- Dołączył: 2008-11-03
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 570
27 września 2011, 10:57
„Chcę schudnąć. Próbuję przestrzegać diety, zapalam się do sportu, nawet udaje mi się na chwilę zrzucić parę kilogramów, ale za moment dzieje się coś takiego, że nie jestem w stanie trzymać się diety, nie mam ochoty na ruch, zaczynam zajadać stres albo smutek, czując oczywiście coraz większą niechęć do siebie…” Coś ci to mówi? ![]()
Myślisz, że masz słabą wolę, bo inni potrafią, a ty nie? Powodzenie w osiągnięciu wymarzonego zdrowego i szczupłego ciała zależy zwykle w pierwszej kolejności od tego, czy w danej chwili jesteś w stanie zabrać się za dokonywanie zmian w życiu, czyli wytworzyć i utrzymać właściwe nawyki, by z czasem móc przestać koncentrować uwagę na jedzeniu i sylwetce – po prostu zdrowo żyć.
Stres, niska samoocena, uzależnienie od opinii innych, nieradzenie sobie z emocjami i wiele podobnych problemów jest często przyczyną niepowodzeń w odchudzaniu. Jest jednak dobra wiadomość: nie jesteśmy bezradni wobec tych problemów.
Zapraszamy w tym miejscu do rozmowy o wszystkich psychologicznych aspektach odchudzania – od kompulsywnego objadania się, poprzez zajadanie stresu, po motywację.
Na Wasze pytania będą odpowiadali Wojciech Zacharek – psycholog, zajmujący się między innymi wsparciem w procesie zmiany i coachingiem oraz Blanka Łyszkowska – trener rozwoju osobistego, prowadząca warsztaty psychologiczne dla osób z nadwagą
- Dołączył: 2008-01-03
- Miasto: Za Trzecim Krzakiem W Lewo
- Liczba postów: 6578
29 września 2011, 23:00
weerra na to pytanie chyba bardziej odpowie ci dietetyk niż psycholog
- Dołączył: 2011-09-29
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 20
29 września 2011, 23:20
Dobry wieczór
agataq, odpowiadam na Twoje pytanie o atrakcyjność fizyczną :)
Ad. 1) Po pierwsze, żyjemy w kulturze,
w której za oczywistość, której nikt nie podważa, przyjmuje się
przekonanie, że :
a) to, co ładne (piękne), jest dobre
(wartościowe);
b) i to, co szczupłe, jest ładne.
Każde z tych założeń jest
wykreowane kulturowo i wpajane nam od dzieciństwa na tysiące
najrówniejszych sposobów.
Ciekawe jest to, że z badań wynika
jednoznacznie, że brak jest różnic pomiędzy osobami ładnymi i
brzydkimi, jeśli idzie o pomiary cech osobowościowych. Jedyny
wyjątek to umiejętności społeczne: osoby ładne są śmielsze i
skuteczniejsze w kontaktach społecznych (także seksualnych).
To, że osoby atrakcyjne (czyli w
naszej kulturze szczupłe) uznajemy za bardziej wartościowe, ma
dwojakie wyjaśnienie:
a) poprzez tzw. efekt aureoli –
atrakcyjność fizyczna jest sama w sobie przyjemna, co powoduje
skłonność do ogólnie pozytywnej oceny całej osoby i poprzez to
zawyżanie oceny np. cech jej charakteru i skłonność do
niezauważania (filtrowania) jej cech negatywnych.
b) jakość wyglądu jest bardzo łatwym
kryterium do klasyfikowania spotykanych ludzi na kategorie, z których
każda zawiera szereg cech kojarzonych z wyglądem. Tak powstaje
stereotyp osoby atrakcyjnej, który składa się generalnie z cech
dodatnich i wzbudza pozytywny afekt.
