Temat: Odejście przez bezpłodność

Hej dziewczyny. Nudy okropne, więc czytam pierdoły w internecie. Zajrzałam na anonimowe i tam wielka dyskusja. W skrócie wyznanie kobiety, którą zostawił mąż po tym jak okazało się, że ona nie może mieć dzieci. Większość komentujących pluje na tego męża, piszą że gnida, że drań itp, ogólnie życzą mu jak najgorzej, bo jak mógł ją zostawić? Wiem, że na tej stronie 80% użytkowników to dzieciaki. Dllatego przyszłam do Was po opinie. Co Wy myślicie o takim facecie? Bo ja np. go rozumiem. 

Zapraszam do dyskusji :)

Pasek wagi

Wg mnie jak się ślubuje na dobre i na złe, to właśnie niepłodność jest tą próbą "na złe". I absolutnie nie popieram porzucenia współmałżonka dlatego, że okazał się być w jakiś sposób chory i nie zapewni mi przekazania mych genów dalej. Bez względu na to, czy to kobieta czy mężczyzna. Rozumiem pragnienie dziecka, tęsknotę za nim, ból i żałobę po niemożności jego powołania na świat, ale niepłodność nie jest celowa krzywdą, tylko boli obie strony, nie tylko tę płodną. A dziecko nie jest dla mnie głównym i jedynym celem związku. Gdyby tak było, związywałybyśmy się z kimkolwiek kto jest płodny, nie kochając go nawet. Mi w związku chodzi o miłość i o owoc tej miłości jakim jest dziecko. Ale jeśli związek nie owocuje to nie znaczy, że nie jest ważny. Fundamentem jest miłość, dopiero "drugim fundamentem" ale zależnym od tego pierwszego i z niego wynikającym, jest rodzicielstwo. Mąż/żona byli pierwsi, wybrani, podobno ukochani. Wolałabym być z ukochanym, choć we wspólnym bólu bezdzietności, niż bez niego szukać kolejnego, tym razem byczka rozpłodowego. Nie bagatelizuję sytuacji, na pewno nie byłoby to łatwe, ale to jest właśnie próba jakości związku - jak jest kiepski, to się rozpadnie, dobry się tylko wzmocni. Czym innym byłaby np. tej żony niechęć do posiadania dzieci, celowe działanie by dzieci nie mieć, albo oszustwo, wtedy nie ma miłości, bo nie ma uczciwości, jedności i zaufania. Jeśli ktoś ukryłby swój problem to poczułabym się zdradzona i wmanewrowana, ale nie przez bezdzietność, tylko przez kłamstwo w fundamentalnej sprawie. 

Pasek wagi

z mojej perpektywy wygladalo to tak, ze kiedy lekarz powiedzial ze wlasciwie to tylko dzieki in vitro moge zajsc w ciaze (co nigdy nie bylo dla mnie opcja) dalam mezowi wolna reke. Powiedzialam, ze jesli bedzie chcial odejsc, zrozumiem. Ale moj maz zaakceptowal ten fakt, mowil ze „my” lub „ja” nie mozemy/moge miec dzieci, nie ze jego zona nie moze. Obecnie jestem w 18 tygodniu ciazy w ktora zaszlam naturalnie wiec to nie do konca jest tak jak lekarze mowia. Zycie bywa przewrotne.

Pasek wagi

Napiszę tak: płaczę od przedwczoraj, bo okazało się, że mąż ma słabe wyniki po badaniu nasienia - jakoś plemników dobra, ale są za leniwe i jest ich za mało by mogło dojść aktualnie do zapłodnienia. Po 7 miesiącach starań poszliśmy na badania. Ja jestem zdrowa i co ? mam odejść od męża, bo czekają nas badania, leczenie, inseminacja, a w najgorszym wypadku in vitro ? nigdy w życiu mu tego nie zrobię - kochamy się i razem będziemy walczyć, by mieć dzidziusia, a jak się nie uda to adopcja. W naszym przypadku nie mówimy o bezpłodności tylko o niepłodności, a to całkiem co innego, bo jest nadzieja.

