Temat: Jak nauczyć faceta porządku??

Zaznaczę na początku, jeśli masz pisać coś chamskiego, to sobie daruj. 

Dziewczyny, pomóżcie jakąś radą. Z mężem jesteśmy 3 lata po ślubie. Na początku wspólnego mieszkania to on był ułożony, trzymał porządek, z kolei ja nie potrafiłam wszystkiego utrzymać w ryzach, nie miałam zbyt dobrego przykładu w domu rodzinnym. Na szczęście z czasem, z pomocą męża i swoimi staraniami nauczyłam się trzymać jako-taki porządek. Problem w tym, że teraz z męża robi się syfiarz. Niby jakieś pierdoły (nie wyrzuca po sobie śmieci, ciuchy zostawia obok kosza na pranie, nie w, nie domyka nigdy szafy, zostawia naczynia na stole, mimo że zmywarka pusta) ale zaczyna mnie to do szału doprowadzać na dłuższą metę. Jak zwracam mu uwagę, to mówi że dobrze, a guzik z tego wychodzi. Ja nie wymagam wiele, takie podstawy jedynie.  Dodatkowo ciężko mi to ogarnąć przy dwójce małych dzieci, raz się uda wszystko zrobić, a są dni że praktycznie nic.

Macie jakieś złote rady? Co podziałało na Waszych samców?

Pasek wagi

LinuxS

Ja przypuszczam, że dziewczyny, które się tutaj wypowiadają tak jak ja wytaczały ciężkie działa. Było tutaj już pisane o wywalaniu do kosza skarpet, nie myciu garów i zmuszaniu facetów do jedzenia z brudnych talerzy itd. 

Nie sądzę, że vitalijki to ameby, ktore narzekają, a potem zakasają rękawy i same robią, tylko  pytanie ileż lat można wojować i się  awanturować ? 

Marisca

Widac sposoby jakie obraly sa malo skuteczne. Wyrzucanie skarpet? Brudne talerze? Serio? To pisakownica ?  W zyciu nie bawilabym sie w takie zagrywki. 

Plus ja tu widze glebszy problem w zwiazku, bo skarpetki obok pralki to raczej wierzcholek gory lodowej. 

Facet ma po prostu w nosie wasza opinie, samopoczucie, ustalanie zasad wspolzycia. Robi jak mu wygodnie i ma w powazaniu co wy na to. Czyz nie tak? Z reka na sercu. Skarpety to was jedyny problem w zwiazku? 

Wlasnie odnosnie ameb. Mam wrazenie, ze duza czesc kobiet tak wlasnie traktuje facetow: ameby i dzieci specjalnej troski, a winni wszyscy tylko nie on. 

Mój nie sprząta. Znaczy takim syfiarzem żeby talerza do zmywarki nie odłożyć to nie jest, ale większych porządków już jakiś czas sami nie robimy. Taniej wychodzi komuś zapłacić, niż ogarniać samemu. Więc moim zdaniem jak.nie chce sprzątać to niech zrobi te parę godzin więcej w pracy i komuś zapłaci - to jest uczciwy układ. Wkopywanie swojej żony w rolę sprzątaczki i to jeszcze harującej za darmo nie i to bym mu po prostu wprost powiedziała/wyrzuciła. 

Podzielcie sie ma stale obowiązkami w danym tygodniu, wtedy będzie wiedział co ma zrobić- w zależności jakimi czasami dysponujecie.Podejdź do niego i spytaj się pół żartem czy masz napisane na czole: "sprzątaczka ;). Bo nie wiesz, czy on wie, ale Ty nie masz tej funkcji przepisanej od urodzenia, no zresztą jak widać on też nie, wiec musicie niestety razem ogarniać ten bajzel i co on proponuje, że on jest i będzie w stanie zrobić, wysłuchaj i dogadajcie sie". Po czym normalnym głosem spytaj, czy może zrobić to, czy tamto, bo Ty nie zdążysz bo musisz dzieci położyć czy cos w tym stylu.I jeszcze jedno, on doskonale wie co robi, wiec jak już konkretnie zacznie olewać co mówisz do niego, to wyluzuj na chwile i zajmij się sobą.