Ad. 2) Odpowiedź wynika z tego, co
napisałem wyżej. Każdy z nas (lub prawie każdy) ma zakodowany
stereotyp osoby atrakcyjnej. Pop kultura nieustannie karmi nas
obrazami pięknych ludzi, którym wszystko się udaje w życiu dzięki
ich niezwykłym charakterom i osobowości, co tylko umacnia fałszywy
stereotyp. Jeśli żyjesz w kulturze, w której każdego dnia
słyszysz wyłącznie komunikat „ładne jest wartościowe”,
ulegasz temu złudzeniu i zaczynasz w nie po prostu wierzyć
(dokładnie tak samo jak np. w to, że „zęby należy myć rano i
wieczorem” - czy aby na pewno należy?). Stąd już tylko krok do
przekonania samego siebie: jak będę ładny (szczupły), będę
bardziej wartościowy. I tak zaczynam drogę, która nigdy się nie
skończy. To dokładnie tak samo, jakbym był przekonany, że jeśli
pomaluję mój samochód na nowy kolor (zmienię swój wygląd -
schudnę), to dzięki temu będzie on szybciej jeździł. Owszem
kolor będzie inny, ale silnik (cechy mojej osobowości), czyli to,
co realnie wpływa na szybkość (to, że się realnie zmienię),
pozostanie ten sam.
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłem :)
Na inne pytania odpowiem już jutro rano, bo ciężki dzień za mną i pora późna. Wybaczcie. Ale obiecuję! Cherrinka, do jutra. Dobranoc wszystkim
- Dołączył: 2011-04-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1549
29 września 2011, 23:32
ha coś mam poczucie, że dałam za trudne pytanie? Trochę mi przykro bo oboje pPaństwo mielicie ten sam temat w kółko a o motywacji też coś miało byc
- Dołączył: 2005-11-30
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 208
30 września 2011, 09:29
> Ufam, iż również godnam odpowiedzi na moje
> pytanie.
Preityz, Wojtek napisał o tym wczoraj wieczorem :) wyjaśnił bardzo fajnie ten temat :)
- Dołączył: 2011-09-29
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 20
30 września 2011, 09:58
Witam Cię serdecznie,
cherrienko
twoje pytanie o permareksję i ortoreksję niestety należy do tych, na które nie istnieje
jedna i prosta odpowiedź. Aby na nie odpowiedzieć rzetelnie i
skutecznie, konieczna jest pogłębiona konsultacja ze specjalistą.
W takich przypadkach nie ma jednej recepty. Rozwiązanie musi być
dopasowane do konkretnej osoby, jej historii życia, aktualnego stanu
psycho-fizycznego itd. Czuję, że taka odpowiedź nie musi Cię do
końca satysfakcjonować. Jednak w tak ważnej materii, jak ta
poruszona przez Ciebie, nie może być miejsca na zbyt szybkie i tym
samym szkodliwe rozwiązania.
- Dołączył: 2005-11-30
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 208
30 września 2011, 10:19
Motywacja
Cherrinko, o motywacji można napisać całą bibliotekę ;) Zresztą zrobiono to już. Wiele Waszych postów jej dotyczy. Jak to ugryźć? Ufff, ;) temat na wielogodzinny wykład :)
Motywacja nie jest kompetencją, którą można ćwiczyć i rozwijać. Ani tym bardziej wytworzyć, czy kupić np. wraz z jakimś warsztatem. Gdyby tak było, och, super byłoby - moglibyśmy zawsze wszystko. Mówiąc krótko, choć wiem, że to nie zabrzmi wesoło i pewnie spotka się z oporem :) ale cóż, trudno, mówię wszystko z najlepszymi intencjami :) otóż motywację się ma lub nie. Najpoważniejsze (i najnowsze) badania w tej dziedzinie mówią to wyraźnie - wielkie budżety koncernów na szkolenia motywujące idą na.. dobre samopoczucie szefów firm :) Posługując się trochę metaforą, motywacja jest ta pianą na wierzchu, jej wygląd i konsystencja zależy od tego, co jest w szklance, a nawet od tego, czy jest to szklanka czy kubek i w jakim jest stanie itd. Sorry za takie porównanie ;) Na pewno Wojtek się do motywacji odniesie, bardziej fachowo ode mnie.
