- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 grudnia 2010, 16:24
Jako że te święta oprócz tego, że były radosne, cudne i świąteczne miały również inny wymiar. Otóż dawno nie nasłuchałam się (od strony rodziców, babci, dziadków i innych członków mego rodu) jaka to ja nie jestem wychudzona, jakim to ja chodzącym kościotrupem nie jestem i jak bardzo wystają mi kości i jak wszystkie ciuchy na mnie wiszą, że tyłka i brzucha nie mam, że nogi jak zapałki… Ile człowiek może odpierać ich zarzuty? Chciałabym poznać waszą opinię, bo moja familia zdaje mi się że przesadza… ale im dłużej tego słucham tym mniej jestem pewna swych racji, więc stwierdziłam, że poradzę się was. A i uważają że wyglądam na 55kg (mam 177cm wzrostu)… czy to prawda?
Przy okazji nadmienie: już się nie odchudzam, nie liczę już kalorii i nie mam zamiaru chudnąć dalej
A tytuł nawiązuje do tekstu, którym również raczą mnie domownicy... mmm... miło, czyż nie?
28 grudnia 2010, 20:12
28 grudnia 2010, 22:23
Edytowany przez c2fe469cf0d76f47ca093dcec38b697e 28 grudnia 2010, 22:24
28 grudnia 2010, 23:37
Finni, a może to jest kwestia tego, że twoja rodzinka nie potrafi/nie chce się odchudzić. A wiadomo, że jak 1 osobie sie udało schudnąć to już nie można się bezkarnie opychać. Na pewno wyedukowałaś ich co jest zdrowe a co nie, więc nie ma już wymówki: jemy to bo nie wiemy, że to niezdrowo.
A tyłkiem się nie przejmuj, w końcu od tego jest żeby na nim siedzieć i go spłaszczać ;)
29 grudnia 2010, 08:58
Eee tam gadanie.. wyglaasz dobrze, bardzo szczuplo.
Ale ja Cie rozumiem bo ja wczoraj zostalam nazwana Auschwitz :]
29 grudnia 2010, 22:45