Tylko zajmij sie konkretnie sobą, wieczorem jak dzieci śpią, nałóż słuchawki, puść ulubioną muzykę i np. jak masz cos do zrobienia to to zrób, ale trochę go zacznij ignorować, w związku trzeba trochę równowagi i nie ma co latać za mężem, żeby mu dogadzać, wszystko podać wyprasowane, to dorosły człowiek.

Jemu w końcu zaświeci sie lampka( jak wszystko przestanie być idealnie) jeśli mu na tobie zależy oczywiście.

Ja bym ustaliła podział obowiązków z kartką do wykreślania a jakby nie wypełniał to bym mu kazała załatwić pomoc do sprzątania. Ale jednak zasadniczy problem to fakt że tacy ludzie po prostu mają ogromną tolerancję na syf. I to nawet nie o to chodzi że facet czeka aż posprzątasz tylko on może nie widzi potrzeby sprzątania :P 

LinuxS napisał(a):

MariscaWidac sposoby jakie obraly sa malo skuteczne. Wyrzucanie skarpet? Brudne talerze? Serio? To pisakownica ?  W zyciu nie bawilabym sie w takie zagrywki. Plus ja tu widze glebszy problem w zwiazku, bo skarpetki obok pralki to raczej wierzcholek gory lodowej. Facet ma po prostu w nosie wasza opinie, samopoczucie, ustalanie zasad wspolzycia. Robi jak mu wygodnie i ma w powazaniu co wy na to. Czyz nie tak? Z reka na sercu. Skarpety to was jedyny problem w zwiazku? Wlasnie odnosnie ameb. Mam wrazenie, ze duza czesc kobiet tak wlasnie traktuje facetow: ameby i dzieci specjalnej troski, a winni wszyscy tylko nie on. 

a jakbyś to rozwiązała inaczej? Ja kiedyś mieszkałam z syfiarami i szczerze mówiąc przez rok nie udało mi się w żaden sposób ich nawrócić. 

sadcat napisał(a):

sarulka1975 napisał(a):

Trafia mnie, jak czytam mądre życiowo żoneczki, które twierdzą, że to wina teściowej bo mamusia nie nauczyła niczego swojego syna. Wy nawet nie wiecie co piszecie !!! Moja teściowa zawsze wymagała aby mąż od dziecka po sobie sprzątał a jest kobieta twardą i wymagającą. Niestety jej mąż a ojciec męża zawsze uważał, że to kobiecy obowiązek i mężczyźni mają ważniejsze rzeczy na głowie. Wymagała a mój mąż jej słuchał, gdy kazała coś konkretnie zrobić, ale musiała wręcz nad nim stać. Mój mąż nie uczył się od mamy robienia porządku po sobie a zwyczajnie  brał przykład z ojca!!! Większość kobiet pragnie aby jej syn potrafił po sobie sprzątać i potrafił dbać o ład w okół siebie, wbrew pozorom większość matek uczy tego swoich synów. Dzisiaj mój mąż to taki facet, jak teść, który palcem nie chce kiwnąć bo albo udaje, że nie potrafi albo sądzi, że w domu to kobiecy obowiązek i w takich chwilach widzę w nim swojego teścia i wyobrażam sobie co czuła kiedyś teściowa. Tak, ja ją rozumiem, że też musiała walczyć !!!!!  Czasami mam wrażenie, że żonki za każdą wadę swojego męża chętnie obwinią jego mamę. Nie bądźcie takie płytkie w swoich oskarżeniach.  Poczekajcie aż wasi synowie staną się dorośli i okaże się, że wasze nauki poszły w las bo synowie wzięli przykład z waszych mężów bałaganiarzy i to oczywiście was jakieś mądralińskie panie będą obwiniać za taki stan rzeczy.
Uspokoj sie, już dobrze.