W praktyce - jeśli ktoś jest głęboko smutny i nie znajduje siły na przestrzeganie diety czy na ruch (doskonale wiem, jak to jest!), to nie o motywację powinniśmy zadawać pytanie, nie motywacją się zajmować, a przyczyną tego stanu. Gdy tylko człowiek poczuje się szczęśliwy, to motywacja będzie dopisywać na pewno. A więc, tutaj również - nie ma lekko, sprawa jest głębsza. Są okoliczności, które nas motywują bardzo, na dłuższy lub krótszy czas - kiedy jesteśmy zakochane, kiedy zależy nam, zeby dobrze wypaść na ślubie, albo w jakiejś innej sytuacji (z lżejszych tematów - mam motywację, żeby się wyrobić z pracą w poniedziałek do 19 tej, bo idę potem na kurs tańca, ale, gdybym miała jakieś poważne zmartwienie w życiu, coś mnie przytłaczało, to byłby to za słaby bodziec i pewnie i tak miałabym kłopot z wykonaniem tej pracy, czyli z motywacją), z tym, że do tego musimy być w ogólnym stanie wystarczająco dobrym, nazwijmy to skrótowo, żeby nam ta motywacja wystarczyła.
Zatem - często najlepszą strategią w poszukiwaniu motywacji jest zajęcie się sobą, zadbanie o swoje potrzeby, o swoje przyjemności również, poprawienie relacji, tak, żeby przynosiły radość... Znowu - niełatwa odpowiedź, wiem :)
Bardziej "naukowo" na ten temat napisze Wojtek. Ja się wolę trzymać życiowej i praktycznej strony :)
O, co mnie motywuje, żeby rano iść na półgodzinne bieganie? To, że w widoczny sposób ruch na świeżym powietrzu poprawia stan mojej problematycznej cery, a chcę na tańce móc założyć sukienkę bez pleców i nosić fryzury z odkrytym czołem :) I to, że, pracując teraz dużo "głową" , z takiego dotlenienia czerpię wielki zastrzyk, który pomaga mi nie polec z kretesem po popołudniowym kryzysie energetycznym :) No i to, że dzięki temu czuję się fizycznie silna, a kocham to uczucie :)
Muszę też powiedzieć, że kiedyś, jak postanowiłam się odchudzać, to przez dobry rok "szukałam motywacji" i nic nie szło, nawet picie wody, co przecież nie jest trudne... W moim przypadku potrzebowałam najpierw uwolnić się od paraliżującego stresu i kilku przekonań, które ten stres wywoływały (bo, jak wiadomo, nasz stres wynika najczęściej z rozdźwięku między naszymi oczekiwaniami wobec świata a tym, co faktycznie jest), osiągnąć pewien stabilny poziom spokoju i dopiero zaczęłam czuć się zmotywowana - na mnie cudownie działały sukcesy, ale nie ma tu reguły. Bezpośrednio też, moją najważniejsza motywacją był wygląd, a właściwie pragnienie, żeby wyglądać "jak kiedyś" nie neguję :) Teraz - wygląd i samopoczucie, na tym samym poziomie.
- Dołączył: 2005-11-30
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 208
30 września 2011, 10:25
Drogie Kobiety (i nieliczni Panowie ;)) proszę o wyrozumiałość dla częstotliwości i formy naszych wypowiedzi w tym miejscu - staramy się ogarnąć, ale nie zawsze jesteśmy w stanie odpowiedzieć od razu i na wszystko :)
Bożenko - wrócę do tematu autosabotażu i tego, że czasem "wolimy" mieć nadwagę. Jest to kij w mrowisko, ale takie kije czasem są potrzebne, żeby jakieś nowe ścieżki w naszym myśleniu wytyczyć. A ten temat jest jednocześnie przykry i fascynujący. Tak, czasem robimy sobie sami krzywdę, negując to w naszej świadomości, a podświadomie jednak utrzymujemy status quo. Oczywiście czasem, nie w każdym przypadku tak jest. Na przykładzie prostym: jeśli nie idzie mi jedzenie owsianki na śniadanie, to może chodzić o autosabotaż, ale najpewniej raczej po prostu nie lubię owsianki (ja nie lubię, choć wiem, że to najlepsze śniadanie) i trzeba poszukać innej formy śniadanka. Jeśli nie możesz się zmusić do biegania, to może z przyjemnością będziesz szaleć na rolkach? Itd. To są oczywiście mniej złożone sprawy niż dieta czy, ogólnie, styl życia, ale mechanizm podobny :)
Jeszcze o tym porozmawiamy. Do napisania :)
- Dołączył: 2011-09-29
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 20
30 września 2011, 10:30
O co w końcu chodzi z tą motywacją?
