Temat: Okres świąteczny - lubicie?

Święta - to dla Was bardziej czas radości, strojenia domu, pieczenia pierniczków i szału zakupów jak na filmach, czy stres, nerwowe oczekiwanie na spotkanie z rodziną, życie w pośpiechu i tłoku, przykre obowiązki, które z natury miały jednak sprawiać przyjemność? 

yannis napisał(a):

adorotaa napisał(a):

Odkąd mam rodzinę i sama wszystko robię to jest piekło a nie święta. Jako dziecko uwielbiałam ?magię świąt?.
myślałam, że jak się ma swoją rodzinę, to się spędza święta po swojemu, a tu bęc. :)

Chcąc przekazać tradycje dzieciom muszę się napracować, nie mogę włączyć tv i zamówić pizzy bo przecież tradycja. Do tego nie możemy świąt spędzić jak chcemy bo trzeba się odwiedzać albo zapraszać gości , więc jesteśmy uzależnieni od innych i ich planów.

PapierScierny napisał(a):

adorotaa napisał(a):

Odkąd mam rodzinę i sama wszystko robię to jest piekło a nie święta. Jako dziecko uwielbiałam ?magię świąt?.
Dlaczego?

Mąż gotować nie umie to automatycznie spada to na mnie. Nawet jeśli jedziemy do teściów to muszę z czymś przyjechać a nie tak „z gębą na pączki”. Sprzątamy niby razem ale jakieś doroczne pranie firan to moja działka. Do tego prezenty, które ja muszę wybrać i zapakować, ba nawet po choinkę musimy jechać razem jeśli nie chcę mieć suchego badyla w domu. No i zakupy, tłumy ludzi w sklepach jakby wojna się zbliżała. Teraz, jako dorosła, rozumiem te napięcie w okresie świąt, to naprawdę kupa stresu i ciężkiej pracy. 

Bardzo lubię święta i ich całą komercyjną otoczkę. Nawet pranie, sprzątanie, stanie w garach i szukanie prezentów sprawia mi frajdę.

adorataa

Jak mąż nie umie gotować to chyba może coś w kuchni pokroić i jakkolwiek Ci pomóc. Dwa jakby odpukać coś  się stało to co on da dzieciom na obiad ? 

Wybieranie choinki, czy wybieranie i pakowanie prezentów nie sprawia Ci przyjemności  ? To naprawdę jest taka męka równa wtaczaniu głazu na stromą górę ? 

Produkty z dłuższa datą ważności możesz kupić wcześniej, a po jakiejś świeże warzywa możesz męża posłać z kartką. A te firany to ręcznie pierzesz, że to taka tragedia ? 

Masz tak jak sobie sama wszystko organizujesz. Ja lubię sama wszystko dopilnować i też z wieloma rzeczami jestem sama, ale to mój wybór. Natomiast coraz częściej po prostu wydaję dyspozycję w mniej ważnych kwestiach. Jak Twój mąż jest zdrowy to po co z niego robić kalekę życiowego, zagoń go do czegokolwiek. 

Może Ty po prostu jesteś zbytnią malkontentką ? 

aah w dzieciństwie święta to był magiczny, wyczekiwany przeze mnie moment, bardzo lubilam świeta w moim rodzinnym domu. Teraz to mi zwisa, nic nie robię i niczego nie organizuję. Choinkę i jakies dekoracje chłopak kupuje i urządza, mnie samej by sie nie chciało i nic bym nie robiła, a on jak chce to niech się bawi :) w wigilię i pierwszy dzień świąt idę na proszone, ale jakbym nie szła byłyby to dla mnie zwykłe wolne dni. Tyle ze ja nie mam dzieci; gdybym miała to staralabym sie wykreować tę samą magiczną atmosferę, jaką miałam u siebie w domu, żeby miały mile wspomnienia. 

