci z Warszawki będą mieć lepszych nauczycieli bo ci będą mieć wyższe płace. Wprowadzanie takiego postulatu to proszenie sie w prostej linii o coraz wiekszą przepaść między małymi miasteczkami a metropoliami.
Dla mnie to też idiotyczny postulat. Każde wynagrodzenie powinno być uzależnione od JAKOŚCI wykonywanej pracy! Na wsi życie tańsze?? A ile przepraszam trzeba na paliwo na dojazdy wydać?? To nie czasy, gdzie miało się własne gospodarstwo i "darmowe" warzywa czy mleko, to wszystko trzeba kupić. A małe wiejskie sklepiki nie mają najmniejszych szans na konkurowanie z wielkimi hipermarketami, gdzie są promocje i wybór duuuużo większy. A moje mieszkanie w c. Warszawy jest prawie 3x tańsze niż dom. A paliwo w Wawie też tańsze niż poza, bo w mieście konkurencja większa wymusza na stacjach obniżki. Jest dodatek "stoliczny", ale bez przesady....

Wisterya napisał(a):

Gourmand! napisał(a):

ConejoBlanco napisał(a):

1) Nie pokazujesz danych sprzed 2012.2) Jest kwiecień 2019, a nie wrzesień.3) Połowa pensji to dodatki - wstaw wykres mediany zarobków i dodatków to pogadamy.
no i co z tego, ze dodatki? Liczy się to, co na konto wpływa
Bo dodatki są otrzymywane tylko przez może kilka procent nauczycieli, a nie całość, i są od czegoś uzależnione. Proste. I tu podana jest pewnie maksymalna ilość MOŻLIWYCH dodatków, w dodatku TYLKO dla nauczycieli DYPLOMOWANYCH, czyli posiadających odpowiedni, duuuży staż pracy, którzy musieli przejść szereg szkoleń i zdawać kilkustopniowe egzaminy. 
dziewczyno ale w każdym zawodzie jeśli chcesz więcej zarabiac musisz przejść szkolenia co to za tłumaczenie... 

iga333 napisał(a):

malgos2307 napisał(a):

Jestem nauczycielem dyplomowanym z 31 stażem pracy. Mam goły etat. Zarabiam 3 tys. na miesiąc { netto} z dodatkami.
czy 3 tys na rękę za pracę 18/h tygodniowo to mało? ja pracuję 40h/tyg, jestem po studiach, pracuję w zawodzie 22 lata i zarabiam 2100 netto. Nie mam też wolnych wakacji, ferii, przerw świątecznych, 13-stek itp

Obserwuję moją mamę nauczycielkę, możesz sobie dolicz sobie do tego godziny spędzone na sprawdzaniu prac, pisaniu sprawozdań i konspektów, rad pedagogicznych i zebrań w godzinach poza lekcyjnych, uzupełnianiu dokumentacji i dzienników i uwaga wisienka na torcie, wieczornych telefonów od rodziców. Jak Ci dalej wyjdzie 18/h na tydzień to znak, że nauczyciel od matmy miał za mało godzin.

soraka napisał(a):

pooziomkaaa napisał(a):

brujita napisał(a):

pooziomkaaa napisał(a):

Kochana, podstawa 3500, dodatek motywacyjny 1500, na świeta Bożego Narodzenia minimalna kasa 1000, nie licząc calej reszty. Nie mówię że wszędzie, ale ja znam takie osoby. 
Ja też znam ludzi, którzy zarabiają grube hajsy, ale czy to znaczy, że przeciętny Polak tyle zarabia?
zobacz ile zarabia ten przeciętny polak pracując w biedronce, na poczcie, jako wspomniana już wcześniej pielegniarka, czy tym podobnie i Ci wsxyscy co nie mogą strajkować bo ich wyrzucą na zbity pysk jak już ktoś wcześniej powiedział 
ogólnie nie jestem za strajkiem. Ale ten Twój argument jest z dupy bo ja w życiu bym nie chciała by ktoś o wiedzy na poziomie pracownika biedry edukował moje dziecko
 

bardzo często pracownik z biedry ma większą wiedzę i kulturę od nauczyciela

Clarks napisał(a):