Rozmawialiśmy już o tym przed ślubem, więc wiemy, że będziemy walczyć, a nie uciekać jak tchórze. Za bardzo się kochamy a to właśnie ta miłość jest najważniejsza.

innykwiat napisał(a):

Wg mnie jak się ślubuje na dobre i na złe, to właśnie niepłodność jest tą próbą "na złe". I absolutnie nie popieram porzucenia współmałżonka dlatego, że okazał się być w jakiś sposób chory i nie zapewni mi przekazania mych genów dalej. Bez względu na to, czy to kobieta czy mężczyzna. Rozumiem pragnienie dziecka, tęsknotę za nim, ból i żałobę po niemożności jego powołania na świat, ale niepłodność nie jest celowa krzywdą, tylko boli obie strony, nie tylko tę płodną. A dziecko nie jest dla mnie głównym i jedynym celem związku. Gdyby tak było, związywałybyśmy się z kimkolwiek kto jest płodny, nie kochając go nawet. Mi w związku chodzi o miłość i o owoc tej miłości jakim jest dziecko. Ale jeśli związek nie owocuje to nie znaczy, że nie jest ważny. Fundamentem jest miłość, dopiero "drugim fundamentem" ale zależnym od tego pierwszego i z niego wynikającym, jest rodzicielstwo. Mąż/żona byli pierwsi, wybrani, podobno ukochani. Wolałabym być z ukochanym, choć we wspólnym bólu bezdzietności, niż bez niego szukać kolejnego, tym razem byczka rozpłodowego. Nie bagatelizuję sytuacji, na pewno nie byłoby to łatwe, ale to jest właśnie próba jakości związku - jak jest kiepski, to się rozpadnie, dobry się tylko wzmocni. Czym innym byłaby np. tej żony niechęć do posiadania dzieci, celowe działanie by dzieci nie mieć, albo oszustwo, wtedy nie ma miłości, bo nie ma uczciwości, jedności i zaufania. Jeśli ktoś ukryłby swój problem to poczułabym się zdradzona i wmanewrowana, ale nie przez bezdzietność, tylko przez kłamstwo w fundamentalnej sprawie. 

Idealnie to napisałaś ... właśnie to przechodzimy z mężem, ale nie tracimy nadziei i nastawiamy się na walkę.

Najważniejsza jest nasza miłość - od samego początku sobie powiedzieliśmy, że to ona jest najważniejsza.

Dla mnie to zupelnie naturalne, ze partner odchodzi - jezeli zwiazek opieral sie na planach posiadania wspolnego potomstwa. Zwiazek istnieje tylko dlatego, ze dwoje ludzi ma wspolne plany. Sama milosc jest motorem, aby zwiazek powstal, ale nie aby trial, bo tutaj potrzebne sa wspolne plany.  Czasami zwiazek opiera sie na planach krotkotrwalych i wtedy mozna powiedziec, ze partnerzy nie sa w pelni zaangazowani. Silny zwiazek jest wtedy gdy oboje ustalaja, ze beda.... cos robili, cos osiagna itp.  Czasami wystarczy, ze chca sie razem zestarzec,  czasami ze beda sie kochac de do smierci, albo , ze kupia chalupe a jak beda dzieci to ok,  a jak nie to tez ok. Ale czasami oboje ustalaja, ze beda miec dzieci, maly domek, kotka i beda jezdzic w gory na kazde wakacje . To jakie plany ma zwiazek - to ich prywatna sprawa, a nawet intymna. Jezeli zwiazek opieral sie na posiadaniu dziecka lub dzieci i nagle okazuje sie, ze jeden z partnerow nie moze ich nie miec, to zrozumiale jest, ze albo  musza sie rozstac, albo zmienic plany. Zazwyczaj osoba, ktora nie moze miec dzieci (caly czas chodzi o zwiazek zbudowany na planach ich  posiadania ) jest traktowane przez drugie jako ta, co zdradzila zwiazek. To jest bardzo trudny moment dla trwania zwiazku.  Jezeli partner, ktory nie moze miec dzieci stawia sie w roli ofiary, to zwiazek sie rozwala sam, ale gdy partner, ktory nie moze miec dzieci jest aktywny do ustalenia nowych planow dla zwiazku, to moze zwiazek trwac na nowych zasadach. 

Nie ma prawa bytu zwiazek, w ktorym partnerzy maja rozne plany zyciowe. Bo inaczej to jest tylko romans, przygoda. 

W konkretnym przypadku slusznie facet zrobil odchodzac, skoro nie ma wspolnych planow z partnerka. 

Pasek wagi

Latwo sie kogos ocenia nie bedac na jego miejscu. Ja rozumiem tego faceta i nie bede na nim wieszac psow. Z drugiej strony wspolczuje tej koboecie.

