- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 sierpnia 2010, 21:50
Edytowany przez Czekoladoholikczka 30 sierpnia 2010, 22:42
24 września 2010, 15:49
Alesta sie rozgadaly!
Witam wszystkich!
No faktycznie moze cos i w tym jest, ze sie spotkac nie mozemy i kazda do siebie gada.
Puszcze ta wiadomosc - zobaczymy czy ktoras jest?
24 września 2010, 15:51
A w miedzyczasie zaczne pisac i LAMETNOWAC!!!!!!!!!!!
24 września 2010, 15:52
Baby! Mam tego dosyc; tzn. siebie i diety!!!
24 września 2010, 16:08
Ja tez mam tak samo oczywiscie jak wszystkie, albo przynajmniej 99% z Was, ze gotuje normalnie i wogle non stop siedze w kuchni, bo rano trzeba zrobic sniadanie dzieciom, potem przygotowac lunch do szkoly, a jak ich odprowadze to sobie cos szykuje. Potem przychodzi pora lunchu dla mnie i nawet sie nie obejrze juz trzeba o obiedzie myslec, a moje dwa chlopaki to tylko jedno haslo ciagle wolaja na zmiane 'GLODNY, GLODNY, GLODNY' - dwa wysportowane szkraby (6 i 7 lat). No i jeszcze sie nie odetchnie po obiedzie to juz noc i kolacje trzeba szykowac. Jak polozymy dzieci spac to maz zaczyna wszystkie smakolyki wyjmowac (szczuply jest szczuply gosc - linie mam jak ta lala, jak wypnie tylek przy lopacie i pracach ogrodowych to by sie nie jedna zlapala jakby plotu nie bylo ). No i co??? Ja to wszystko widze, czuje, wacham i jakos ogolnie staram sie uwagi nie zwracac, aleeeeee niestety czasem pekam.
Wczoraj mi puscilo.
Dlaczego?
Wszystko bylo wg. schematu, ale po poludniu mielismy nerwowe spiecie. Nie jedno. Nie, nie miedzy soba, ale z kims tam. Na koniec pojechalismy sie zrelaksowac do knajpy, bo juz nie zdazylibysmy wrocic na obiad do domu. No i chlopaki sobie pozamawiali pysznosci, a ja w ramach ostatniego posilku, ktorym mialy byc marchewki wchlonelam surowki - pyszne, dietetyczne i wogle bez problemu, aleeeee ....
ciag dalszy nastapil za chwile.
Po kanjpie poszlismy do sklepu na male zakupy, a tam takie pyszne, swieze, cieple chleby, ciasta, wedlinki. Wiecie co? Emocjonalnie, po tym stresie potrzebowalam jakiegos rozluznienia. Powinnam sie poprzytulac do dzieci, meza, posluchac muzyki, potanczyc, pobiegac, albo isc na spacer do lasu, albo w gory, ale najlatwiej jest sie nawpierdzielac! No i nakupowalam pierdol. Wrocilam do domu. Polozylismy dzieci spac i zrobilismy sobie z mezem uczte. Ja zjadlam:
- 2 kanapki z pyszna jasna bulka z szynka i serem zoltym i pomidorem
- 2 kawalki ciasta bananowego z orzechami
- 2 kawalki placka jablkowego
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No i co Wy na to????????
Dzisiaj rano polecialam do piwnicy.
Wyciagnelam wage, a tam 75kilo!!!
I co ja mam teraz robic? Pomocy!
24 września 2010, 16:08
24 września 2010, 16:09
(o, wlasnie zadzwonil jedne z panow, z ktorym mialam wczoraj spiecie)
24 września 2010, 16:45
24 września 2010, 16:46
24 września 2010, 18:08
Oj tez bym zjadla nalesniczka .... ....
Nie chce psuc nastroju na weekend, ale po wczorajszym odpuscie, w perspektywie jutro i pojutrze impreza (jedna u mnie, druga w plenerze) i jakos mi sie odechcialo tego wszystkiego. No i to 75 kilo mnie dobilo!!!!!!! Czlowiek sie stara, wazy 73.5, ma nadzieje, ze po kolejnych kilku dniach diety powinien wazyc conajmniej 73, zjadl male co nieco, ale tez bez przesady, a tu 75!!!!!!
RAZ SIE PRZYBLIZAM RAZ SIE ODDALAM.
24 września 2010, 19:38