Marisca napisał(a):

ale kilka lat temu leżałam na sali z nauczycielką polskiego i była bardzo zadowolona z pracy, bo 2 miesiące spędzała z dzieckiem nad morzem. Pierwszy miesiąc zatrudniała się jako opiekunka na koloniach i zabierał dziecko. Wyżywienie i pobyt za darmo, a to co zarobiła wydała na kolejny miesiąc nad morzem już prywatnie. 
Wyżywienie i pobyt za darmo? Uffff to dobrze, że nie musiała płacić za użeranie się z cudzymi bachami nad morzem. Wiecie jak to wygląda? Kolonie nie odbywają się w super hotelach, a dzieci nie są takimi słodkimi dziubdziusiami. To jest harówka 24/h ... bo przecież synuś mamusi może w nocy się nachlać i wyskoczyć przez okno. Połamie nogi więc wiadomo czyja to wina -> opiekunki. Jak tatusia coreczka lat 15 zajdzie w ciążę na kolonii to kto bedzie płacił alimenty (jesli sprawca ciąży zniknie?) - opiekunka! A wspaniałe wyjścia na plaże? Grupa 15 osób, ratownik jeden albo wcale. Kto poniesie konsekwencje gdy nie daj Boże coś się stanie ? Wiadomo -> opiekunka! A wiecie ile biura podróży płacą pedagogom z a ten wakacyjny luksus? Otóż j jesli dostaną tysiąc z złotych do ręki to jest naprawdę świetnie. 

Osoba, o której pisze nie miała takiego obowiązku. Z własnej woli wybierała taki rodzaj pracy na miesiąc wakacji, aby właśnie korzystać z pobytu nad morzem i sfinansować 2 miesiące wakacji dziecku. Większość rodziców może zapewnić dzieciom może z 2 tygodnie wypoczynku wakacyjnego (z powodu zbyt małej ilości urlopu) ,  więc ta Pan bardzo sobie chwaliła swoje położenie i była bardzo zadowolona z tego, że jako nauczycielka ma taką możliwość. 

tusia9 napisał(a):

Wisterya napisał(a):

Gourmand! napisał(a):

ConejoBlanco napisał(a):

1) Nie pokazujesz danych sprzed 2012.2) Jest kwiecień 2019, a nie wrzesień.3) Połowa pensji to dodatki - wstaw wykres mediany zarobków i dodatków to pogadamy.
no i co z tego, ze dodatki? Liczy się to, co na konto wpływa
Bo dodatki są otrzymywane tylko przez może kilka procent nauczycieli, a nie całość, i są od czegoś uzależnione. Proste. I tu podana jest pewnie maksymalna ilość MOŻLIWYCH dodatków, w dodatku TYLKO dla nauczycieli DYPLOMOWANYCH, czyli posiadających odpowiedni, duuuży staż pracy, którzy musieli przejść szereg szkoleń i zdawać kilkustopniowe egzaminy. 
dziewczyno ale w każdym zawodzie jeśli chcesz więcej zarabiac musisz przejść szkolenia co to za tłumaczenie... 

dziewczyno, chodzi o porównywanie i branie pod uwagę tylko i wyłącznie tych najlepiej zarabiających, zamiast branie pod uwagę WSZYSTKICH nauczycieli! Nie zauważyłaś różnicy? To tak, jakby z każdej grupy zawodowej wybrać tych najlepiej zarabiających, z największym stażem i nie brać pod uwagę reszty stanowiącej 3/4 ogółu :D 

Agazur - dla mnie mniejsza płaca, bo mniejsza miejscowość to komunistyczne podejście na maksa. To tylko spowoduje odpływ grupy zawodowej do miast. Ja nadal jestem za rynkowym podejściem, czyli wysokość wynagrodzenia powinna zależeć od jakości pracy, w tym włożonej w szkolenia i dokształcanie. 