I czym ona w końcu jest?
Mówiąc prosto: co sprawia, że komuś
chce się chcieć? Jeśli chcesz, aby Ci się chciało, musisz
jednocześnie spełnić 3 warunki:
a) mieć wiedzę, jak osiągnąć swój
założony cel;
b)wiedzieć, w jakim czasie ma być on
osiągnięty;
c) wiedzieć, dlaczego chcesz go
osiągnąć.
O ile dwa pierwsze warunki są
względnie oczywiste, o tyle ten trzeci już taki nie jest. Tyczy on
bowiem pytania: „Co naprawdę ma dla Ciebie wartość w twoim życiu
(co ma dla Ciebie znaczenie) – co z tego powodu domaga się
urzeczywistnienia tak bardzo, że czujesz to samą sobą?
Ludzie nie zakładają firm po to, by
zarabiać pieniądze, choć często tak to właśnie niezdarnie
opisują. Robią to po to, by zrealizować to, co ma dla nich
rzeczywistą wartość. Dla jednych będzie to marzenie o byciu
niezależnym, dla innych możliwość nieskrępowanej realizacji
swoich talentów, jeszcze inni po prostu chcą czuć dumę z
kreowania nowych rzeczy. Są też tacy, którzy chcą udowodnić coś swoim rodzicom. To sprawia, że ich wewnętrzny wulkan się
uaktywnia, a oni sami mają dostęp do swojej energii życiowej.
Jeśli na pytanie: „Dlaczego chcesz
schudnąć?” odpowiesz: „Ponieważ chcę być szczupła”,
oznaczać to będzie, że ma dla Ciebie wartość (ma znaczenie) sam
fizyczny proces chudnięcia. To o wiele za mało, aby ten wewnętrzny
wulkan działał bez przerwy, a nie ciągle wygasał przy lada
trudności.
Jedno zastrzeżenie: proces dochodzenia
do tego, czego naprawdę chcę (co ma dla mnie szczególną wartość)
wcale nie musi być łatwy. Za to na pewno jest to bardzo skuteczna
droga, by w końcu chciało się chcieć.
- Dołączył: 2011-04-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1549
30 września 2011, 11:03
Blanko- w kółko mielisz to samo. Z tą motywacją to też nie do końca tak, że ona jest albo nie. Można ją znaleźć, postawić sobie cel, Ja rozumiem, że TY miałaś problem ze stanami depresyjnymi i brakiem akceptacji siebie. Tylko, że ... ja nie mam. Nie jestem głęboko smutna, określiłabym swój stan raczej jako realizm, są sprawy, które mnie smucą ( bo nie chcą wyjść tak jakbym chciała i niestety nie jest to ode mnie zależne- nie zmienię postaw pracodawców dobie kryzysu), takie które mnie cieszą i takie, które mi "wiszą". To nie jest tak, że szczęśliwy człowiek będzie miał motywację do odchudzania. Motywację najłatwiej wyzwolić, gdy działanie lub jego skutek wywołuję w nas tak zwane uczucie "flow". Aby tak się zadziało to zadanie musi być ambitne ale wykonalne, trudne ale nie za trudne, ale nie za łatwe-
wg / Mihaly Csikszentmihalyi "Przepływ"
Pięknie pokazuje jak bardzo się mylisz w kwestiach zwiążanych ze szczęściem i motywacją- jak coś nas uszczęśliwia to mamy motywacje, aby to robić, anie na odwrót i też to ta aktywność, działanie musi nas uszczęśliwiać a nie coś obok. Bo jeśli o 19 idziesz na te tańce to wcale tak naprawdę nie masz ochoty na samą pracę, tylko cohotę jak najszybciej wyjść
http://www.gandalf.com.pl/b/przeplyw/- warto kupić i przeczytać jak któraś dziewczyny ma ochotę
A co do motywacji- muszę schudnąć na wesele- prosta droga do jo jo
Niestety ja nie mogę sobie postawić ambitnego celu w odchudzaniu bo mam mini nadwagę, a właściwie to nie mam, tylko za drobnokoścista do takiej wagi jestem,i jak ktoś ma schudnąć 20 kg to jest wyzwanie, Ale moje 3-5kg? no śmeszna liczba-pewnie dlatego nie wychodzi