Marisca napisał(a):

Ja uwielbiam święta i cały ten czas oczekiwania. Co chwilę dokupuje jakieś ozdoby. Mam nawet już poduszki przebrane w poszewki świąteczne i ustrojone okna. Dzisiaj mieliśmy ubierać choinkę (córka już nie umie się doczekać wieszania bombek i w ogóle choinki), ale mamy gości, więc dzisiaj nie damy już rady. Po 1 mamy dziecko i to dużo zmienia. Zawsze lubiłam święta, ale teraz dużo robię dla dziecka i jej radość tym bardziej mnie cieszy. Dwa na razie nie pracuje, więc mam czas na to, aby wszystko sobie rozplanować , część rzeczy zrobić wcześniej i móc się bez stresu cieszyć. Corka jest już większa, lubi pomagać w kuchni, więc w tym roku w planach mamy też wspólne robienie ciasteczek. Pewnie zrobimy to z 2-3 dni przed Wigilią. Ogolnie lubię przygotowywac potrawy na święta. Krzątać się w tym czas w kuchni, warunek jest taki, że muszę mieć czas, bo gotowanie wszystkiego ostatniego dnia to jakieś szaleństwo. Natomiast to czego nie lubię to przesiadywanie u teściów. Zbyt rozmowni nie są, spacer tez nie bardzo, więc siedzimy z 6 h (a i tak niezadowolenie, że tak krótko byliśmy) przy zastawionym stole i się tylko opędzamy od nagabującej do jedzenia teściowej. Jestem strasznie tym umęczona i okropnie ociężała przez to jedzenie i siedzenie. W zeszłym roku Wigilia była u nas , teściowie nocowali i zostali następnego dnia na obiad. II dzień świat chcieliśmy spędzić sami we własnym gronie na luzie , ale im i tak było mało i nas nagabywali, abyśmy przyjechali do nich i byli obrażeni jak odmówiliśmy, Dwa też mam własną mamę i ani nie chcę, ani nie mogę całe święta siedzieć wyłącznie z teściami. Ale teściowie to już inna historia ... nie tylko w święta bywają irytujący. 

Czyżbyśmy miały tych samych teściów? :D haha. 

Ja lubiłam święta kiedyś w domu rodzinnym, a teraz jak mi przychodzi je spędzać z rodzinką męża, to już nie jest tak fajnie. W tym roku zamierzam to ograniczyć do 1 dnia, 1 dzień na wszystkich, a potem błogi spokój. :D 

Ale jest ważna zaleta świąt - nie ma pracy, więc można trochę odpocząć. Choinka ładnie pachnie, makowiec w cukierniach (mmm). Jakby jeszcze śnieżkiem sypnęło to było by ideolo. 

Uwielbiam święta, oprócz Wigilii. Dla mnie usiąść przy jednym stole z teściową i co gorsze złożyć jej nieszczere życzenia to najgorsze co może być 

variolen1 napisał(a):

aah w dzieciństwie święta to był magiczny, wyczekiwany przeze mnie moment, bardzo lubilam świeta w moim rodzinnym domu. Teraz to mi zwisa, nic nie robię i niczego nie organizuję. Choinkę i jakies dekoracje chłopak kupuje i urządza, mnie samej by sie nie chciało i nic bym nie robiła, a on jak chce to niech się bawi :) w wigilię i pierwszy dzień świąt idę na proszone, ale jakbym nie szła byłyby to dla mnie zwykłe wolne dni. Tyle ze ja nie mam dzieci; gdybym miała to staralabym sie wykreować tę samą magiczną atmosferę, jaką miałam u siebie w domu, żeby miały mile wspomnienia. 

Tak z pustymi rękoma idziesz ? Nic ze sobą nie zabierasz do jedzenia ? 

Marisca napisał(a):

variolen1 napisał(a):

aah w dzieciństwie święta to był magiczny, wyczekiwany przeze mnie moment, bardzo lubilam świeta w moim rodzinnym domu. Teraz to mi zwisa, nic nie robię i niczego nie organizuję. Choinkę i jakies dekoracje chłopak kupuje i urządza, mnie samej by sie nie chciało i nic bym nie robiła, a on jak chce to niech się bawi :) w wigilię i pierwszy dzień świąt idę na proszone, ale jakbym nie szła byłyby to dla mnie zwykłe wolne dni. Tyle ze ja nie mam dzieci; gdybym miała to staralabym sie wykreować tę samą magiczną atmosferę, jaką miałam u siebie w domu, żeby miały mile wspomnienia. 
Tak z pustymi rękoma idziesz ? Nic ze sobą nie zabierasz do jedzenia ? 

idę z prezentami :p 

jeśli mnie zapraszają, i przyjęcie nie jest skladkowe to nie przynoszę swojego jedzenia, najwyżej jakieś slodkości z wyższej półki

bardzo lubię okres Świąt, cieszy mnie świecący ogród, choinka i czas z bliskimi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.