Czesc osob pisze o adopcji albo in vitro. A to wcale nie takie proste. Nie kazdy jest w stanie pokochac cudze dziecko. Druga sprawa to procedury. Co do in vitro to jest to duze obciazenie dla organizmu kobiety i nie kazdy chce ryzykowac swoim zdrowiem i zyciem. 

Kolejna sprawa to inaczej wyglada sytuacja gdy jest chociaz cien szansy a inaczej gdy serio tego dziecka nigdy nie bedzie.

Jestem w podobnej sytuacji. Mąż ma azoospermie. Kocham go bardzo i nie odeszlam od niego ale rozumiem ze ktos może postąpić inaczej. No i u nas jest ten przypadek ze mamy marne szanse na dziecko biologiczne A w zasadzie zerowe.

Pani_Selerowa napisał(a):

Latwo sie kogos ocenia nie bedac na jego miejscu. Ja rozumiem tego faceta i nie bede na nim wieszac psow. Z drugiej strony wspolczuje tej koboecie.Czesc osob pisze o adopcji albo in vitro. A to wcale nie takie proste. Nie kazdy jest w stanie pokochac cudze dziecko. Druga sprawa to procedury. Co do in vitro to jest to duze obciazenie dla organizmu kobiety i nie kazdy chce ryzykowac swoim zdrowiem i zyciem. Kolejna sprawa to inaczej wyglada sytuacja gdy jest chociaz cien szansy a inaczej gdy serio tego dziecka nigdy nie bedzie. Jestem w podobnej sytuacji. Mąż ma azoospermie. Kocham go bardzo i nie odeszlam od niego ale rozumiem ze ktos może postąpić inaczej. No i u nas jest ten przypadek ze mamy marne szanse na dziecko biologiczne A w zasadzie zerowe.

Jesteśmy w tej samej sytuacji ... 

wniosek jest prosty - nie kochal jej dostatecznie mocno zeby byc z nia szczesliwym bez posiadania potomstwa. moze nawet to byl pretekst do odejscia bo cos wczesniej nie zagralo. Moze lepiej ze odszedl teraz niz jakbym mial sie zwinac jakby ciezko zachorowala albo zostala kaleka po wypadku czy cos. 

sandrine84 napisał(a):

Pani_Selerowa napisał(a):

Latwo sie kogos ocenia nie bedac na jego miejscu. Ja rozumiem tego faceta i nie bede na nim wieszac psow. Z drugiej strony wspolczuje tej koboecie.Czesc osob pisze o adopcji albo in vitro. A to wcale nie takie proste. Nie kazdy jest w stanie pokochac cudze dziecko. Druga sprawa to procedury. Co do in vitro to jest to duze obciazenie dla organizmu kobiety i nie kazdy chce ryzykowac swoim zdrowiem i zyciem. Kolejna sprawa to inaczej wyglada sytuacja gdy jest chociaz cien szansy a inaczej gdy serio tego dziecka nigdy nie bedzie. Jestem w podobnej sytuacji. Mąż ma azoospermie. Kocham go bardzo i nie odeszlam od niego ale rozumiem ze ktos może postąpić inaczej. No i u nas jest ten przypadek ze mamy marne szanse na dziecko biologiczne A w zasadzie zerowe.
Jesteśmy w tej samej sytuacji ... 

Jeśli w nasieniu znajdują się nawet minimalne ilości plemników, a napisałaś wcześniej, że tak, w dodatku są dobrej jakości, to jak najbardziej istnieje szansa na biologiczne potomstwo. Poczytaj o metodzie IMSI. Do zapłodnienia komórki jajowej potrzebny jest tylko jeden plemnik.

Pasek wagi

Temat bezpłodności jest okropnie ciężki wiem bo przeszłam przez to. My z mężem się wspieraliśmy zawsze ale rodzina ogólnie się od nas odwróciła twierdząc że nie umie z nami rozmawiać. Moja teściowa namawiała męża żeby odemnie odszedł. Nie muszę mówić że nasze stosunki są raczej napięte. Hitem w naszym przypadku było że oboje mieliśmy problem ale i tak to ja byłam ta zła. Znam 2 pary które w swoim małżeństwie nie mogły mieć dzieci a z innymi partnerami mają. Nie oceniam to są trudne tematy, ktoś kto przez to nie przeszedł nie ma o tym pojęcia. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.