- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 lutego 2012, 12:28
2 lutego 2012, 13:42
2 lutego 2012, 13:45
ja tam już ładnych parę lat się trzymam ;-)
pamiętam jak cię kiedyś czytałam, szkoda że masz pamiętnik tylko dla znajomych ale i tak jesteś moją motywacją że można jeśli się chce
2 lutego 2012, 13:46
2 lutego 2012, 13:47
2 lutego 2012, 13:48
2 lutego 2012, 13:51
2 lutego 2012, 14:04
Ja dopiero teraz dochodzę do rozsądnego - oczywiście moim zdaniem - chudnięcia. Poprzednie trzy razy były próbami :D Wypróbowałam już: niskokaloryczną dietę, zdrową, zbilansowaną, ale bez ćwiczeń i wiążącą się z całkowitą zmianą spożywanych pokarmów (nieskuteczne, po trzech miesiącach psychika siadła i zaczęło się jedzenie samych niezdrowych rzeczy - wniosek: próba zbyt gwałtownej zmiany nawyków jest dla mojego organizmu nie od zniesienia, na twarożki i serki wiejskie od trzech lat patrzeć nie mogę i to jedyne co mi trwałego po tej diecie zostało); niewielkie ograniczenie jedzenia, niezdrowe żarcie dwa razy w miesiącu, a 4-5 podobnych treningów w tygodniu (nuda, odechciało mi się ćwiczyć, zaczęłam być non stop zmęczona, zaczęło się podjadanie niezdrowych rzeczy prawie bez udziału świadomej części mózgu :D); niskokaloryczną dietę z trzema treningami (organizm zaczął oszczędzać i sfrustrowana zarzuciłam próby po dwóch miesiącach).
Teraz - wiem mniej więcej, ile zjadłam, nie trzymam się za bardzo określonej kaloryczności, staram się jadać więcej warzyw, ale pozwalam sobie na niezdrowe rzeczy dość często - próbuję ograniczać częstotliwość i porcje, ale jak się nie udaje, to się nie wieszam z rozpaczy. 2-3 treningi siłowe, 2-3 treningi cardio w tygodniu, w zależności od siły i chęci - jeśli mam lenia, to trudno, zalegam przed kominkiem z książką. Czasem muszę po prostu zatęsknić za siłownią. Jedzenie zmieniam powoli - nie stanę się z dnia na dzień z mięsożercy i tłuszczofila smukłą sylfidą, żywiącą się wyłącznie chudym twarogiem i sałatą. Lubię jeść, miewam "fazy" na pewne produkty i nie wstydzę się tego. 10 kilo zajęło mi pół roku, ale przynajmniej wyrobiłam sobie kondycję i trochę wzmocniłam mięśnie. Nie mam problemów z cerą, włosami i zębami, co zdarzało się poprzednio. I myślę, że jeżeli będe to kontynuować, to powoli, powoli, ale dojdę do tych 64 kilo :) a może nawet 60.
Edit:
I gdybym uwierzyła w coś takiego, to mogłabym sobie od razu w łeb strzelić.
Edytowany przez chiki 2 lutego 2012, 14:05
2 lutego 2012, 14:11
2 lutego 2012, 14:16
2 lutego 2012, 14:17