Agazur - ubrania w sieciówkach mają tę samą cenę wszędzie, a paliwa wyjeżdżasz więcej na wsi, o to chodzi. W Wawie sklep masz pod blokiem, na wsi musisz nawet po głupią bułkę podjechać.... A w stolicy do pracy tramwajem pojedziesz (czy innym śr. kom.) za 90 pln miesięcznie, na wsi jak mieszkasz to czasami dziennie dojeżdżasz po 80km samochodem+musisz płacić za parking. Gdzie tu w ogóle porównanie... Poza tym na wsiach raczej nie ma w ogóle mieszkań, chyba, że to jakiś post-PGR, więc trzeba budować lub kupować dom. No chyba, że ktoś korzonkami i grzybami z lasu się żywi :) I upolowaną zwierzyną. Nawet jeśli, utrzymanie domu a mieszkania to jednak jest różnica ;)

agazur57 napisał(a):

Oczywiście, ze nikt nie musi być nauczycielem. Lekarzem też nie, dentystą też nie, pielęgniarką też nie- zwolnijmy wszystkich. Przy lustrze sama wydłubiesz sobie próchnicę z zęba. Wychodząc z takiego założenia, to nikt nie jest potrzebny i powinniśmy by wdzięczni jeżeli pracodawca da nam miskę ryżu za nasza pracę. Budżetówka rządzi się nieco innymi prawami niż sektor prywatny. Akurat mam dzieci w szkole- jedno w gimnazjum, drugie w podstawówce. U starszego jest jazda z nauczycielami matematyki, bo ich po prostu nie ma. Prawie cała klasa chodzi na korki, bo co rok jest wymieniany nauczyciel i żaden do niczego się nie nadaje, bo są to ludzie z przypadku- akurat mają jakąś przerwę w życiorysie i najczęściej nie mają co robić. Po roku odchodzą, bo znajdują sobie coś lepszego. Dyrektor szkoły jest bezradny, bo problem dotyczy wszystkich szkół w Warszawie. Mój ma o tyle dobrze, że mój mąż jest po politechnice- jako jedyny nie chodzi na korki z matmy. Jeżeli tak ma być, to może sprywatyzujmy szkolnictwo- bo i tak każdy płaci. Za korki: angielski, matma, fizyka itp. Ktoś powinien usiąść i się ogólnie zastanowić jak ta szkoła ma wyglądać, bo teraz wynagrodzenia mają z Karty i tak naprawdę dobry nauczyciel nie ma szans na nic lepiej. Dostanie to samo co ten co ma wszystko w nosie. Podwyżki zalepią problem, ale go nie rozwiążą. Problem też  jest taki, że podwyżki dostaną wszyscy, a nie powinni- powinni dostać tylko ci, których brakuje na rynku, są dobrzy i mają wyniki w nauce.

Marisca napisał(a):

Jeszcze tylko dodam nikt nauczycielem nie musi być. Mam wielu znajomych prawników, którzy awaryjnie po tylu latach nauki, trudów kończą jeszcze dodatkowe podyplomówki i torują sobie drogę w innym zawodzie. Wbrew pozorom prawnikom też nie jest łatwo. Wielu ma kancelarie, ale nie są pewni jutra, wcale kokosów też nie mają, a ciężko pracują, siedzą po nocach, cały czas śledzą zmiany przepisów, wertują orzeczenia. Tu nie wystarczy raz na całe życie nauczyć się jakiegoś materiału i go powielać co roku. Kto nauczycielom broni dokształcać się i zmienić zawód ? 

Proszę Cię. Moja nauczycielka matematyki musiała iść na dłuższy urlop i mieliśmy różne zastępstwa z byle kim, a pisze z byle kim , bo to były parodie nauczycieli. Nikt nie miał problemów z matematyką. Każdy po porostu uczył się z podręcznika, w którym wszystko było dobrze wyjaśnione.  Jak mi się przypomni to Ci potem napisze jaka to książka. 

W podstawówce byłam uczestnikiem (nawet nie laureatem) wielu olimpiad z j. polskiego i jak nie było nauczyciela na zastępstwo to ja prowadziłam lekcje w 7 klasie, a sama chodziłam do 6. Dawałam radę i nie było żadnych problemów, więc naprawdę nie wiem jaką to tajemna wiedzę mają nauczyciele. 

Moja mama była po zawodówce i to ona wielu rzeczy mnie nauczyła, więc nie przeceniajmy też kwalifikacji nauczycieli. 

Nepotyzm to jedno. Druga sprawa, teraz prawie każdy może skończyć studia przy minimalnym wysiłku. 

