Temat: Jak nie liczyć kalorii?

Cześć dziewczyny.

Tak mnie naszło. Czy istnieje sposób na trzymanie swojego bilansu kalorycznego bez liczenia kcal? U mnie ten sposób działa raczej średnio, po tym jak cały czas coś liczę i planuję wychodzi na to, że cały dzień, non stop myślę o jedzeniu. A wiecie czym to grozi u osoby z kompulsywnym obżarstwem? Wydaje mi się, że ja raczej o tym jedzeniu nie powinnam myśleć wcale...

Pomyślałam więc, czarownico, a gdybyś nie liczyła ilości kcal tylko .. ważyła posiłki? Zauważyłam, że moje najbardziej kaloryczne dania są też ciężkie, średnio 500-700 gram, myślę, że 1 kg na raz też bez problemu wsuwam. I potem oczywiście czuję się tragicznie. Fizycznie i psychicznie. Wiem, że ameryki nie odkrywam: dużo = kalorycznie (no chyba, że mówimy o warzywach). Przy czym wiadomo, jeśli zjemy max 200 gr choćby i kebaba to i tak sumarycznie spożytych kalorii wyjdzie mniej. Oczywiście nie chcę opierać mojej diety na fastfoodach, ale 300 gr obiadu nie zrobi tego co 700 gr obiadu :D

Wiem, że to generalnie głupie, przecież można powiedzieć PO PROSTU JEDZ MNIEJ, ale na mnie takie ogólne hasło nie robi wrażenia, ja muszę stawiać sobie łatwe do zliczenia/zważenia/skalkulowania limity. 

Powiedzcie co o tym sądzicie, bo ja przez moje kompulsywne napady jedzenia wszystkiego w ilościach hurtowych, byleby się napchać mogę nie myśleć racjonalnie. Mam z kompulsami duży problem i szukam czegoś co będzie moim hamulcem. 

Pasek wagi

czarovnicaa napisał(a):

Cześć dziewczyny.

Tak mnie naszło. Czy istnieje sposób na trzymanie swojego bilansu kalorycznego bez liczenia kcal? U mnie ten sposób działa raczej średnio, po tym jak cały czas coś liczę i planuję wychodzi na to, że cały dzień, non stop myślę o jedzeniu. A wiecie czym to grozi u osoby z kompulsywnym obżarstwem? Wydaje mi się, że ja raczej o tym jedzeniu nie powinnam myśleć wcale...

Pomyślałam więc, czarownico, a gdybyś nie liczyła ilości kcal tylko .. ważyła posiłki? Zauważyłam, że moje najbardziej kaloryczne dania są też ciężkie, średnio 500-700 gram, myślę, że 1 kg na raz też bez problemu wsuwam. I potem oczywiście czuję się tragicznie. Fizycznie i psychicznie. Wiem, że ameryki nie odkrywam: dużo = kalorycznie (no chyba, że mówimy o warzywach). Przy czym wiadomo, jeśli zjemy max 200 gr choćby i kebaba to i tak sumarycznie spożytych kalorii wyjdzie mniej. Oczywiście nie chcę opierać mojej diety na fastfoodach, ale 300 gr obiadu nie zrobi tego co 700 gr obiadu :D

Wiem, że to generalnie głupie, przecież można powiedzieć PO PROSTU JEDZ MNIEJ, ale na mnie takie ogólne hasło nie robi wrażenia, ja muszę stawiać sobie łatwe do zliczenia/zważenia/skalkulowania limity. 

Powiedzcie co o tym sądzicie, bo ja przez moje kompulsywne napady jedzenia wszystkiego w ilościach hurtowych, byleby się napchać mogę nie myśleć racjonalnie. Mam z kompulsami duży problem i szukam czegoś co będzie moim hamulcem. 

ja tez tak mam. Bez liczenia ani rusz. Juz robie to na automacie :)

Ale jaki jest problem w 700 kcal obiad?