Nie bierz tak dosłownie słów, że mnie trafia. ;)

Pasek wagi

polihymnia napisał(a):

LinuxS napisał(a):

MariscaWidac sposoby jakie obraly sa malo skuteczne. Wyrzucanie skarpet? Brudne talerze? Serio? To pisakownica ?  W zyciu nie bawilabym sie w takie zagrywki. Plus ja tu widze glebszy problem w zwiazku, bo skarpetki obok pralki to raczej wierzcholek gory lodowej. Facet ma po prostu w nosie wasza opinie, samopoczucie, ustalanie zasad wspolzycia. Robi jak mu wygodnie i ma w powazaniu co wy na to. Czyz nie tak? Z reka na sercu. Skarpety to was jedyny problem w zwiazku? Wlasnie odnosnie ameb. Mam wrazenie, ze duza czesc kobiet tak wlasnie traktuje facetow: ameby i dzieci specjalnej troski, a winni wszyscy tylko nie on. 
a jakbyś to rozwiązała inaczej? Ja kiedyś mieszkałam z syfiarami i szczerze mówiąc przez rok nie udało mi się w żaden sposób ich nawrócić. 

Mieszkac z przypadkowymi osobami to jedno. Ja bym sie wyprowadzila, jesli nie dalabym rady. Szkoda energii na obcych ludzi.

Tu jednak mamy partnerow/ malzonkow, no raczej to nie to samo. I zasady tez nie te same, co przy mieszkaniu z przypadkowymi osobami. Tu ma byc wspolpraca, wspieranie, dbanie o siebie nawzajem, pomoc i szacunek. To zupelnie inny uklad. I jak wspomnialam wczesniej, nie wierze w to, ze poza skarpetkami facet to ideal i maz roku. Problem lezy glebiej, skoro partnerzy nie moga sie porozumiec w tak w sumie blahej sprawie.

Tu nalezy popracowac nad stosunkami w tym zwiazku i zmienic dynamike. Facet nie sprzata, bo ma w nosie balagan i zdanie zony na ten temat, automatycznie sprowadzajac ja do roli sprzataczki, nie dlatego, ze sprzatniecie wlasnorecznie zrobionego syfu to fizyka kwantowa i przerasta jego mozliwosci. 

Jak pisałam na początku, na mojego faceta najlepiej działa zapraszanie gości, wtedy sprząta dokładniej i szybciej niż ja.

Niestety, ale ma zwyczaj rzucania spodni roboczych gdzieś w kąt, w sumie sama nie bardzo wiem co z nimi zrobić, bo do szafy są na za brudne a do pralki za czyste więc jak leżą sobie w kącie to nikomu nie zawadzają, ale sam ich widok lekko mnie zdrazni. Za to kot się cieszy, lubi w takich brudach spać. Talerze kładzie najczęściej koło zlewu chociaż mamy zmywarkę. O pudełku ze śniadania to w ogóle zapomina i leży w torbie do następnego dnia jak trzeba zapakować nowe do pracy. Opakowania po kocim jedzeniu nie wrzuca do kosza. Nie opuszcza deski do kibla, nie domyka szuflad, nie chowa swoich  narzędzi i innych zabawek (raz przez tydzień leżała u  nas w salonie felga samochodowa) . Jak rozleje, upapra stol to nie sciera. Uzbierałoby się tego więcej, ale długo musiałabym wymieniać. Na szczęście mój tż ma też plusy, bo: zawsze myje kotu miski, odkurza, wyrzuca śmieci, czyści odpływ od prysznica i umywalki, myje zlew, jak go poproszę to zrobi też każdą inną rzecz. 

Kiedyś bardzo się denerwowałam na to, że są rzeczy których nie robi jak ja, na dzień dzisiejszy jak coś mi nie pasuje to głośno zrobię moje "ekhm" i już wie o co chodzi. Raz przeprowadziłam z nim poważną rozmowę i chyba wtedy do niego coś dotarło, pierwszy raz uznał, że to nie fair, że ja mam raptem 2 godziny dla siebie, a on ... 6. 

Marisca napisał(a):

CorinekTo moj mąż pojechał do sklepu i po prostu kupił nowe skarpety, a z talerzami to  albo jadł cały czas na tym samym brudnym, albo co kilka dni ten jeden dla siebie przemywał, a raczej przepłukiwał. Jak przestałam gotować to nakupił parówek i kiełbas na cały tydzień i tylko tym się żywił w kółko. 

To nie zazdroszczę :(

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.