Wisterya napisał(a):

tusia9 napisał(a):

Wisterya napisał(a):

Gourmand! napisał(a):

ConejoBlanco napisał(a):

1) Nie pokazujesz danych sprzed 2012.2) Jest kwiecień 2019, a nie wrzesień.3) Połowa pensji to dodatki - wstaw wykres mediany zarobków i dodatków to pogadamy.
no i co z tego, ze dodatki? Liczy się to, co na konto wpływa
Bo dodatki są otrzymywane tylko przez może kilka procent nauczycieli, a nie całość, i są od czegoś uzależnione. Proste. I tu podana jest pewnie maksymalna ilość MOŻLIWYCH dodatków, w dodatku TYLKO dla nauczycieli DYPLOMOWANYCH, czyli posiadających odpowiedni, duuuży staż pracy, którzy musieli przejść szereg szkoleń i zdawać kilkustopniowe egzaminy. 
dziewczyno ale w każdym zawodzie jeśli chcesz więcej zarabiac musisz przejść szkolenia co to za tłumaczenie... 
dziewczyno, chodzi o porównywanie i branie pod uwagę tylko i wyłącznie tych najlepiej zarabiających, zamiast branie pod uwagę WSZYSTKICH nauczycieli! Nie zauważyłaś różnicy? To tak, jakby z każdej grupy zawodowej wybrać tych najlepiej zarabiających, z największym stażem i nie brać pod uwagę reszty stanowiącej 3/4 ogółu :D Agazur - dla mnie mniejsza płaca, bo mniejsza miejscowość to komunistyczne podejście na maksa. To tylko spowoduje odpływ grupy zawodowej do miast. Ja nadal jestem za rynkowym podejściem, czyli wysokość wynagrodzenia powinna zależeć od jakości pracy, w tym włożonej w szkolenia i dokształcanie. Agazur - ubrania w sieciówkach mają tę samą cenę wszędzie, a paliwa wyjeżdżasz więcej na wsi, o to chodzi. W Wawie sklep masz pod blokiem, na wsi musisz nawet po głupią bułkę podjechać.... A w stolicy do pracy tramwajem pojedziesz (czy innym śr. kom.) za 90 pln miesięcznie, na wsi jak mieszkasz to czasami dziennie dojeżdżasz po 80km samochodem+musisz płacić za parking. Gdzie tu w ogóle porównanie... Poza tym na wsiach raczej nie ma w ogóle mieszkań, chyba, że to jakiś post-PGR, więc trzeba budować lub kupować dom. No chyba, że ktoś korzonkami i grzybami z lasu się żywi :) I upolowaną zwierzyną. Nawet jeśli, utrzymanie domu a mieszkania to jednak jest różnica ;)

Co do mieszkań na wsi.

7 lat temu sprzedaliśmy 4-pokojowe mieszkanie babci za 10 tyś. Chodziły może po 15-20, ale chcieliśmy się już pozbyć. 

4 lata temu na innej wsi, inny region kraju kuzyn męża kupił na wsi 3-pokojowe mieszkanie za kwotę 25 tyś. Na kolejnej wsi , znowu w innym regionie kraju jest wystawiony piękny drewniany dom z wyposażeniem (antyki) , z wielkim ogrodem za 150 tyś i nikt nie chce go kupić już od 5 lat. Dom widziałam nawet w środku, bo rodzina męża ma klucze i po sąsiedzku pokazuje dom zainteresowanym, gdyż właściciel mieszka już w mieście . 

Dwa jak jadę z mężem na wieś do jego rodziny to u nas lepsza wędlina kosztuje 40-45 zł za kg, tam na wsi w sklepie mają za 20 zł. i to 10 razy lepszą jak w mieście. Nie trzeba nawet mieć swojego gospodarstwa, bo po co. 

P.S.

Nie będę ukrywała, że jak wracamy ze wsi to mamy cały bagażnik wypchany wędlinami, kiełbasami, mięsem. Pakujemy naszą zamrażarkę w domu po dach. Reszta to zamówienia dla rodziny. Jak teściowie jada na wieś tez zawsze wszystkim przywożą mięcho za pól darmo. 

Tak a propos godzin pracy- ktoś gdzieś kiedyś pisał, że były próby podliczenia godzin pracy nauczycieli. I wyszło ponad 40 h tygodniowo, więc w ministerstwie dano sobie spokój.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.