Pasek wagi

W 700 kcal nie ma problemu, jeśli oczywiście reszta się zgadza. Chodziło mi właśnie bardziej o szacowanie na oko porcji jaką powinnam zjeść, nie mam jeszcze tego wyczute :) Oczywiście pomysł z ważeniem posiłków odpuszczam, to była tylko luźna dygresja. Fakt faktem bywa, że jem po prostu za dużo, nie tylko kalorycznie, ale i objętościowo. Wsuwam np. 3 posiłki w dużych porcjach. Z drugiej stony zasada mało, a często też jakoś niespecjalnie działa bo wtedy mam wrażenie, że non stop coś podjadam.

Postaram się popracować nad tym o czym pisały dziewczyny - nad głową i psychiką. Zaciekawił mnie ten temat diety bez diety, bez kalkulatora, wagi i miarki. Ten ebook drlifestyle wygląda dobrze, ale z drugiej strony stówka za książkę w wersji pdf to dla mnie lekka przesada.

Pasek wagi

Mi ostatnio pomaga zmiana podejscia do komponowania posilkow: skupiam sie na tym, aby bylo roznorodnie i smacznie, w kazdym posilku byly przynajmnej trzy rodzaje warzyw i jakies dobre bialko, aby ponad polowe tego, co jem stanowily produkty o najwiekszej gestosci odzywczej (skala Andi). Reszta o sredniej gestosci odzywczej. Nie komponuje juz posilkow z mysla o ich wartosci kalorycznej....I....ku mojemy zaskoczeniu, kiedy raz na jakis czas wrzucam posilki np. do fitatu to zawsze wyrabiam sie w ustalonym bilansie kalorycznym. Wczesniej, gdy liczylam kalorie nie udawalo mi sie to. I druga rzecz: kiedys moja lodowka swiecila pustkami - myslalam, ze to bedzie swietny sposob na nieobjadanie sie wieczorami: pusto w lodowce, brak pokus. A potem szlam  na glodniaka do sklepu i kupowalam same swinstwa. Teraz lodowka jest wypelniona po brzegi warzywami, owocami, zdrowymi produktami, a w zamrazalce mrozonki fasola, kalafior, maliny, truskawki, jagody, w szafkach puszki groszku i fasoli...Na wieczorne objadanie w sam raz :) 

czarovnicaa napisał(a):

W 700 kcal nie ma problemu, jeśli oczywiście reszta się zgadza. Chodziło mi właśnie bardziej o szacowanie na oko porcji jaką powinnam zjeść, nie mam jeszcze tego wyczute :) Oczywiście pomysł z ważeniem posiłków odpuszczam, to była tylko luźna dygresja. Fakt faktem bywa, że jem po prostu za dużo, nie tylko kalorycznie, ale i objętościowo. Wsuwam np. 3 posiłki w dużych porcjach. Z drugiej stony zasada mało, a często też jakoś niespecjalnie działa bo wtedy mam wrażenie, że non stop coś podjadam.

Postaram się popracować nad tym o czym pisały dziewczyny - nad głową i psychiką. Zaciekawił mnie ten temat diety bez diety, bez kalkulatora, wagi i miarki. Ten ebook drlifestyle wygląda dobrze, ale z drugiej strony stówka za książkę w wersji pdf to dla mnie lekka przesada.

Pasek wagi

mi ten film bardzo pomogl na wsciekly glod. Tylko trzeba cierpliwosci. Robilam 90 dni, jakis czas pozniej 40. Nadal odczuwam takie glody ale nie powiduja one takiego wscieku, jakby to bylo obok mnie.

zaburzenia odczuwania glodu i sytosci czesto maja korzenie w dziecinstwie. Dzieci byly zmuszane do jedzenie, wiec pozniej odczuwaja glod bardziej niz potrzebuja. Jedzenie jako nagroda, jedzenie na pocieszenie itp

Pasek wagi

przymusowa napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Niestety jednak na przestrzeni lat jedzenie bardzo się zepsuło, wszędzie pakują cukier w takiej czy innej postaci. Nie miałam świadomości że dzieje się coś takiego. Znów przytyłam 12 kg , znów schudłam. Potem zachorowałam 2 razy na raka , zaczęłam pocieszać się jedzeniem i znów przytyłam , tym razem 10 kg. W zeszłym roku znów schudłam a w zimie przytyłam 8 kgZawsze chudłam bez najmniejszego problemu a tym razem materia stawia opór. Jem zdrowo głównie warzywa,ryby,jajka,zupy, z owoców to jabłka,grejpfruty,sezonowo śliwki, truskawki, orzechy. I co i nic.A teraz do brzegu. Przez co najmniej rok warzylam wszystko a teraz robię to coraz rzadziej bo poprostu orientuję się już co ile waży i ile ma kalorii. Nie wiem jak w inny sposób można to ogarnąć
Więc może w Twoim przypadku to już po prostu wiek i sprawdza się, że po 50-tce już należy jeść jednak te 400 kcal mniej. Też zakładam, że niedługo być może będę się musiała pożegnać np. z paczką orzechów dziennie i zaspokoić ochotę połową. Życie jest brutalne, nie dosyć, że człowiek się starzeje i w lustrze już nie ogląda "siebie" to jeszcze mu jedzenie zabierają:)

Ciężko mi się przestawić ale jak widać jest progres. Za każdym razem gdy przytyję to jednak mniej. Musiałam bardzo zmienić sposób odżywiania ale teraz to naprawdę mogę powiedzieć że się odżywiam. Jestem na szczęście wiele poświęć żeby zachować szczupłą sylwetkę. A jak człowiek nauczy się jeść z głową to i paczkę orzechów może wciągnąć na raz😏

Pasek wagi

Klaudia844 napisał(a):

Mi ostatnio pomaga zmiana podejscia do komponowania posilkow: skupiam sie na tym, aby bylo roznorodnie i smacznie, w kazdym posilku byly przynajmnej trzy rodzaje warzyw i jakies dobre bialko, aby ponad polowe tego, co jem stanowily produkty o najwiekszej gestosci odzywczej (skala Andi). Reszta o sredniej gestosci odzywczej. Nie komponuje juz posilkow z mysla o ich wartosci kalorycznej....I....ku mojemy zaskoczeniu, kiedy raz na jakis czas wrzucam posilki np. do fitatu to zawsze wyrabiam sie w ustalonym bilansie kalorycznym. Wczesniej, gdy liczylam kalorie nie udawalo mi sie to. I druga rzecz: kiedys moja lodowka swiecila pustkami - myslalam, ze to bedzie swietny sposob na nieobjadanie sie wieczorami: pusto w lodowce, brak pokus. A potem szlam  na glodniaka do sklepu i kupowalam same swinstwa. Teraz lodowka jest wypelniona po brzegi warzywami, owocami, zdrowymi produktami, a w zamrazalce mrozonki fasola, kalafior, maliny, truskawki, jagody, w szafkach puszki groszku i fasoli...Na wieczorne objadanie w sam raz :) 

Trzy rodzaje warzyw na talerzu. Fajne :D Podoba mi się ta zasada. Prosta i konkretna, na pewno wnosi wiele cennych wartości odżywczych na talerz. Też staram się aby posiłki były w miarę odżywcze, pełne różnych witamin, makro i mikroelementów. Podczas obiadu najwięcej kcal ma u mnie mięso, myślę, że po prostu muszę zmienić sposób obróbki. Zdecydowanie za dużo smażę i panieruję, wiecie, mimo młodego wieku uwielbiam polską, taką szczerą babciną kuchnię.

I wiesz co jak sobie tak teraz pomyślę to masz rację z tą lodówką. Ja też mam często pustą lodówkę i faktycznie podjadam wtedy jakieś świństwa no bo przecież nic innego nie ma. A świnstwa się zawsze znajdą..

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.